poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 46 - Córka słońca


Nadeszła niedziela i ciepły poranek jak na zimową porę. Wstałam wesoło i pognałam do łazienki. Byłam jak nigdy szczęśliwa. Nudności nie męczyły mnie od dwóch dni i było naprawdę dobrze. Dziś musiałam iść do ginekologa, bo mijał już 2 miesiąc mojej ciąży. Powinnam raczej napisać 8-9 tydzień, ale w miesiącach też mi pasuje. Pospiesznie się wykąpałam, ubrałam i zeszłam zrobić śniadanie. Wypiłam kakao i zjadłam kanapkę z nutellą. Wsypałam karmę do miski Destiny, która spała na górze i poszłam oglądać kreskówki. Podchodziłam już do telewizora, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. To był listonosz. Otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry, Saro. - powiedział z uśmiechem
- Witaj. Jest coś do mnie lub mamy ? - zapytałam
- Tak, chyba z 10 listów. - powiedział grzebiąc w torbie - Proszę.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wzięłam od niego stertę kopert.
- Miłego dnia. - powiedział z uśmiechem
- Nawzajem, Robert. - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.
Robert to stary znajomy mojego taty, poznali się we wojsku. Robert był najlepszym kumplem mojego ojca, a skończył jako listonosz. No cóż. - powiedziałam w myślach i zasiadłam na kanapie w salonie, włączając telewizor. Zaczęłam przeglądać koperty i wyliczać rzeczy, które muszę zapłacić.
- Woda, gaz, prąd...reklama obuwia, reklama komputera i sprzętu audio, o...a to co ? - zapytałam sama siebie. Otworzyłam kopertę i w moje nozdrza uderzył zapach lawendy. Zaciekawiłam się. Wyjęłam piękny liliową kartkę z koperty. Nadawca był mi nie znany. Była to jakaś kobieta o imieniu Sylvia Redbird. Nazwisko podobne do mojego, ale nie takie same. Rozejrzałam się po salonie. Słońce wdzierało się w najbardziej mroczne zakamarki pokoju. Zaczęłam czytać list. Był napisany odręcznie, bardzo pięknym pismem.
Droga you-we-tsi-a-ge-you !
Przyjeżdżam za kilka dni. Nadszedł czas, by twoja córka, a moja wnuczka poznała prawdę. Pamiętaj you-we-tsi-a-ge-you, wszystko zależy od ciebie. Nie odwleczesz tego i nie odciągniesz jej od przeznaczenia.
Sylvia Redbird
Co to znaczy you-we-tsi-a-ge-you ? Położyłam list na stoliku i poszłam po laptopa. Włączyłam szybko internet i wpisałam w wyszukiwarkę you-we-tsi-a-ge-you. Wyskoczyły mi jakieś legendy indiańskie. Dowiedziałam się, że you-we-tsi-a-ge-you znaczy córka w języku Ludu Cherokee. Tylko jak to możliwe, że moja mama jest córką tej całej Sylivii. Przecież moja mama ma inne nazwisko panieńskie. To dziwne. Szperałam w necie, kiedy do pokoju wszedł Gabriel. 
- Cześć kochanie. - powiedział, usiadł obok mnie i pocałował mnie w policzek.
- Cześć misiu. - odpowiedziałam i nadal szperałam w necie, nie zwracając uwagi na Gabriela.
- Co robisz ? - zapytał patrząc na ekran laptopa.
- Przeczytaj sobie. - powiedziałam i podałam mu list
Gabriel przeczytał i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Co to you-we-tsi-a-ge-you ? - zapytał
- Wychodzi na to, że córka. - odpowiedziałam, skupiając się na legendach Cherokee.
- Czyli to by była twoja babcia ? - zapytał
- To nie możliwe. Mama ma inne nazwisko panieńskie. - powiedziałam otwierając kolejne okno.
- A jednak, może tak być. Zastanów się nad tym. Na pewno jest kimś z rodziny. - powiedział Gabriel
- To już wiem. - odpowiedziałam - A co z tym całym przeznaczeniem ?
- Nie mam pojęcie kochanie. - powiedział, patrząc na list - Ale wychodzi na to, że nie można "tego" odwrócić.
- Posłuchaj. - powiedziałam i zaczęłam czytać kawałek legendy:
Więc wiemy, że Redbird jest córką Słońca, a jeśli ludzie trzymali furgon, jak trochę ludzi kazał im zrobić, by przynieśli do domu bezpiecznie, i mogliśmy przynieść naszych innych przyjaciół także z kraju Ghost, ale teraz, kiedy umrą nigdy nie przyniesiemy ich z powrotem. ( tłumaczenie jest niedokładne, przepraszam za to ;( ) - Czyli wychodzi na to, że nazwisko tej kobiety..... - przerwałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć
- Redbird jest córką słońca. - zacytował Gabriel
- To tak jakby ta kobieta była powiązana z tą "córką słońca" - powiedziałam z niedowierzaniem
- Na to wygląda. - powiedział
- To wszystko jest jakieś dziwne - powiedziałam, zapisałam kilka stron w zakładkach i zamknęłam laptopa, wkładając do niego list od Sylvii. - Mam dziś wizytę u ginekologa.
- Mogę iść z tobą ? - zapytał
- Chcesz zobaczyć nasze dziecko ? - zapytałam z radością
