Piątek. Słyszałam jakieś głosy. Chyba była to Dax. Chciałam jej odpowiedzieć, ale nie mogłam. Czułam ból w dolnej części mojego brzucha. Nie mogłam się poruszyć. Co się ze mną dzieje ? - różne myśli chodziły mi po głowie. Czy ja nie żyję ? - pytałam sama siebie. Ale to było nie możliwe. Słyszałam rozmowę roztrzęsionej Dax i Gabriela.
- Jak długo to już trwa ? - zapytała płacząca Dax
- Już 19 godzin. - powiedział Gabriel
- O boże. - szepnęła Dax - Czy...czy ona z tego wyjdzie ?
- Wierze w nią. Jest bardzo silna. - odpowiedział ze smutkiem Gabriel
Chciałam powiedzieć : Hej ! Przecież nic mi nie jest., ale "coś" mi nie pozwalało.
Nie mogłam pojąć co mi jest. I o czym do cholery gadała Dax ? Co mi jest ? Miałam tylko przebłyski pamięci. Dzień w szkole. Obiad. Sławek. Gabriel i krew. Krew !? I wszystko mi się przypomniało. Sławek, chciał zabić Gabriela. A ja....a ja go zasłoniłam. I stąd ten ból brzucha. Boże, dobrze, że ja dostałam, niż Gabriel. Nie orientowałam się która godzina. Ale słyszałam głos. Czyj ? Gabriela, tak to był on.
- Cześć kochanie. - powiedział - Tak za tobą tęsknię. - pocałunek w policzek - Czemu nie dałaś, żebym to ja oberwał. - płacz - Walcz, kochanie. Wierzę w ciebie ! - płacz - Kocham cię. - pocałunek w usta i mocny uścisk dłoni. Koniec dnia.
------------------------------------------------------------
Sobota. Zerwałam się z łóżka. Cała spocona. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam, że jestem w szpitalu. Gabriel spał słodko na kanapie w sali. Lekko wstałam. Straszny ból przeszył moje ciało. Złapałam się za brzuch i cicho przeklnęłam. Gabriel poprawił się na kanapie i dalej spał. Spróbowałam wstać. Wstałam. z radością. Taaak, udało się. - szepnęłam z uśmiechem.
Zrobiłam parę bolesnych kroków w stronę Gabriela. Udawało mi się coraz lepiej iść tzn bez bólu w każdym kroku. Doszłam do Gabriela i ucałowałam go w usta. Obudził się i przetarł oczy.
- Czy ja śnię ? - zapytał ze zdziwieniem i łzami w oczach
- Oczywiście, że nie kochanie. - powiedziałam z uśmiechem
Rozpłakał się. Ja też. Nigdy nie kochała kogoś tak jak jego.
- Kocham cię. - powiedział i mocno mnie uściskał.
- Ałaa. - krzyknęłam, łapiąc się za brzuch.
- Przepraszam. Jesteś blada. Lepiej zaniosę cię do łóżka. - powiedział, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do szpitalnego łóżka.
Usiadł obok, płakał i trzymał mnie za rękę.
- Czemu płaczesz ? - zapytałam
Milczał. Miał spuszczoną głowę, a jego łzy kapały na mój koc.
- Nie płacz skarbie. - powiedziałam - Nie mogę patrzeć jak płaczesz.
Podniósł głowę i uśmiechnął się słodko. Otarłam łzy z jego policzków i pocałowałam go w usta.
Zaśmiał się męsko.
- Kochanie, odpowiesz mi na jedno pytanie ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziałaś
- Co się ze mną stało ? - zapytałam
- Byłaś w śpiączce farmakologicznej. - odpowiedział, opanowany - A przez 30 godziny byłaś w stanie śmierci klinicznej. - powiedział zmartwiony
- Co to takiego ? - zapytałam ze zdziwieniem
- Stan zaniku funkcji życiowych na określony czas. - odpowiedział
Zaczęłam płakać gdy tylko to usłyszałam.
- Kochanie, nie płacz. - powiedział i otarł moje łzy
Pochlipałam trochę i się ogarnęłam.
- Wszystko już jest dobrze. - powiedział
Uśmiechnęłam się. Siedzieliśmy i całowaliśmy się na łóżku. Nie miałam poczucia czasu. Ktoś zapukał do drzwi.
-----------------------------------------------------
Co do mojego wyglądu. Byłam u fryzjera xD. New look and new color :). Jutro fotka, jak mi się udaa. Kocham was. Pozdrowienia :*** !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz :*.
/Ness