DAX
- Hallooo ?! Dax jesteś tam ? - zapytała Sara, wpatrując się we mnie troskliwym wzrokiem.
- Eeee...co ? - zapytałam z zdezorientowaniem.
- Pytałam się co z Kamilem. - powiedziała S, przewracając oczami
- A dobrze. - powiedziałam - Chyba.
- Nie odzywał się ? - zapytała
- Jeszcze nie. Mam go szczerze dość. - powiedziałam i otarłam czoło. Do Sary zadzwonił telefon. Odebrała.
- Jasne. - Okej. - Dzięki za wszystko. Paa. - powiedziała i się rozłączyła.
- Co jest ? - zapytałam z ciekawością
- Natalka musi wracać do domu, a ja noo.... - zawahała się
- Musisz wracać do domu, żeby zająć się Destiny. - powiedziałam i uśmiechnęłam się
- Dokładnie. - powiedziała S i odwzajemniła mój uśmieszek. Zachichotałyśmy obie, a potem S posmutniała. Nie chciałam z niej tego wyciągać, bo i tak by mi nic nie powiedziała. Za to złapałam ją za kolano i obdarzyłam szczerym uśmiechem. Zachichotała, pożegnała się ze mną i wyszła z pokoju. Zostałam sama. Wspominałam wczorajszą rozmowę z S i to co zrobił Gabriel. Postanowiłam go uświadomić co zrobił. Wysłałam mu szybkiego esa: Jestem w szpitalu na ul. Kosynierów 2, przyjedź. Muszę z tobą poważnie pogadać. Dax :)). Odłożyłam szybko telefon i zastanawiałam się co mu powiem. Mój telefon zabrzęczał: Za kilka minut będę. Potrzebujesz czegoś ? Szybko odpisałam: Nie, dzięki. Odpisał szybko: Okej. Będę za kilka minut. Odpisałam: Czekam. Odłożyłam telefon i już wiedziałam co powiem temu baranowi.
Gabriel był już po 10 minutach w moim pokoju. Zamknął drzwi i usiadł obok łóżka.
- Co się stało ? - zapytał
- Ja jestem nieważna. Coś ty zrobił do cholery Sarze ?! - spytałam ostro
Wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Ja co jej zrobiłem ?! - krzyknął zbulwersowany - To ona obściskiwała się ze Sławkiem. Nie chce jej znać ! - wykrzyczał z takim bólem, że miałam łzy w oczach.
- Jak możesz ! - krzyknęłam na niego z gniewem. - Chcesz wiedzieć jak to się stało, to lepiej usiądź i mnie słuchaj idioto !
Posłusznie usiadł, ale widziałam, że jest wkurwiony i to strasznie wkurwiony.
- A teraz mnie słuchaj. To nie było tak, jak sobie wymyśliłeś w tej swojej urojonej główce. - powiedziałam ostro, ale spokojnie.
- A niby jak ?! - zapytał z wrogością w każdym słowie - Ona...
- Przestań ! - przerwałam mu - Słuchasz mnie albo wypierdalaj ! - krzyknęłam z frustracją. Miałam dość tego idioty. Stawał się gorzej zaborczy niż Sławek.
- Dobra. - w końcu się poddał i zaczął słuchać
- Sławka ktoś pobił. - zaczęłam - Przyszedł do Sary, bo wiedział, że ona mu pomoże, bez względu na to co wcześniej zrobił. - mówiłam powoli i wyraźnie - Był strasznie poobijany, widziałam go wczoraj - widziałam, że na twarzy Gaba ( takie przezwisko z mojej strony ) maluje się gniew - Ale nieważne. Sara mu pomogła. I kiedy właśnie zobaczyłeś ich w tej felernej sytuacji z niby "przytulaniem" - zrobiłam nawias w powietrzu - albo jak to pięknie ująłeś obściskiwaniem, S zrobiło się słabo i prawie zasłabła, ale Sławek ją złapał. No i kiedy odjechałeś S była zrozpaczona i zadzwoniła do mnie. A raczej Sławek to zrobił, bo S nie była w stanie mówić. Dowiedziała się o moim wypadku, co ją już konkretnie i do reszty przybiło. Ale przyjechała do szpitala i była u mnie całą noc. - widziałam, że Gab troszkę spoważniał, więc kontynuowałam - Ona cię potrzebuję Gabriel. Nie pozwól sobie jej stracić. - dodałam - Ona cię kocha. Twoje dziecko tez cię kocha. - powiedziałam patrząc mu w oczy - Pamiętasz, że będziesz ojcem, prawda. - stwierdziłam. Ten tylko kiwnął głową, a w jego oczach stanęły łzy. - S teraz jest w domu sama. Nie wiem czy pomogłam, czy nie, ale chciałam, żebyś wiedział jak naprawdę było.
