czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 63 - Bez komentarza

- Wstawaj ! Wstawaj ! - krzyczała Kentai
- Co się stało ? - zapytałam przerażona, wstając na równe nogi
- Spóźnimy się. - powiedziała i próbowała założyć sweter
- Cholera ! - fuknęłam i wbiegłam do łazienki. Szybko związałam włosy i byłam już w pokoju przy szafie. Wciągnęłam szybko dresy, czarny top i siwy, rozpinany sweterek. Złapałam torbę z książkami i szybko zbiegłam z Kentai na dół. Pośpiesznie wzięłam kanapki z szafki i wodę z lodówki, założyłam kurtkę i buty i wybiegłyśmy z akademika. Niestety po drodze boleśnie upadłam na tyłek ( ałaaaaaa ;[[ ). Niechętnie wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Pokuśtykałam na pierwszą lekcje z 15 minutowym spóźnieniem.
- Gdzie się podziewały drogie panny ? - zapytał surowym głosem prof. Lankford
- Przepraszamy panie profesorze, ale Sara miała lekki wypadek. - usprawiedliwiła na Kentai
- Nic ci nie jest Saro ? - zapytał prof. Lankford bacznie mi się przyglądając
- To nic takiego, tylko boli mnie kostka i troszeczkę kuśtykam. - powiedziałam
- Może udasz się do pielęgniarki ? - zapytał prof.
- Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam
- Panie profesorze, ja ją zaprowadzę do pielęgniarki. - powiedział jakiś głos
- Nie trzeba Karol. - powiedziałam, patrząc w jego stronę
- Dobrze Karolu, zaprowadź Sarę do pielęgniarki, zwalniam cię z mojej lekcji. - powiedział Lankford
- Dziękuję panie profesorze. - powiedział, wziął plecak i podszedł do mnie, biorąc mnie pod ramię
- Kentai usiądź. - powiedział Lankford, kiedy wychodziliśmy ze sali.
- Co ty do diabła robisz ? - zapytałam wkurzona, tym, że każdy decyduje za mnie
- Wiem, że nie lubisz lekarzy. - oznajmił
- To gdzie ty mnie prowadzisz ? - zapytałam
- Chcę ci coś pokazać. - powiedział i uśmiechnął się do mnie
Zaprowadził mnie pod wielki dąb, który znajdował się obok sali rekreacyjnej, pomiędzy akademikami. Usiadłam wygodnie na ławce, kiedy Karol ustał przede mną.
- To co chciałeś mi pokazać ? - zapytałam
- Poczekaj chwilkę. - powiedział i wyszeptał coś pod nosem. - Zamknij oczy, S.
- Po co ? - zapytałam
- Csiiii, nie pytaj tylko zamknij. - powtórzył z zamkniętymi oczami. Zrobiłam tak jak kazał. - A teraz złap mnie za rękę. - powiedział.
Złapałam go za rękę i poczułam świeży powiew wiatru na mojej skórze.
- Ale jak ty ? - zapytałam
- Nie wiem. - odpowiedział. Puściłam jego rękę i otworzyłam oczy. Karol spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Przecież ja mam powiązanie z wiatrem. - powiedziałam
- Wiem kochanie, ale nie wiem jak to się stało, że ja też je mam. - powiedział i usiadł obok mnie, łapiąc mnie za rękę
- Przecież....
- Wiem, że chciałaś mieć ten dar jako jedyna, ale nie mam wpływu na wybory i decyzje Nyks.
- Rozumiem. - powiedziałam
- Rozumiesz ? - zapytał
- Tak. - powiedziałam - Nie jestem zazdrosna czy coś w tym stylu, ale jestem w szoku.
- Jesteś najlepszą koleżanką pod słońcem. - powiedział i mocno mnie przytulił
- Cieszę się. - zachichotałam
- Idziemy stąd ? - zapytał
- A co zimno ci ? - zapytałam z uśmiechem
- Nie chcę, żebyś się przeziębiła, a co do kostki, to powinien ją zobaczyć lekarz, albo chociaż pielęgniarka. - powiedział
- Wiesz, że nigdzie nie idę. - powiedziałam
- Wiem. - odpowiedziała - Ale ja cię zmuszę.
- Niby.......AAAAAAAA ! - wydarłam się kiedy Karol wziął mnie na ręce - Oszalałeś ?!
- Tak. - powiedział i zaczął chichotać. Cmoknęłam go w policzek i uśmiechnęłam się.
- Ale i tak nie żyjesz. - powiedziałam chichocząc
- Dobra. - powiedział i uśmiechnął się.
*U pielęgniarki*
- Kostka jest zwichnięta. - powiedziała miła pani
- No świetnie. - powiedziałam pod nosem. Pielęgniarka chyba to usłyszała, bo posłała mi duży uśmiech.
- Ile będzie zwichnięta ? - zapytał Karol
- Ponad tydzień. - powiedziała pielęgniarka, owijając moją kostkę dużą warstwą bandażu.
- Aż ? - wypaliłam
- Tak. - odpowiedziała, zapinając bandaż - Gotowe.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Następnym razem uważaj. - powiedziała z uśmiechem
- Na pewno będę. - powiedziałam i wyszłam z Karolem z gabinetu.
