czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 50 - Załamanie

Obudziłam się w ramionach Gabriela, mocno wtulając się w jego klatę. Sięgnęłam ręką po telefon. Była już 7:30.
- Cholera - wycedziłam pod nosem i zaczęłam pośpiesznie wstawać z łóżka. Przez przypadek obudziłam Gabriela, który złapał mnie za nadgarstek.
- Cześć misiu. - powiedział zaspany.
- Hej kotku. - powiedziałam i pocałowałam go w czoło.
- Gdzie się śpieszysz ? - zapytał
- Hej, jest czwartek, a ja mam szkołę, muszę do niej chodzić. - powiedziałam
- O cholera. Całkiem zapomniałem. - wycedził i mnie puścił - Kochanie jeszcze coś.
- Tak ? - zapytałam, otwierając szafę i biorąc przypadkowe ciuchy.
- Kocham cię. - powiedział i uśmiechnął się
- Ja ciebie też - zachichotałam.
Ubrałam beżowe rurki, czarną koszulę, a pod to białą bokserkę od Dax ( tę z napisem Slayer ).
Zbiegłam szybko na dół, wsypałam Destiny karmy, ubrałam się i wybiegłam na dwór. Gabriel czekał już na mnie swoim niebieskim chargerem. Kochałam jego samochód, odkąd go miał, uwielbiałam ryk silnika i tą czarną tapicerkę. A może ja się zmieniałam w chłopca :D ?! Hehehehe. Zabawne. Roześmiałam się sama do siebie, kiedy wsiadałam do samochodu.
- Co cię tak rozśmieszyło ?  - zapytał Gabriel
- Twój samochód. - odpowiedziałam z uśmiechem, kiedy ruszaliśmy z podjazdu
- A co z nim nie tak ? - zapytał urażony
- Jest po prostu zajebisty. - uśmiechnęłam się do niego, a ten cicho się zaśmiał.
Około 15 minut zajęła nam droga do szkoły. I tak byłam spóźniona na pierwszą lekcje.
- Jak tylko skończysz, napisz mi esemesa, albo zadzwoń, a ja po ciebie przyjadę. - powiedział Gabriel
- Sławek już mi nie zagraża kochanie. Wrócę sama. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście. - powiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie. Nic nie odpowiedział, tylko pocałował mnie, ja wysiadłam ze samochodu, a on odjechał. Pobiegłam do szkoły. Za 2 minuty miała być przerwa, więc poszłam w stronę hali gim nastycznej i czekałam na moich znajomych.
Dzwonek zadzwonił, a wszyscy wyszli z hali. Cieszyłam się, że widzę znowu Nat i Daniela. Przywitałam ich i poszliśmy pod salę 45 gdzie mieliśmy mieć matematykę.
Usiedliśmy na ławkach na środku korytarza i zaczęliśmy gadać.
- Co tam w szkole ? - zaczęłam
- Wszystko okej. Pan profesor się o ciebie pytał. - powiedziała Nat
- A co ten człowiek ode mnie chce ? - zapytał ze złością
- Nie masz zaliczonego referatu. - powiedział Daniel
- Cholera. - powiedziałam głośno
- Młoda damo słownictwo. - zwróciła się do mnie nauczycielka od rosyjskiego, która miała akurat dyżur
- Dobrze, przepraszam - powiedziałam i wróciłam do rozmowy ze znajomymi - O czym to miało w ogóle być ?
- Wojna secesyjna. - odpowiedział Daniel
- Jak my tego nie mieliśmy jeszcze. - powiedziałam
- Wiesz, zdaniem prof. Huberta, wykształcenia i nauki nigdy dość. - powiedział Daniel
- W mordę. - wycedziłam, wstałam i zadzwonił dzwonek na lekcje. Matematyka minęła szybko, następne lekcje były dobre. Polski, biologia, EDB i religia. Wyszłam wesoła po ostatnie godzinie i ruszyłam do wyjścia. Wychodziłam z zakrętu i palnęłam w kogoś z takim impetem, że upadłam z hukiem na podłodze.
- Uważaj jak chodzisz imbecylu ! - krzyknęłam, nie patrząc na kogo wpadłam
- To ty uważaj jak chodzisz pokrako ! - odgryzł się męski głos
- Och, czyżbym uraziła dumę pana rudego ? - zapytałam, prawie się śmiejąc
- Nie uraziłaś mnie. - powiedział Damien
- Co ?! - wypaliłam, podnosząc się z podłogi. Nic nie odpowiedział, tylko pomógł mi wstać i odszedł. - Kurwa, co za palant ! - powiedziałam pod nosem i wyszłam na zewnątrz.
Wszystko wokoło było brzydkie. Śnieg się roztapiał, kropił leciutki deszczyk, ludzi śpieszyli się, żeby zdążyć tylko na autobus lub tramwaj. Zaczęłam iść powoli. byłam trochę obolała po upadku na podłogę. Jakiś głos zawołał mnie, kiedy odchodziłam od szkoły. Dobiegł do mnie Sławek i mocno mnie uściskał.
- Cześć. - powiedziałam idąc dalej
- Hej. - odpowiedział - Gdzie idziesz ? - zapytał
- Wybrać prezent dla Gabriela. - powiedziałam
- A co mu kupujesz ? - zapytał
- Gitarę. - powiedziałam - Ale jeszcze nie wiem.
- Świetny pomysł. - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- A ty gdzie się wybierasz ? - zapytałam
- A chyba do domu. - odpowiedział
- Chcesz mi potowarzyszyć ? - zapytałam
- Jasne. - powiedział - Przyda ci się męskie zdanie.
Roześmialiśmy się i weszliśmy do super sklepu muzycznego I-music.
Zaczęłam rozglądać się za gitarami. Natrafiłam na duży dział z gitarami. Od klasycznych, po basowe do elektrycznych i różnych podwójnych. Sławek dołączył do, spojrzałam do jego koszyka, wychaczył płytę mojego ulubionego zespołu Dir en grey i Modestep.
- Od kiedy słuchasz dubstepu i jrocka ? - zapytałam, rozglądając się za wyjątkową gitarą dla Gabriela
- Od zawsze moja kochana. - powiedział.
Rozglądałam się po sklepie w poszukiwaniu ideału, aż w końcu trafiłam na to cacko.

Od razu poprosiłam sprzedawcę, żeby zdjął mi gitarę i zapłaciłam za nią. Zdziwiła mnie jednak cena gitary, kosztowała taniej niż myślałam, bo tylko 1600,50 zł. Sławek zapłacił za płyty, a ja za gitarę i jeszcze pulower, więc zapłaciłam 2000 zł. Gabriel miał za tydzień urodziny, więc musiałam mu coś kupić. Sławek odstawił mnie do domu. Dostałam od niego w prezencie płytę Dir en grey i podziękowałam mu. Zaniosłam gitarę do pokoju i schowałam ją pod łóżko, gdzie nikt by jej nie zobaczył. Zeszłam na dół i usłyszałam warkot samochodu. Otworzyłam drzwi, a do domu weszła moja mama. Od razu rzuciłam jej się na szyje.
- Tęskniłam za tobą córeczko. - powiedziała.
- Ja za tobą też mamo - powiedziałam. - Musimy porozmawiać.
- Coś się stało ? - zapytała przerażona
- I to bardzo dużo mamo. - powiedziałam i pomogłam wnieść jej walizki na górę. Kiedy zeszłyśmy na dół, w salonie przywitała na Destiny. Mama posłała mi pytające spojrzenie.
- Znalazłam ją na ulicy. Była przerażona. Wzięłam ja do domu i tak już została. - powiedziałam, siadając obok Destiny na kanapie, a mama obok mnie.
- A jak się wabi ? - zapytała mama
- Destiny. - odpowiedziałam
- Ładnie. - powiedziała i pogłaskała Destiny za uchem - O czym chciałaś ze mną porozmawiać ?
- Mamo, pamiętasz Gabriela ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała - To twój chłopak.
- Tak. - potwierdziłam i zawahałam się
- O co chodzi kochanie ? - zapytała mama
- Mamo, jestem w ciąży. - powiedziałam, prawie płacząc
- Ty sobie dziecko ze mnie żartujesz ?! - powiedziała mama unosząc na mnie głos
- Mamo ! - krzyknęłam
- Wynoś mi się z domu ! - krzyknęła, po czym wzięła mnie za rękę, dała kurtkę i wyrzuciła z domu.
Nie wiedziałam, że tak będzie. Ubrałam się i płacząc pobiegłam do Gabriela.
Drzwi otworzyła mi mama Gabriela.
- Co się stało skarbie ? - zapytał z troską, przytulając mnie - Wejdź.
Kiedy weszłam i zdjęłam kurtkę, mama zaprowadziła mnie do salonu.
- Co się stało Saro ? - mama Gabriela ponowiła pytanie
- Powiedziałam mamie o ciąży. - wydukałam
- I co zrobiła ? - zapytała
- Wyrzuciła mnie z domu. - powiedziałam płacząc
- Będzie dobrze skarbie. - powiedziała mama Gabriela i mocno mnie uściskała. Do domu wpadł śmiejący się Nataniel i Gabriel. Kiedy zobaczyli mnie płaczącą od razu zamilkli. Nataniel poszedł do kuchni, a Gabriel przyszedł do mnie i kucnął na przeciwko. Posłał pytające spojrzenie mamie. Ona tylko kiwnęła głową.
- Gabriel idź na górę. - powiedziała - Sara zaraz do ciebie przyjdzie.
- Dobrze. - powiedział i posłusznie wszedł na górę. Nataniel wparował za nim na górę.
- Porozmawiam z twoją mamą i wszystko jej wytłumaczę. - powiedziała ciepłym i kochającym głosem.
- Dziękuję pani za wszystko. - powiedziałam i otarłam łzy
- Nie mów do mnie pani. - powiedziała - Mów do mnie po imieniu lub mamo.
- Dobrze mamo. - powiedziałam z uśmiechem
- Dobrze. A teraz idź do Gabriela, na pewno się o ciebie martwi.
- Dobrze - wypaliłam
- Możesz u nas nocować. - powiedziała mama Gabriela, kiedy wychodziłam z salonu.
- Jeszcze raz dziękuję za wszystko mamo. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze.
Odwzajemniła mój uśmiech i zaczęła czytać książkę.
Taty Gabriela nie było w domu, jak zauważyłam.
Weszłam do pokoju Gabriela, gdzie siedział i gadał z Natanielem. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Wziął mnie za rękę i usiedliśmy na łóżku, gdzie siedział Nataniel.
- Mam wyjść ? - zapytał
- Nie - powiedziałam szybko - Jesteś bratem Gabriela, wiesz o dziecku, a ja nie mam tajemnic.
- Dobrze. - powiedział - Zaraz przyjdę. - wyszedł z pokoju. Słyszałam jak gada z kimś przez telefon. W końcu Gabriel zapytał:
- Co się stało ?
- To się stało. - powiedziałam i wskazałam na brzuch
- Kochanie. - powiedział czule i wziął mnie za brzuch. Rozpłakałam się i wtuliłam w niego.
- Powiedziałam mamie, a ta po prostu wywaliła mnie z domu. - powiedziałam z bólem
- Będzie dobrze. Nie martw się, bo to źle wpływa na nasze dziecko. - powiedział czule
- Tak, wiem. - wydukałam i otarłam łzy. Do pokoju wszedł Nataniel, a za nim Nat.
- Cześć zakochańce. - powiedziała
- Hej. - wypalił Gabriel.
- Coś się stało ? - zapytała Nat
- Wszytko okej. - powiedziałam z uśmiechem.
- To git. - powiedziała i usiadła z Nikolasem na łóżku na przeciwko nas. Łóżko nagle okazało się małe. Resztę nocy gadaliśmy o tym, że jutro ostatni dzień do szkoły i weekend. Postanowiliśmy gdzieś ruszyć na imprezę. Przecież niedługo kończył się karnawał.
---------------------------------------
Okrągła 50 :D.
Jeszcze 50 i mamy seteczkę ludziska : ]].
Dzięki za wszystkie komcie i wejścia <3.
Dedyk dla Niny ;).
Pozdrowienia misiaczki :*.
Zdjątko dla was :)) ( myślę, że się spodoba ). A tak na marginesie Gakupo to Nataniel, a Kaito to Gabriel. : ]] Oczywiście w anime : ]].

środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 49 - Wszystko wokół się zmienia...