- Jakim ja byłem idiotą. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- A co do Sławka.. - nie skończyłam
- Nie obchodzi mnie ten śmieć. Ja się nie będę z nim kumplował, po tym co zrobił mnie i Sarze.
- Nie rób głupstw Gab. - powiedziałam do niego
- Nie zrobię. - zapewnił mnie i uściskał - Dziękuję ci. Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Też bym chciał taką mieć - uśmiechnął się do mnie
- S jest dla mnie najważniejsza i nigdy nie pozwolę, żeby cierpiała, a zwłaszcza przez was. - powiedziałam
- Wiem. - uśmiechnął się i jeszcze raz mnie przytulił - Jeszcze raz dzięki za wszystko mała.
- Nie jestem mała. - zbulwersowałam się kiedy patrzył na moją twarz
- Okej. - powiedział i poczochrał mi włosy.
- Zapomniałabym, co z Kamilem ? - zapytałam
- Szczerze to nie wiem. Nie widziałem go ostatnio. - powiedział, kiedy otworzył drzwi, żeby wyjść.
- Aha. Dzięki. Narazie. - powiedziałam uśmiechając się szeroko na pożegnanie
- To ja dziękuję i pa. - powiedział i wyszedł z sali. Zagłębiłam się w myślach, które drążyły temat Kamila. Tęskniłam za nim.
Sara
Przyjechałam do domu. Natalka już wychodziła. Podziękowałam jej za opiekę nad psem i poszłam wykąpać moje kochanie. Bardzo ją zaniedbałam ostatnio. Było mi smutno z tego powodu.
Wzięłam ją i poszłam do łazienki. Nalałam ciepłej wody do wanny i wsadziłam Destiny. Była taka wesoła. Jej szczęście niezbyt mi się udzieliło. martwiłam się o Gabriela, który zobaczył jak niby obejmuję Sławka. Byłam na siebie strasznie zła. Z moich oczu zaczęły spadać gorzkie łzy i zaczęły łączyć się z ciepłą wodą i pianą na sierści Destiny. Moja kochana suczka spostrzegła, że płaczę i głośno szczeknęła. Uśmiechnęłam się i zaśmiałam leciutko przez łzy. Destiny pomerdała wesoło ogonkiem. Otarłam łzy.
- Już dobrze kochanie. - powiedziałam i pocałowałam ją w mokry nosek. Destiny zaczęła wesoło merdać ogonem i poszczekiwać. Zaczęłam chiochotać i myłam mojego kochanego pieska. Była teraz najważniejsza na świecie. Umyłam ją i wysuszyłam. Poszłam z nią do kuchni i nasypałam jej karmę. Poszłam do salonu, położyłam się na kanapie i włączyłam kreskówki. Była już 14. Siedziałam i oglądałam "Pingwiny z Madagaskaru", kiedy do salonu wbiegła wesoła Destiny. Wskoczyła na kanapę i ułożyła się obok mnie. Zaczęłam ją głaskać za uchem, a ta zaszczekała radośnie. Kochałam moją maleńką suczkę i jej "odjazdy". Hehehe, to śmiesznie brzmi - "odjazdy". Wpatrywałam się w ekran telewizora, który mienił się różnymi kolorami. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Zdziwiłam się.
- Jak myślisz kochanie. Kto to jest ? - zapytałam leżącej obok Destiny, kiedy wstawałam z kanapy.
Poszłam otworzyć drzwi. O mało nie wpadłam na kuriera, który stał z wielkim bukietem kwiatów w rękach. Bukiet był naprawdę wielki. Zasłaniał go od czubka głowy do pasa.
- Sara Redbright ? - zapytał głos
- Tak, to ja. - odpowiedziałam
- To dla pani. - podał mi bukiet. Jaki ciężki ! - krzyknęłam w myślach. - Proszę pokwitować.