- Szukałam cię you-we-tsi-a-ge-you. - powiedział znajomy głos, kiedy szłam z Karolem korytarzem
- Babcia ? - zapytałam
- Kochanie, musimy porozmawiać o twoim pomyśle, założenia Cór i Synów Ciemności. - powiedziała z powagą
- Dobrze babciu. - powiedziałam
- Witaj Karolu. - powiedziała babcia
- Witaj Kapłanko. - odpowiedział uroczyście
- Jeśli chcesz iść z Sarą, to zapraszam. - powiedziała babcia
- Z miłą chęcią. - powiedział i uśmiechnął się.
*Rozmowa z babcią*
- Więc mówisz kochanie, że to będzie świetny pomysł ? - zapytała ponownie babcia
- Oczywiście. - powiedziałam, pewna siebie - Ustalimy kto będzie przewodził Córą i Synom Ciemności. Wybierzemy oczywiście adeptkę i adepta, którzy wyróżniają się wieloma darami od Nyks. Oczywiście Kapłanko, miałabyś dostęp do wszystkich postanowień Rady, która składała się będzie z 7 osób. - powiedziałam - Rada będzie o wszystkim informować.
Myślę też nad rytuałem ofiary dla Nyks.
- Ofiary ? - zapytała babcia
- Będziemy tworzyć krąg. Powietrze, Ogień, Woda, Ziemia i Duch. - powiedziałam
- Dobrze droga córko. - powiedziała babcia. - Powierzam ci kontrolę nad Córami i Synami Ciemności i pozwalam na założenie wspólnoty.
- Dziękuję Wyższa Kapłanko. - powiedziałam
- Proszę you-we-tsi-a-ge-you. - odpowiedziała babcia - Możecie wracać do swoich zajęć.
- Dobrze. - odpowiedziałam i już miałam wychodzić.
- Saro, za kilka dni jest pełnia, będziemy obchodzić Święto Nyks, Chcę żebyś otworzyła oficjalnie obchody i poinformowała o składzie Cór i Synów Ciemności oraz Radzie. - powiedziała babcia
- Oczywiście. - powiedziałam i ukłoniłam się leciutko. Wyszliśmy z Karolem od babci i ruszyliśmy na ostatnie lekcje.
*Po lekcjach*
- Karol ? - zapytała ponownie Kentai
- Tak. - potwierdziłam
- Też muszę się do czegoś przyznać. - powiedziała ze skruchą
- O co chodzi ? Coś z Damienem ? - zapytałam
- Nie o to chodzi. Chodzi o Nyks. - powiedziała
- Coś złego ? - zapytałam
- Dla ciebie może tak, ale dla mnie to coś naprawdę ważnego.
- Gadaj Kentai - powiedziałam
- Mam powiązanie z ogniem. - powiedziała
- Naprawdę ? - zapytałam
- Tak. - potwierdziła
- Czemu dopiero mi to mówisz ? - zapytałam ze złością
- Kochanie, zrozum, że.....
- Nie. - przerwałam - Nie tłumacz się, po prostu się nie odzywaj. - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
- Sara ! - krzyknęła Kentai, kiedy trzaskałam na dole drzwiami. Wyszłam na zewnątrz. Była już 3 nad ranem i za niedługo miało świtać, ale nie stanowiło to dla mnie problemu, bo bym i tak nie zginęła.
Usiadłam pod wielkim dębem, gdzie byłam dziś z Karolem i zaczęłam płakać. Zasłoniłam tylko twarz, żeby nikt przechodzący nie widział mnie w takim stanie.
- Co się stało moja córko ? - zapytał pewien znany głos
- O bogini ! - powiedziałam - Czy to prawda, że podarowałaś dar powietrza Karolowi, a ogień Kentai ? - zapytałam nadal płacząc
- Oczywiście. - odpowiedziała. - Ale kochanie, daję ci mój kolejny dar, bo jesteś jedyną córką, która tak angażuje się w życie mojego domu i wiele za to płaci.
- Bogini, ja mam tylko 16 lat, nie poradzę sobie z tym wszystkim. - powiedziałam
- Poradzisz sobie Saro. - powiedziała - Czeka cię jeszcze wiele przeszkód do pokonania. Bądź silna.
Po tych słowach, lekko musnęła moje ramiona i zniknęła. Zaczął się ból, jak każdego razu, kiedy miałam otrzymać znaki. Przerażające.
Ból trwał znacznie dłużej niż zawsze. Po bólu, zamknęłam oczy i położyłam się lekko na ławce. Czułam się jakbym była nad morzem. Fale lekko muskały moje stopy, wiatr rozpraszał włosy, a słońce mocno grzało.
- Dziękuję. - wyszeptałam i złożyłam krótką modlitwę Bogini. Wstałam z ławki i wszystko odeszło. 
Przemęczona wróciłam do pokoju, gdzie nie było Kentai. Szybko wskoczyłam w piżamę i poszłam spać.
--------------------------------------
Zapraszam na mojego drugiego bloga o moim ulubionym zespole, historia jest prawdziwa, a raczej ma  przeplatane wątki z mojego życia. Serdecznie zapraszam http://www.sukaporutorono.blogspot.com
Całuję i czekam na komentarze :***.

1 komentarz:

Dzięki za komentarz :*.
/Ness