DAX
Leżałam na łóżku, razem z Sarą i gadałyśmy. Było dość wcześnie. Rozmyślałam o moim wczorajszym wypadku. Co za idiota we mnie palną. Byłam ciekawa, komu zależało, aby mnie "uszkodzić". Ale najgorsze było to, że nie powiedziałam S o wszystkim. Powiedziałam jej tylko, że mam skręconą kostkę, kilka siniaków i starte kolana. To wszytko było prawdą. Tylko najważniejszą rzeczą było to, że S nic nie wiedziałam o moim wstrząśnieniu mózgu. Nie było to dość poważne. Ale zawsze jest jakieś ryzyko, że może stać się coś złego. Ahhhh...i pominęłam jeszcze jeden fakt. Kamil się do mnie nie odzywał. Nie rozumiałam tego człowieka. Ja go kochałam, on mnie i nie odzywał się do mnie od dwóch dni. Ja rozumiem, szkoła, drużyna, zawody, ale mógłby znaleźć chociaż minutkę, żeby zadzwonić. Dobra, przestań się niem przejmować ! - krzyknęła moja wyobraźnia.
- Hallooo ?! Dax jesteś tam ? - zapytała Sara, wpatrując się we mnie troskliwym wzrokiem.
- Eeee...co ? - zapytałam z zdezorientowaniem.
- Pytałam się co z Kamilem. - powiedziała S, przewracając oczami
- A dobrze. - powiedziałam - Chyba.
- Nie odzywał się ? - zapytała
- Jeszcze nie. Mam go szczerze dość. - powiedziałam i otarłam czoło. Do Sary zadzwonił telefon. Odebrała.
- Jasne. - Okej. - Dzięki za wszystko. Paa. - powiedziała i się rozłączyła.
- Co jest ? - zapytałam z ciekawością
- Natalka musi wracać do domu, a ja noo.... - zawahała się
- Musisz wracać do domu, żeby zająć się Destiny. - powiedziałam i uśmiechnęłam się
- Dokładnie. - powiedziała S i odwzajemniła mój uśmieszek. Zachichotałyśmy obie, a potem S posmutniała. Nie chciałam z niej tego wyciągać, bo i tak by mi nic nie powiedziała. Za to złapałam ją za kolano i obdarzyłam szczerym uśmiechem. Zachichotała, pożegnała się ze mną i wyszła z pokoju. Zostałam sama. Wspominałam wczorajszą rozmowę z S i to co zrobił Gabriel. Postanowiłam go uświadomić co zrobił. Wysłałam mu szybkiego esa: Jestem w szpitalu na ul. Kosynierów 2, przyjedź. Muszę z tobą poważnie pogadać. Dax :)). Odłożyłam szybko telefon i zastanawiałam się co mu powiem. Mój telefon zabrzęczał: Za kilka minut będę. Potrzebujesz czegoś ? Szybko odpisałam: Nie, dzięki. Odpisał szybko: Okej. Będę za kilka minut. Odpisałam: Czekam. Odłożyłam telefon i już wiedziałam co powiem temu baranowi.
Gabriel był już po 10 minutach w moim pokoju. Zamknął drzwi i usiadł obok łóżka.
- Co się stało ? - zapytał
- Ja jestem nieważna. Coś ty zrobił do cholery Sarze ?! - spytałam ostro
Wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Ja co jej zrobiłem ?! - krzyknął zbulwersowany - To ona obściskiwała się ze Sławkiem. Nie chce jej znać ! - wykrzyczał z takim bólem, że miałam łzy w oczach.
- Jak możesz ! - krzyknęłam na niego z gniewem. - Chcesz wiedzieć jak to się stało, to lepiej usiądź i mnie słuchaj idioto !
Posłusznie usiadł, ale widziałam, że jest wkurwiony i to strasznie wkurwiony.
- A teraz mnie słuchaj. To nie było tak, jak sobie wymyśliłeś w tej swojej urojonej główce. - powiedziałam ostro, ale spokojnie.
- A niby jak ?! - zapytał z wrogością w każdym słowie - Ona...
- Przestań ! - przerwałam mu - Słuchasz mnie albo wypierdalaj ! - krzyknęłam z frustracją. Miałam dość tego idioty. Stawał się gorzej zaborczy niż Sławek.
- Dobra. - w końcu się poddał i zaczął słuchać
- Sławka ktoś pobił. - zaczęłam - Przyszedł do Sary, bo wiedział, że ona mu pomoże, bez względu na to co wcześniej zrobił. - mówiłam powoli i wyraźnie - Był strasznie poobijany, widziałam go wczoraj - widziałam, że na twarzy Gaba ( takie przezwisko z mojej strony ) maluje się gniew - Ale nieważne. Sara mu pomogła. I kiedy właśnie zobaczyłeś ich w tej felernej sytuacji z niby "przytulaniem" - zrobiłam nawias w powietrzu - albo jak to pięknie ująłeś obściskiwaniem, S zrobiło się słabo i prawie zasłabła, ale Sławek ją złapał. No i kiedy odjechałeś S była zrozpaczona i zadzwoniła do mnie. A raczej Sławek to zrobił, bo S nie była w stanie mówić. Dowiedziała się o moim wypadku, co ją już konkretnie i do reszty przybiło. Ale przyjechała do szpitala i była u mnie całą noc. - widziałam, że Gab troszkę spoważniał, więc kontynuowałam - Ona cię potrzebuję Gabriel. Nie pozwól sobie jej stracić. - dodałam - Ona cię kocha. Twoje dziecko tez cię kocha. - powiedziałam patrząc mu w oczy - Pamiętasz, że będziesz ojcem, prawda. - stwierdziłam. Ten tylko kiwnął głową, a w jego oczach stanęły łzy. - S teraz jest w domu sama. Nie wiem czy pomogłam, czy nie, ale chciałam, żebyś wiedział jak naprawdę było.
- Jakim ja byłem idiotą. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- A co do Sławka.. - nie skończyłam
- Nie obchodzi mnie ten śmieć. Ja się nie będę z nim kumplował, po tym co zrobił mnie i Sarze.
- Nie rób głupstw Gab. - powiedziałam do niego
- Nie zrobię. - zapewnił mnie i uściskał - Dziękuję ci. Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Też bym chciał taką mieć - uśmiechnął się do mnie
- S jest dla mnie najważniejsza i nigdy nie pozwolę, żeby cierpiała, a zwłaszcza przez was. - powiedziałam
- Wiem. - uśmiechnął się i jeszcze raz mnie przytulił - Jeszcze raz dzięki za wszystko mała.
- Nie jestem mała. - zbulwersowałam się kiedy patrzył na moją twarz
- Okej. - powiedział i poczochrał mi włosy.
- Zapomniałabym, co z Kamilem ? - zapytałam
- Szczerze to nie wiem. Nie widziałem go ostatnio. - powiedział, kiedy otworzył drzwi, żeby wyjść.
- Aha. Dzięki. Narazie. - powiedziałam uśmiechając się szeroko na pożegnanie
- To ja dziękuję i pa. - powiedział i wyszedł z sali. Zagłębiłam się w myślach, które drążyły temat Kamila. Tęskniłam za nim.

Sara
Przyjechałam do domu. Natalka już wychodziła. Podziękowałam jej za opiekę nad psem i poszłam wykąpać moje kochanie. Bardzo ją zaniedbałam ostatnio. Było mi smutno z tego powodu.
Wzięłam ją i poszłam do łazienki. Nalałam ciepłej wody do wanny i wsadziłam Destiny. Była taka wesoła. Jej szczęście niezbyt mi się udzieliło. martwiłam się o Gabriela, który zobaczył jak niby obejmuję Sławka. Byłam na siebie strasznie zła. Z moich oczu zaczęły spadać gorzkie łzy i zaczęły łączyć się z ciepłą wodą i pianą na sierści Destiny. Moja kochana suczka spostrzegła, że płaczę i głośno szczeknęła. Uśmiechnęłam się i zaśmiałam leciutko przez łzy. Destiny pomerdała wesoło ogonkiem. Otarłam łzy.
- Już dobrze kochanie. - powiedziałam i pocałowałam ją w mokry nosek. Destiny zaczęła wesoło merdać ogonem i poszczekiwać. Zaczęłam chiochotać i myłam mojego kochanego pieska. Była teraz najważniejsza na świecie. Umyłam ją i wysuszyłam. Poszłam z nią do kuchni i nasypałam jej karmę. Poszłam do salonu, położyłam się na kanapie i włączyłam kreskówki. Była już 14. Siedziałam i oglądałam "Pingwiny z Madagaskaru", kiedy do salonu wbiegła wesoła Destiny. Wskoczyła na kanapę i ułożyła się obok mnie. Zaczęłam ją głaskać za uchem, a ta zaszczekała radośnie. Kochałam moją maleńką suczkę i jej "odjazdy". Hehehe, to śmiesznie brzmi - "odjazdy". Wpatrywałam się w ekran telewizora, który mienił się różnymi kolorami. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Zdziwiłam się.
- Jak myślisz kochanie. Kto to jest ? - zapytałam leżącej obok Destiny, kiedy wstawałam z kanapy.
Poszłam otworzyć drzwi. O mało nie wpadłam na kuriera, który stał z wielkim bukietem kwiatów w rękach. Bukiet był naprawdę wielki. Zasłaniał go od czubka głowy do pasa.
- Sara Redbright ? - zapytał głos
- Tak, to ja. - odpowiedziałam
- To dla pani. - podał mi bukiet. Jaki ciężki ! - krzyknęłam w myślach. - Proszę pokwitować.
Podpisałam okienko na wielkiej kartce.
- Dziękuję. - powiedziałam - Miłego dnia.
- Nawzajem. - odpowiedział kurier i odjechał.
Wzięłam bukiet i położyłam go w salonie na stoliku.
- No i kto to mógł przysłać bejbe ? - zapytał Destiny.
Sprawdziłam bukiet, ale ni znalazłam żadnej karteczki. Nie wiedziałam od kogo to jest. Może od Sławka, a może od Dax albo od Nat. Nie miałam zielonego pojęcia. I nagła myśl uderzyła we mnie jak młot. A może to Gabriel ? Ale on mnie nienawidzi. Nie wiedziałam co myśleć o tych kwiatach.
Pospiesznie poszłam po wazon, wlałam do niego wody włożyłam piękny bukiet do niego. Zapach róż rozniósł się po salonie. Było tak miło. Postanowiłam zadzwonić do Dax.
- Hej miśku ! - powiedziałam, uśmiechając się do telefonu
- Cześć. Co tam ? - zapytała
- A okej. Mam takie pytanko do ciebie. Przysłałaś mi kwiaty ? - zapytałam
- Nie, a dostałaś jakiś bukiet ? - zapytała
- Tak, wielki, piękny bukiet z czerwonymi, białymi i niebieskimi różami. - powiedziałam uradowana - Nie wiesz od kogo to może być ?
- Nie mam pojęcia. - powiedziała - Co robisz ?
- Zamieżam iść na spacer z Destiny - odpowiedziała
- Okej - powiedziałam - Muszę kończyć. Kocham cię. Pa
- Ja ciebie też. Pa, pa. - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
Zaniosłam kwiaty do mnie do pokoju, stawiając je na biurko, zasłaniając przy tym całą gazetkę z rysunkami. Bukiet był piękny i bardzo duży. Urocze. - pomyślałam. Zeszłam na dół i zawołała Destiny. Ubrałam się i wyszłam z nią na spacer.

DAX

Po telefonie Sary byłam pewna, że to od Gabriela dostała te kwiaty, ale postanowiłam, że się upewnię. Szybko wybrałam jego numer.
- Hej Gab ! - powiedziałam - Sorki, że przeszkadzam, ale muszę cię o coś zapytać.
- Cześć. Pytaj. - powiedział
- To ty wysłałeś do S kwiaty, prawda ? - zapytałam
- Skąd o tym wiesz ? - zapytała zdziwiony
- Sara do mnie dzwoniła i była w niebo wzięta. - powiedziałam
- To dobrze. A co ona teraz robi ? - zapytał
- Idzie na spacer z Destiny. - odpowiedziałam szybko
- Okej. Musze już kończyć. Narazie. - powiedział i rozłączył się. Położyłam się i zaczęłam myśleć.

Sara
Szłam ulicą myśląc o wszystkim i o niczym. Szłam tak bez konkretnego celu. Szłam z Destiny i patrzyłam na zachodzące słońce. Było cudownie. Zapomniałam o troskach, kłopotach, zapomniałam dokładnie o wszystkim co złe. Teraz liczyła się tylko Destiny. Spacer trwał jakąś dobrą godzinkę. Było już dość ciemno, więc wróciłyśmy do domu. Otworzyłam drzwi, zdjęłam kurtkę i puściłam Destiny. Poszłam do kuchni coś zjeść. Wzięłam kanapkę ze serem i kiełbasą, a Destiny dostała karmę. Wypiłam jeszcze szklankę soku i zażyłam dawkę witamin, przepisanych przez dr Wegner. Destiny była w salonie, gdzie spała na kanapie. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc wyszłam cicho ze salonu i zaczęłam wchodzić na górę. Czułam się nieswojo. Otworzyłam drzwi do pokoju. Nogi się pode mną ugięły. Pokój był cały w płatkach czerwonych róży. Światło się nie paliło, ale pokój oświetlało mnóstwo białych, zapachowych świec. W pokoju pachniało vanilią i różami. Stał tam, przed łóżkiem i patrzył na mnie ze skruchą i pokorą. Rozpłakałam się, kiedy podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Zatonęłam w jego ramionach. Był taki cudowny, pachniał tak zniewalająco i męsko. Płakałam jeszcze mocniej, on jednak nie wypuszczał mnie ze swoich silnych ramion i gładził moje włosy. Moje serce, które było rozkruszone na kawałki przez niego, znowu zaczęło bić gorącą miłością, do niego. Nigdy nie przestało. Ale teraz było jeszcze silniejsze. Nie chciałam wypuścić go z moich ramion, mogłabym tak trwać w nich bez końca, nic mnie nie obchodziło, liczył się tylko on. On i nikt więcej. Było mi ciężko, kiedy przestał mnie przytulać i spojrzał mi w oczy. Nadal płakałam i on też. Widziałam jak łzy spływają po jego zaróżowionych policzka. Jego usta przycisnęły się do moich. Pocałunek nie trwał długo, ale był cudowny i słodki. Po prostu nieziemski. Ponownie spojrzał mi w oczy.
- Wybaczysz mi ? - zapytał, ujmując moje mokre policzki, w swoje męskie dłonie.
- Ja cię kocham. - powiedziałam, nadal łkając, nie wiem czy ze szczęścia, czy tak ze zmiany nastroju - Jak mogłabym ci nie wybaczyć. - dodałam i objęłam go bardzo mocno w pasie.
- Byłem idiotą. - powiedział
- Koch... - nie zdążyłam powiedzieć bo mi przerwał
- Saro, nie zaprzeczaj. Byłem i jestem idiotą. - powiedział - Jak mogłem pozwolić na to, że mógłby cię stracić. Znowu.
- Nigdy byś mnie nie stracił. - powiedziałam, przyciągając go mocniej do siebie.
- Ale mogłem cię stracić. - powiedział, ze smutkiem w oczach. - Jak wtedy zobaczyłem cię...
- Nie ! - krzyknęłam - Nie wspominaj o tym. - powiedziałam
- Dobrze. - odpowiedział - Nie mogłem tego przeboleć. Kocham cię i chcę być z tobą na zawsze. - powiedział
- Ja z tobą też. - powiedziałam.
- Saro, czy chcesz ze mną dzielić radość, smutek, nadzieję, złość i miłość ? - wyszeptał mi do ucha
- Kochanie. Ja już dzielę z tobą życie. - powiedziałam cicho
- Kocham cię najmocniej na świecie. - szepnął i pocałował mnie namiętnie.
- I zawsze będę cię kochała. - dodałam i oddałam jego pocałunek. Wziął mnie za rękę i posadził na łóżku. Sam usiadł na krześle obok i wyjął gitarę. Zaczął śpiewać:



Usta Twe, które wieczór do moich ust skłania,
Całując, odnajduję dno mego kochania.
I, jak ptaki spłoszone, mych źrenic podwoje
W kościołach Twoich oczu gniazda wiją swoje.

I serce Twoje, które kadzidłem odurza,
Moja miłość płonąca, rozpięta jak róża,
Nad mym sercem — Twe serce — kopułą i szczytem
Urasta, w noc gwiazdami, w dzień tchnie błękitem.

I z palety błyszczącej biorąc farby wszystkie,
W błękit zamykam, w gwiazdy, Twoje oczy czyste,
I najpiękniejszą barwą wkoło ust Twych błądzę —
Ustami — nie wiem, miłość znajdując czy żądza.

Pocałowałam go, a ten położył się obok mnie. Byłam taka szczęśliwa, że wrócił do mnie. Kochałam go.
- Kocham cię. - szepnęłam do niego, opierając się o jego klatę
- Kocham cię. - wyszeptał do mnie, pocałował mnie w czoło i mocno przytulił. Wszystko ułożyło się dobrze i szczęśliwie. Zasnęłam w jego ramionach szczęśliwa.
------------------------------------------------------------------------
Dedyk dla kochanej sis Dax, mojej koleżanki Hanki oraz Nat :**.
Dziękuję wam za czas spędzony z "moją skromną osobą" (prawa zastż. BUDŻET ! )
Pozdrawiam wszystkich czytających i komentujących. Zostawiajcie linki do blogów, obiecuję, że odwiedzę :]].
Kocham was, baayyy :* !
/Ness

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 48 - Wszystko się sypie

Przed drzwiami stał Sławek z zakrwawioną i posiniaczoną twarzą. Opierał się skulony o framugę drzwi. Stałam tam jak wryta. Nie wiedziałam czy krzyczeć, czy uciekać czy stać tak dalej i gapić się na niego wielkimi oczami.
- Sara. - powiedział szeptem, że ledwie mogłam go usłyszeć. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Zrobiło mi się go żal, a serce waliło i jak oszalałe.
- Wejdź. - powiedziałam, wzięłam go pod rękę i zaprowadziłam do salonu. Położyłam go na kanapie, a sama usiadłam obok niego. - Co się stało ? - zapytałam przerażona. Wyglądał okropnie, a po policzkach spływała mu jeszcze krew. Musiałam mu pomóc. Wstałam i już chciałam iść po apteczkę, kiedy złapał mnie lekko za nadgarstek. Sparaliżowałam go wzrokiem, a ten momentalnie puścił mój nadgarstek, więc mogła iść po apteczkę.
Po kilku minutach miałam już apteczkę. Ustała na wejściu do salonu i patrzyłam na niego. Wyglądał okropnie. Może mu się należało. - pomyślałam. Byłam brutalna, tak jak on dla mnie. W końcu miałam trochę spokoju i znowu się pojawił. Czy ja go kochałam ? Nie ! - krzyknął umysł. Wystraszyłam się sama siebie, że lekko podskoczyłam. Znowu spojrzałam na niego. Było mi go żal, gdzieś tam w środku. O dziwo po tym co zrobił mi i innym nie mogłam mu wybaczyć. Ale coś we mnie nadal go kochało. Czy to ja, czy nie ja go kochałam i tak musiałam mu pomóc. Sumienie nie pozwoliłoby mi na wyrzucenie go na próg w takim stanie. Bynajmniej nie dziś. Skończyłam więc rozważać i weszłam do salonu. Usiadłam obok jego biodra i zaczęłam nalewać wody utlenionej na watę, żeby oczyścić "to" wszystko.
- Będzie bolało, ale nie wierć się, to wszystko pójdzie szybko i prawie bezboleśnie. - powiedziałam, przykładając watę z wodą utlenioną do jego rozciętej brwi. Z jego ust wydał się lekki syk, a jego ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. Zignorowałam ten fakt i przeszłam do rozciętej wargi i drugiej brwi. Poradziłam sobie bardzo szybko z krwią, która już krzepła. Spojrzałam na jego czystą twarz, na której malował się smutek, żal i złość. Zastanawiałam się dlaczego. Postanowiłam się tego dowiedzieć. Dobrze wiedziałam, że mi nie powie, albo będzie kłamał, ale musiałam to z niego wyciągnąć. - Powiesz mi jak to się stało czy będę musiała to z ciebie wyciągać ? - zapytałam, kiedy przyklejałam opatrunek na rozcięte brwi. Spojrzał na mnie z bólem w oczach i zrobił głęboki wdech.
- Nie mogę ci powiedzieć. - zawahał się - Nawet nie powinno mnie tu być. - powiedział przygaszonym głosem i spojrzał przed siebie.
- Dobrze, że przyszedłeś. - wyrwało mi się.
- On powiedział, że cię zabije jeśli do ciebie przyjdę i ci wszystko powiem. - powiedział, patrząc przed siebie.
- On ? Jaki on ? - zapytałam, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co właśnie powiedział - Zabije mnie ?! - wzięłam lekko jego podbródek i skierowałam w moją twarz, żeby mógł mi patrzeć w oczy. Spojrzał na mnie. Może powiem teraz głupotę, ale wyglądał jak Sławek. Nie ten Sławek zazdrośnik i morderca, ale ten Sławek kochając chłopak. Wyglądał słodko i niewinnie. Bardzo się zmienił, a bynajmniej tak mi się zdawało. - Powiedz mi kto to ten on ? - zapytałam ponownie. Patrzył na mnie z bólem, smutkiem i przerażeniem jakbym była duchem czy coś. Nagle mój żołądek zrobił obrót o 360 stopni i poczułam się jak na karuzeli, wszystko zaczęło wirować i zrobiło mi się słabo. Momentalnie złapałam się za brzuch i wykrzywiłam twarz w grymasie bólu. Zasłabłabym gdyby nie ramiona Sławka, które w ostatnim momencie złapały mnie, zanim upadłam na podłogę.
- Wszystko dobrze, S ? - zapytał z czułością, nadal mocno mnie trzymając. Czułam się dziwnie. Nie oderwałam się od niego.
- Jasne. - wydukałam i nadal tkwiłam w jego ramionach. Nie wiedziałam, dlaczego byłam tak swobodna przy nim i jego ciele. Nie wywoływały tego silne ramiona i sylwetka gracza footballowego, tylko to coś we mnie. Ale, ja kochałam Gabriela. Nadal byłam w ramionach Sławka.
Niespodziewanie w moich uszach pojawił się dźwięk trzaskających drzwi. Szybko wyrwałam się z ramion Sławka i wybiegłam na zewnątrz. Przeczuwałam najgorsze. Łzy napłynęły mi do oczu. Moje przeczucia nie nie myliły. Z podjazdu z piskiem opon ruszył niebieski Charger. To był Gabriel. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Sławek podszedł do mnie i wziął mnie z zimnego śniegu na ciepłą kanapę w salonie. Nic nie mówił. Położył mnie na kanapie, przykrył kocem i podał chusteczki. Płakałam jak małe dziecko. Co ty zrobiłaś ! On cię znienawidził za to ! - krzyczał mój umysł. Głowa pulsowała mi od bólu.
- Zabiję się ! - krzyknęłam i zaczęłam wstawać z kanapy. Sławek jednak był szybszy. Szybkim ruchem przytulił mnie do siebie i głaskał mnie po głowie.
- Csiii. - powtarzał - On cię kocha. Przejdzie mu. - powiedział łagodnie.
- Czy ty tego nie rozumiesz ?! - wydarłam się na niego przez łzy - On mi nigdy nie wybaczy, rozumiesz !? Nadal krzyczałam i płakałam, a on nadal mnie przytulał.
- Wiem, że on cię kocha, a ty jego. Wybaczy ci kochana. - powiedział pewnym głosem. - A co do nas, to jesteśmy przyjaciółmi ? - zapytał, ale tak jakby już to stwierdził
- Dobra. - powiedziałam. Naprawdę wisiało mi to czy będziemy przyjaciółmi. Teraz musiałam zobaczyć się z Gabrielem i wszystko mu wytłumaczyć, chociaż wpadłam na inny pomysł. - Zadzwoń do Dax i powiedz, że jej potrzebuję. Wskazałam na telefon na komodzie. Wstał i wykręcił jej numer. Włączył na głośnik, żebym słyszała co mówi Dax.
- Hallo, Dax ? - zapytał
- Tak. Sara to ty ? - zapytała
- To ja Sławek. - powiedział
- Co ty robisz u Sary ?! - krzyknęła
- Nie czas teraz na opierdol ! Zchrzanisz mnie jak przyjedziesz ! - krzyknął do słuchawki
- Coś nie tak ze Sarą ? - zapytała spokojniej
- Tak i jest bardzo poważnie. - powiedział, patrząc na moją zapłakaną twarz.
- Za kilka minut będę. - powiedziała i się rozłączyła.
Sławek podszedł do mnie i przykrył mnie ponownie kocem. Minęło jakieś 30 minut, a Dax jeszcze nie było. Martwiłam się o nią. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam go bez zbędnych zachamowań.
- Sara Redbright ? - zapytał męski głos
- Tak to ja. - powiedziałam
- Pańska siostra miała wypadek samochodowy. - powiedział głos - Leży w szpitalu "........." (nazwa zastrzeżona i tajna ) na ulicy Kosynierów 2.
- Co się stało ? Jak ona się czuje ? - pytałam jak opętana ze łzami w oczach.
- Proszę przyjechać i wszystkiego się pani dowie. - powiedział męski głos
- Dobrze, dziękuję za telefon. Do widzenia - odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Zaczęłam szybko wstawać, ale Sławek mnie zatrzymał.
- Co.... - zapytał
- Dax miała wypadek. - przerwałam mu szybko i zaczęłam rozkopywać koc, żeby wstać. - Muszę do niej jechać.
- Zawiozę cię. - powiedział i poszedł ze mną na korytarz. Pospiesznie założyłam buty i kurtkę. Zadzwoniłam do Natalki, żeby zaopiekowała się Destiny, bo mam ważną sprawę do załatwienia. Po 20 minutach byliśmy już w szpitalu. Pobiegłam szybko do recepcji ze Sławkiem i zapytał panią w którym pokoju leży Dax. Wyszło na to, że w 5. Pobiegłam pośpiesznie do piątki i cicho zapukałam. Cichutki głosik odpowiedział: - Proszę. - weszłam i patrzyłam na leżącą Dax. Szybko do niej podeszłam.
- Co się stało ? - zapytałam z troską
- Jakiś palant we mnie walnął. - powiedziała
- Gdzie ? - zapytałam
- W drodze do ciebie. - odpowiedziała
- Jakie obrażenia ? - zapytałam
- Skręcona kostka, kilka siniaków i starte kolana. - powiedziała
- Szczęściaro. - powiedziałam i mocno ją uścisnęłam.
- A co z tobą ? - zapytała
- Oł. - westchnęłam - To już dłuższa historia.
- Mów. - ponagliła mnie. Opowiedziałam jej o wszystkim. Przytuliła mnie jak skończyłam i pocałowała w czoło po czym dodała:
- Sławek ma racje. On ci wybaczy kochanie. Nie masz się o co martwić.
- Myślę, że to co mówisz okaże się prawdą. Bo jak nie.... - powiedziałam
- Będzie. - przerwała mi - Na pewno.
- Chcesz odpocząć ? - zapytałam
- Ale musisz zostać ze mną. Nie strawię tego szpitala. - powiedziała
- Dobra. Tylko oddeleguje Sławka. - powiedziałam i wyszłam na korytarz.
- I ? - zapytał Sławek
- Wszystko okej. - odpowiedziałam - Dzięki za podwózkę. Dax chciała żebym z nią została, więc tak zrobię. A tobie radzę się porządnie wyspać. - dodałam
- Okej. - powiedział i mocno mnie uściskał - Do zobaczenia. - wyszeptał, kiedy zaczął się oddalać. Wróciłam do Dax i usiadłam obok niej. Dziwnym trafem po parunastu minutach już spałam.
--------------------------------------
Rozdzialik dedykowany mojej sis Dax :**.
Lovciaaam cię bejbee :D.
Pozdrowionka dla czytających <3 !
/Ness :))

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 47 - Wszystko się zmienia

Obudziłam się wtulona w Stefana.
- Co jest kurwa ? - powiedziałam, odsuwając się od niego. Wszyscy spali "porozrzucani" po salonie. Dax z Kamilem na dywanie, Nat obok Nataniela na fotelu. Gabriel nade mną na kanapie. - Pewnie się ześlizgnęłam w nocy. - powiedziałam cichutko. Do salonu wbiegła Destiny i zaczęła wesoło merdać ogonkiem. - Co tam maleńka ? - zapytałam ją i przytuliłam do siebie. Od razu dostałam mega buziolka od niej. - Chcesz jeść ? - zapytałam cichutko, żeby nikogo nie obudzić. Destiny liznęła mnie jeszcze raz w policzek i pobiegła do kuchni. Zachichotałam i poszłam za nią. Czekała na mnie przy pustej misce. - Już kochanie. - powiedziałam, po czym wyjęłam karmę i wsypałam jej do miski. Zaczęła szybko i łapczywie jeść. Wychłeptała jeszcze trochę wody z miski obok i pobiegła znowu do salonu. Zaczęła wesoło szczekać i biegać po salonie w ta i z powrotem, budząc wszystkich po kolei. - Mój charakterek. - pomyślałam.
Do kuchni wszedł Gabriel. Miał słodko rozczochrane włosy, siwe dresy, bose stopy i nagą klatkę piersiową.
- Kogo ja widzę. - powiedziałam i zachichotałam. Podszedł do mnie, przytulił i złożył pocałunek na moich ustach. Zamknęłam oczy i przytuliłam go mocno, klepiąc go przy tym w pośladek. Zachichotałam. Pocałowałam go i trwaliśmy tak trochę czasu.
- Bleee. - skomentowała wchodząca Dax. Spojrzałam na nią spod ramienia Gabriela.
 Uśmiechnęłam się i mrugnęłam.
- I kto to mówi. - zachichotałam i ucałowałam Gabriela w czoło.
- Właśnie. - powiedział Kamil i przytulił Dax
- Co za niewdzięczni ludzie. - burknęła Dax
- A się... - nie zdążyłam powiedzieć, bo do kuchni weszła półprzytomna Nat.
- Sara. - powiedziała cicho
- Tak ? - zapytałam, puszczając Gabriela
- Zabiję cię. - powiedziała i uśmiechnęła się przez ziewnięcie.
- Och nie. Nie pozwolę ci na to. - powiedziała Dax i wyprężyła cycki.
- Haha, ty nędzna dziewojo. - zaśmiała się Nat - Poznasz smak mego miecza. - powiedziała to biorąc łyżkę z blatu
- Nie boję się ciebie. - zachichotała Dax i wyciągnęła telefon. Zaśmiałam się. - A ty posmakujesz mego miecza świetlnego.
- Dawaj ! - krzyknęła Nat i zbliżyła się do Dax z łyżką przed sobą. Dax trochę się cofnęła i zmierzyła Nat złym wzrokiem - Walcz tchórzu ! - krzyknęła Nat z uśmiechem zwycięzcy.
- Do ataku ! - krzyknęła Dax i zaczęła wywijać przed sobą telefonem, jakby to był prawdziwy miecz. Zaczęłam się śmiać.
- Oh nie ! - krzyknęłam z wycieńczeniem w głosie - Kto uratuje moją Damę Dworu ?!
- Ja. Moja pani. - powiedział Nataniel wchodzący do kuchni.
- Proszę, uratuj Penelopę. - powiedziałam do niego z nadzieją.
Naprężył biceps i mocno obiął Nat w pasie, odciągając ją od śmiejącej się Dax.
- Puść mnie niedobny rycerzu. - powiedziała, szarpiąc się w jego lekkim uścisku.
- Nigdy moja pani. - powiedział i pocałował ją w czoło. Nat przestała się wyrywać, a wtedy on postawił ją na ziemi. Nat uśmiechnęła się i ukłoniła się z uśmiechem. Zaczęłam się śmiać z głupoty moich znajomych, ale w końcu za to ich kochałam.
- O boże. - westchnęłam i wróciłam do wsypywania sobie płatków do miseczki. - Co chcecie na śniadanie ?
- Płatki ! - krzyknęli chórem i zaczęli się śmiać. Wyjęłam miseczki i nasypałam im płatków. Wszyscy zjedliśmy je ze smakiem. Posprzątałam, a oni poszli do domów. Zostałam tylko z Gabrielem i Natanielem.
- Musimy już iść. - powiedział Gabriel
- Męski dzień ? - zapytałam
- Tak jakby. - powiedział Nataniel i uśmiechnął się do mnie.
- Gabriel. - powiedziałam
- Tak ?
- Tylko żadnych dziewczyn. - powiedziałam z groźbą w głosie - Bo, wiesz co ci zrobię.
- Wiem, wiem kochanie. - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
- Pa, S. - powiedział Nataniel wychodząc.
- Pa skarbie. - powiedział Gabriel i obdażył mnie pocałunkiem - Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia kochanie. - odpowiedziałam, kiedy zamykał za sobą drzwi. Nie miałam co robić. Strasznie mi się nudziło, więc postanowiłam wejść na neta. Poszłam po laptopa i usiadłam na kanapie w salonie. Otworzyłam laptopa i uderzył mnie znowu zapach lawendy. Postanowiłam poczytać więcej o ludzie Cherokee.
Weszłam na neta i zaczęłam szperać w legendach. ( Ponieważ nie były po polsku, musiałam je tłumaczyć, ale i tak nie rozumiałam paru słów i wyszło jak wyszło ). Natrafiłam na ciekawą historię o nazwiskach pochodzących z plemienia, a może raczej ludu Cherokee.
Praktycznie każdy aspekt życia i środowiska ludu Cherokee miał historię. Pająk wodny z czarną puszystą sierścią w czerwone pasy na jej ciele przyniósł ogień do Cherokee. Historia pochodzenia rdzenia (Selu) i Game (Kana'ti) zawiera odniesienie do plemienia kanibali (Roasters lub Anada 'duntaski). Kana'ti, ojciec, był Lucky Hunter, a Selu była jego żoną. Każda choroba, która powstała, została umieszczona w człowieka Cherokee przez zwierzęta. To była zemsta za zabicie zwierząt przez człowieka. Jednakże rośliny, które były przyjazne dla człowieka, postanowiły dostarczyć lekarstwa aby przeciwdziałać złu wyrządzonemu przez mściwe zwierzęta.
Czytałam to z zaciekawieniem. Musiałam poznać o co chodzi z tym listem. Czy naprawdę kobieta, zwana Sylvią mogła być moją babcią, a matką mojej mamy ? I czy naprawdę miała jakieś połączenie z Córką Słońca ? Boże to było tak ciekawe i wciągające, a i dziwne i niemożliwe.
Szperałam dalej w mitach i legendach ludu Cherokee i natrafiłam na wzmiankę o Córce Słońca czyli Redbird.
Cherokee wierzyli, że słońce było młodą kobietą, która mieszka na Wschodzie. Księżyc był jej bratem i mieszkał na zachodzie. Jedna z historii związana jest z Redbird - córką słońca. Zaćmienia uważano za spowodowane przez gigantyczne żaby, który żył w niebie i próbował połknąć słońce. Pioruny i tęcza były sukienkami z synów Gromu (Thunder), który mieszkał daleko na zachodzie, nad sklepieniem nieba.
Coraz dziwniej się czułam, czytając te legendy. A może ja należę do ludu Cherokee ? Bzdura ! - krzyknęłam w podświadomości, aż wzdrygnęłam. Zaczęłam się poważnie nad tym zastanawiać, kiedy zadzwonił telefon. Podeszłam do telefonu i odebrałam.
- Halo ? - zapytałam
- Sara ? - zapytał głos - Czemu nie jesteś w szkole ?
Cholera ! Co ja teraz wymyślę ?!
- Źle się czułam i zostałam w domu. - skłamałam
- Ale już wszystko dobrze ? - zapytał głos z troską
- Tak, mamo, wszystko okej. - odpowiedziałam - Kiedy przyjeżdżasz ?
- Jutro. - odpowiedziała. Czułam jak uśmiecha się do słuchawki.
- Stęskniłam się za tobą mamo. - powiedziałam ze smutkiem w oczach.
- Ja za tobą też you-we-tsi-a-ge-you. - powiedziała
- Słucham ? - zapytałam z niedowierzaniem tego co usłyszałam z ust własnej matki.
- Nic skarbie. Muszę kończyć. Kocham cię. Pa. - powiedziała i rozłączyła się w pośpiechu.
- No kurwa ! - krzyknęłam z frustracją - Co się do cholery dzieje w tej rodzinie ?!
Tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego mama użyła tego zwrotu, ale wiedziałam, że Sylvia musi być moją babcią. I tak naprawdę, wiedziałam tylko to. Myślałam intensywnie, jak nigdy dotąd. Potarłam czoło, które było gorące. Poszłam zrobić sobie kakao. Wróciłam do salonu z kubkiem gorącego kakao i usiadłam na kanapie przed laptopem. Nie wiedziałam, czy chcę dalej czytać o Cherokee. Nie  wiedziałam co mnie czeka jak przyjedzie babcia. Ha, a jakby tego było mało, mama nie wie nic o ciąży. Cholera ! - wykrzyczałam frustrację, która zebrała się we mnie po telefonie od mamy. Poczułam się o wile lepiej. Odetchnęłam z ulgą i zamknęłam laptopa, popijając kakao. Ktoś zastukał do drzwi. Położyłam kakao na stoliku obok laptopa i z niechęcią ruszyłam swoje cztery litery z kanapy. Otworzyłam drzwi. Nigdy więcej nie zapomnę tego widoku, chociaż widziałam gorsze rzeczy.
------------------------------------
Pozdrawiam i ponawiam swoje pytanie.
Czy wprowadzić coś o np.: wampirach, magi, aniołach, czy ma zostać tak jak jest ?
/Ness

Rozdział 46 - Córka słońca


Nadeszła niedziela i ciepły poranek jak na zimową porę. Wstałam wesoło i pognałam do łazienki. Byłam jak nigdy szczęśliwa. Nudności nie męczyły mnie od dwóch dni i było naprawdę dobrze. Dziś musiałam iść do ginekologa, bo mijał już 2 miesiąc mojej ciąży. Powinnam raczej napisać 8-9 tydzień, ale w miesiącach też mi pasuje. Pospiesznie się wykąpałam, ubrałam i zeszłam zrobić śniadanie. Wypiłam kakao i zjadłam kanapkę z nutellą. Wsypałam karmę do miski Destiny, która spała na górze i poszłam oglądać kreskówki. Podchodziłam już do telewizora, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. To był listonosz. Otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry, Saro. - powiedział z uśmiechem
- Witaj. Jest coś do mnie lub mamy ? - zapytałam
- Tak, chyba z 10 listów. - powiedział grzebiąc w torbie - Proszę.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wzięłam od niego stertę kopert.
- Miłego dnia. - powiedział z uśmiechem
- Nawzajem, Robert. - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.
Robert to stary znajomy mojego taty, poznali się we wojsku. Robert był najlepszym kumplem mojego ojca, a skończył jako listonosz. No cóż. - powiedziałam w myślach i zasiadłam na kanapie w salonie, włączając telewizor. Zaczęłam przeglądać koperty i wyliczać rzeczy, które muszę zapłacić.
- Woda, gaz, prąd...reklama obuwia, reklama komputera i sprzętu audio, o...a to co ? - zapytałam sama siebie. Otworzyłam kopertę i w moje nozdrza uderzył zapach lawendy. Zaciekawiłam się. Wyjęłam piękny liliową kartkę z koperty. Nadawca był mi nie znany. Była to jakaś kobieta o imieniu Sylvia Redbird. Nazwisko podobne do mojego, ale nie takie same. Rozejrzałam się po salonie. Słońce wdzierało się w najbardziej mroczne zakamarki pokoju. Zaczęłam czytać list. Był napisany odręcznie, bardzo pięknym pismem.
Droga you-we-tsi-a-ge-you !
Przyjeżdżam za kilka dni. Nadszedł czas, by twoja córka, a moja wnuczka poznała prawdę. Pamiętaj you-we-tsi-a-ge-you, wszystko zależy od ciebie. Nie odwleczesz tego i nie odciągniesz jej od przeznaczenia.
Sylvia Redbird
Co to znaczy you-we-tsi-a-ge-you ? Położyłam list na stoliku i poszłam po laptopa. Włączyłam szybko internet i wpisałam w wyszukiwarkę you-we-tsi-a-ge-you. Wyskoczyły mi jakieś legendy indiańskie. Dowiedziałam się, że you-we-tsi-a-ge-you znaczy córka w języku Ludu Cherokee. Tylko jak to możliwe, że moja mama jest córką tej całej Sylivii. Przecież moja mama ma inne nazwisko panieńskie. To dziwne. Szperałam w necie, kiedy do pokoju wszedł Gabriel. 
- Cześć kochanie. - powiedział, usiadł obok mnie i pocałował mnie w policzek.
- Cześć misiu. - odpowiedziałam i nadal szperałam w necie, nie zwracając uwagi na Gabriela.
- Co robisz ? - zapytał patrząc na ekran laptopa.
- Przeczytaj sobie. - powiedziałam i podałam mu list
Gabriel przeczytał i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Co to you-we-tsi-a-ge-you ? - zapytał
- Wychodzi na to, że córka. - odpowiedziałam, skupiając się na legendach Cherokee.
- Czyli to by była twoja babcia ? - zapytał
- To nie możliwe. Mama ma inne nazwisko panieńskie. - powiedziałam otwierając kolejne okno.
- A jednak, może tak być. Zastanów się nad tym. Na pewno jest kimś z rodziny. - powiedział Gabriel
- To już wiem. - odpowiedziałam - A co z tym całym przeznaczeniem ?
- Nie mam pojęcie kochanie. - powiedział, patrząc na list - Ale wychodzi na to, że nie można "tego" odwrócić.
- Posłuchaj. - powiedziałam i zaczęłam czytać kawałek legendy:
Więc wiemy, że Redbird jest córką Słońca, a jeśli ludzie trzymali furgon, jak trochę ludzi kazał im zrobić, by przynieśli do domu bezpiecznie, i mogliśmy przynieść naszych innych przyjaciół także z kraju Ghost, ale teraz, kiedy umrą nigdy nie przyniesiemy ich z powrotem. ( tłumaczenie jest niedokładne, przepraszam za to ;( ) - Czyli wychodzi na to, że nazwisko tej kobiety..... - przerwałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć
- Redbird jest córką słońca. - zacytował Gabriel
- To tak jakby ta kobieta była powiązana z tą "córką słońca" - powiedziałam z niedowierzaniem
- Na to wygląda. - powiedział
- To wszystko jest jakieś dziwne - powiedziałam, zapisałam kilka stron w zakładkach i zamknęłam laptopa, wkładając do niego list od Sylvii. - Mam dziś wizytę u ginekologa.
- Mogę iść z tobą ? - zapytał
- Chcesz zobaczyć nasze dziecko ? - zapytałam z radością
- Oczywiście. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - O której masz wizytę ?
- O 14:00. - odpowiedziałam, przytulając się do niego.
- To za 40 minut. - powiedział
- Co ? - zdziwiłam się. Sprawa z tym listem zajęłam nam 2 godziny ? Niemożliwe.
- Ubieraj się i jedziemy za 20 minut. - powiedział i poszedł na górę. Poszłam włożyć buty i kurtkę. Zadzwoniłam jeszcze do Dax, żeby przyszła popilnować Destiny. Wyszliśmy. Mijaliśmy się akurat na chodniku. Przywitałam się z Dax i powiedziałam, że może zaprosić kogo chce, bo nas nie będzie, trochę czasu. Po kilkunastu minutach byliśmy już w przychodni. O dziwo przyjęła mnie ta sama pani doktor co w górach. Dla przypomnienia była to pani dr Wegner. Weszłam do gabinetu z Gabrielem, które trzymał mnie za rękę.
- Dzień dobry pani doktor. - powiedziałam miło
- Witaj Saro. - powiedziałam dr Wegner - Połóż się na łóżku.
Zrobiłam jak mi kazała. Gabriel usiadł po stronie, gdzie nie było aparatu USG ( we wcześniejszym opowiadaniu w górach, strasznie się pomyliłam, bo napisałam EKG, przepraszam ). Pani dr usiadła przed aparatem i patrzyła na moją twarz.
- Jak się czujesz ? - zapytała, biorąc aparat i smarując go żelem
- Wszytko dobrze. Miałam lekkie nudności od poniedziałku do czwartku, ale od dwóch dni czuję się świetnie. - powiedziałam z uśmiechem
- To dobrze drogie dziecko. - powiedziała i przyłożyła aparat do mojego nagiego brzucha. Przeszły mnie dreszcze, jaki aparat był zimny. - Wszystko dobrze ? - zapytała pani dr, odsuwając aparat od mojego brzucha.
- Tak. Troszeczkę zimne. - powiedziałam z uśmiechem i złapałam Gabriela z rękę, który wpatrywał się w panią dr - A teraz zobaczymy nasze dzieciątko. - powiedziała łagodnym głosem. Na te słowa przeszyła mnie fala radości i poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Zamrugałam szybko, żeby się nie popłakać. Na prawdę nienawidziłam siebie za te wahania nastrojów. Chociaż, byłam z natury wybuchowa, ale kiedy czułam się słaba czy zagrożona płakałam jak dziecko. Patrzyłam na twarz pani dr kiedy patrzyła na ekran. Spojrzała na mnie łagodnym wzrokiem i kiwnęła lekko głową. Dobrze wiedziałam o co jej chodzi. Przytaknęłam. Wtedy dr odwróciła ekran w moją i Gabriela stronę. Złapałam Gabriela mocniej za rękę. - Posłuchamy jak bije serduszko. - powiedziała pani dr i uśmiechnęła się do mnie i Gabriela. Włączyła jakiś przyciska i usłyszałam nieregularne bicie serca. Zrobiło mi się jakoś słabo, ale to z radości. Do oczy napłynęły mi łzy. Dopiero po chwili zorientowałam się ze płaczę. Gabriel otarł mi łzę, która spływała po moim policzku. Spojrzałam wtedy na jego twarz. Jego oczy błyszczały, usta były wesołe, a po policzkach płynęła jedna łza. Wytarłam ją koniuszkiem palca i uśmiechnęłam się do Gabriela. Pocałował mnie w czoło. Pani dr wyłączyła bicie serduszka i odwróciła ekran do siebie. Podała mi ręczniczki do wytarcia, a sama wydrukowała zdjęcia i wyniki stanu zdrowia dziecka. Gabriel wytarł mi brzuch. Wstałam i przytuliłam się do niego. Stałam w jego ramionach, a on trzymał mnie z boku za mój brzuch. Było to trochę dziwne, ale miłe uczucie, że ktoś o mnie dba i mnie kocha. Pani dr dała mi Kartę ciąży, gdzie były wyznaczone już wszystkie wizyty. Podała mi również receptę na witaminy, zdjęcia dziecka i wyniki badań. Podziękowałam jej i wyszłam z Gabrielem. Poszliśmy do samochodu i gadając o dziecku, ruszyliśmy w drogę do domu. Przyjechaliśmy do domu, gdzie byli nasi znajomi. Pokazaliśmy zdjęcia dziecka i oglądaliśmy filmy do późnej nocy. Chociaż jutro czekała nas szkoła, nikt nie zamierzał do niej iść. 
-------------------------------------------------
No i koniec moich ferii. Jutro czeka mnie zimna ławka i twarde krzesło.
Mam do was wszystkich pytanie. Mam zmienić trochę historię na bardzie zabarwioną sf, tak jakby, czy raczej ma zostać tak jak jest czyli "normalne" życie, "normalnej" nastolatki ? - np: żeby Sara miała jakąś dziwną ścieżkę, której nie może ukryć i musi  nią iść. Na razie nie mam pomysłu. To bardzo ważne dla mnie.
Proszę na odpowiedź na pytanie w komentarzach. 
Bardzo dziękuję wszystkim czytającym :*. Jestem do tyłu, ale nadrobię :*.
Dedyk dla mojej kochanej czytelniczki i mega komentatorki Niny Lloyd <3. Lofff juu :D.
/Ness

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 45 - Niewiarygodne

Obok Gabriela stał chłopak. Był mnie więcej wzrostu Gabriela, miał długie, proste czarne włosy, brązowe oczy oraz szerokim uśmiechem na jego lekko opalonej twarzy. Był prawie idealną kopią Gabriela, może był o rok lub 2 lata starszy. Byłam ciekawa czy jest jego bratem. Ale Gabriel na pewno by mi powiedział, że ma brata. Więc wykluczyłam taką myśl.
- Cześć. - powiedziałam niepewnie
- Ty jesteś Sara ? - miał dziwny wyraz twarzy, ale był uśmiechnięty, a jego głos łagodny.
- Tak, to ja. - powiedziałam, trochę zirytowana - A ty kim jesteś ?
- Gabriel, nie powiedziałeś jej ? - spojrzał na Gabriela i się zdziwił - Dobra nieważne. - powiedział bardziej do siebie, niż do nas - Jestem Nataniel. Miło mi cię poznać, Saro. - brzmiał tak serdecznie i miło. Nawet nie zauważyłam, jak wyciągnął do mnie rękę.
- Mi też cię miło poznać, Natanielu. - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Saro, musimy już jechać, dochodzi 13. - powiedział Gabriel
- Co ?..... - zapytałam, patrząc na Nataniela - Ahh...tak. Już. - wypaplałam i spojrzałam na Gabriela z uśmiechem
- Mam zostać z Destiny ? - zapytał Nataniel, jak ubierałam kurtkę
- Pewnie. - odpowiedział Gabriel, otwierając drzwi.
- Nataniel ! - krzyknęłam
- Tak ? - zapytał grzecznie
- Jak będzie głodna, to wsyp jej karmę. Jest obok lodówki w półce na górze. - powiedziałam i zamknęłam drzwi za sobą. Po kwadransie byliśmy na komisariacie. Kiedy wchodziłam na komisariat trzymałam Gabriela mocno za rękę. O dziwo komisariat wyglądał dość dobrze i nie tak strasznie z obdrapanymi ścianami i dziwnymi krzesłami, jak w tych filmach, gdzie zły koleś trafia do normalnego więzienia, ale tylko z pozoru. Ściany były pomalowane na beżowo z kafelkami do połowy ścian, płytki na podłodze były brązowe i wyglądały zniewalająco. Z brązowych drzwi na końcu korytarza wyszedł wysoki, muskularny policjant. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Rozmawiał z drugim policjantem, też wysokim i umięśnionym. Jednak przerwał rozmowę i podszedł do nas.
- Kogo szukacie ? - zapytał niskim głosem i spojrzał na mnie
- Szukamy kom. Stivensa. - odpowiedziałam pewnie
- Zapewne jesteś Sara, tak ? - zapytał
- Oczywiście. - odpowiedziałam i spojrzałam na jego plakietkę na piersi. - Witam panie komendancie.
- Chodźcie za mną. - powiedział i wprowadził nas do pokoju z którego wyszedł. Może pokój to złe określenie, raczej gabinetu. Gabinet był tak stylowy jak reszta komisariatu. Duże brązowe biurko, przed nim dwa duże krzesła, a za nim krzesło obrotowe. Obok biurka, dwa duże regały, wypełnione książkami o prawie i segregatorami w różnych kolorach. Kom. Stivens usiadł za biurkiem i wskazał dwa krzesła przed. Usiedliśmy, kiedy ten zaczął czytać jakieś dokumenty. Zapadła niezręczna cisza. Patrzyłam na Stivensa, jakby miała go zaraz potrząsnąć i wydrzeć się na niego "Gadaj, w końcu !".
- Czy coś wiadomo ? '- zapytał Gabriel, przerywając niezręczną ciszę, która strasznie mi dokuczała, jakbym miała zaraz usłyszeć wyrok śmierci.
- Tak chłopcze. - odpowiedział spokojnie Stivens - Jeśli chodzi o ślady włamania, to moi ludzie nic nie wykryli...
- Czyli to mógł być ktoś, kto miał klucze do mojego domu ? - przerwałam, niespokojna.
- Tak. - odpowiedział Stivens - Więc, kto ma klucze do twojego domu ?
- Ja, Gabriel, mama i pani Joanna. - powiedziałam. Przez głowę, przebiegło mi tysiąc myśli. Ja i Gabriel odpadaliśmy. Więc została mama i pani Joanna. A jeśli mama zginęła ? Ale to nie możliwe, jest przecież za granicą i prowadzi kontrakt. A pani Joanna ? - podpowiedział mi umysł. To mogła być prawda. Dawno jej nie widziałam, ale czy to oznacza, że ona mogła zrobić mi takie coś ? Z moich rozmyślań wyrwał mnie miły głos Gabriela.
- Ja i Sara byliśmy akurat na feriach w górach. Mama Sary jest za granicą. Więc zostaje pani Joanna, ale to miła starsza pani, nikomu by nic nie zrobiła, a na pewno nie Sarze.
- Czy chodzi ci o Joannę Rzyczn ? - zapytał Stivens
- Czy coś z nią nie tak ? - zapytałam ze łzami w oczach. Zżyłam się z tą starszą panią, bo przypominała mi babcię, która mnie opuściła, po śmierci ojca, a ze strony mamy, nigdy jej nie znałam.
- Jeśli chodzi o krew w twoim pokoju. - powiedział Stivens, ignorując moje pytanie - To krew pani Joanny. - powiedział spokojnie
- Co ? - prawie wykrzyczałam, byłam na granicy płaczu. No i się popłakałam. Gabriel od razu zareagował, złapał mnie za rękę i próbował uspokoić. - A gdzie ciało ? - otrzeźwiłam się
- Trwają poszukiwania, ale ciała jeszcze nie znaleziono. - odpowiedział Stivens
- O boże. - powiedziałam i złapałam mocniej Gabriela za rękę, nie chciałam więcej słuchać, tego co mówi Stivens.
- Czy to wszystko ? - zapytał Gabriel, trzymając mnie za rękę
- Tak - odpowiedział Stivens i wstał od biurka.
- Dziękujemy. Do widzenia - powiedział Gabriel, podnosząc mnie z krzesełka i wyprowadzając na korytarz. Trzymając mnie mocno, wprowadził mnie do samochodu i ruszyliśmy do domu. Podczas drogi do domu zdążyłam się ogarnąć i uspokoić. Nie chciałam myśleć o tym czego się dowiedziałam na komisariacie. Kiedy byliśmy w domu, czekało mnie następne zaskoczenie, bo odwiedziła mnie Nat. Siedziała sobie na kanapie w salonie i gadała z Natanielem. Śmiali się i rozmawiali o muzyce metalowej.
- Hej kochanie. - powiedziała Nat i mocno mnie uściskała, kiedy wchodziłam do salonu.
- Cześć misiaku. - odpowiedziałam i też ją uściskałam, po czym usiadłam na kanapie, a obok mnie Gabriel. Przytuliłam się do niego.
- Jak się trzymasz ? - zapytała, mierząc mnie wzrokiem gadaj-kobieto-bo-zaraz-i-tak-wszystkiego-się-dowiem.
- Jest okej. - odpowiedziałam i zdobyłam się na uśmiech. Spojrzałam na Nataniela i znów zastanawiałam się czy jest bratem Gabriela, czy tylko dobrym kumplem. - Nataniel, mam do ciebie pytanie.
- Dawaj. - powiedział z uśmiechem
- Jesteś bratem Gabriela ? - zapytałam i spojrzałam w jego stronę. Nataniel i Gabriel roześmiali się i wydawało mi się, że mają taki sam śmiech, a bynajmniej strasznie podobny. Kiedy Nataniel przestał się śmiać, nie odstępował od niego szeroki uśmiech.
- Tak, jesteśmy braćmi. - powiedział wesoło
- Czemu mi nie powiedziałeś ? - zapytałam Gabriela, podirytowana.
- Kochanie, spokojnie. - powiedział Gabriel i przytulił mnie mocniej. - Nataniel wrócił dopiero wczoraj. Nie miałem kiedy ci tego powiedzieć.
- To prawda. - przerwał nagle Nataniel - Przyjechałem dopiero wczoraj, zamierzam już zostać w domu.
Już chciałam otworzyć buzię i zadać kolejne pytania, kiedy Nataniel mnie uprzedził.
- Wróciłem z powodu skończenia szkoły. I uprzedzam twoje następne pytanie, mam 21 lat.
- Wow. - wyrwało mi się, a reszta zaśmiała się. - Nie chodzi o to, że jesteś stary czy coś. - zaczęłam się tłumaczyć jak idiotka
- Tak, wiem o co ci chodzi. - powiedział pośpiesznie z dużym uśmiechem na ustach. - Chodzi ci o to, że przewidziałem twoje pytanie.
- Dokładnie. - powiedziałam z uśmiechem na ustach. Reszta zachichotała, pozostawiając ciepła falę energii w pokoju.
- Te wahania nastrojów. - powiedziała Nat
- Hy ? - zapytał Nataniel i uśmiech z jego twarzy trochę zblad. Posłał Gabrielowi pytające spojrzenie.
- Nic nie powiedziałeś ? - zapytałam Gabriela
- Nie było okazji... - powiedział
- Dobra. - przerwałam mu - Nataniel, będziesz wujkiem.
- Ja ? - zapytał jak głupi z niedowierzaniem na twarzy.
Zachichotałam i wtuliłam się mocniej w Gabriela.
- Tak. - odpowiedziałam po chwili.
- Gratulacje, stary. - powiedział i uścisnął rękę Gabriela - Gratulacje piękna. - powiedział, pocałował nie w policzek i delikatnie przytulił.
- Dzięki - powiedziałam razem z Gabrielem. Kolejne godziny przegadaliśmy o dziecku, pogodzie, uczelni Nataniela, naszych pasjach i muzyce.
- Ja muszę się zbierać. - powiedziała Nat, wstając z kanapy
- Odwiozę cię. - powiedział Nataniel z uśmiechem na ustach
- Naprawdę ? Dzięki - powiedziała Nat i zarumieniła się lekko
- Wpadniesz potem ? - zapytał Gabriel, Nataniela
- Raczej nie. - odpowiedział Nataniel i wyszedł z Nat na zewnątrz. Usłyszałam warkot silnika i pisk opon. Samochodu chwilę potem jak wyszli już nie było. Nakarmiłam Destiny, a sama z Gabrielem poszłam na górę. Nie zamykałam, drzwi bo na dole była Destiny
Gabriel usiadł na łóżku i pociągnął mnie za rękę, żebym usiadła na jego kolanach. Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam delikatnie rozpinać mu koszulę. Rozpięłam ją do końca i wtuliłam się w jego klatę.
- Brakowało mi cię. - powiedziałam szeptem
- Mi ciebie też. - odpowiedział. Ledwie go usłyszałam. Naprawdę brakowało mi jego ciepłej, umięśnionej klaty. Tego uczucia, kiedy mogę poczuć i usłyszeć jak bije jego serce. Zaczęłam ochoczo go całować. Poddał się moim pocałunkom. Na chwilę przerwałam i poszłam troszeczkę przychylić drzwi, zostawiając w nich dość sporą szparę, przez którą mogła wejść Destiny. Wróciłam do niego i zdjęłam mu koszulę, patrząc na jego klatę, która teraz wydawała się jeszcze ładniejsza i silniejsza.
- Muszę ci coś pokazać. - powiedział i przytulił mnie mocniej.
- Co takiego ? - byłam zaciekawiona i podekscytowana.
Wziął prawą rękę i odwrócił ją, tak, że było widać wewnętrzną część ręki ( tak gdzie nie ma łokia :]).
- Super. - powiedziałam, i przyglądałam się tatuażowi, wykonanemu w pionie, który przedstawiał jakieś znaczki "我爱你 萨拉". Nie widziałam wcześniej tego tatuażu, może zrobił go sobie wczoraj ? - Co to znaczy ? - zapytałam zaciekawiona.
- Kocham cię Sara. - powiedział
- Ja ciebie też kocham, ale co to znaczy ? - powiedziałam
- Kocham cię Sara. - powtórzył. Zaśmiałam się.
- Boskie. - powiedziałam i pocałowałam go w usta. - Dziękuję.
- Za co mi dziękujesz ? - zapytała zdziwiony
- Za to, że jesteś, kochasz i szanujesz. - powiedziałam. Nie wiedział co powiedzieć, ale nie musiał nic mówić. Spojrzał mi w oczy i pocałował mnie bardzo namiętnie i mocno. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam się na łóżku. Położył się obok mnie i zaczął całować. Destiny jednak wbiegła do pokoju i wskoczyła pomiędzy nas. Zaśmiałam się i przytuliłam ją do siebie. Gabriel obiął nas, ale Destiny to nie pasowało. Zeskoczyła z łóżka i poszła do kojca. Zachichotałam. Gabriel swobodnie mnie obiął. A ja zatonęłam w jego silnych ramionach i zasnęłam
-------------------------------------
Rozdział dedykowany Natalce :*. Dzięki za te chwile z tobą.
Pozdrowionka :**.
/Ness

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 44 - I jak to teraz będzie ?

Od poniedziałku do czwartku była w domu. Przez te cztery dni miałam okropne nudności. Całe dnie przesypiałam. Gabriel siedział przy mnie całe noce, a dnie spędzał u swojej mamy, która wróciła już do domu. Dax i Kamil często wpadali, Nikolas, Nat i Stefan też.  A co do sprawy z pokojem nic nie wiadomo.
--------------------------------------------------------------------------------------
Piątek.
Obudziłam się o 10:00. W końcu czułam się bardzo dobrze. Po czterech dniach nudności, można oszaleć. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Gabriel spał obok mnie, a Destiny siedziała przy drzwiach i patrzyła na mnie wzrokiem Wypuść mnie !
Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi. Cichutko je otworzyłam, a Destiny jak szalona zbiegła na dół. Zeszłam za nią i poczłapałam do kuchni. Wsypałam jej karmy i wlałam wody, a sama wzięłam się za kanapki. Sama umierałam z głodu, lecz na wspomnienie nocy, w której był Sławek dostawałam nudności i dreszczy.
- Ehhh...Ten Sławek. - powiedziałam głośno. Dobrze, że obok mnie nie było Gabriela, bo chyba by mnie zabił. Nigdy nie zamierzałam mu powiedzieć o wizycie Sławka. He, ani o tym, że mnie pocałował i widział nago. O w morde ! - krzyknęłam w myślach. Wzdrygnęła, gdy poczułam ciepłe ręce na brzuchu.
- Cześć kochanie. - powiedział Gabriel, obejmując mnie z tyłu w pasie.
- Cześć misiu. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. - Jak się czuje twoja mama ?
- Dobrze. Jest z nią coraz lepiej. - powiedział. Wiedziałam, że kłamie. Nie musiałam patrzeć na jego twarz, żeby wiedzieć, że kłamie, poznałam to w jego głosie.
- Coraz lepiej, mówisz ? - zapytałam z niedowierzaniem
- Tak. - odpowiedział i objął mnie mocniej w pasie - Jak się czuje mój dzidziuś ?
- Twój ? - zapytałam z uśmiechem
- Nasz. - poprawił się - To jak się czuje nasz dzidziuś ?
- Bardzo dobrze się czuje. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie.
Odwrócił mnie do siebie przodem i pocałował mnie namiętnie.
- A ty jak się czujesz ? - zapytałam i spojrzałam na jego twarz. Wyglądał na wykończonego.
- Dobrze. - odpowiedział.
- Nie wyglądasz tak. - powiedziałam, położyłam mu dłoń na policzku i spojrzałam w oczy.
Momentalnie odwrócił wzrok i pocałował mnie we wnętrze dłoni.
- Czuję się dobrze kochanie. - powiedział
- Kłamiesz. - powiedziałam podniesionym tonem. - Coś nie tak z twoją mamą ?
- Wszystko okej. - odpowiedział - Uwierz mi.
- Wierzę kochanie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Zjesz ze mną ?
- Jasne - powiedział entuzjastycznie i wziął ode mnie nóż, kiedy zaczęłam kroić ser na kanapki. - Nie chcę, żebyś sobie coś zrobiła.
- A weź przestań. - rzuciłam i zabrałam od niego nóż - Usiądź, a ja wszystko ogarnę.
- Nie ma takiej opcji. - powiedział i zabrał się za kładzenie sera na kanapki.
- O jejciu. - powiedziałam pod nosem i przewróciłam oczami.
- Oj misiaczku. - odpowiedział - Muszę o ciebie....o was dbać.
- Teraz już tak będzie zawsze ? - zapytałam ze zdziwieniem
Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
- Jasne, że tak. - odpowiedział
- Chyba nie wytrzymam. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Zjedliśmy śniadanie, kiedy zadzwonił telefon.
- Halo ?
- Witaj Saro. Tu kom. Stivens. - powiedział miły i ciepły głos w słuchawce
- Czy coś już wiadomo ? - zapytałam od razu
- Tak. Mamy kilka poszlak w pańskiej sprawie. Czy może pani przyjechać na komisariat o godzinie 13 ?
- Oczywiście. Dziękuję. - powiedziałam do słuchawki
- Do widzenia. - powiedział kom. Stivens
- Do widzenia. - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Gabriel posłał mi pytające spojrzenie.
- Kto to był ? - zapytał
- Kom. Stivens. Dzwonił z policji. Mam się stawić na komisariacie o 13. - powiedziałam i usiadłam na krześle.
- Pojedziemy razem. - powiedział Gabriel
- Nie zgadzam się. - powiedziałam wyższym tonem
- To co dotyczy ciebie, dotyczy i mnie. - odpowiedział i podszedł do mnie, kucając na przeciwko mnie.
- Czemu jesteś taki uparty ? - zapytałam
- Bo cię kocham. - powiedział i cmoknął mnie w usta.
- Ja ciebie też kocham. - powiedziałam ciszej i uśmiechnęłam się - Ale....
- Żadne, ale kochanie. - spoważniał. - Jadę z tobą.
- Dobra, już. - powiedziałam, przewracając oczami. Pocałował mnie, wstał i gdzieś zaczął dzwonić.
- Cześć ! - Wpadniesz ?! - Do Sary. - Taa. - No, ok. - Tak za 10 minut. - Dobra, Nara. - rozłączył się i przyszedł do mnie.
- Do kogo dzwoniłeś ? - zapytałam z ciekawością
- Niespodzianka. - powiedział i zaczął sprzątać po śniadaniu.
- Ty niedobroto. - rzuciłam, podeszłam do niego, mocno go przytuliłam i zaczęłam go całować po szyi.
- Co robisz ? - zapytał z uśmiechem
- A nic. - odpowiedziałam, przytulając się mocniej.
- Poczekaj chwileczkę. - powiedział i włożył talerze do zmywarki. Po chwili wrócił do mnie i posadził mnie na czystym blacie. Przytuliłam go mocniej i rozpięłam mu guzik od koszuli, którą miał na sobie.
- Przecież wiesz, że nam nie wolno. - powiedział. Spojrzałam mu w oczy i zaśmiałam się wesoło.
- Wy faceci, myślicie, tylko o jednym. - powiedziałam.
- Nie o jednym kochanie. - powiedział.
- Jasne. - stwierdziłam retorycznie i uśmiechnęłam się szeroko. Zrobił krok do tyłu, jakby poczuł się urażony. - Przepraszam. Chodź tu do mnie. - zachęciłam go jednym ruchem dłoni.
Podszedł do mnie i objął mnie w pasie. - Kocham cię. - powiedziałam
- Ja ciebie też. A raczej was misiaczki. - powiedział i pocałował mnie namiętnie w usta.
Zaczęliśmy się całować. Było coraz namiętniej, coraz zachłanniej i coraz goręcej. Rozpięłam mu koszulę i przyciągnęłam go mocniej do siebie. Nasze fale uniesień przerwał głos w holu.
- Cześć ! - powiedział słodki, męski głos z korytarza. Przerwaliśmy, a ja wtuliłam się mocniej w Gabriela.
- Już idę. - powiedział Gabriel i zapiął koszulę. - Poczekaj. - zestawił mnie z blatu i poszedł do holu.
Patrzyłam na wejście do kuchni, ale nikt się nie pojawił. Zrobiłam kilka kroków w stronę wejścia do kuchni, kiedy wszedł do niej Gabriel.
-------------------------------------------------------
Hehehe, dowiedziałam się, że będę ciocią :D.
Pozdrowienia dla mojej kuzyneczki, która jest w ciąży <3 !
/Ness

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 43 - Gorycz i smutek

Pomyślałam, że to Gabriel, chociaż było to dość dziwne, że wchodzi do łazienki bez pukania i do tego, heloł, ja się kąpie. 
- Gabriel, to ty ? - zapytałam spod prysznica. Nic nie usłyszałam za to postać podeszła bliżej i już widziałam już zarys postaci. Była wysoka i zakapturzona. Przestraszyłam się, chciałam uciekać, ale nie miałam dokąd. Przycisnęłam się mocniej do ściany prysznica. Kotara się odsłoniła. Teraz już byłam przerażona. Postać złapała mnie za gardło i zaczęła podduszać. Wyciągnęła mnie spod prysznica i nagą, zaciągnęła na korytarz. Walnęła mną o ścianę i zaciągnęła do mojego pokoju. Rzuciła mną o łóżko.
- Kim ty do cholery jesteś ? - krzyknęłam, załamanym głosem. Postać popatrzyła na mnie spod kaptura. Usłyszałam perfidny śmiech.
- Jak to nie wiesz kim jestem Saro ? - zapytała postać
- Skąd znasz moje imię ? - przykryłam się kocem, żeby nie patrzył na moje nagie ciało.
Postać zdjęła kaptur i ukazała swoją twarz.
- Nie ! - krzyknęłam i złapałam się za buzię. - Miałeś zostawić mnie w spokoju !
- Ja cie kocham. - powiedział i podszedł do mnie.
- Zostaw mnie do cholery ! - krzyknęłam i odsunęłam się od niego.
- Ja cię kocham, nie rozumiesz tego ?! - krzyknął i usiadł na łóżku
- Ale ja cię nienawidzę ! - krzyknęłam - To co mi zrobiłeś ! - miałam łzy w oczach
- Bardzo cię za to przepraszam. - powiedział i zbliżył się do mnie - To nie było celowe.
- Nie było ?! - krzyknęłam. - A co było celowe !? Twoja miłość do mnie ? Żałosne !
- Zrozum mnie. Ja cię kocham. - upierał się
- Nigdy więcej do mnie nie wracaj. - powiedziałam - Zostaw mnie !
Zrobiło mi się słabo i żołądek podszedł mi do gardła. Wybiegłam z pokoju i wbiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować. Sławek przybiegł do mnie i patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Co...co ci jest ? - zapytał przerażony.
- Jestem w ciąży debilu ! - krzyknęłam wykończona.
- Co ?! - krzyknął i wpadł w furię - Z kim ?
- Nie twój zasrany interes ! - krzyknęłam.
- Gadaj ! - krzyknął.
- Z Gabrielem ! - krzyknęłam.
- Z tym.... ! - nie dokończył - Naprawdę ?! - krzyknął zdziwiony.
- Tak ! - krzyknęłam na niego, odwracając swoją twarz w jego stronę.
- Już rozumiem. - powiedział, jakby go olśniło - Ty chcesz się mnie pozbyć.
- Co ?! - wkurzyłam się na niego i wstałam od sedesu. - Ty chyba sobie żartujesz frajerze !?
- Mówię poważnie. - powiedział
- Nie wierzysz mi ? - zapytałam
- Nie. - powiedział z uśmiechem
- Idiota. - powiedziałam i poszłam do pokoju. Wyjęłam zdjęcia z szuflady i położyłam je na łóżku. Za mną przyszedł Sławek i usiadł, tam gdzie rzuciłam. Starannie obejrzał zdjęcia i rzucił je z powrotem na łóżko. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Odsunęłam go od siebie, tak szybko, że nawet nie zdążył mnie mocno przytulić.
- Przepraszam. Za....to wszystko co ci zrobiłem. - powiedział - Nie zasługuje na ciebie.
Podszedł do drzwi i odwrócił się do mnie twarzą. Teraz widziałam, że ma łzy w oczach.
- Przepraszam. - wrócił się do mnie i mnie pocałował. To był pocałunek pełen goryczy, smutku i wyrzutów sumienia. Odwrócił się i po prostu wyszedł. Słyszałam, jak drzwi na dole trzaskają z furią. Cały czas stałam nago. Co ja zrobiłam ?! Miałam żal, do siebie. Pierwszy raz pomyślałam o tym, że Sławek mnie naprawdę kochał. Poszłam do łazienki, ubrałam bieliznę, piżamy i zeszłam na dół, żeby nakarmić Destiny. Wsypałam jej karmy i wlałam wody, po czym poszłam na górę. Położyłam się do łóżka, po paru minutach przybiegła do mnie Destiny, kładąc się obok mnie. Przytuliłam ją i zaczęłam głaskać. Po kwadransie zasnęłam.

Rozdział 42 - Dzień jak co dzień, a jednak nie

Obudziłam się obok Gabriela. Destiny siedziała przy oknie i wyglądała na zewnątrz. Podciągnęłam się na rękach i pocałowałam Gabriela w policzek. Ten coś zamruczał i przekręcił się na drugi bok. Zachichotałam bardzo cicho, że by go nie obudzić. Spojrzałam na zegarek, była 09:25. O 10:00 miała być ekipa sprzątająca. Wstałam z łóżka zrezygnowana, że muszę iść do mojego pokoju po ubrania. Weszłam cichutko po schodach i uchyliłam drzwi do pokoju. Teraz to wyglądało jeszcze gorzej. Wszystko leżało porozwalane, światło odbijało się od wielkiej plamy krwi na podłodze i na ścianach. Weszłam szybko do pokoju, wzięłam byle jakie ciuchy i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Dużo pytań krążyło po mojej głowie. Czemu ktoś to zrobił ? Jak to zrobił ? Czyja była krew ? Te pytania były nie do zniesienia. Nie wyobrażam sobie jakiegoś mordercy, który mógłby zrobić coś takiego. To wszystko było jakieś chore. Miałam dość tej sytuacji....chwileczkę, a jeżeli to...to był Sławek. Szybka myśl przeszyła mój umysł jak ostry sztylet. Ale to było nie możliwe, przecież on był w areszcie. Dobra, przestań ! - wrzasnęłam do siebie w myślach. Umyłam się, wysuszyłam włosy i założyłam, dresy i koszulkę z pokoju. Zeszłam na dół, kiedy Gabriel wstał.
- Cześć misiu. Jak się czujesz ? - zapytał
- Wszystko okej. - powiedziałam z uśmiechem, pocałowałam go w czoło i usiadłam na jego kolanach
- To dobrze. - powiedział i obiął mnie w pasie
- A ty jak się czujesz ? - zapytałam
- Bolą mnie plecy. - powiedział i zrobił smutną minę
- Starość nie radość. - zaśmiałam się. Zaśmiał się i pocałował mnie namiętnie. Spojrzałam mu w oczy. Był taki radosny i wesoły. Uśmiechnął się do mnie i odwzajemniłam jego uśmiech. Naszą radość przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi i wpuściłam ekipę. Od razu poszli na górę i zaczęli hałasować. Nakarmiłam Destiny i gadałam z Gabrielem.
Po 3 godzinach, pokój był jak nowy. Ekipa wyszła, a my zostaliśmy sami w domu. Zrobiłam obiad. Nie byłam świetna, ale spagetti umiem :).
Była 15:00, więc wyszliśmy na spacer z Destiny. Chodziliśmy tak do godziny 16 i wróciliśmy do mnie. Puściłam Destiny, żeby pobiegała sobie po domu, a ja z Gabrielem usiedliśmy na kanapie.
- Kochanie ? - zapytałam
- Tak ?
- Czy ty mnie jeszcze kochasz ? - zapytałam
- Kocham ciebie i nasze dziecko. - powiedział i pocałował mnie w brzuch. - Najbardziej na świecie.
- Fajnie. - powiedziałam i oparłam się na jego ramieniu. - Ja ciebie też kocham.
Spojrzał na mnie czułym wzrokiem i odsunął grzywkę z oczu. Uśmiechnął się i pocałował mnie najseksowniej, najczulej i najlepiej jak potrafił.
- Mniam. - powiedziałam i zachichotałam. Posłał mi uśmiech nr 3, czyli mam na ciebie ochotę. Usiadłam mu na kolanach i zaczęliśmy się całować. Położył mi ręce swobodnie na biodrach, a ja swoimi rękami oplotłam go za szyję. Nasze chwile uniesień, przerwał telefon Gabriela.
- Halo ? - zapytał - Tak. Już jadę. - powiedział i szybko się rozłączył.
- Co się stało ? - zapytałam
- Mama miała wypadek. Muszę jechać do szpitala. - powiedział i nerwowo zaczął wstawać
- Pojechać z tobą ? - zapytałam z troską
- Kochanie, lepiej nie. - wstał i zaczął się ubierać. - Przyjadę do ciebie na noc. Nie możesz zostać sama w domu. - powiedział, szybko mnie pocałował i wyszedł na korytarz
- Bądź ostrożny. - powiedziałam, kiedy otwierał drzwi
- Nie martw się o mnie skarbie. Na pewno będę. - powiedział i wyszedł z domu. Poszłam na kanapę i zaczęłam oglądać kreskówki, po chwili dołączyła do mnie Destiny. Oglądaliśmy z godzinę Pingwiny z Madagaskaru ( osobiście uwielbiam, a zwłaszcza Juliana :D ). Musiałam się wykąpać, bo czułam się zmęczona. Zabrałam więc ręcznik z grzejnika w pokoju i zostawiłam Destiny na dole. Weszłam do łazienki, puściłam ciepłą wodę i wzięłam szampon, zaczęłam myć włosy. Usłyszałam na dole szczekanie Destiny, ale zbytnio nie to nie przejęło. Kąpałam się dalej, kiedy drzwi do łazienki się otworzyły.

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 41 - Wszytko nie tak

Piątek minął nam w domu. Przespałam prawie cały dzień. Słabo się czułam. Gabriel siedział przy mnie, nie wiem po co. Mógłby się zająć czymś innym. Ja przecież i tak spałam. Z łóżka wstałam dopiero o godzinie 17:00. Spakowałam walizki, bo jutro czekał nas wyjazd. Zapewne wcześnie rano więc i tak poszłam spać około 23:30. Przed pójściem spać. Zadzwoniłam jeszcze do mamy.
- Hej mamusiu. - powiedziałam
- Cześć córeczko. Coś się stało ? - zapytałam mama z troską
- Nic się nie stało. - kłamstwo, nadal nie wiedziała o ciąży - Chciałam zapytać kiedy wracasz do domu ?
- We wtorek. - powiedziała mama - Stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też mamo. - powiedziałam - Muszę kończyć.
- Pa mamo. - powiedziałam
- Pa kochanie. - powiedziała i się rozłączyła. Poszłam spać.
-----------------------------------------------------
Obudziłam się z wrzaskiem w środku nocy. Gabriela też to obudziło.
- To tylko koszmar, kochanie. - powiedział i mocno mnie przytulił. Oddychałam bardzo głośno i brałam wielki wdechy. Po chwili się uspokoiłam, byłam cała zalana potem. - Opowiesz mi co ci się śniło ?
- Kochanie, nie chciałbyś tego wiedzieć. - powiedziałam
- Będzie ci na pewno lepiej. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
- Dobrze. - zrobiłam duży wdech i zaczęłam mówić. - Urodziłam dziecko. Byliśmy razem w domu, kiedy przyszedł Sławek - słyszałam ciche fuknięcie u Gabriela - Kłóciliśmy się i wtedy on wyrwał mi dziecko i...i po prostu je zabił. - te słowa ledwo wydukałam. Przytulił mnie i pocałował w czoło.
- To nigdy się nie stanie. - powiedział - Idźmy spać. Dziś czeka nas długa podróż.
- Dobrze. - pocałowałam go i położyliśmy się spać.
----------------------------------------------------
*Są nowiny, skurwysyny, dziewczyny* mój budzik. Przetarłam oczy. Wstałam powoli, obudziłam mojego śpiocha nr 1 Gabriela i śpiocha nr 2 Destiny i poszłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się kąpiący Nikolas. O boże jak mi było głupio. Stałam z otwartą buzią i burakiem na twarzy.
- Cholera ! - krzyknęłam, Nikolas się odwrócił - Aaaaaa ! - krzyknęłam i wybiegłam z łazienki, przewracając się o własne nogi. Słyszałam jeszcze śmiech z łazienki, kiedy zbiegałam na dół do kuchni. Wpadłam do kuchni i zobaczyłam Dax, Kamila, Stefana i Nat przy stole. Szybko przestali gadać i odwrócili wzrok w moją stronę.
- Co ci się stało ? - zapytała Nat
- Nie uwierzysz. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać, nie wiadomo z czego
- Gadaj. Musiało byś gorąco, bo spaliłaś buraka. - zaśmiała się Dax
- No. - dalej się śmiałam - Weszłam do łazienki, a tam Nikolas. - śmiech się nasilił
- I co ? - zapytała Nat z ciekawością
- Haha, on się kąpał. - powiedziałam i kontynuowałam swój napad śmiechu na podłodze
Dziewczyny wybuchły śmiechem, a chłopaki wymienili tylko pytające spojrzenia.
- Kobiety. - powiedział Kamil
- Ta. - potwierdził Stefan
- Mężczyźni. - zaśmiałam się
- Pewnie. - powiedziały dziewczyny. Opanowałam się kiedy Nikolas wszedł do kuchni.
- Sorki za tamto. - powiedziałam dławiąc śmiech.
- Spoko. - odpowiedział i się uśmiechnął. Nie wytrzymałam i parsknęłyśmy z dziewczynami śmiechem. - Śmieszna sytuacja. - skomentował nas Nikolas. Chyba był niezbyt zadowolony. Rzucił mi tylko złe spojrzenie i wszedł na górę. Poszłam za nim. Złapałam go na schodach.
- Hej. Nikolas. - powiedziałam
- Tak ? - zapytał, patrząc na mnie
- Przepraszam cię za tamto. - powiedziałam
- Aha. - skomentował i zaczął wchodzić na górę. Złapałam go za nadgarstek.
- Nie powinnam mówić dziewczyną, że widziałam cię nagiego. - powiedziałam i zauważyłam Gabriela na środku korytarza.
- Sara ? - zapytał zdziwiony
- To nie tak jak myślisz. - powiedziałam
- A niby jak ? - zapytał wkurzony - Podwalasz się do mojej dziewczyny ? - zapytał Nikolasa
- Oczywiście, że nie. - odpowiedział obojętnie
- Gabriel, chciałam się wykąpać, ale nie słyszałam, że leci woda i weszłam do łazienki, kiedy Nikolas był pod prysznicem. - o mało nie wybuchłam śmiechem
- Okej. - powiedział i zszedł do mnie by mnie pocałować. - Stary, kiedy jedziemy ? - zapytał Nikolasa
- Za godzinkę. - powiedział i wszedł do swojego pokoju.
- Idę pod prysznic, a potem bd w pokoju. Przyjdziesz ? - zapytałam
- Pewnie, że tak kochanie. - powiedział i wszedł do kuchni.
Pognałam pod prysznic. Wysuszyłam włosy i ubrałam niebieskie rurki, białą bokserkę i siwy sweter.
Poszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie Gabriel.
- Musimy pogadać. - powiedziałam, siadając mu na kolanach
- O czym ? - zapytał, obejmując mnie w pasie
- O dziecku. - powiedziałam
- Coś nie tak ? - zapytał
- Wszystko, okej. Ale musimy powiedzieć rodzicom. - powiedziałam
- O mich się nie martw, już wszystko wiedzą. - powiedział
- Jak to ? - zapytałam, odskakując od niego ( nie dosłownie )
- Rozmawiałem z nimi wczoraj. - powiedział obejmując mnie w pasie i przyciągając mnie do siebie.
- I nic mi nie powiedziałeś. - zdenerwowałam się na niego i odepchnęłam jego ręce z mojego pasa.
- Kochanie, przepraszam. - powiedział wstał i mnie przytulił
- Hej ! Jedziemy zaraz ! - krzyknął głos za drzwi
- Policzymy się w domu. - zagroziłam mu palcem i uśmiechnęłam się do niego zalotnie
- Dobrze tygrysie. - powiedział i cmoknął mnie w usta. Zachichotałam i wzięłam Destiny na ręce.
Gabriel wziął walizki i zniósł je na dół. Nikolas włożył je do przyczepy, ubraliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy sporo czasu, prawie, przez całą drogę padał śnieg. Słaba widoczność i mgła nie pozwalała nam jechać więcej niż 70 do 80 km/h. Po 6 godzinach byliśmy już u mnie.
- Hej, zapraszam was na gorącą czekoladę. - powiedziałam wychodząc z przyczepy.
- My musimy spadać, S. - powiedział Kamil i Dax
- Ja też nie mogę. - powiedziała Nat i poparł ją Stefan
- Ja jestem ich kierowcą, więc też nie mogę. - powiedział Nikolas
Wzięłam więc Destiny i wyszłam z przyczepy, żegnając się ze wszystkimi.
Gabriel wziął walizki i wprowadził je do domu. Weszłam do domu odrazy po nim i zamknęłam drzwi. Puściłam Destiny i wsypałam jej karmy i wlałam wody. Zjadła to i poszła na górę.
Poszłam do Gabriela, który rozpalał w kominku.
- Będzie cieplej. - powiedział i wrzucił kolejny kawałek drewna do kominka.
- Masz rację. - powiedziałam i potarłam sobie ramiona. Było zimno.
Patrzyliśmy na siebie. Naszą "rozmowę spojrzeń" przerwało przeraźliwe szczekanie Destiny.
- Sparwdzę to. - rzuciłam do niego i wyszłam z salonu.
Szybkim tempem wbiegłam na górę. Usłyszałam ponowne szczekanie Destiny z mojego pokoju. Drzwi do mojego pokoju były otwarte na oścież. Co jest ?! - krzyknęłam w myślach.
Podeszłam powoli do drzwi.
- Aaaaa ! - krzyknęłam
To co zobaczyłam było okropne. Powywracane meble i czerwona farba wylana na podłogę i pomazane ściany, tą samą farbą. Podeszłam do wielkiej czerwonej plamy na dywanie. Dotknęłam jej palcami. Farba była jakaś dziwna. Strasznie się lepiła.
- O kurwa ! - krzyknęłam i przewróciłam się do tyłu.
Gabriel wpadł do pokoju i kucnął przy mnie. Popatrzył na pokój. Spojrzał na moją rękę i poszedł do plamy. Dotknął ją ręką.
- Gabriel, to krew. - wydukałam, przez ściśnięte gardło
- Jak to ? - odsunął się od palmy i podszedł do mnie
- To się klei i wygląda jak krew. - powiedziałam - Kto mógł zrobić takie coś
- Zadzwonię po policje - powiedział i wykręcił numer policji.
Po kilku minutach przyjechała policja. Zgłosiliśmy włamanie i rozbój. Policja pobrała próbki mazi z podłogi i ścian. Wezwała ekipę sprzątającą na jutro rano. A ja nocowałam z Gabrielem i Destiny w salonie na kanapie.

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 40 - W końcu jestem szczęśliwa

- Nikolas ! Tam ! - krzyknęłam i pokazałam palcem przed siebie - Szybko !
Biegliśmy, kiedy pociąg odjeżdżał.
- Poczekajcie ! - krzyczałam ze łzami w oczach. - Nie odjeżdżajcie !
Kiedy dobiegłam do peronu, było już za późno. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Już go nie odzyskam. Byłam załamana. Nikolas usiadł obok mnie i gładził mnie po plecach.
- Cicho. - powtarzał w kółko - On cię kocha. To tylko szok.
- Jak szok, Nikolas !? - pytałam załamana - On już nie wróci.
Płakałam jak dziecko. Nikolas podniósł mnie z ławki.
- Chodź, idziemy. - powiedział i zaczęliśmy iść. Przestałam płakać i szłam w milczeniu.
Wyszliśmy przed dworzec. Samochód stał na przeciwko drzwi.
- Gabriel !? - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, zaczęłam płakać. Mocno mnie przytulił.
- Przepraszam cię. - powiedział cicho
- Nie, nie przepraszaj. To..to... - nie wiedziałam co powiedzieć, spojrzałam mu w oczy.
- To moja wina. - powiedział
- Gabriel, nie obwiniaj się za to co... - nie zdążyłam dokończyć, bo zatkał mnie pocałunkiem
- Byłem w szoku. - powiedział, odrywając swoje usta od moich.
- Rozumiem cię. - powiedziałam i pocałowałam go w usta. - Nie wiem co bym zrobiła, gdybyś...
- Cicho. - powiedział i przytknął mi palec do ust. Uśmiechnęłam się. - To na prawdę zostanę tatusiem ? - zapytał
- Tak. - powiedziała i zaśmiałam się cicho
- Kocham cię. - powiedział i wtedy z nieba zaczęły padać krople deszczu. Spojrzałam w górę i roześmiałam się patrząc na Gabriela.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam i pocałowałam go
- Nikolas. Otworzysz drzwi. Nie chcę, żeby Sara była chora. To źle wpłynie na dziecko. - powiedział Gabriel, odwracając głowę do Nikolasa
- Już. - powiedział Nikolas i otworzył nam drzwi. Usiedliśmy z tyłu. Nikolas ruszył w drogę powrotną do domu. Gabriel dotknął mojego brzucha. Spojrzałam na niego, a on szybko odciągnął rękę. Wzięłam jego dłoń i położyłam z powrotem na brzuchu. Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Wróciliśmy do domu. Wszyscy czekali na nas w korytarzu. Uśmiechnięci weszliśmy do domu i poszliśmy na górę. Byłam cała mokra. przebrałam się szybko w jakieś ciuchy i siedziałam na łóżku bardzo zadowolona i uśmiechnięta. Byłam szczęśliwa, że udało mi się odzyskać Gabriela.
- Kochanie ? - zapytał Gabriel
- Tak ? - zapytała z uśmiechem
- Możesz mi pokazać jeszcze zdjęcia naszego dziecka ? - zapytał
- Oczywiście. - powiedziałam i zaczęłam szperać w biurku - Proszę. - podałam mu zdjęcia z EKG.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził na łóżko. Posadził mnie na sowich kolanach i szybko obiął.
- To jest twoje dziecko ? - zapytał, pokazując palcem na siwo-czarno-białą plamę na zdjęciu
- Nasze dziecko. - poprawiłam go - Tak to nasze dziecko.
- Cudowne. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Wiem. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Nie jest zbyt widoczne, bo ma dopiero 3 tygodnie.
- Ale i tak jest cudowne. - powiedział i uśmiechnął się do mnie - Mogę dotknąć ?
- Nie musisz się pytać o to co możesz zrobić. - powiedziałam do niego i pocałowałam go w czoło.
- Taki jestem misiu. - powiedział i przyłożył rękę do mojego brzucha. Był taki cudowny. - Tak kochany, jestem twoim tatusiem. - powiedział do brzuszka. Uśmiechnęłam się do siebie. - Kocham cię. - powiedział i obdarzył mój brzuch pocałunkiem.
- Ja też cię kocham misiu. - powiedziałam do brzucha i położyłam moją rękę na ręce Gabriela. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Około godziny 20:00 poszliśmy spać.
------------------------------------------------------
40 rozdział :]]. Tak się cieszę i już #1000 odwiedzin :D. Dzięki, że mnie wspieracie.
Jutro niestety nie będzie rozdziału, bo wyjeżdżam na cały dzień. Nadrobię to w sobotę.
Kocham was :**.
Ness :))

Rozdział 39 - Czy ja go odzyskam ?

Przyjechaliśmy do domu. Weszłam na korytarz i krzyknęłam.
- Zebranie !
Wszyscy znaleźli się na dole, nigdzie nie było Gabriela. On już wiedział, że jestem w ciąży, więc nie musiał słyszeć tego 2 razy.
Usiadłam na kanapie, wszyscy też szybko się rozsiedli i zaczęłam rozmowę.
- Słuchajcie. Muszę wam coś powiedzieć. - zaczęłam - Jak już część was wie, jestem w ciąży.
Popatrzyłam na twarze Kamila i Stefana. Tylko oni nie wiedzieli, że jestem w ciąży. Zobaczyłam zaskoczenie, przerażenie i radość.
- I jeszcze coś. - kontynuowałam - Nie byliśmy dziś z Nikolasem na zakupach.
- A gdzie ? - zapytała Dax
- W szpitalu. - powiedziałam spokojnie
- Coś z dzieckiem ? - zapytała Nat
- Wszystko w porządku. - powiedziałam uśmiechając się do niej
- Ufff... - westchnęła szybko
- Ale co się stało ? - dopytywała Dax
- Zemdlałam. Byłam przemęczona i zestresowana, a teraz muszę odpoczywać. Nie mogę się teraz denerwować i stresować. - powiedziałam
- Mamy takie zalecenia od lekarza. - dopowiedział Nikolas
- A co do innego tematu, to gdzie jest Gabriel ? - zapytałam Kamila
- Nie powinnaś się teraz denerwować. - powiedział Kamil
- To powiedz mi gdzie on jest. - powiedziałam podwyższonym głosem
- Wyjechał. - powiedział Kamil, spuszczając głowę w dół
- Jak to wyjechał ? - zapytałam ze złością
- Powiedziałaś mu o ciąży ? - zapytała Nat
- O boże. - powiedziałam i ścisnęło mi serce
- Coś się dzieje ? - Nikolas wziął mnie pod ramię
- Wszystko w porządku. - powiedziałam - Kiedy wyjechał ?
- Jakieś 20 minut temu wyszedł z domu z walizkami. - powiedział Kamil
- Nikolas, ubieraj się ! Jedziemy ! - powiedziałam wstając z kanapy. Nikolas wstał i pobiegł po samochód
- Gdzie ty się wybierasz ? - zapytał Kamil
- Nie denerwuj mnie i siedź cicho. - powiedziałam zakładając kurtkę
- Sorki. - powiedział i otworzył mi drzwi
- Zajmijcie się Destiny, za parę minut powinnam być. - powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
- Ruszaj. - powiedziałam do Nikolasa
- Gdzie ? - zapytał, wyjeżdżając z bramy
- Na pierwszy przystanek autobusowy. - powiedziałam i ruszyliśmy.
Przyjechaliśmy do przystanku, Gabriela nie było. Sprawdziłam połączenia w kierunku naszej miejscowości i okolic. Nie było żadnego połączenia. Wsiadłam do samochodu i zastanowiłam się.
- I co teraz ? - zapytał Nikolas
- Stacja kolejowa. - powiedziałam szybko. Ruszył z piskiem opon i po kilku minutach byliśmy już na stacji. Wpadliśmy szybko na dworzec i sprawdziliśmy rozkład. Bingo ! Mieliśmy dosłownie minutę, żeby dobiec do 14 peronu.
- Nie zdążymy. - powiedział Nikolas
- Zdążymy. - krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę
Minęliśmy 3, 7 i 10 peron. Byliśmy już niedaleko. Zauważyłam peron 14.