Podpisałam okienko na wielkiej kartce.
- Dziękuję. - powiedziałam - Miłego dnia.
- Nawzajem. - odpowiedział kurier i odjechał.
Wzięłam bukiet i położyłam go w salonie na stoliku.
- No i kto to mógł przysłać bejbe ? - zapytał Destiny.
Sprawdziłam bukiet, ale ni znalazłam żadnej karteczki. Nie wiedziałam od kogo to jest. Może od Sławka, a może od Dax albo od Nat. Nie miałam zielonego pojęcia. I nagła myśl uderzyła we mnie jak młot. A może to Gabriel ? Ale on mnie nienawidzi. Nie wiedziałam co myśleć o tych kwiatach.
Pospiesznie poszłam po wazon, wlałam do niego wody włożyłam piękny bukiet do niego. Zapach róż rozniósł się po salonie. Było tak miło. Postanowiłam zadzwonić do Dax.
- Hej miśku ! - powiedziałam, uśmiechając się do telefonu
- Cześć. Co tam ? - zapytała
- A okej. Mam takie pytanko do ciebie. Przysłałaś mi kwiaty ? - zapytałam
- Nie, a dostałaś jakiś bukiet ? - zapytała
- Tak, wielki, piękny bukiet z czerwonymi, białymi i niebieskimi różami. - powiedziałam uradowana - Nie wiesz od kogo to może być ?
- Nie mam pojęcia. - powiedziała - Co robisz ?
- Zamieżam iść na spacer z Destiny - odpowiedziała
- Okej - powiedziałam - Muszę kończyć. Kocham cię. Pa
- Ja ciebie też. Pa, pa. - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
Zaniosłam kwiaty do mnie do pokoju, stawiając je na biurko, zasłaniając przy tym całą gazetkę z rysunkami. Bukiet był piękny i bardzo duży. Urocze. - pomyślałam. Zeszłam na dół i zawołała Destiny. Ubrałam się i wyszłam z nią na spacer.
DAX
Po telefonie Sary byłam pewna, że to od Gabriela dostała te kwiaty, ale postanowiłam, że się upewnię. Szybko wybrałam jego numer.
- Hej Gab ! - powiedziałam - Sorki, że przeszkadzam, ale muszę cię o coś zapytać.
- Cześć. Pytaj. - powiedział
- To ty wysłałeś do S kwiaty, prawda ? - zapytałam
- Skąd o tym wiesz ? - zapytała zdziwiony
- Sara do mnie dzwoniła i była w niebo wzięta. - powiedziałam
- To dobrze. A co ona teraz robi ? - zapytał
- Idzie na spacer z Destiny. - odpowiedziałam szybko
- Okej. Musze już kończyć. Narazie. - powiedział i rozłączył się. Położyłam się i zaczęłam myśleć.
Sara
Szłam ulicą myśląc o wszystkim i o niczym. Szłam tak bez konkretnego celu. Szłam z Destiny i patrzyłam na zachodzące słońce. Było cudownie. Zapomniałam o troskach, kłopotach, zapomniałam dokładnie o wszystkim co złe. Teraz liczyła się tylko Destiny. Spacer trwał jakąś dobrą godzinkę. Było już dość ciemno, więc wróciłyśmy do domu. Otworzyłam drzwi, zdjęłam kurtkę i puściłam Destiny. Poszłam do kuchni coś zjeść. Wzięłam kanapkę ze serem i kiełbasą, a Destiny dostała karmę. Wypiłam jeszcze szklankę soku i zażyłam dawkę witamin, przepisanych przez dr Wegner. Destiny była w salonie, gdzie spała na kanapie. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc wyszłam cicho ze salonu i zaczęłam wchodzić na górę. Czułam się nieswojo. Otworzyłam drzwi do pokoju. Nogi się pode mną ugięły. Pokój był cały w płatkach czerwonych róży. Światło się nie paliło, ale pokój oświetlało mnóstwo białych, zapachowych świec. W pokoju pachniało vanilią i różami. Stał tam, przed łóżkiem i patrzył na mnie ze skruchą i pokorą. Rozpłakałam się, kiedy podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Zatonęłam w jego ramionach. Był taki cudowny, pachniał tak zniewalająco i męsko. Płakałam jeszcze mocniej, on jednak nie wypuszczał mnie ze swoich silnych ramion i gładził moje włosy. Moje serce, które było rozkruszone na kawałki przez niego, znowu zaczęło bić gorącą miłością, do niego. Nigdy nie przestało. Ale teraz było jeszcze silniejsze. Nie chciałam wypuścić go z moich ramion, mogłabym tak trwać w nich bez końca, nic mnie nie obchodziło, liczył się tylko on. On i nikt więcej. Było mi ciężko, kiedy przestał mnie przytulać i spojrzał mi w oczy. Nadal płakałam i on też. Widziałam jak łzy spływają po jego zaróżowionych policzka. Jego usta przycisnęły się do moich. Pocałunek nie trwał długo, ale był cudowny i słodki. Po prostu nieziemski. Ponownie spojrzał mi w oczy.