- Oczywiście. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - O której masz wizytę ?
- O 14:00. - odpowiedziałam, przytulając się do niego.
- To za 40 minut. - powiedział
- Co ? - zdziwiłam się. Sprawa z tym listem zajęłam nam 2 godziny ? Niemożliwe.
- Ubieraj się i jedziemy za 20 minut. - powiedział i poszedł na górę. Poszłam włożyć buty i kurtkę. Zadzwoniłam jeszcze do Dax, żeby przyszła popilnować Destiny. Wyszliśmy. Mijaliśmy się akurat na chodniku. Przywitałam się z Dax i powiedziałam, że może zaprosić kogo chce, bo nas nie będzie, trochę czasu. Po kilkunastu minutach byliśmy już w przychodni. O dziwo przyjęła mnie ta sama pani doktor co w górach. Dla przypomnienia była to pani dr Wegner. Weszłam do gabinetu z Gabrielem, które trzymał mnie za rękę.
- Dzień dobry pani doktor. - powiedziałam miło
- Witaj Saro. - powiedziałam dr Wegner - Połóż się na łóżku.
Zrobiłam jak mi kazała. Gabriel usiadł po stronie, gdzie nie było aparatu USG ( we wcześniejszym opowiadaniu w górach, strasznie się pomyliłam, bo napisałam EKG, przepraszam ). Pani dr usiadła przed aparatem i patrzyła na moją twarz.
- Jak się czujesz ? - zapytała, biorąc aparat i smarując go żelem
- Wszytko dobrze. Miałam lekkie nudności od poniedziałku do czwartku, ale od dwóch dni czuję się świetnie. - powiedziałam z uśmiechem
- To dobrze drogie dziecko. - powiedziała i przyłożyła aparat do mojego nagiego brzucha. Przeszły mnie dreszcze, jaki aparat był zimny. - Wszystko dobrze ? - zapytała pani dr, odsuwając aparat od mojego brzucha.
- Tak. Troszeczkę zimne. - powiedziałam z uśmiechem i złapałam Gabriela z rękę, który wpatrywał się w panią dr - A teraz zobaczymy nasze dzieciątko. - powiedziała łagodnym głosem. Na te słowa przeszyła mnie fala radości i poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Zamrugałam szybko, żeby się nie popłakać. Na prawdę nienawidziłam siebie za te wahania nastrojów. Chociaż, byłam z natury wybuchowa, ale kiedy czułam się słaba czy zagrożona płakałam jak dziecko. Patrzyłam na twarz pani dr kiedy patrzyła na ekran. Spojrzała na mnie łagodnym wzrokiem i kiwnęła lekko głową. Dobrze wiedziałam o co jej chodzi. Przytaknęłam. Wtedy dr odwróciła ekran w moją i Gabriela stronę. Złapałam Gabriela mocniej za rękę. - Posłuchamy jak bije serduszko. - powiedziała pani dr i uśmiechnęła się do mnie i Gabriela. Włączyła jakiś przyciska i usłyszałam nieregularne bicie serca. Zrobiło mi się jakoś słabo, ale to z radości. Do oczy napłynęły mi łzy. Dopiero po chwili zorientowałam się ze płaczę. Gabriel otarł mi łzę, która spływała po moim policzku. Spojrzałam wtedy na jego twarz. Jego oczy błyszczały, usta były wesołe, a po policzkach płynęła jedna łza. Wytarłam ją koniuszkiem palca i uśmiechnęłam się do Gabriela. Pocałował mnie w czoło. Pani dr wyłączyła bicie serduszka i odwróciła ekran do siebie. Podała mi ręczniczki do wytarcia, a sama wydrukowała zdjęcia i wyniki stanu zdrowia dziecka. Gabriel wytarł mi brzuch. Wstałam i przytuliłam się do niego. Stałam w jego ramionach, a on trzymał mnie z boku za mój brzuch. Było to trochę dziwne, ale miłe uczucie, że ktoś o mnie dba i mnie kocha. Pani dr dała mi Kartę ciąży, gdzie były wyznaczone już wszystkie wizyty. Podała mi również receptę na witaminy, zdjęcia dziecka i wyniki badań. Podziękowałam jej i wyszłam z Gabrielem. Poszliśmy do samochodu i gadając o dziecku, ruszyliśmy w drogę do domu. Przyjechaliśmy do domu, gdzie byli nasi znajomi. Pokazaliśmy zdjęcia dziecka i oglądaliśmy filmy do późnej nocy. Chociaż jutro czekała nas szkoła, nikt nie zamierzał do niej iść. 
-------------------------------------------------
No i koniec moich ferii. Jutro czeka mnie zimna ławka i twarde krzesło.
Mam do was wszystkich pytanie. Mam zmienić trochę historię na bardzie zabarwioną sf, tak jakby, czy raczej ma zostać tak jak jest czyli "normalne" życie, "normalnej" nastolatki ? - np: żeby Sara miała jakąś dziwną ścieżkę, której nie może ukryć i musi  nią iść. Na razie nie mam pomysłu. To bardzo ważne dla mnie.
Proszę na odpowiedź na pytanie w komentarzach. 
Bardzo dziękuję wszystkim czytającym :*. Jestem do tyłu, ale nadrobię :*.
Dedyk dla mojej kochanej czytelniczki i mega komentatorki Niny Lloyd <3. Lofff juu :D.
/Ness

1 komentarz:

  1. Dziękuję bardzo, cóż za zaszczyt...tym bardziej, że rozdział jest naprawdę fantastyczny <3
    Podoba mi się ta szczypta magii, która się tu wkradła ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :*.
/Ness