Obudziłam się z nowymi siłami na dziś. Wstałam wesoła z łóżka i poszłam pod prysznic. Po szybkim prysznicu, wysuszyłam włosy i poszłam przegrzebać szafę w poszukiwaniu jakiegoś ubrania. Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni przywitała mnie roześmiana Nina.
- Hej misiaku. - powiedziała do mnie
- Widzę dobry humorek się udziela. - powiedziałam z uśmiechem
- No pewnie. - powiedziała - W końcu za 4 dni ogłaszasz Radę i skład Cór i Synów Ciemności.
- Cholera. - powiedziałam i moje szczęście zniknęło
- Coś nie tak ? - zapytała Nina
- Będziecie musieli mi pomóc i to jak najszybciej. - powiedziałam
- Nie gadaj ? - zapytała
- No. - powiedziała
- O ja cie. - powiedziała Nina - No to może jutro po lekcjach, co ?
- Pasuje mi. - powiedziałam - W bibliotece i to najlepiej wszyscy.
- Dobra. - odpowiedziała i rzuciła mi sok. - Idziemy na boisko ?
- No jasne, tylko skoczę po torbę. - powiedziałam i wbiegłam na górę. Chwyciłam torbę spod łóżka i zbiegłam na dół gdzie czekała Nina.
- No to idziemy. - powiedziałam i wyszłyśmy na dwór. Pobiegłyśmy szybko na boisko i przebrałyśmy się w szatni. Kiedy wyszłyśmy na boisko, stali tam już chłopcy.
- A ty tu czego szukacie ? - zapytałam
- Rewanżyk ? - zapytał Colle
- Na pewno....
- Dajesz. - powiedziała Nina i rzuciła w niego piłką.
- Ale macie sojusz - zaśmiał się Eric
- Będziesz się śmiał, ale baranim głosem, jak polegniecie. - powiedziałam i zaczęłam biec do Niny i Colla.
- Ostro. - powiedział Eric i rzucił się w pogoń za piłką.
*W środku gry*
- Ała, ała. - zaczęłam kuleć - Moja kostka. - usiadłam na murawie i mrugnęłam dyskretnie do Niny. Nina tylko się uśmiechnęła, ale dla niepoznaki pozostała przestraszona.
- Co się stało ? - zapytał Eric, podbiegając do mnie i łapiąc mnie za kostkę.
- Kostka mnie boli. - powiedziałam, trąc "bolącą" kostkę
- Może pójdziemy do pielęgniarki ? - zapytał Colle
- I Goooool ! - krzyknęła Nina
- Tępaki. - powiedziałam i wstałam z ziemi.
- O ja. - powiedział Colle
- Jak mogłaś ? - zapytał Eric - Ja myślałem, że coś ci się stało, a to był podstęp. - powiedział - A teraz.....uciekaj bo będzie z tobą źle. - powiedział i zaczął mnie gonić po całym boisku.
O mało nie zadławiłam się własnym śmiechem, kiedy biegłam. Niefortunnie potknęłam się o swoją nogę i przewróciłam się na murawę, a na mnie wylądował Eric.
- Eric, złaź. - powiedziałam, ledwo oddychając.
- Oj, sorki. - powiedział i zaczął mnie gilgotać
- Hahaha...Eric, przest....hahaha - śmiałam się
- Sara. - powiedział znajomy głos
- Cześć kochanie. - powiedziałam z uśmiechem, kiedy Eric mnie gilgotał - Eric, no !
- Dobra. - powiedział i wstał z murawy, podając mi rękę. Przytrzymałam się jego ręki i wstałam. Podeszłam do Gabriela i mocno go przytuliłam.
- Świetnie się bawicie ? - zapytał mnie
- O co ci chodzi ? - zapytałam, odsuwając się od niego
- Ej, przecież oni niczego złego nie robili. - powiedziała Nina
- Nina, nie wtrącaj się. - powiedział ostrym tonem - Pytam, czy świetnie się bawicie ?
- Gabriel. - powiedziałam i spojrzałam w jego oczy, było tam coś dziwnego, ale nie wiedziałam jeszcze co to - Uspokój się.
- Odsuń się. - powiedział i chciał mnie przesunąć
- Nie ! - powiedziałam mocnym głosem. Nie lubiłam kiedy ktoś mnie ustawia, a zwłaszcza kiedy był to mężczyzna.
- Przepuść mnie. - powiedział i spojrzał na moją twarz
- Nie ma takiej opcji ! - powiedziałam wkurzona. Nagle Gabriel złapał mnie za gardło i zaczął dusić.
- Co do cholery ?! - krzyknęła Nina - Puść ją ! - wydarła się i zaczęła biec w naszą stronę.
- Zostaw ją ! - krzyknął Eric i podszedł do nas. Gabriel odwrócił z mojej osoby twarz i spojrzał w stronę chłopaka. Rzucił mnie na murawę i podszedł do Erica. Kiedy upadłam, ledwo łapałam oddech, nie spodziewałam się tak stalowego uścisku ze strony Gabriela i takiej agresywności. I te jego oczy. Coś było nie tak. Eric stanął przede mną i zasłonił mnie swoim ciałem. Bezbronnie siedziałam na murawie, tarłam gardło i próbowałam złapać cenny chałst powietrza.
- Ziemio, przybądź do mnie. - powiedziałam i otoczył mnie zapach żniw - Wesprzyj Gabriela.
Energia przepłynęła ze mnie do Gabriela, a jego oczy zrobiły się normalne. Pocierałam gardło i kaszlałam patrząc na jego przerażoną twarz, która patrzy na mnie wielkimi oczami.
- Wynoś się ! - krzyknęła Nina
- Pożałujesz, jeżeli zaraz się stąd nie wyniesiesz ! - wydarł się Colle.
Gabriel szybko wybiegł z boiska, a ja wpadłam w histeryczny płacz.
- Dziękuje ci ziemio. - powiedziałam - Możesz odejść.
Moc odpłynęła, a ja wstałam z murawy. - Muszę iść. - rzuciłam i wybiegłam z boiska do szatni. Zabrałam torbę i w stroju pobiegłam w stronę akademika. Po drodze jednak zrezygnowałam z powrotu do akademika i poszłam pod wielki dąb. Usiadłam na ziemi, która była już ciepła i pachniała wiosną. Oparłam się o korę wielkiego dębu i zaczęłam płakać. Zakryłam twarz dłońmi, żeby nikt nie widział jak płaczę.
- Coś się stało kochanie ? - zapytał głos
- Nic. - pochlipywałam
- O bogini. - powiedziała Kentai - Skąd masz te sińce ?
- Jakie..... - przerwałam i zasłoniłam kark rękami. Kentai wzięła moje ręce i odsłoniła zasiniony kark.
- Kto ci to zrobił ? - zapytała
- Przewróciłam się na boisku. - skłamałam
- Tak, jasne. A ja jestem Świętym Mikołajem. - powiedziała ironicznie - Kto ci to zrobił ?
- I tak byś się dowiedziała. - powiedziałam - Gabriel.
- Gabriel ? - zdziwiła się - To niemożliwe.
- Przestań Kentai. - powiedziałam i znowu się rozryczałam
- Przepraszam, S.- powiedziała i usiadła obok mnie, obejmując mnie ramionami - Mogę jakoś pomóc ?
- Nie wiem. - odpowiedziałam i wtuliłam się w nią
- Ogniu, wzywam cię. - wyszeptała. Ciepły powiew otoczył mnie i Kentai. Muskając naszą skórę i lekko ogrzewając nas. Kentai przyłożyła rękę do mojej szyi. Poczułam łaskoczące ciepło. Kentai po chwili wzięła rękę i spojrzała na gardło. - Dziękuje ci ogniu, możesz odejść.
Ciepły powiew szybko zniknął i zostałyśmy same w piękną noc.
- Lepiej ? - zapytała Kantai
- Tak. - powiedziałam
- Idziemy coś zjeść ? - zapytała Kentai
- Możemy. - powiedziałam i wstałam z torbą spod drzewa. Poszłyśmy do główniej jadalni i usiadłyśmy przy stole. Kentai przyniosła mi spagetti, a sobie wzięła chińszczyznę.
Nalałyśmy sobie wina i zaczęłyśmy jeść. Po kilku minutach.
- Nic nie zjadłaś. - powiedziała Kentai
- Nie mam ochoty jeść. - powiedziałam, grzebiąc w talerzu
- Kochanie, nie martw się. - powiedziała - Jestem umówiona za godzinę z Damienem. Idziesz z nami ?
- Nie, dzięki. Zostanę w akademiku. - powiedziałam
- Dobrze. - odpowiedziała - Ale musisz być pod czyjąś opieką.
- Napisze do Sławka, to do mnie przyjdzie. - powiedziałam. Oczywiście nie miałam nawet takiego zamiaru.
- Okej. - powiedziała Kentai - Idziemy teraz do akademika, czy chcesz jeszcze gdzieś iść ?
- Wracamy. - powiedziałam i wypiłam końcówkę wina. Wzięłam torbę i razem z Kentai wróciłam do akademika. Po drodze spotkałam się z wieloma wścipskimi spojrzeniami i szeptami na temat moich znaków i do tego zasinionej szyi. Kiedy weszłyśmy do pokoju, rzuciłam torbę pod łóżko i położyłam się na łóżku.
- Wrócę przed wschodem słońca kochanie. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Bądź ostrożna. - powiedziałam - A Sławek przyjdzie za 10 minut. - skłamałam
- Dobrze. - odpowiedziała - Trzymaj się kochanie.
- Miłej randki. - powiedziałam, kiedy wychodziła.
- Dzięki. - rzuciła i zamknęła drzwi.
Z braku zajęć leżałam na łóżku i myślałam o Gabrielu.
Dlaczego on mi to zrobił ?!
-----------------------------------
Dzisiejszy rozdział jest długi, bo mi się wyjątkowo pisać chciało : ]].
Mam coś dla fanów anime : ]]. Fajna gierka, gdzie tworzy się małe laleczki Chibi
http://www.giercownia.pl/gra/38667/chibi_maker_ver_1_1
Zapraszam także na blogi:
www.sukaporutorono.blogspot.com
www.in-love-for-dreams.blogspot.com
oraz bloga Dax
www.sam-przezyj-swoje-zycie.blogspot.com
A tu taka Sara Chibi w stylu JAPAN :)) ( Visual Kei )
Nie spodziewałabym się tego po Gabrielu...przecież oni są dla siebie stworzeni! :D
OdpowiedzUsuń