- Wybaczysz mi ? - zapytał, ujmując moje mokre policzki, w swoje męskie dłonie.
- Ja cię kocham. - powiedziałam, nadal łkając, nie wiem czy ze szczęścia, czy tak ze zmiany nastroju - Jak mogłabym ci nie wybaczyć. - dodałam i objęłam go bardzo mocno w pasie.
- Byłem idiotą. - powiedział
- Koch... - nie zdążyłam powiedzieć bo mi przerwał
- Saro, nie zaprzeczaj. Byłem i jestem idiotą. - powiedział - Jak mogłem pozwolić na to, że mógłby cię stracić. Znowu.
- Nigdy byś mnie nie stracił. - powiedziałam, przyciągając go mocniej do siebie.
- Ale mogłem cię stracić. - powiedział, ze smutkiem w oczach. - Jak wtedy zobaczyłem cię...
- Nie ! - krzyknęłam - Nie wspominaj o tym. - powiedziałam
- Dobrze. - odpowiedział - Nie mogłem tego przeboleć. Kocham cię i chcę być z tobą na zawsze. - powiedział
- Ja z tobą też. - powiedziałam.
- Saro, czy chcesz ze mną dzielić radość, smutek, nadzieję, złość i miłość ? - wyszeptał mi do ucha
- Kochanie. Ja już dzielę z tobą życie. - powiedziałam cicho
- Kocham cię najmocniej na świecie. - szepnął i pocałował mnie namiętnie.
- I zawsze będę cię kochała. - dodałam i oddałam jego pocałunek. Wziął mnie za rękę i posadził na łóżku. Sam usiadł na krześle obok i wyjął gitarę. Zaczął śpiewać:
Usta Twe, które wieczór do moich ust skłania,
Całując, odnajduję dno mego kochania.
I, jak ptaki spłoszone, mych źrenic podwoje
W kościołach Twoich oczu gniazda wiją swoje.
I serce Twoje, które kadzidłem odurza,
Moja miłość płonąca, rozpięta jak róża,
Nad mym sercem — Twe serce — kopułą i szczytem
Urasta, w noc gwiazdami, w dzień tchnie błękitem.
I z palety błyszczącej biorąc farby wszystkie,
W błękit zamykam, w gwiazdy, Twoje oczy czyste,
I najpiękniejszą barwą wkoło ust Twych błądzę —
Ustami — nie wiem, miłość znajdując czy żądza.
Pocałowałam go, a ten położył się obok mnie. Byłam taka szczęśliwa, że wrócił do mnie. Kochałam go.
- Kocham cię. - szepnęłam do niego, opierając się o jego klatę
- Kocham cię. - wyszeptał do mnie, pocałował mnie w czoło i mocno przytulił. Wszystko ułożyło się dobrze i szczęśliwie. Zasnęłam w jego ramionach szczęśliwa.
------------------------------------------------------------------------
Dedyk dla kochanej sis Dax, mojej koleżanki Hanki oraz Nat :**.
Dziękuję wam za czas spędzony z "moją skromną osobą" (prawa zastż. BUDŻET ! )
Pozdrawiam wszystkich czytających i komentujących. Zostawiajcie linki do blogów, obiecuję, że odwiedzę :]].
Kocham was, baayyy :* !
/Ness
Awww...jakie to romantyczne! Cieszę się, że Gabriel i Sara się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńŁooo *-* Genialne! Zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńmockingjaays.blogspot.com
;)))
świetnie. Dziękuje za deyk... kocham cię misiu wpadaj do mnie<333 : http://in-love-for-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń