czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 66.

Niespodziewanie obudził mnie dzwonek telefonu.
- Eeee... ? - zapytałam z chrypą, odbierając telefon
- Cześć córeczko. - powiedziała mama
- Cześć mamo. - powiedziałam, przeciągając się
- Co tam u ciebie słychać ? - zapytała
- Mamo, nie mam siły już. - powiedziałam zrezygnowana
- Coś poważnego się stało ? - zapytała
- Poważnego i to bardzo. - powiedziałam, pocierając bolącą szyję.
- To przez Gabriela, prawda ? - zapytała
- Tak, ale nie chcę za bardzo o tym mówić. - powiedziałam
- Dobrze córciu. - powiedziała - A jak się czuje babcia ?
- Dobrze. - odpowiedziałam, chociaż często się z nią nie widziałam i nie wiedziałam co u niej słychać.
- Pewnie cię obudziłam, bo jest jeszcze wcześnie dla was. Będę kończyć kochanie. Przyjadę w weekend jeśli mi się uda/ Kocham cię. Pa.
- Pa mamo. - powiedziałam i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na etażerkę.
Mama miała rację, że jest wcześnie. Była dopiero 18:00. Zostały mi 4 godziny do zajęć. Zastanawiałam się czy wstać czy nie. Jednak postanowiłam wstać. Poszłam pod prysznic. Kiedy suszyłam włosy, moja szyja była w okropnym stanie. Siniaki były widoczne, aż za bardzo, a moje znaki od Nyks były szkaradne z tymi siniakami.
Wysuszyłam włosy i podeszłam do szafy, żeby w coś fajnego się ubrać, ale żeby zasłoniło moje siniaki. Ubrałam się, schowałam telefon do kieszeni, wzięłam torbę i zeszłam na dół po schodach. Weszłam do kuchni, wzięłam sok pomarańczowy i kanapki i wyszłam z akademika.
Na dworze było już ciemno. Latarnie oświetlały dróżki. Lubiłam ten widok, bo był.....taki magiczny i tajemniczy. Podeszłam do fontanny i spojrzałam we własne odbicie w lustrze wody. Zobaczyłam wcale nie podobną dziewczynę do Sary. Nie przypominałam siebie. Byłam blada, miałam inny kolor oczu i nadal było widać moje sińce, a do tego mój znak. Inne dzieciaki, kiedy wchodziłam do jadalni przyglądały mi się z ciekawością, ale i zafascynowaniem moimi znakami, ale tez zazdrością, jaką wypełniali przestrzeń. Chociaż większość okazywała mi szacunek. Odwróciłam się od mojego odbicia i odeszłam od fontanny. Poszłam przed siebie i zaszłam pod wielki dąb przy murze.
Usiadłam na ziemi, która była zimna, ale pachniała wiosną. Powiewał leciutki ciepły wiatr. Oparłam się o korę głową i wyjęłam kanapki. Ugryzłam kanapkę i upiłam łyk soku. Odprężyłam się i odłożyłam nagryzioną kanapkę.
- Powietrze, wzywam cię. - powiedziałam. Otoczył mnie wiaterek górski, który nie był nachalny, ale plątał mi włosy. - Ogniu, wzywam cię. - Otoczył mnie ciepły dotyk, który miło łaskotał moją skórę. - Wodo, wzywam cię - Tak jak inne żywioły, woda przybyła na moje wezwanie. Poczułam pod stopami, ciepło wody morskiej. - Ziemio, potrzebuję cię, przybądź do mnie. - Otoczył mnie zapach po deszczu, który rozprzestrzenił się wokół mnie. - Moje żywioły, pomóżcie mi coś wyjaśnić. Zanieście wiadomość do Gabriela ode mnie, niech będzie pełna żalu i smutku. - powiedziałam. Żywioły oddaliły się ode mnie i czułam jak wędrują gdzieś niedaleko w poszukiwaniu Gabriela.

Gabriel
Ze snu wyrwało mnie coś. Sam nie wiedziałem dokładnie co to jest.
- Jak mogłeś ! Nienawidzę cię Gabriel ! Co jest z tobą człowieku ?! Jak mogłeś mnie zaatakować ? Nie chcę cię znać ! - krzyczało coś w mojej głowie. Ale nie krzyki przykuły moją uwagę, lecz zapach po deszczu, wiatr, ciepło i dziwne mrowienie w stopach. Zerwałem się na równe nogi i domyśliłem się od kogo były te głosy. Nie miałem jednak pojęcia o co chodzi Sarze. Czemu mnie nienawidziła ? Czemu nie chciała mnie znać ? Te pytania tak mnie dręczyły, że ubrałem się i wyszedłem z pokoju.

Sara
Żywioły szybko do mnie wróciły przepełniając mnie radością. Zachichotałam kiedy wróciły i ucieszyłam się.
- Dziękuję wam, możecie odejść. - powiedziałam. Czułam jak żywioły po kolei odchodzą i zostawiają smak tego co było przed paroma chwilkami.
Dokończyłam kanapki i sok, schowałam papierki i butelkę do torby, wstałam spod drzewa i poszłam w stronę szkoły. Kiedy wychodziłam z zakrętu wpadałam w czyjeś ramiona, które mocno ścisnęły mnie i przycisnęły do osoby przede mną.
- Puść mnie ! - wrzasnęłam
- Kochanie to ja. - powiedział głos
- Zostaw mnie. - powiedziałam i odepchnęłam go. Spojrzałam na jego twarz. Malował się tam spokój, ale złość, smutek i wielki żal.
- Co ja ci takiego zrobiłem ? - zapytał zły
- Jeszcze się pytasz co ? - powiedziałam retorycznie - Powiedz mi tylko jedno, chciałeś mnie zabić czy chciałeś mnie tylko poddusić ?
- Zabić ? - zapytał - O czym ty gadasz Sara ? Nic ci nie zrobiłem.
- A to to sobie sama zrobiłam, tak ?! - wrzasnęłam i zrzuciłam szalik ze złością - Cholera, chociaż przestań kłamać !
- To....ja ? - zapytał ze zdziwieniem
- Nie, wiesz, sama sobie to zrobiłam !- wrzasnęłam i podniosłam szalik, zakrywając szyję. - To jest bez sensu Gabriel, nie możemy razem być jeżeli chcesz mnie zabić.
- Nie chcę, ja cie kocham. - powiedział i podszedł do mnie. - Nie chciałem ci nic zrobić. - powiedział ze skruchą - Jestem potworem ! - wrzasnął i stanęły mu łzy w oczach - Zabiję się. Nie pozwolę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę. A mając na myśli kogoś, mam na myśli sobie. - powiedział i odszedł. Rozpłakałam się. Coś przypomniało mi moje chwile rozterek i co ja robiłam i zachowanie Gabriela, nawet kiedy mnie rzucił.
- Nie ! Zaczekaj ! - krzyknęłam
- Zostaw mnie Sara. Nie mogę znowu wyrządzi ci krzywdy. - powiedział i nie stanął. Pobiegłam przed niego i zasłoniłam mu drogę.
- Stój mówię. - powiedziałam ostro - Idziesz ze mną. - powiedziałam
- Nie chcę cię skrzywdzić. - powiedział i spojrzał mi w oczy ze łzami.
- Żywioły pomóżcie mi. - powiedziałam cicho. Otoczył nas podmuch, ciepło, zapach deszczu i mrowienie w nogach. Gabriel spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dobra, dobra, idę. - powiedział i jego uśmiech zbladł.
- Dziękuję wam, możecie odejść. - powiedziałam, a żywioły odeszły. Złapałam Gabriela z nadgarstek i zaciągnęłam go pod wielki dąb pod murem.
Usiedliśmy pod dębem i zaczęliśmy rozmowę.
- Wytłumacz mi czemu mnie zacząłeś dusić ?
- Nie wiem. Kochanie, naprawdę nic nie pamiętam. Nie pamiętam żebym był nawet z tobą tego dnia. - powiedział
- Jak to nie wiesz ? - zapytałam
- Grałem na gitarze prawie cały dzień, a raczej tak mi się zdawało.
- Czyli nic nie pamiętasz ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedział
- Podejrzane. - powiedziałam sama do siebie - Czyli....tak jakby....hmmmm...nie wiedziałeś co robisz.
Nic nie odpowiedział tylko schylił głowę. - Naprawdę nie chciałem ci nic zrobić.
- Spokojnie Gabriel. Byłam wściekła. Ostatnio wszystko zwala się na moją głowę. Po prostu.... - nie dokończyłam, bo uciszył mnie pocałunkiem. Rzuciłam mu się za szyję i mocno uściskałam.
- Tęskniłem. - powiedział i nie wypuszczał mnie z uścisku.
- Ja też. - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Wstaliśmy ze ręce i poszliśmy na lekcje.
Po lekcjach spotkałam się ze znajomymi w bibliotece i wybraliśmy listę członków do Cór Ciemności i Synów Ciemności. Poszliśmy jeszcze do kina na ciekawy film, z którego nic nie pamiętałam, ale to nic. Razem z Kentai i Niną spędziłyśmypotem miło czas w pokoju na słuchaniu muzyki.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 65 - Co ty robisz ?

Obudziłam się z nowymi siłami na dziś. Wstałam wesoła z łóżka i poszłam pod prysznic. Po szybkim prysznicu, wysuszyłam włosy i poszłam przegrzebać szafę w poszukiwaniu jakiegoś ubrania. Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni przywitała mnie roześmiana Nina.
- Hej misiaku. - powiedziała do mnie
- Widzę dobry humorek się udziela. - powiedziałam z uśmiechem
- No pewnie. - powiedziała - W końcu za 4 dni ogłaszasz Radę i skład Cór i Synów Ciemności.
- Cholera. - powiedziałam i moje szczęście zniknęło
- Coś nie tak ? - zapytała Nina
- Będziecie musieli mi pomóc i to jak najszybciej. - powiedziałam
- Nie gadaj ? - zapytała
- No. - powiedziała
- O ja cie. - powiedziała Nina - No to może jutro po lekcjach, co ?
- Pasuje mi. - powiedziałam - W bibliotece i to najlepiej wszyscy.
- Dobra. - odpowiedziała i rzuciła mi sok. - Idziemy na boisko ?
- No jasne, tylko skoczę po torbę. - powiedziałam i wbiegłam na górę. Chwyciłam torbę spod łóżka i zbiegłam na dół gdzie czekała Nina.
- No to idziemy. - powiedziałam i wyszłyśmy na dwór. Pobiegłyśmy szybko na boisko i przebrałyśmy się w szatni. Kiedy wyszłyśmy na boisko, stali tam już chłopcy.
- A ty tu czego szukacie ? - zapytałam
- Rewanżyk ? - zapytał Colle
- Na pewno....
- Dajesz. - powiedziała Nina i rzuciła w niego piłką.
- Ale macie sojusz - zaśmiał się Eric
- Będziesz się śmiał, ale baranim głosem, jak polegniecie. - powiedziałam i zaczęłam biec do Niny i Colla.
- Ostro. - powiedział Eric i rzucił się w pogoń za piłką.
*W środku gry*
- Ała, ała. - zaczęłam kuleć - Moja kostka. - usiadłam na murawie i mrugnęłam dyskretnie do Niny. Nina tylko się uśmiechnęła, ale dla niepoznaki pozostała przestraszona.
- Co się stało ? - zapytał Eric, podbiegając do mnie i łapiąc mnie za kostkę.
- Kostka mnie boli. - powiedziałam, trąc "bolącą" kostkę
- Może pójdziemy do pielęgniarki ? - zapytał Colle
- I Goooool ! - krzyknęła Nina
- Tępaki. - powiedziałam i wstałam z ziemi.
- O ja. - powiedział Colle
- Jak mogłaś ? - zapytał Eric - Ja myślałem, że coś ci się stało, a to był podstęp. - powiedział - A teraz.....uciekaj bo będzie z tobą źle. - powiedział i zaczął mnie gonić po całym boisku.
O mało nie zadławiłam się własnym śmiechem, kiedy biegłam. Niefortunnie potknęłam się o swoją nogę i przewróciłam się na murawę, a na mnie wylądował Eric.
- Eric, złaź. - powiedziałam, ledwo oddychając.
- Oj, sorki. - powiedział i zaczął mnie gilgotać
- Hahaha...Eric, przest....hahaha - śmiałam się
- Sara. - powiedział znajomy głos
- Cześć kochanie. - powiedziałam z uśmiechem, kiedy Eric mnie gilgotał - Eric, no !
- Dobra. - powiedział i wstał z murawy, podając mi rękę. Przytrzymałam się jego ręki i wstałam. Podeszłam do Gabriela i mocno go przytuliłam.
- Świetnie się bawicie ? - zapytał mnie
- O co ci chodzi ? - zapytałam, odsuwając się od niego
- Ej, przecież oni niczego złego nie robili. - powiedziała Nina
- Nina, nie wtrącaj się. - powiedział ostrym tonem - Pytam, czy świetnie się bawicie ?
- Gabriel. - powiedziałam i spojrzałam w jego oczy, było tam coś dziwnego, ale nie wiedziałam jeszcze co to - Uspokój się.
- Odsuń się. - powiedział i chciał mnie przesunąć
- Nie ! - powiedziałam mocnym głosem. Nie lubiłam kiedy ktoś mnie ustawia, a zwłaszcza kiedy był to mężczyzna.
- Przepuść mnie. - powiedział i spojrzał na moją twarz
- Nie ma takiej opcji ! - powiedziałam wkurzona. Nagle Gabriel złapał mnie za gardło i zaczął dusić.
- Co do cholery ?! - krzyknęła Nina - Puść ją ! - wydarła się i zaczęła biec w naszą stronę.
- Zostaw ją ! - krzyknął Eric i podszedł do nas. Gabriel odwrócił z mojej osoby twarz i spojrzał w stronę chłopaka. Rzucił mnie na murawę i podszedł do Erica. Kiedy upadłam, ledwo łapałam oddech, nie spodziewałam się tak stalowego uścisku ze strony Gabriela i takiej agresywności. I te jego oczy. Coś było nie tak. Eric stanął przede mną i zasłonił mnie swoim ciałem. Bezbronnie siedziałam na murawie, tarłam gardło i próbowałam złapać cenny chałst powietrza.
- Ziemio, przybądź do mnie. - powiedziałam i otoczył mnie zapach żniw - Wesprzyj Gabriela.
Energia przepłynęła ze mnie do Gabriela, a jego oczy zrobiły się normalne. Pocierałam gardło i kaszlałam patrząc na jego przerażoną twarz, która patrzy na mnie wielkimi oczami.
- Wynoś się ! - krzyknęła Nina
- Pożałujesz, jeżeli zaraz się stąd nie wyniesiesz ! - wydarł się Colle.
Gabriel szybko wybiegł z boiska, a ja wpadłam w histeryczny płacz.
- Dziękuje ci ziemio. - powiedziałam - Możesz odejść.
Moc odpłynęła, a ja wstałam z murawy. - Muszę iść. - rzuciłam i wybiegłam z boiska do szatni. Zabrałam torbę i w stroju pobiegłam w stronę akademika. Po drodze jednak zrezygnowałam z powrotu do akademika i poszłam pod wielki dąb. Usiadłam na ziemi, która była już ciepła i pachniała wiosną. Oparłam się o korę wielkiego dębu i zaczęłam płakać. Zakryłam twarz dłońmi, żeby nikt nie widział jak płaczę.
- Coś się stało kochanie ? - zapytał głos
- Nic. - pochlipywałam
- O bogini. - powiedziała Kentai - Skąd masz te sińce ?
- Jakie..... - przerwałam i zasłoniłam kark rękami. Kentai wzięła moje ręce i odsłoniła zasiniony kark.
- Kto ci to zrobił ? - zapytała
- Przewróciłam się na boisku. - skłamałam
- Tak, jasne. A ja jestem Świętym Mikołajem. - powiedziała ironicznie - Kto ci to zrobił ?
- I tak byś się dowiedziała. - powiedziałam - Gabriel.
- Gabriel ? - zdziwiła się - To niemożliwe.
- Przestań Kentai. - powiedziałam i znowu się rozryczałam
- Przepraszam, S.-  powiedziała i usiadła obok mnie, obejmując mnie ramionami - Mogę jakoś pomóc ?
- Nie wiem. - odpowiedziałam i wtuliłam się w nią
- Ogniu, wzywam cię. - wyszeptała. Ciepły powiew otoczył mnie i Kentai. Muskając naszą skórę i lekko ogrzewając nas. Kentai przyłożyła rękę do mojej szyi. Poczułam łaskoczące ciepło. Kentai po chwili wzięła rękę i spojrzała na gardło. - Dziękuje ci ogniu, możesz odejść.
Ciepły powiew szybko zniknął i zostałyśmy same w piękną noc.
- Lepiej ? - zapytała Kantai
- Tak. - powiedziałam
- Idziemy coś zjeść ? - zapytała Kentai
- Możemy. - powiedziałam i wstałam z torbą spod drzewa. Poszłyśmy do główniej jadalni i usiadłyśmy przy stole. Kentai przyniosła mi spagetti, a sobie wzięła chińszczyznę.
Nalałyśmy sobie wina i zaczęłyśmy jeść. Po kilku minutach.
- Nic nie zjadłaś. - powiedziała Kentai
- Nie mam ochoty jeść. - powiedziałam, grzebiąc w talerzu
- Kochanie, nie martw się. - powiedziała - Jestem umówiona za godzinę z Damienem. Idziesz z nami ?
- Nie, dzięki. Zostanę w akademiku. - powiedziałam
- Dobrze. - odpowiedziała - Ale musisz być pod czyjąś opieką.
- Napisze do Sławka, to do mnie przyjdzie. - powiedziałam. Oczywiście nie miałam nawet takiego zamiaru.
- Okej. - powiedziała Kentai - Idziemy teraz do akademika, czy chcesz jeszcze gdzieś iść ?
- Wracamy. - powiedziałam i wypiłam końcówkę wina. Wzięłam torbę i razem z Kentai wróciłam do akademika. Po drodze spotkałam się z wieloma wścipskimi spojrzeniami i szeptami na temat moich znaków i do tego zasinionej szyi. Kiedy weszłyśmy do pokoju, rzuciłam torbę pod łóżko i położyłam się na łóżku.
- Wrócę przed wschodem słońca kochanie. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Bądź ostrożna. - powiedziałam - A Sławek przyjdzie za 10 minut. - skłamałam
- Dobrze. - odpowiedziała - Trzymaj się kochanie.
- Miłej randki. - powiedziałam, kiedy wychodziła.
- Dzięki. - rzuciła i zamknęła drzwi.
Z braku zajęć leżałam na łóżku i myślałam o Gabrielu.
Dlaczego on mi to zrobił ?!
-----------------------------------
Dzisiejszy rozdział jest długi, bo mi się wyjątkowo pisać chciało : ]].
Mam coś dla fanów anime : ]]. Fajna gierka, gdzie tworzy się małe laleczki Chibi
http://www.giercownia.pl/gra/38667/chibi_maker_ver_1_1
Zapraszam także na blogi:
www.sukaporutorono.blogspot.com
www.in-love-for-dreams.blogspot.com
oraz bloga Dax
www.sam-przezyj-swoje-zycie.blogspot.com
A tu taka Sara Chibi w stylu JAPAN :)) ( Visual Kei )

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 64 - Przetrwamy

Stałam na środku ulicy. Padało i to strasznie padało. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś mieście. Sklepy były pozamykane, ale kilkoro ludzi przemykało pomiędzy uliczkami chowając się przed deszczem. Nie wiedziałam co zrobić. Jeszcze raz dokładnie rozejrzałam się po ulicy. I zobaczyłam JEGO twarz. Stał w cieniu drzewa i wpatrywał się w moje ciało zachłannym wzrokiem. W pewnej chwili napotkałam jego wzrok. Był bez emocji. Tak jak wtedy kiedy GO odtrąciłam. Wyglądał podobnie jak wtedy. Miał czarne spodnie, był na boso i bez koszuli. Po jego klacie płynęły krople wody, które skapywały z jego włosów. Jego skrzydła były złożone, a jego twarz wyglądała pięknie, jak na anioła który upadł. Kiedy nasze oczy spotkały się, szybkim ruchem odwróciłam się od niego i zaczęłam biec. Nie chciałam, żeby znowu mnie dotykał. Nie byłam jego ukochaną. I NIGDY nią nie będę. Biegłam przed siebie, tak jakby droga nie miała końca. Mijałam kolejno budynki, to wyższe, to niższe. Deszcz utrudniał mi bieg. Ulica robiła się coraz śliska ( sory, ale nie wiem jak to się odmienia O.o ) i coraz bardziej pochłaniała ją toń wody.
Droga prawie się skończyła, a przede mną było widać las. Nie zastanawiając się, wbiegłam do lasu. Schowałam się za wielkim dębem i osunęłam się ze zmęczenia na zimny mech. Wzięłam głęboki wdech i odprężyłam się, opierają się o drzewo. Moje ciało przeszył spokój, a ja wsłuchałam się w stukające o liście krople wody. Mój krótki spokój przerwał jednak jakiś szum i trzepot. Wiedziałam kto to. Skuliłam się przy drzewie i myślałam tylko o jednym, żeby w końcu dał ni spokój. Kroki były coraz bardziej wyraźne, aż nagle ustały. Leciutko wstałam i wychyliłam się zza drzewa. Stał tam i rozglądał się za moją osobą. Szybko schowałam się za drzewem i modliłam się, żeby mnie nie widział. Jego skrzydła zatrzepotały. Odetchnęłam z ulgą i wyszłam zza drzewa. Jednak nie miałam racji, myśląc, że jest bezpiecznie. Tuż za drzewem stał ON. Uderzyłam w jego zimną klatę i spojrzałam na jego twarz. Szybkim ruchem odsunęłam się od niego, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zdążył złapać mnie za nadgarstek. Po mojej ręce rozlała się fala ciepła i bólu, który o dziwo był bardzo miłym i podniecającym. Nie wiedziałam dlaczego moje ciało tak reaguje na jego dotyk, ale wiedziałam, że nie mogę się temu poddać.
- Witaj ukochana. - powiedział uwodzicielskim głosem
- Nie jestem twoją ukochaną. - powiedziałam ze zdenerwowaniem
- Nie powstrzymuj tego uczucia. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała zetknęły się wywołując falę różnych uczuć. Z mojej strony, podekscytowania, bólu, ciekawości i strachu, za to z jego strony ciepła, podniecenia, zafascynowania i co mnie zdziwiło.....miłości.
Spojrzałam w jego oczy, które iskrzyły się szkarłatnością i radością.
- Zostaw mnie potworze ! - wrzasnęłam na niego i uderzyłam go w twarz. Jego oczy momentalnie przybrały inny kolor, który był jasnoczerwony. Upadły odsunął się ode mnie i zmierzył mnie swoim przerażającym wzrokiem.
- Nie jestem potworem ! - wrzasnął okropnym głosem. Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Jego oczy powróciły do normalności, a jego twarz rozpromienił uśmiech. - Przepraszam cię kochanie. - powiedział, znowu mnie do siebie przyciągając.
Przez niego nie zauważyłam nawet, że deszcz przestał padać, a my staliśmy na polanie, która przepełniła się słońcem i świeżym zapachem deszczu. Podszedł do mnie i otoczył mnie swoimi skrzydłami, przyciągając mnie do niego, na dość bliską odległość, ale nasze ciała wcale się nie dotykały. Koniuszkami palców przejechał po moim policzku i znakach, które dostałam od Nyks.
- Moja utalentowana Se-re. (czyt.: Serę ) - powiedział z uśmiechem
- Nie jestem żadną Se-re ! - krzyknęłam ze złością i odsunęłam się od niego, ale skrzydła to uniemożliwiły.
- Ależ jesteś ukochana. - powiedział i dotknął mojego policzka.
- Nie waż się mnie dotykać. - powiedziałam i odepchnęłam jego rękę
- Czemu jesteś taka zła Se-re ? - zapytał
- Ponieważ nie jestem Se-re i nigdy nią nie byłam. - powiedziałam ze złością, która narastała we mnie z coraz większą mocą
- Spokojnie Se-re. - powiedział upadły
- Nie mów tak do mnie i wynoś się stąd, nigdy więcej nie przychodź do mnie, bo skopie cię żywiołami ! - zagroziłam z wściekłością
- Kochanie, jestem twój na zawsze, a ty moja i nigdy cię nie opuszczę. - powiedział słodko
- Wzywa powietrze, niech uderzy w nieśmiertelnego z mocą Nyks ! - wrzasnęłam i uniosłam ręce do góry. Wstąpiła we mnie moc powietrza, którą skumulowałam w rękach i rzuciłam w upadłego. Kiedy powietrze uderzyło w ciało upadłego, ten oderwał się od ziemi i uderzył z hukiem o drzewo, wydając z siebie przeraźliwy krzyk bólu i zdrady.
---------------------------------------
- Nie ! - wrzasnęłam i przebudziłam się w łóżku
- Co się stało ? - przybiegła do mnie Kentai z przerażoną miną
- Co ? - zapytałam ocierając pot z czoła
- Coś ci się śniło. - powiedziała - Coś bardzo złego.
- Wszytko okej Kentai, to po prostu był tylko koszmar. - powiedziałam
- Nie wątpię. - powiedziała
- Gdzie wczoraj byłaś ? - zapytałam - A raczej dzisiaj rano.
- Byłam u Damiena, bo strasznie mnie zabolało to, że wyszłaś z pokoju jak dowiedziałaś się o moim powiązaniu.
- Nic nie szkodzi. - powiedziałam - Przywykne.
- Tak się ciesze. - powiedziała Kentai i przytuliła mnie
- Jeśli jeszcze raz ktoś przyjdzie do mnie powiedzieć mi, że ma powiązanie z jakimś żywiołem to ja chyba nie wytrzymam. - powiedziałam uśmiechając się
- Na pewno dowiesz się o tym pierwsza. - powiedziała Kentai
- Tak w ogóle to która jest godzina ? - zapytałam
- Dziś sobota, nie musisz się nigdzie śpieszyć, ale jest już 12:00.
- Dziś miał przyjechać Gabriel. - powiedziałam - O boże. Jutro pełnia i otwarcie Cór i Synów Ciemności.
- Wybrałaś już Radę i przewodniczących ? - zapytała Kentai
- Jeszcze się zastanawiam. - powiedziałam. Tak szczerze, to nie miałam pojęcia kto będzie w Radzie, a do tego, kto będzie przewodniczącymi. Ostatnio nie byłam może za bardzo zajęta, ale inne różne rzeczy były do załatwienia.
- Ilu adeptów będzie w Radzie ? - zapytała Kentai
- Postawiłam na 7 adeptów z największą przychylnością naszej Bogini. - powiedziałam
- Zaliczasz się do nich. - powiedziała Kentai
- Ja !? - zdziwiłam się. Chociaż po części miała racje., To mi objawiła się Nyks, ale nie czułam się jakaś wyróżniona czy też specjalnie wybrana przez Boginię.
- Hej dziewczyny. - powiedział Sławek i Eric, króży wchodzili do pokoju
- Kurwa no, puka się ! - powiedziałam poddenerwowana.
- Sorki. - powiedział Sławek - To ja tak wparowałem bez pukania.
- Dobra, dobra, właźcie. - powiedziała Kentai
- Przyszliśmy zapytać się co z Radą i kogo wybrałaś. - powiedział Sławek.
- Ej, Sara. - powiedziała Nina, wparowująca do pokoju z Karolem.
- Pukajcie. - powiedziałam
- Dobra, następnym razem. - powiedziała Nina - Masz gościa
- Cześć kochanie. - powiedział Gabriel, wchodząc do pokoju i całując mnie na przywitanie.
- Cześć misiu. - odpowiedziałam i mój humor się poprawił
- To jak z tą Radą ? - zapytał Eric
- Nie mam czasu na zajmowanie się Radą teraz. - powiedziałam - Ale mam do was prośbę.
- Jaką ? - zapytali
- Będziecie mi potrzebni i to bardzo. - powiedziałam - Dziś przemienię Gabriela i chcę, żebyście utworzyli krąg.
- Jak to go przemienisz ? - zbulwersował się Karol
- Karol. - powiedziałam - Ja go kocham i chcę, żeby był blisko mnie.
- Ale on może nie przyjąć tej cholernej przemiany ! - wydarł się Karol
- Jestem na to gotowy. - odezwał się Gabriel
- Gabriel, ty naprawdę myślisz, że będzie tak kolorowo ? - zapytał go Sławek
- Nie, nie myślę tak, ale chcę być ze Sarą, nawet jeśli miałbym nie dożyć przemiany z adepta w wampira. - powiedział Gabriel
- Zrobię to dziś. - powiedziałam, przerywając ich wymianę zdań - Pomożecie, czy nie ?
Wszyscy popatrzeli po sobie i pokiwali głowami. - Dobrze. - odpowiedziałam - Sławek przyniesiesz pod wielki dąb drewniany stół i świece w kolorach żywiołów czyli biały - powietrze, czerwony - ogień, niebieski - woda, zielony - ziemia i fioletowy - duch oraz zapalniczke. Kentai postaraj się z Niną o wiązankę z lawendy i innych ziół, najlepiej zwróćcie się z tym do babci, ale ni mówcie po co to wam. Karol i Eric macie jakieś moce więc zbudujcie mi jakąś osłonę przed słońcem
- Zrozumiano. - powiedzieli chórem
- A ja ? - zapytał Gabriel
- Musisz zostać ze mną i przygotować się duchowo i zewnętrznie.
- O której planujesz przemienić Gabriela ? - zapytała Nina
- Najlepiej jak najwcześniej. - powiedziałam - Wyrobicie się w godzinę ?
- Oczywiście. - potwierdzili
- Aha, Sławek, przygotuj mi jeszcze sztylet z rzeźbioną rękojeścią. Aha, Karol, ty i Eric jak już zbudujecie osłonę, przynieście jeszcze kielich ze Świątyni Nyks i dary dla naszej Bogini.
- To idziemy. - powiedział Eric i wyszli z pokoju. Zostawiając mnie samą z Gabrielem.
- Jesteś tego pewien ? - zapytałam
- Na zawsze z tobą. - odpowiedział i pocałował mnie w usta
- Dobrze. - powiedziałam - Więc musimy przeprowadzić taki mały rytuał.
- Nie możesz po prostu mnie ugryźć ? - zapytał Gabriel
- Nie ! - krzyknęłam - Jestem bardziej cywilizowana.
- Dobrze, więc co mam robić ? - zapytał
- Wstań i zdejmij koszulę. - powiedziałam. Wstał i zdjął koszulę odsłaniając nagą klatę. Podeszłam do niego i położyłam ręce na jego torsie. - Zamknij oczy kochanie. - powiedziałam. Kiedy zamknął oczy zrobiłam to samo. - Wietrze, wzywam cię. - wyszeptałam z szacunkiem. Wiatr otoczył nas dwoje i bawił się naszymi włosami. - Ogniu, przybądź. - powiedziałam - Ciepło otoczyło nasze ciała i ogrzewało skórę. - Wodo, wzywam cię do nas. - Nasze stopy zaczęły muskać, niewidzialne fale. Chciałam spróbować czy uda mi się z innymi żywiołami. - Ziemio, otocz nas. - powiedziałam z mocą. Ku mojemu zdziwieniu poczułam zapach świeżo skoszonej trawy. Zaczęłam chichotać szczęśliwa, ale nie na długo.
- Sara, przestań ! - krzyczał Gabriel
- Co się dzieje, co się dzieje ? - pytałam przerażona. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w Gabriela, który zwijał się z bólu. - Aaaaaaaaa.....!
Moje ciało przeszedł ból, tak jak ciało Gabriela. Zacisnęłam ręce na klatce Gabriela, wbijając lekko paznokcie w jego skórę. Do mojego umysłu dotarł komunikat PUŚĆ GO DO CHOLERY !
Szybko zabrałam ręce od jego klatki piersiowej,a ten nieprzytomny upadł na podłogę.
- Cholera ! Cholera ! Cholera ! - krzyczałam i uklęknęłam obok Gabriela. Podłożyłam rękę pod jego głowę i leciutko uderzałam w jego policzki. - Gabriel. - wyszeptałam i zaczęłam płakać. Nic się nie stało. Nadal leżał na podłodze i wyglądał tak jakby nie żył.
- Sara.... - powiedziała Ketai wchodząc do pokoju. - O matko ! Co się stało ?
- Nie wiem. - powiedziałam płacząc - Wezwałam ziemię i udało mi się, ale wtedy Gabriel zaczął wydzierać się z bólu i ja też, ale puściłam jego klatkę piersiową, a on....on po prostu upadł. Ja....nie...nie wiem.... - dukałam przez łzy
- Spójrz. - uklęknęła obok niego i wskazała na czakrę trzeciego oka.
- On....ale jak to ? - zapytałam i otarłam łzy
- Przemiana się udała, ale w jaki sposób ty to zrobiłaś ? - zapytała
- Ale on się nie rusza Kentai. - powiedziałam
- Jest pewnie wyczerpany. - powiedziała - Zawołam chłopaków i przeniesiemy go na łóżko.
- Tylko szybko. - powiedziałam
Kentai wybiegła z pokoju i pobiegła po chłopaków.
Po kilku minutach Karol, Sławek i Eric wparowali do pokoju.
- Gdzie on... ? - przerwał Karol, patrząc na ciało Gabriela
- Przenieśmy go. - powiedział Sławek. Chłopaki podnieśli go z podłogi i położyli na moim łóżku.
- Jak to zrobiłaś ? - zapytał Eric
- Zostawcie ich. - powiedziała Kentai - Opowiem wam to co wiem. - powiedziała do nich - Saro, zostawić cię ?
- Tak. - powiedziałam i położyłam się obok Gabriela - Zamknijcie drzwi.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedziała i wyszła z chłopakami z pokoju.
- Przepraszam cię kochanie. - powiedziałam i położyłam głowę na jego klacie - Tak mi przykro. - wyszeptałam i zasnęłam.
----------
Obudziłam się dopiero około północy.
Spojrzałam na ciało Gabriela, które nadal nie dawało znaku życia po przemianie.
- Jak ja mogłam być taka naiwna. - powiedziałam i uroniłam łzę na jego nagą klatę. Położyłam głowę z powrotem na jego tors i zaczęłam płakać. Poczułam lekki dotyk na włosach.
- Dlaczego płaczesz ? - zapytał cicho głos
- Gabriel.....ty....ty żyjesz. - powiedziałam, odrywając się od jego klaty i patrząc na jego twarz.
- Dlaczego miałbym nie żyć ? - zapytał, nadal cicho
- Przepraszam cię. - powiedziałam i dotknęłam jego policzka. Był rozpalony.
- Za co ? - zapytał i poniósł się, przytulając się do mnie
- Nie wiedziałam, że to tak wyjdzie..... - nie zdążyłam powiedzieć, bo zatkał moje usta pocałunkiem. Kiedy już oderwał się od moich ust uśmiechnął się i spojrzał w moje oczy.
- Coś nie tak ? - zapytał
- Nie mogę przyzwyczaić się do twoich oczu. - powiedziałam
- A co z moimi oczami ? - zapytał
- Są dużo czarniejsze. - powiedziałam
- Jak to ? - zapytał
- Ahhhh..... - dopiero pojęłam dlaczego się tak dziwi - Przemieniłam cię.
- Jak to ? Kiedy ? - zapytał
- Pamiętasz co się stało zanim zaczęło cię strasznie boleć ? - zapytałam
- Niezbyt. - powiedział
- Wezwałam ziemię i wtedy zacząłeś się wydzierać żebym przestała, ale ja nie mogłam, a ja też doznałam bólu i wtedy cię puściłam, a ty upadłeś i nie dawałeś znaku życia, a na twoim czole pojawił się znak.
- Więc jestem adeptem ? - zapytał z uśmiechem
- Tak. - powiedziałam - Ale jeszcze musimy utworzyć krąg, żeby ofiarować dary Nyks za pomyślną przemianę.
- Dobrze kochanie. - powiedział i pocałował mnie w usta - Teraz będziemy na zawsze razem.
- Na zawsze. - potwierdziłam i przytuliłam się do niego
- Gabriel już się obudził ? - zapytała Nina wchodząc do pokoju z Kentai
Kiedy zobaczyły nas razem ich twarze rozpromieniły się.
- Miło was widzieć dziewczęta. - powiedział Gabriel z uśmiechem
- Witamy cię w Domu Nocy. - powiedziały dziewczyny i uśmiechnęły się
- Tworzymy dziś krąg, więc świece, lawenda i dary dla Nyks przydadzą się.
- Jest już 24:30, o której robisz krąg ? - zapytała Kentai
- Mamy 30 minut. - powiedziałam
- To bierzemy się do roboty. - powiedział Gabriel i wstał z łóżka
- Zostaniesz tutaj. - powiedziałam
- Przyda nam się. - powiedziałam Kentai
- Ale nie przemęczajcie go. - powiedziałam - On ma powiązanie z ziemią i w tworzeniu kręgu.
- Połączenie z ziemią ? - zapytała Kentai
- Karol z powietrzem, Ja z wodą, Kentai z ogniem, Gabriel z ziemią. - podsumowała Nina
- Idziemy. - powiedział Gabriel i wyszliśmy z pokoju. Przyszliśmy pod wielki dąb gdzie czekali na nas inni. Ustaliśmy w kole przed kręgiem i wzięliśmy świece do odpowiednich żywiołów w środku zaś stały dary dla Nyks. Pierwszy w okręgu stał Karol. Podeszłam do niego.
- Gotowy ? - zapytałam
- Oczywiście. - potwierdził.
- Powietrze, które dajesz nam oddech, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i zapaliłam świecę. Otoczył nas podmuch wiatru i bawił się naszymi włosami. Następna w kręgu była Kentai.
- Ogniu, który ogrzewasz naszą skórę i dajesz nam ciepło, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i nie zdążyłam dotknąć knota zapalniczką, a świeca już płonęła i otoczyła nas miłym ciepłem. Podeszłam do Niny, która trzymała w rękach niebieską świecę.
- Wodo, która obmywasz nas ze smutków, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i zapaliłam świecę. Natychmiast nasze stopy zaczęły muskać fale ciepłej wody. Przeszłam do Gabriela, który stał na końcu kręgu.
- Gotowy kochanie ? - zapytałam
- Oczywiście. - potwierdził
- Ziemio, która jesteś naszym życiem, przybądź do naszego kręgu. - zapaliłam świecę i poczułam zapach skoszonej trawy.
Wróciłam do środka kręgu, gdzie na stoliku leżało wino, fioletowa świeca i kielich.
- Moja bogini, nie mam połączenia z duchem, ale wiem, że jesteś ze mną. Składamy ci te dary, jako twoje córki i synowie. - powiedziałam - Duchu, który wypełniasz naszą duszę, przybądź do kręgu. - Nasz krąg połączył się cienką białą linią, która była ledwo widoczna, ale nic nie poczułam. Zapaliłam świecę i otworzyłam wino. - Bogini, bądź pozdrowiona ! - powiedziałam doniośle i upiłam łyk wina z kielicha. Podeszłam do Gabriela i dałam mu łyk wina.
- Dziękuje ci ziemio, możesz odejść. - powiedziałam i zgasiłam świecę. - Bądź pozdrowiony.
- Bądź pozdrowiona. - odpowiedział. Przeszłam następnie do Niny i tez dałam jej łyk wina z kielicha.
- Dziękuję ci wodo, możesz odejść. - powiedziałam i zgasiłam świecę. - Bądź pozdrowiona.
- Bądź pozdrowiona. - odpowiedziała i obdarzyła mnie uśmiechem
Następnie przeszłam do Kentai i dałam jej łyk wina.
- Dziękuję ci ogniu, możesz odejść. - powiedziałam - Bądź pozdrowiona.
- Bądź pozdrowiona. - powiedziałam i zgasiłam świecę.
Przeszłam do Karola i dałam mu wina.
- Dziękuje ci powietrze, możesz odejść. - powiedziałam - Bądź pozdrowiony.
- Bądź pozdrowiona. - odpowiedział. Wróciłam do kręgu i odłożyłam pusty kielich.
- Dziękuje ci duchu, możesz odejść. - powiedziałam i zgasiłam świecę, zapalając lawendę, której zapach otoczył wszystkich w kręgu. - Dziękuję wam za wszystko.
- Udało się. - powiedziała Kentai
- Tak. - odpowiedziałam - Nasz Bogini jest nam przychylna.
Wszyscy wrócili do swoich pokoi, a ja poszłam do Świątyni Nyks i złożyłam krótką modlitwę w intencji moich znajomych i powodzenia jutrzejszej ceremonii.
Wróciłam do akademika i zasnęłam o 5:00 nad ranem.
-----------------------------------------------------------------
Myślę, że się podoba, zamiast dwóch rozdziałów, macie jeden długi.
Pozdrawiam :**.

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 63 - Bez komentarza

- Wstawaj ! Wstawaj ! - krzyczała Kentai
- Co się stało ? - zapytałam przerażona, wstając na równe nogi
- Spóźnimy się. - powiedziała i próbowała założyć sweter
- Cholera ! - fuknęłam i wbiegłam do łazienki. Szybko związałam włosy i byłam już w pokoju przy szafie. Wciągnęłam szybko dresy, czarny top i siwy, rozpinany sweterek. Złapałam torbę z książkami i szybko zbiegłam z Kentai na dół. Pośpiesznie wzięłam kanapki z szafki i wodę z lodówki, założyłam kurtkę i buty i wybiegłyśmy z akademika. Niestety po drodze boleśnie upadłam na tyłek ( ałaaaaaa ;[[ ). Niechętnie wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Pokuśtykałam na pierwszą lekcje z 15 minutowym spóźnieniem.
- Gdzie się podziewały drogie panny ? - zapytał surowym głosem prof. Lankford
- Przepraszamy panie profesorze, ale Sara miała lekki wypadek. - usprawiedliwiła na Kentai
- Nic ci nie jest Saro ? - zapytał prof. Lankford bacznie mi się przyglądając
- To nic takiego, tylko boli mnie kostka i troszeczkę kuśtykam. - powiedziałam
- Może udasz się do pielęgniarki ? - zapytał prof.
- Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam
- Panie profesorze, ja ją zaprowadzę do pielęgniarki. - powiedział jakiś głos
- Nie trzeba Karol. - powiedziałam, patrząc w jego stronę
- Dobrze Karolu, zaprowadź Sarę do pielęgniarki, zwalniam cię z mojej lekcji. - powiedział Lankford
- Dziękuję panie profesorze. - powiedział, wziął plecak i podszedł do mnie, biorąc mnie pod ramię
- Kentai usiądź. - powiedział Lankford, kiedy wychodziliśmy ze sali.
- Co ty do diabła robisz ? - zapytałam wkurzona, tym, że każdy decyduje za mnie
- Wiem, że nie lubisz lekarzy. - oznajmił
- To gdzie ty mnie prowadzisz ? - zapytałam
- Chcę ci coś pokazać. - powiedział i uśmiechnął się do mnie
Zaprowadził mnie pod wielki dąb, który znajdował się obok sali rekreacyjnej, pomiędzy akademikami. Usiadłam wygodnie na ławce, kiedy Karol ustał przede mną.
- To co chciałeś mi pokazać ? - zapytałam
- Poczekaj chwilkę. - powiedział i wyszeptał coś pod nosem. - Zamknij oczy, S.
- Po co ? - zapytałam
- Csiiii, nie pytaj tylko zamknij. - powtórzył z zamkniętymi oczami. Zrobiłam tak jak kazał. - A teraz złap mnie za rękę. - powiedział.
Złapałam go za rękę i poczułam świeży powiew wiatru na mojej skórze.
- Ale jak ty ? - zapytałam
- Nie wiem. - odpowiedział. Puściłam jego rękę i otworzyłam oczy. Karol spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Przecież ja mam powiązanie z wiatrem. - powiedziałam
- Wiem kochanie, ale nie wiem jak to się stało, że ja też je mam. - powiedział i usiadł obok mnie, łapiąc mnie za rękę
- Przecież....
- Wiem, że chciałaś mieć ten dar jako jedyna, ale nie mam wpływu na wybory i decyzje Nyks.
- Rozumiem. - powiedziałam
- Rozumiesz ? - zapytał
- Tak. - powiedziałam - Nie jestem zazdrosna czy coś w tym stylu, ale jestem w szoku.
- Jesteś najlepszą koleżanką pod słońcem. - powiedział i mocno mnie przytulił
- Cieszę się. - zachichotałam
- Idziemy stąd ? - zapytał
- A co zimno ci ? - zapytałam z uśmiechem
- Nie chcę, żebyś się przeziębiła, a co do kostki, to powinien ją zobaczyć lekarz, albo chociaż pielęgniarka. - powiedział
- Wiesz, że nigdzie nie idę. - powiedziałam
- Wiem. - odpowiedziała - Ale ja cię zmuszę.
- Niby.......AAAAAAAA ! - wydarłam się kiedy Karol wziął mnie na ręce - Oszalałeś ?!
- Tak. - powiedział i zaczął chichotać. Cmoknęłam go w policzek i uśmiechnęłam się.
- Ale i tak nie żyjesz. - powiedziałam chichocząc
- Dobra. - powiedział i uśmiechnął się.
*U pielęgniarki*
- Kostka jest zwichnięta. - powiedziała miła pani
- No świetnie. - powiedziałam pod nosem. Pielęgniarka chyba to usłyszała, bo posłała mi duży uśmiech.
- Ile będzie zwichnięta ? - zapytał Karol
- Ponad tydzień. - powiedziała pielęgniarka, owijając moją kostkę dużą warstwą bandażu.
- Aż ? - wypaliłam
- Tak. - odpowiedziała, zapinając bandaż - Gotowe.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Następnym razem uważaj. - powiedziała z uśmiechem
- Na pewno będę. - powiedziałam i wyszłam z Karolem z gabinetu.
- Szukałam cię you-we-tsi-a-ge-you. - powiedział znajomy głos, kiedy szłam z Karolem korytarzem
- Babcia ? - zapytałam
- Kochanie, musimy porozmawiać o twoim pomyśle, założenia Cór i Synów Ciemności. - powiedziała z powagą
- Dobrze babciu. - powiedziałam
- Witaj Karolu. - powiedziała babcia
- Witaj Kapłanko. - odpowiedział uroczyście
- Jeśli chcesz iść z Sarą, to zapraszam. - powiedziała babcia
- Z miłą chęcią. - powiedział i uśmiechnął się.
*Rozmowa z babcią*
- Więc mówisz kochanie, że to będzie świetny pomysł ? - zapytała ponownie babcia
- Oczywiście. - powiedziałam, pewna siebie - Ustalimy kto będzie przewodził Córą i Synom Ciemności. Wybierzemy oczywiście adeptkę i adepta, którzy wyróżniają się wieloma darami od Nyks. Oczywiście Kapłanko, miałabyś dostęp do wszystkich postanowień Rady, która składała się będzie z 7 osób. - powiedziałam - Rada będzie o wszystkim informować.
Myślę też nad rytuałem ofiary dla Nyks.
- Ofiary ? - zapytała babcia
- Będziemy tworzyć krąg. Powietrze, Ogień, Woda, Ziemia i Duch. - powiedziałam
- Dobrze droga córko. - powiedziała babcia. - Powierzam ci kontrolę nad Córami i Synami Ciemności i pozwalam na założenie wspólnoty.
- Dziękuję Wyższa Kapłanko. - powiedziałam
- Proszę you-we-tsi-a-ge-you. - odpowiedziała babcia - Możecie wracać do swoich zajęć.
- Dobrze. - odpowiedziałam i już miałam wychodzić.
- Saro, za kilka dni jest pełnia, będziemy obchodzić Święto Nyks, Chcę żebyś otworzyła oficjalnie obchody i poinformowała o składzie Cór i Synów Ciemności oraz Radzie. - powiedziała babcia
- Oczywiście. - powiedziałam i ukłoniłam się leciutko. Wyszliśmy z Karolem od babci i ruszyliśmy na ostatnie lekcje.
*Po lekcjach*
- Karol ? - zapytała ponownie Kentai
- Tak. - potwierdziłam
- Też muszę się do czegoś przyznać. - powiedziała ze skruchą
- O co chodzi ? Coś z Damienem ? - zapytałam
- Nie o to chodzi. Chodzi o Nyks. - powiedziała
- Coś złego ? - zapytałam
- Dla ciebie może tak, ale dla mnie to coś naprawdę ważnego.
- Gadaj Kentai - powiedziałam
- Mam powiązanie z ogniem. - powiedziała
- Naprawdę ? - zapytałam
- Tak. - potwierdziła
- Czemu dopiero mi to mówisz ? - zapytałam ze złością
- Kochanie, zrozum, że.....
- Nie. - przerwałam - Nie tłumacz się, po prostu się nie odzywaj. - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
- Sara ! - krzyknęła Kentai, kiedy trzaskałam na dole drzwiami. Wyszłam na zewnątrz. Była już 3 nad ranem i za niedługo miało świtać, ale nie stanowiło to dla mnie problemu, bo bym i tak nie zginęła.
Usiadłam pod wielkim dębem, gdzie byłam dziś z Karolem i zaczęłam płakać. Zasłoniłam tylko twarz, żeby nikt przechodzący nie widział mnie w takim stanie.
- Co się stało moja córko ? - zapytał pewien znany głos
- O bogini ! - powiedziałam - Czy to prawda, że podarowałaś dar powietrza Karolowi, a ogień Kentai ? - zapytałam nadal płacząc
- Oczywiście. - odpowiedziała. - Ale kochanie, daję ci mój kolejny dar, bo jesteś jedyną córką, która tak angażuje się w życie mojego domu i wiele za to płaci.
- Bogini, ja mam tylko 16 lat, nie poradzę sobie z tym wszystkim. - powiedziałam
- Poradzisz sobie Saro. - powiedziała - Czeka cię jeszcze wiele przeszkód do pokonania. Bądź silna.
Po tych słowach, lekko musnęła moje ramiona i zniknęła. Zaczął się ból, jak każdego razu, kiedy miałam otrzymać znaki. Przerażające.
Ból trwał znacznie dłużej niż zawsze. Po bólu, zamknęłam oczy i położyłam się lekko na ławce. Czułam się jakbym była nad morzem. Fale lekko muskały moje stopy, wiatr rozpraszał włosy, a słońce mocno grzało.
- Dziękuję. - wyszeptałam i złożyłam krótką modlitwę Bogini. Wstałam z ławki i wszystko odeszło. 
Przemęczona wróciłam do pokoju, gdzie nie było Kentai. Szybko wskoczyłam w piżamę i poszłam spać.
--------------------------------------
Zapraszam na mojego drugiego bloga o moim ulubionym zespole, historia jest prawdziwa, a raczej ma  przeplatane wątki z mojego życia. Serdecznie zapraszam http://www.sukaporutorono.blogspot.com
Całuję i czekam na komentarze :***.

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 62 - I ty też ?

Przebudziłam się w ramionach Gabriela. Lekko pocałowałam go w usta, kiedy się przebudził.
- Jak cię ktoś tu spotka....
- Nie spotka. - przerwał mi Gabriel - Jak się czujesz ?
- Dobrze. - powiedziałam i podciągnęłam się na rękach. Przez okno wpadały ostatnie promienie słońca. - Zalokaj, która godzina.
- 17:02 - odpowiedział Gabriel
- Wstajemy ? - zapytałam
- Jak chcesz.
- Może gdzieś wyjedziemy ? - zapytałam, wstając z łóżka
- Co planujecie ? - zapytała Kentai, wchodząc do pokoju.
- Cześć. - powiedziała - Jeszcze nic nie planujemy.
- Wybierzecie się z nami do kina ? - zapytała
- Masz ochotę kochanie ? - zapytałam Gabriela
- Zawsze z tobą. - odpowiedział i cmoknął mnie w policzek
- No to pójdziemy. - powiedziałam - Gdzie ty tak w ogóle nocowałaś ?
Kentai się zrumieniła i zachichotała.
- Potem ci powiem. - odpowiedziała
- Spoko - rzuciłam - A z kim idziemy ?
- Wy, ja, Sławek, Nina i Eric. - powiedziała
- Okejoł. - odpowiedziałam z fajnym akcentem i uśmiechnęłam się do niej - O której zaczynamy nasz maraton filmowy ?
- Tak około 18:00. - powiedziała Kentai
- Przecież to za kilka minut. - powiedziałam
- Więc macie kilka minut, żeby się przygotować. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie - To spotkamy się w sali kinowej. Pa
- Narazki. - odpowiedziałam, kiedy wyszła z pokoju.
*W sali kinowej*
- To powiesz mi u kogo nocowałaś ? - zapytałam z ciekawością, oglądając urywkami film ( Saga Zmierzch: Przed Świtem cz.2 )
- Ale nie wygadasz nikomu ? - zapytała szeptem
- Przyrzekam.
- Byłam u Sławka. - powiedziała
- Nocowałaś u niego ? - zapytałam. Czułam się tak, jakbym dostała ciężkim młotkiem w głowę. Byłam wściekła i poczułam się zazdrosna o Sławka.
- Nie martw się, nie u niego, ale to na pewno ci się nie spodoba.
- Gadaj Kentai. - ponagliłam ją
- Nocowałam u Damiena. - powiedziała
- U tego Damiena ? - zapytałam jak głupia
- Tak. - odpowiedziała i zachichotała - Wiem, że go nie lubisz, ale możecie się polubić.
- Czyli ?
- Tak, S. - odpowiedziała zarumieniona
- Szczęścia. - powiedziałam, bo na tyle było mnie stać w tej chwili. Oszołomiona faktem związku Kentai i Damiena, pozostało mi oglądanie filmu.
- A gdzie jest Gabriel ? - zapytała Kentai, po chwili ciszy
- Musiał jechać do domu, ma jeszcze ze 2 godziny drogi.
- I jaką podjęłaś decyzję w związku z nim ?
- O czym ty gadasz ? - zapytałam zbulwersowana
- No o przemianie. - powiedziała
- Skąd wiesz ? - zapytałam podejrzliwie
- Coś mi się obiło o uszy. - powiedziała wymijająco
- Kto ? - zapytałam
- Gabriel. - powiedziała spuszczając głowę
- Ja się z nim policzę. - powiedziałam - A co do przemiany, to tak, zrobię to.
- Wiesz, że konsekwencję tego mogą być straszne. - powiedziała Kentai
- Wiem to tym, ale Gabriel nie zdaje sobie z tego sprawy. - powiedziałam, przygryzając wargi,
- Ci chłopcy. - skomentowała Kentai
- Dokładnie. - dopowiedziałam
---------------------------------
Poniedziałek.
*Lekcja szermierki*
Ćwiczyłam z Damienem triki z szablą, kiedy prof. Dragon wprowadził jakiegoś chłopaka.
Od razu go poznałam.
- Karol ! - krzyknęłam, walnęłam szablę na podłogę i rzuciłam mu się na szyje,
Stał zdezorientowany i nie wiedział czy ma mnie przytulić czy nie. Zorientowałam się, że mam maskę na twarzy.
- Ehmmm. - odchrząknął prof. Dragon - Panno Saro.
- Sara ? - zdziwił się Karol i zdjął mi maskę
- No cześć. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego
- Ty też ? - zapytał
- Jak widać. - odpowiedziałam - Jeszcze dużo niespodzianek cię czeka.
- Proszę wracać do zajęć panno Saro. - powiedział prof. Dragon
- Oczywiście. - odpowiedziałam.
*W czasie lunchu*
- Jak się tu znalazłeś ? - zapytałam Karola
- Naznaczył mnie znajomy. - powiedział
- Znajomy ?
- Pamiętasz Kristofa ? - zapytał
- Tak, trudno go nie pamiętać. - powiedziałam z uśmiechem - To on ?
- Tak. - powiedział
- Czemu nie chodzi do tej szkoły ? - zapytałam
- Należy do innego Domu Nocy. - powiedział
- Aha. - powiedziałam i ugryzłam kanapkę, kiedy przysiadła się do nas Kentai
- Hej, S. - powiedziała, olewając Karola - A kim jest twój kolega ?
- Jestem Karol. - odpowiedział i uśmiechnął się do niej.
- Miło poznać. Jestem Kentai. - powiedziała i odwzajemniła jego uśmiech
- Gdzie twój bf ? - zapytałam
- Zaraz przyjdzie. - odpowiedziała
- Cześć Karol ! - powiedział, wesoły Sławek siadając obok niego
- Ty też ? - zapytał Karol ze zdziwieniem
- Od 2 lat stary. - odpowiedział
- Nieźle. - odpowiedział Karol.
- Naleję ci. - powiedziałam i nalałam mu wina
- Pijecie ? - zapytał
- Na legalu. - odpowiedziałam - Nie możemy się upić, a jeśli już chcesz się upić, wychłeptaj krew.
- Fuj. - powiedział Karol. Roześmialiśmy się wszyscy i jedliśmy resztę lunchu.
- Co tak chichoczesz kochanie ? - zapytał Damien, całując Kentai w policzek.
- Cześć Damien. - powiedział Karol
- No hej Karol. - powiedział Damien
- Skąd się znacie ? - zapytałam Karola
- Z dzieciństwa. - odpowiedział Karol
- O boże. - wydukałam pod nosem - Ja będę już szła.
- Mogę iść z tobą S ? - zapytał Karol
- No pewnie. - odpowiedziałam z entuzjazmem - Ale muszę jeszcze wstąpić do babci i do Lankforda.
- Pomogę ci. - odpowiedział i obdarzył mnie uśmiechem
- To chodź. - odpowiedziałam i wzięłam go za nadgarstek. Ruszyliśmy w stronę gabinetu babci.
Po drodze wpadliśmy jeszcze na Erica i Colla. Zapoznałam ich z Karolem i poszliśmy do Wyższej Kapłanki czyli mojej babci.
*Po rozmowie z babcią na temat Cór i Synów Ciemności*
- Idziemy zagrać w piłkę ? - zapytałam
- Nie wyszłaś jeszcze z wprawy ? - zapytał Karol, odprowadzając mnie do akademika.
- No pewnie, że nie. - powiedziałam - To co, za 15 minut na boisku ?
- Okej. - powiedział i odszedł
Wbiegłam szybko na górę i przebrałam się w luźne spodenki i koszulkę.
*15 minut później*
- Gramy. - powiedziałam do Karola i zaczęliśmy grę. Do naszej gry dołączył się Colle i Nina. Po przegranej z Collem i Karolem, usiedliśmy na trybunach i gadaliśmy do świtu.
---------------------------------------------------------------------------------------
Zakładam nowego bloga i nie wiem czy będę miała czas prowadzić bloga In love for dreams, więc zastanawiam się nad wprowadzeniem jeszcze dwóch adminek.
Jeśli bylibyście chętni, piszcie w komach, a przemyślę sprawę z adminkami.
Pozdrowienia :***.

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 61 - Konfrontacja. Impreza.

Siedziałyśmy na trybunach i kończyłyśmy kanapki, kiedy dziewczyny weszły na boisko z krzykiem.
- Wygramy ten mecz ! - krzyknęła Nina
- Sie wie ! - krzyknęły dziewczyny zgodnie.
- A wy co tu robicie ? - zapytałam
- Idziemy się przebrać. - odpowiedziała Becky
- Przecież jeszcze jest sporo czasu. - powiedziałam
- Patrzyłaś na zegarek ? - zapytała Kathrina
- Nie, a która jest ? - zapytałam zdezorientowana
- 19:30. - powiedziała Anna
- O fuck !  -przeklęłam - Idziemy.
Weszłyśmy do damskiej szatni i zaczęłyśmy się przebierać. Przebrałyśmy się i wybiegłyśmy na boisko, poćwiczyć tzn zrobić lekką rozgrzewkę.
Zaczęłyśmy dryblować i podawać sobie piłkę. Na boisko weszły Drapieżne Kocice. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były ich różowe stroje do gry. Następna była postać Dax i kilku innych dziewczyn z naszej szkoły, które kiedyś znałam, ale jakoś nie chciałam się z nimi prowadzać.
- Jebane plastiki. - wypaliłam na głos. Oczy gadających dziewczyn zwróciły się ku moim i zmierzyły mnie wzrokiem.
- Sara ? - zapytała Dax
- Znasz ją ? - zapytała Kentai
- Zna mnie. - powiedziała Dax ostrym tonem
- Nie zadałam ci pytania, więc się nie odzywaj ! - powiedziała Kentai, robiąc wściekłą minę
- Zostaw tą dziewczynę i chodź. - powiedziała wysoka brunetka
- No właśnie. - potwierdziła blondynka obok niej
Dax odwróciła się i poszła z nimi do szatni.
Wyszły bez toreb i pełne uśmiechów. Mecz się zaczął.
*Druga połowa meczu*
Prowadziłyśmy 1:0 w drugiej połowie. Biegłam wprost do bramki, kiedy wysoka brunetka, wspomniana wcześnie mnie sfaulowała. Wylądowałam na pupie.
- Wszystko dobrze ? - zapytała Kentai, podbiegając do mnie
- Oj, oj. Stłukłaś sobie swój tyłeczek ? Boli ? - zapytała brunetka kpiącym głosem. Wstałam z ziemi, otrzepałam spodenki i ruszyłam w jej stronę.
- Powtórz. - powiedziałam, kiedy byłam blisko niej
- Zapytałam czy boli ? - powtórzyła mi prosto w twarz
- A mam ci troszeczkę poprzestawiać buziulkę lejdi ? - zapytałam
- Tylko spróbuj. - powiedziała i popchnęła mnie
- O nie. - powiedziałam i oddałam jej w pysk. Brunetka upadła na ziemię i tarła swój policzek.
- Co to miało być ? - zapytał sędzia - Czerwona dla Kocic.
- Haha. - powiedziałam, a brunetka zeszła z boiska
- Wolny ! - krzyknął sędzia i ustawił nam piłkę.
- Kto strzela ? - zapytałam drużyny
- Oczywiście, że ty. - powiedziała Kentai
- Okej. - powiedziałam i podbiegłam do piłki.
Celnie strzeliłam bramkę, a sędzia zagwizdał koniec meczu.
Zaczęłyśmy piszczeć i skakać z radości. Na trybunach zobaczyłam Gabriela. Szybko do niego podbiegłam i rzuciłam mu się na szyję. Pocałował mnie namiętnie.
- Czemu nie powiedziałaś, że grasz ? - zapytał
- Przepraszam cię, ale tak jakoś. - wydukałam zmęczona
- Gratulacje ! - krzyknął Sławek i mocno mnie przytulił - Cześć Gabriel.
- No cześć. - rzucił Gabriel do Sławka
- Idziemy świętować ! - powiedział Sławek
- Co ? - zapytał Gabriel
- Nic nie wiecie ? - zapytał - Mamy imprezę.
- No to idziemy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich.
- Chodź się przebrać dziewczyno - powiedziała Kentai ciągnąc mnie za nadgarstek,
- A gdzie to jest tak w ogóle ? - zapytałam
- W sali rekreacyjnej. - powiedział Sławek
- Czekamy na was dziewczyny. - powiedział Gabriel i mrugnął do mnie.
Pobiegłyśmy do szatni, wzięłyśmy torby i pobiegłyśmy wszystkie do akademika się przebrać.
Wbiegłam szybko do pokoju, zrzuciłam przepocony strój i wskoczyłam pod prysznic. Szybko się wykąpałam, wysuszyłam włosy, pomalowałam i wyszłam z łazienki. Kentai wskoczyła za mną do łazienki i 5 minut potem wyszła. Ubrałam się w:


( Modelka przypadkowa )
Kentai miała przepiękne buty.

( Zestaw obowiązuje sukienkę, buty i torebkę )
Jej bujne blond loczki opadały na ramiona i wyglądała bardzo słodko i niewinnie.
- Co się tak przyglądasz ? - zapytała Kentai
- Ładne masz buty. - powiedziałam
- Dzięki. - odpowiedziała - Dostałam od siostry.
- Fajne. - powiedziałam
- Idziecie, czy nie ? - zapytała Nina, wchodząc do pokoju.
- Idziemy. - powiedziałyśmy razem i uśmiechnęłyśmy się do siebie.

- Seksi. - powiedziała Nina.
Zeszłyśmy na dół i z dziewczynami poszłyśmy do sali rekreacyjnej.
Weszłyśmy do sali przepełnionej adeptami. Moje nozdrza oszalały i poczułam zapach lawendy.
Rozejrzałyśmy się po sali, która była pięknie ustrojona w ładne beże, brązy i jasne, stonowane kolory.
Do naszej grupki podszedł Gabriel.
- Witaj ukochana. - powiedział do mnie i mrugnął
- Witaj. - odpowiedziałam
- Zaszczycisz mnie swoją obecnością ? - zapytał
- Ależ oczywiście ukochany. - odpowiedziałam, powstrzymując śmiech
- Szanowne panie, wybaczą. - powiedział i wziął mnie za rękę
- Nic nie szkodzi panie. - odpowiedziała Kentai i uśmiechnęła się do mnie. Mrugnęłam do niej i poszłam z Gabrielem.
- Gratulacje moja kochana. - powiedział i objął mnie w pasie.
- Dzięki kotku. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, opierając swoje nadgarstki na jego barkach.
Zaczęliśmy bujać się w rytm piosenki Lamb - Gabriel. Zbieg okoliczności ?! Może i tak, ale jest słodka.
Wtuliłam się w jego ramiona i oparłam głowę na jego klacie.
- Czemu nie chcesz mnie przemienić ? - zapytał
- Nie zaczynaj. - powiedziałam odczepiając się od niego
- Powiedz mi dlaczego ?
- Jesteś uparty. - powiedziałam - Nie mogę ci tego zrobić. Nie zasługujesz na takie życie.
- Nie zasługuję na życie z tobą ? - zapytał podejrzliwie
- Zasługujesz, ale nie mogę tego zrobić. - powiedziałam - Kocham cię i dobrze o tym wiesz, ale nigdy cię nie przemienię.
- Nie mogę tego zrozumieć.
- Tłumaczyłam ci kiedyś, że nie musisz przejść przemiany i możesz umrzeć, a tego by nie zniosła.
- Przejdę przemianę. - powiedział
- Nie bądź taki pewien, ja w każdym momencie mogę umrzeć i musisz mieć tego świadomość.
- Jeżeli umrzesz, ja się zabiję i będziemy wiecznie razem. - powiedział
- Nie mów tak. - powiedziałam i oburzona wyszłam z sali.
Usiadłam na ławce przed fontanną i wpatrywałam się w księżyc.
- Nyks, co mam zrobić ? Moja bogini. - powiedziałam do gwiazd.
Owinął mnie ciepły podmuch.
- Moja córko. - powiedziała kobieta. Wyglądała dość niewyraźnie, ale wiedziałam kim jest.
- Moja bogini. - powiedziałam - Pomóż mi, nie wiem co zrobić.
- Słuchaj serca. - powiedziała
- Moje serce nie pozwala mi na przemianę Gabriela, ale ja chcę być z nim na zawsze.
- You-we-tsi-a-ge-you, jesteś odpowiedzialna za swoje czyny. Czyń co uważasz za słuszne.
- Ale konsekwencje tego mogą być straszne, bogini. - powiedziałam
- Nie wiesz tego na pewno córko. - odpowiedziała - Słuchaj serca.
- Dobrze Nyks. - powiedziałam - Dziękuję ci za dar.
Nyks nic nie odpowiedziała, tylko obdarzyła mnie pięknym uśmiechem i zniknęła. Zrobiło się strasznie zimno. Moje serce podpowiadało mi, żeby wyobraziła sobie słońce. Więc też tak zrobiłam. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie piękne słońce, które wysyła ciepłe promienie, które ogrzewają nam skórę. Owiną mnie żar, który powoli ogrzewał mi skórę. Czułam się jak na plaży. Ciepło leciutko gładziło mi skórę, która była ciepła od promieni słońca.
Nagle coś zaczęło się dziać nie tak. Słońce przygrzało mocniej, parząc moją skórę. Ciepły podmuch, zmienił się w palący żar, który palił mnie od wewnątrz.
Zaczęłam głęboko oddychać, próbując wziąść w hałst cennego mi powietrza.
Nie mogłam już oddychać i byłam u progu wytrzymałości. Jakaś ręka chwyciła mnie w nadgarstku. Nie otworzyłam oczu, ale czułam, że to chłopak. Pomyślałam, że to Gabriel więc położyłam się na osobę. Ona szybko złapała mnie w ramiona i przyciągnęła mocno do siebie. W jednej chwili, wszystko zniknęło. Zrobiłam głęboki wdech i otworzyłam powoli oczy. Lekko się podniosłam i odwróciłam w stronę osoby, która mnie wcześniej trzymała. Był to Eric.
- O matko, S. - powiedział dziwnym głosem
- Eric ? - wykasłałam
- Twoje plecy. - wydukał
- Coś nie tak ? - zapytałam niepewna czy żartuje czy mówi serio
- Masz znaki. - powiedział
- O boże. - powiedziałam - To ogień.
- Ogień ? - zdziwił się Eric
- Prosiłam Nyks o pomoc. Siedziałam na ławce i owinął mnie ciepły podmuch. Wszystko zniknęło i było zimno. Wyobraziłam sobie słońce i przestałam to kontrolować. - powiedziałam
- Masz kontrolę nad następnym żywiołem ? - zapytał
- Nie wiem. - odpowiedziałam
- Sprawdźmy. - odpowiedział
- Ale teraz ? - zapytałam
- A kiedy ? - zapytał retorycznie
- No dobra. - odpowiedziałam i się skupiłam. Zamknęłam oczy. - Ogniu, który dajesz nam swoje ciepło, przybądź do mnie.
Ciepło zawirowało wokoło mnie. Uśmiechnęłam się do siebie i złapałam Erica za rękę. Poczułam jak energia przepływa między naszymi ciałami. Zaczęłam się śmiać razem z Ericem.
Puściłam go i otworzyłam oczy.
- Dziękuję ci ogniu, możesz już odejść. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Ciepło opuściło moje cało i zostawiło lekki dotyk na mojej skórze.
Uśmiechnęłam się do Erica i wróciliśmy do sali.
Gabriel rozmawiał z Kentai, a Nina gadała ze Sławkiem. Dobrze, że nie było nigdzie Damiena, bo nie strasznie denerwował.
Podeszłam do Gabriela i przytuliłam się do niego.
- Porozmawiamy ? - zapytałam
- Oczywiście. - odpowiedział i wyszliśmy na zewnątrz.
- Chodźmy do akademika, bo mi zimno. - powiedziałam
- To chodźmy. - powiedział, zdjął kurtkę i założył mi na ramiona.
Weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać ? - zapytał
- O tobie. - powiedziałam - A dokładniej o naznaczeniu cię.
- Co zdecydowałaś ? - zapytał, trzymając mnie za rękę
- Przemienię cię. - odpowiedziałam
- Naprawdę ? - zapytał
- Tak, ale jeszcze nie teraz. - odpowiedziałam
- Tak się cieszę. - powiedział
- Wiesz, że to dla mnie trudne, prawda ?
- Wiem kochanie, ale będziemy już na zawsze razem. - powiedział i pocałował mnie w usta. - Czemu jesteś smutna ? Nie cieszysz się ?
- Cieszę się, ale to jest takie trudne. - powiedziałam
- Kochanie, wszystko będzie dobrze. - odpowiedział i przytulił mnie.
- Jeśli umrzesz, nie zniosę tego. - powiedziałam
- Nie umrę. - odpowiedział - Kocham cię najbardziej na świecie. - powiedział
- Ja ciebie też misiu, ale...
- Nie ma żadnych ale. - przerwał mi - Kochamy się i nie ma zlituj. Cieszmy się każdą chwilą ze sobą.
- Masz rację. - odpowiedziałam i oparłam się o wezgłowie łóżka. Gabriel położył się obok mnie i delikatnie przytulił.
Pocałowałam go i zdjęłam jego kurtkę, rzucając ją na podłogę.
- Kochanie. - powiedział - Twoje plecy.
- Wiem, wiem. - powiedziałam - Mam znaki i nowe połączenie.
- Jakie ? - zapytał, mocno mnie obejmując
- Ogień. - odpowiedziałam
- To pasuje do twojego charakteru. - odpowiedział z uśmiechem.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w jego ramiona. Głaskał mnie po włosach, co było bardzo przyjemne.
Gładząc jego skórę, w miejscy tatuażu, zasnęłam.
-------------------------------------------------
Myślę, że się podoba : ]].
Zachęcam do komentowania i zostawiania adresów blogów.
Pozdrawiam :**.

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 60 - Przygotowania.

(Sobota)
Wstałam przepełniona nową energią. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 16:30
Byłam zadowolona, że wstałam tak wcześnie, bynajmniej mogłam obudzić Kentai i iść z nią na boisko, żeby trochę poćwiczyć, albo też pogadać.
Wstałam z łóżka i podeszłam do łóżka Kentai. Odgięłam kołdrę i zaczęłam chichotać. Kantai momentalnie otworzyła oczy.
- Co się śmiejesz ? - zapytała
- A nic, nic. - powiedziałam, nie mogąc powstrzymać napadu śmiechu
- No weź. - powiedziała ze zdenerwowaniem
- Oj Kentai. - powiedziałam i przytuliłam ją
- Dobra, dobra. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie - Czemu tak wcześnie wstałaś ? Mecz dopiero o 19:00.
- Pomyślałam, że pójdziemy na boisko i pogadamy czy coś.
- Ale jest dzień. - powiedziała Kentai
- Wyglądałam przez okno, jest szaro. - powiedziałam
- Okej, to ty wskocz do łazienki, a ja przygotuję dla nas stroje. - powiedziała Kentai
- Dobra. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i wysuszyłam włosy. Związałam je w kitkę i wyszłam z łazienki. Kentai przygotowywała się do kąpieli.
- Strój masz na łóżku. Schowaj go do torby, która jest pod łóżkiem i weź ze 2 dezodoranty. - powiedziała Kentai
- Twoją torbę też spakować ? - zapytałam
- Jasne. - powiedziała i weszła do łazienki.
Podeszłam do szafy, wciągnęłam na siebie czarne leginsy, siewy sweterek i tuńczykową tunikę na krótki rękawek. Włożyłam adidasy i wzięłam dezodoranty z półki. Podeszłam do łóżka, gdzie leżał zniewalający strój. (modelka przypadkowa)
 
 
( Top jest pod koszulkę od stroju )
Byłam zachwycona strojem i moim numerkiem. Byłam nr 1 :]].
Spakowałam strój i dezodoranty do torby oraz torbę Kentai.
Kiedy wyszła z łazienki, rzuciła mi krem.
- Musimy się zamaskować - powiedziała. Rzeczywiście, miała rację. Grałam z moimi znajomymi, co było okropne.
Nie mogłam się przecież wiecznie tez ukrywać. W końcu i tak ważne dla mnie osoby wiedziały czym jestem, a raczej kim jestem. Przestałam się droczyć z moim sumieniem i mózgiem i posmarowałam się kremem. Moja szyja i twarz wyglądały już jak u normalnego człowieka. 
Wyszłyśmy z pokoju i poszłyśmy do kuchni. Wzięłyśmy dużo kanapek i mult picia i poszłyśmy na boisko. Dochodziła 18:00.
Usiadłyśmy na trybunach, wyjęłyśmy kanapki i picie i zaczęłyśmy jeść. 

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 59 - Sen a jawa

( Piątek ).
Stałam na pięknej polanie. Na moją twarz padały ciepłe promienie słońca. Przeszłam kawałek na środek polany i rozejrzałam się dookoła. Moimi włosami zaczął bawić się ciepły wiatr. Po moich nogach i plecach wzdrygnął dreszcz. Spojrzałam na moje ciało. Na moim ciele spoczywała cienka, biała warstwa materiału (sukienka z cienkiego materiału; prześwitująca), zakrywająca moje piersi i pośladki, odkrywała ramiona z rękami oraz nogi od końca pośladków. Chciałam się zakryć, ale moją uwagę przykuł pewien ruch pomiędzy drzewami. Spróbowałam wytężyć wzrok i spróbować zobaczyć kto lub co to było. Podeszłam krok bliżej, po trawie pokrytej rosą, która leciutko łaskotała mnie w stopy. Coś za mną zaszeleściło. Byłam przerażona. Szybkim ruchem odwróciłam się, ale za mną nic nie było i nic nie było też w lesie. Odwróciłam się z powrotem do miejsca, które zwróciło moją uwagę dużo wcześniej. Mogłam teraz zobaczyć lekki zarys tego czegoś co tam było. Było dość wysokie, lecz nie przekraczało 2 m. Miło coś na plecach, co rozciągało się do góry i wzdłuż jego ciała. Coś mnie do tego czegoś ciągnęło, ale powstrzymywałam się przed tym uczuciem. W jednym momencie, to coś wyszło z cienia i ukazało się moim zdziwionym oczom. Był to mężczyzna z czarnymi włosami, które były do końca żuchwy. Miał lekko opalone ciało, mocne ramiona i nagą, umięśnioną klatę. Już wiedziałam, co ciągnęło się wzdłuż jego ciała. Były to skrzydła. Patrzył na mnie swoim szkarłatnym wzrokiem, który wzbudzał we mnie mieszane uczucia.
- Witaj ! - powiedział silnym głosem
- Kim jesteś ? - zapytałam
Jego śmiech przeszył moje ciało falą podążania.
- Przecież wiesz, kim jestem. - odpowiedział z zalotnym uśmiechem - Jestem w twoim śnie.
- Właśnie. - powiedziałam - Dlaczego jesteś w moim śnie ?
- Wyśniłaś mnie moja kochana. - powiedział i przysunął się do mojego ciała. Zadrżałam.
- Nie mogłam cię wyśnić, nie znam cię. - zaprzeczyłam. Wyciągnęłam ręce i położyłam na jego klacie w znaku "STOP !". Nieznajomy spojrzał na moje ręce i zaśmiał się perfidnie. Moje ręce przeszył zimny dreszcz, ale i przyjemność z dotykania jego nagiego torsu,
- Pragniesz mnie. - powiedział uwodzicielsko i dotknął mojego policzka.
Mimowolnie zamknęłam oczy i poddałam się zimnemu dotykowi, który przeradzał się w pożądanie. Lecz szybko zapomniałam o przyjemności i otworzyłam oczy. Stał zbyt blisko mnie. Odsunęłam się od niego kilka kroków. Jego twarz skamieniała i przestał się uśmiechać. Spojrzałam w jego oczy. Nie było tam nic, żadnego uczucia czy też odczucia. NICOŚĆ !
Jego skrzydła zatrzepotały i rozłożyły się, przykrywając promienie słońca, które padały na moją twarz. Patrzyłam na jego majestatyczną postawę i w moich myślach pojawił się obraz nieśmiertelnego boga, a raczej anioła. Miałam mieszane uczucia patrząc na jego twarz i ciało.
Z jednej strony czułam pożądanie, a z drugiej odrazę i strach przed jego nieobliczalnością.
Skrzydła znowu zaszeleściły i otoczyły moje ciało, przysuwając mnie do niego. Bijący od niego chłód był jak szpilki, które powoli wbijały się w moje ciało, ale był też jak pokusa, której nie mogłam się powstrzymać.
- Wiem, że nie możesz powstrzymać. - powiedział z uśmiechem, dotykając moich włosów. Jego dotyk był miękki i ciepły.
- Nie, nie, nie ! - powiedziałam i odrzuciłam jego rękę
- Kochanie, przecież wiesz, że mnie kochasz. - powiedział i położył swoje dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Nie kocham cię ! - krzyknęłam
- Nie broń się przed tym. - powiedział i przysunął się jeszcze bliżej - Wyśniłaś mnie. Przywołałaś mnie ukochana.
- Przywołałam cię, to i dobrze mogę cię odwołać. - powiedziałam wzburzona. Jego ręce opadły, a skrzydła uwolniły mnie. Jego twarz ponownie skamieniała, a oczy zrobiły się czarne. Wyglądał jak anioł zemsty, który ma zaraz zaatakować swoją potencjalną ofiarę. Odsunęłam się od niego i przygotowałam do biegu. Jednak on stał tam i patrzył się na mnie strasznymi, czarnymi oczami. Z jego oka popłynęła jedna łza i spłynęła po jego opalonym policzku. Jego skrzydła zaszeleściły, a on wzbił się w niebo. Pozostawiając po sobie tylko zimny podmuch i słodki zapach jego ciała. Cudowna polana zaczęła przejawiać się szarymi kolorami i zaczęła znikać. Rozpływała się i topiła jak wosk ze świecy. Spływała, jakby po niewidzialnych ścianach.
Rozglądałam się dookoła przerażona. Polana zniknęła i została sama biel. Stałam tak zdezorientowana. Przez biel zaczęły przebijać się niewyraźne obrazy
Po krótkiej chwili z bieli wyłonił się wielki wilk ( taki jak te z Underworld-a ). Podszedł do mnie i zatopił we mnie swoje kły, a mnie dopadł straszny ból. Czułam jak krew spływa po moim ciele i plami moją sukienkę, która robiła się cięższa i przylepiała się do mojego zakrwawionego ciała.
-------------------
Przebudziłam się cała spocona. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła właśnie 19:00.
Wstałam powoli i doczłapałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic i otworzyłam kurek z ciepłą wodą. Wzięłam długą kąpiel, wysuszyłam włosy i poszłam się w coś ubrać. Założyłam turkusowe rurki, siwy sweterek i niebieską bokserkę, założyłam buty, wzięłam torbę i zeszłam na dół. W kuchni krzątało się kilku adeptów, biorąc a to płatki a to sok. Wzięłam z lodówki kanapki z szynką i sok pomarańczowy oraz wodę i wyszłam z akademika.
Poszłam na boisko. Na bramie wisiała kartka, a raczej ogłoszenie:
"W sobotę (16-02-2013r.) odbędzie się mecz piłki nożnej, drużyny Cór Ciemności, przeciwko drużynie Drapieżnych Kocic. Skład drużyny Cór Ciemności:
1. Sara Redbird - atak
2. Kentai Kenoi - atak
3. Nina Wolf - atak
4. Kathrina Polit - skrzydło
5. Kathia Roney - skrzydło
6. Mandi Kessler - obrona
7. Abby Noew - obrona
8. Kasie Orwel - obrona
9.  Amelia Konwel - pomocnik ( przed bramką )
10. Anna Gretel - pomocnik ( przed bramką )
11. Becky Lee - brakarz
Mecz o godzinie 19:00."
- No świetnie. - powiedziałam sama do siebie. Jeszcze tego brakowało, że będę grała przeciwko znajomym, a najgorsze było to, że wszystkiego się dowiedzą. Ale zbytnio nie przejmowałam się jutrzejszym meczem. Bardzie martwiłam się o tego anioła z mojego snu.
*Kilka godzin później*
Po zajęciach, zadzwoniłam do Gabriela i powiedziałam mu, żeby nie przyjeżdżał, bo mam trochę inne plany, związane ze szkołą.
Potem razem z dziewczynami z Cór Ciemności zrobiłyśmy trening i poszłyśmy na film.
Wszystkie okazały się bardzo zabawne i towarzyskie.
Po wykańczającym dniu z treningiem i beznadziejnym dniem szkolnym wdrapałam się do łóżka.
Zasypiając z nadzieją, że nie przyśni mi się znowu nieznajomy.
....................................
Rozdział z dedykiem dla Kamy, która pisze świetne opowiadanie :**.
Zapraszam do odwiedzania jej bloga
http://writing-gives-happiness.blogspot.com
Pozdrawiam i przepraszam, że tak późno wstawiam.
Hehehe, dla jasności jest 22:17 i jestem padnięta, ale dodaję pościk.
Jutro kolejny :]].
Miłego weekendzikuuu :)).

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 58 - Ból, znaki, przekaz

*3 godziny później*
Wjechaliśmy na podziemny parking Domu Nocy.
Wysiadłam ze samochodu, kiedy Gabriel siedział w środku.
- Zaczekaj. - powiedział, kiedy szłam do wyjścia. Stanęłam i odwróciłam się do niego. - Mogę chociaż zobaczyć Dom Nocy ?
- Tak. Nie. Nie wiem. - powiedziałam
- Jesteśmy otwarci na gości. - powiedział mocny, damski głos, zza moich pleców.
Odwróciłam się i zmierzyłam kobietę wzrokiem. Była to moja babcia.
- Babciu, ale on jest...
- Tak, wiem you-we-tsi-a-ge-you. - odpowiedziała babcia
- A akademik ? - zapytałam
- Masz moje pozwolenie. - powiedziała babcia, ku mojemu niezadowoleniu.
- To pani jest babcią Sary ? - zapytał Gabriel
- Tak młodzieńcze. - odpowiedziała
- Miło mi panią poznać. - odpowiedział i lekko się skłonił.
- Mi ciebie też synu mojej córki. - powiedziała uroczyście i wykonała leciutki ukłon.
- Babciu. - powiedziałam
- Dobrze, idźcie już. - powiedziała - Powiem Robertowi, żeby miał oko na samochód.
- Dziękuję. - powiedziałam uroczyście i chwyciłam Gabriela za rękę.
Weszliśmy po krętych schodach na górę i wyszliśmy na dziedziniec. Było szaro, ale latarnie oświetlały dróżki do budynków.
- Pięknie tu. - powiedział Gabriel i przytulił mnie do siebie.
- Wiem. - powiedziałam i owinęłam ręce wokół jego szyi. Uśmiechnął się do mnie i pocałował.
Zachichotałam i cmoknęłam go w czoło.
- Sara, słyszałam.... - krzyczał jakiś głos, kiedy dobiegał do nas - Ohh...nie chciałam wam przeszkadzać.
- Spoko Kentai. - powiedziałam - To jest mój chłopak Gabriel.
- Miło mi cię poznać Gabriel. - powiedziała do Gabriela
- Mi również Kentai. - odpowiedział z uśmiechem
- To prawda, że jesteś człowiekiem ? - zapytała
- Tak. - powiedział
- Kentai. - powiedziałam
- Dobra, dobra. - powiedziała - Może to nie odpowiednia pora, ale Colle się o ciebie pytał.
- Co chciał ? - zapytałam
- Nie wiem, chciał chyba pogadać. - powiedziała - Nieważne. Do zobaczenia potem, S !
- Pa, Kentai. - powiedziałam z uśmiechem. Kentai szybko pobiegła i zniknęła za rogiem.
Zaśmiałam się z Gabrielem i poszliśmy dalej.
Usiedliśmy na kamiennej ławce obok fontanny i trzymaliśmy się za ręce. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Pociągnął mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego, a on wskazał kolana. Usiadłam więc na jego kolanach i patrzyłam mu w oczy.
Pocałowałam go w końcu. Wiatr otoczył nas świeżą bryzą, która niesie ukojenie w czasie lata.
Położyłam mu ręce na policzkach. Wzdrygnął nim dreszcz.
Poczułam przeszywający ból. Coś okropnie paliło mnie w okolicy szyi i całej twarzy. Oderwałam się od Gabriela i zwinęłam z bólu. Gabriel chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego gorące ciało, wręcz paliło mnie i przyprawiało o mdłości.
Szybko jednak pokrył mnie powiew orzeźwiającego wiatru, z którym odszedł ból, pieczenie i nudności. Złapałam się za głowę, która leciutko pulsowała.
- Niesamowite. - wyszeptał Gabriel
- O czym ty do cholery gadasz ? - zapytałam go wściekła
- Twoja szyja i twarz są w jakiś znakach. - powiedział przejęty
- Yyy....co ? - zapytałam ponownie - Muszę się zobaczyć. - powiedziałam - Chodźmy do akademika.
- Dobrze. - powiedział i pomógł mi wstać. Ustałam na nogach i poszliśmy do akademika. Grupy adeptów, którzy siedzieli w salonie, patrzyły na mnie z wielkimi oczami i otwierali buzie. Strasznie, mnie to denerwowało, bo czułam się jak jakieś dziwadło. Weszliśmy do mojego pokoju, gdzie siedziała Kentai i Nina, a z nimi Sławek i Eric. Trzymałam się mocno Gabriela, który posadził mnie na łóżku.
- Twoja twarz. - powiedział Eric
- I szyja - dodała Nina
- Gabriel, co się stało ? - zapytała Kentai, patrząc na mnie.
- Szczerze, to nie wiem, ale Sara, strasznie zwijała się z bólu, ale to wszystko trwało może ze 3 sekundy, a potem pojawiły się te znaki. - powiedział, podając mi lusterko.
- O ja cie. - wydukałam. Przejechałam koniuszkami palców po wzorze, który rozciągał się po policzkach i całej długości szyi, tworząc zawiłe ścieżki z malutkimi liśćmi. - Jak to się w ogóle stało ? - zapytałam sama siebie
- Nyks obdarowała cię, S. Jesteś jej córką. - powiedział Eric
- No, tak. Ale Nyks obdarowuje za jakieś uzdolnienia czy też wysokie osiągnięcia. - powiedziałam
- Nie tylko. - powiedział Eric - Co dokładnie się stało, S ?
- Siedziałam na kolanach Gabriela i pocałowałam go. Wtedy otoczył nas podmuch wiatru i przeszył mnie ból. Ciało Gabriela paliło tak jak moja twarz i szyja. Trwało to chwilkę czasu, a potem otoczył mnie zimny powiew i wszystko odeszło. - powiedziałam
- Przekaz. - powiedział Eric
- Jaki przekaz ? - dopytała Kentai
- Jest to możliwe, tylko wtedy, gdy osoby.... - zawahał się - Może nie tak. - powiedział.
- Ja ci to wytłumaczę. - powiedział Sławek. - Podczas gdy siedziałaś Gabrielowi na kolanach i zaczęliście się całować, nastąpiło, powiedzmy, że przekazanie części energii z wiatru do Gabriela.
- Czyli Gabriel ma teraz część daru Sary ? - zapytała Nina
- Nie. - powiedział Sławek - Taka energia może uzdrowić człowieka i różne bzdety.
- To dlatego Nyks mnie naznaczyła ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedział. Odwróciłam się do Gabriela i uśmiechnęłam się do niego. On odwdzięczył mój uśmiech i przytulił mnie.
- Dziękuję. - wyszeptałam mu do ucha
- Z co ? - zapytał szeptem
- Za znaki i za to, że jesteś. - powiedziałam
- To twoja zasługa kochanie. - powiedział
- I twoja pomoc. - powiedziałam
- Kocham cię. - wyszeptał cicho do ucha
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałam i pocałowałam go w usta.
-------------------------
( Poniedziałek )
Wstałam o 19:00. Gabriela już nie było. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Zaspana Kentai siedziała na łóżku i coś pisała.
- Co piszesz ? - zapytałam zachrypniętym głosem
- Wiersz. - odpowiedziała
- Wiersz ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała
- Dasz mi potem przeczytać ? - zapytałam
- Oczywiście. - odpowiedziała i uśmiechnęła się, po czym wróciła do pisania.
Wzięłam telefon z etażerki, a pod nią leżała zwinięta kartka. Wzięłam kartkę i zaczęłam czytać:
"Musiałem jechać. Przepraszam cię, za to. Przyjadę po ciebie w weekend. Nic nikomu nie powiem o tym co tu się stało. Kocham Cię misiu. Twój Gabriel :**."
- Awwww.... - wycedziłam. Kentai zachichotała i kontynuowała pisanie.
--------------------------
( Wtorek ) Nie przeczytałam wiersza od Kentai. Ale chciałam się dowiedzieć o czym napisała. Może to coś o miłości, albo o morderstwie. Byłam ciekawa, ale zajęcia i zapisy do Otella były denerwujące.
-------------------------
( Środa ) Pierwsza próba z Otella. Było cudownie. Nie grałam, ale byłam odpowiedzialna za aktorów i różne takie duperele. Po zajęciach byłam u babci. Rozmawiałam z nią o otwarciu bractwa Cór Nocy i Synów Nocy. Babcia powiedziała, że to dobry pomysł i dobrze, że angażuję się w życie Domy Nocy, ale musi to przemyśleć.
....................................................
Ostatki się udały :)). Śledzik - ostatki. Muza była dobra, a miksował Dj Hazel. :]].
Nie mam czasu pisać postów, ale będę próbowała wstawiać je bynajmniej co 2 dzień.
Pozdrawiam :**.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 57 - Niefortunna propozycja

Przeciągnęłam się na łóżku. Przez okno wpadało słońce, które strasznie raziło mnie w oczy. Schowałam się pod kołdrę i spostrzegłam, że nie ma Gabriela.
Wychyliłam troszeczkę głowę zza kołdry i przymrużonymi oczami rozejrzałam się po pokoju.
Było ładnie i czysto, ale w rogu leżał stos butelek po piwie. Zdenerwowałam się. Drzwi do pokoju otworzyły się. Do pokoju wszedł Gabriel.
- Kochanie, mógłbyś zasłonić żaluzje ? - zapytałam
- Już. - odpowiedział i zasłonił żaluzje. W pokoju zrobiło się dużo ciemniej. Wyszłam spod kołdry i uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki. - powiedziałam i przeczesałam palcami włosy. - Gdzie byłeś ?
- Mama wyjeżdżała po tatę na lotnisko i musiałem jej pomóc. - powiedział i usiadł naprzeciwko mnie.
- Okej. A gdzie Nataniel ? - zapytałam
- Rozmawia z Natalką. - powiedział
- Natalka tu jest ? - zapytałam przerażona
- Nic o tobie nie wie, jeśli Nataniel się nie wygada. - powiedział Gabriel zwieszając głowę.
- Obiecał, że nic nie powie. - powiedziałam i pokręciłam głową.
- Jeżeli jej powie, to ja się z nim policzę, okej ? - zapytał Gabriel uśmiechając się.
- Jestem wampirem, zapomniałeś ? Potrafię się bronić. - powiedziałam, wypinając na niego język.
- Tak, wiem kochanie. - powiedział i cmoknął mnie w czoło, na księżycu.
Przeszedł mnie straszny dreszcz. - Musimy jeszcze raz porozmawiać o tobie.
- O czym ? Przecież wszystko ci powiedziałam.
- Nie mogłabyś mnie przemienić ? - zapytał od razu
- Gabriel, ty upadłeś na głowę !? - krzyknęłam wściekła
- Ja nie mogę bez ciebie żyć ! - powiedział ze smutkiem, łapiąc mnie za ramiona
- Ze mną też nie wiadomo czy byś mógł żyć !
- Kocham cię, przecież ! Tylko mnie przemień.
- Twoje ciało może odrzucić przemianę i umrzesz. A na to nie mogę pozwolić !
- Nie boję się śmierci ! - powiedział dumnie
- Ale ja się boję o ciebie i nie zrobię ci tego nigdy ! - krzyknęłam i wstałam z łóżka. Zdjęłam jego koszulkę, którą miałam na sobie i przebrałam się z powrotem w rzeczy ze wczorajszej imprezy. Związałam jeszcze włosy i maznęłam twarz, żeby zakryć znak na czole. Pośpiesznie wyszłam z pokoju, zostawiając Gabriela.
- Sara ! - krzyknął Gabriel, kiedy schodziłam po schodach
- Nie ! - krzyknęłam
- Sara ?! - zapytał głos ze salonu i wyłoniła się Natalka. Zatrzymałam się gwałtownie.
Całkiem zapomniałam, że ona rozmawia z Natanielem. Cholera, sama się wydałam !
- Cześć Nat. - powiedziałam, schodząc powoli
- Gdzieś tu się podziewała ? - zapytała Nat ze złością i troską, mocno mnie przytulając.
- Gabriel ci wszystko powie, ja muszę już jechać. - powiedziałam. Był dzień, ale musiałam wracać do Domu Nocy.
- Nigdzie nie wracasz ! - powiedział wściekły Gabriel
- Nie zabronisz mi ! - krzyknęłam i ominęłam Nat i załapałam za klamkę.
- Poczekaj. - powiedziała. Odwróciłam się w jej stronę.
- No dobra, powiem wam, ale i tak nie uwierzycie. I macie o tym nikomu więcej nie mówić. - cofnęłam się do salonu, gdzie strasznie świeciło słońce.
- Gabriel.... - powiedziałam zachwianym głosem, bo zrobiło mi się słabo. Złapałam się futryny, żeby nie upaść.
- Nataniel, zasłoń żaluzje. - powiedział szybko i wziął mnie pod rękę.
Nataniel szybko zasłonił żaluzje i zrobiło mi się o wiele lepiej. Usiadłam na kanapie i opowiedziałam im całą historię. Nataniel wyszedł chyba zapalić, a Nat siedziała i wpatrywała się w panele w salonie.
- Mówiłam, że nie uwierzycie. - skomentowałam i złapałam się za głowę - Po co ja wam to mówiłam ?!
Byłam zła sama na siebie. Nataniel przyszedł i usiadł obok Nat.
- Wiesz, S. - zaczęła Nat - Znamy się od tylu lat. Ja ci wierzę i nie mogę w to uwierzyć zarazem. Ale nie będę myśleć o tobie jako o potworze, bo wiem, że taka nie jesteś i cię kocham. - powiedziała z uśmiechem.
- Natalka ma racje. - przytaknął Nataniel.
- Chcę wam jeszcze coś pokazać. - powiedziałam i wstałam z kanapy.
Odeszłam kawałek od kanapy, żeby mieć trochę miejsca. - Wietrze, który dajesz nam życie i jesteś dla nas ważne, wzywam cię ! - powiedziałam z mocą i zamkniętymi oczami. Ciepły podmuch otoczył moje ciało i muskał moją twarz. Zachichotałam i otworzyłam oczy. Po minach Gabriela, Nat i Natniela było widać podziw i zakłopotanie. - Wietrze, przejdź teraz do moich znajomych, Natalki, Nataniela i Gabriela i pozwól cieszyć się im moim darem tak jak ja.
Wiatr posłusznie przeszedł do moich znajomych i zaczął zabawę. Natalka była roześmiana, Nataniel zdziwiony, a Gabriel, dokładnie to nie da się tego opisać. W jego oczach widziałam trochę zazdrości, ale i zrozumienie oraz miłość. - Wietrze wróć do mnie. - powiedziałam i wiatr wrócił do mnie - Dziękuję ci bardzo za powinność, którą dla mnie spełniłeś, możesz odejść. - wyszeptałam i uśmiechnęłam się kiedy leciutki podmuch musnął moje ciało na pożegnanie.
Uśmiechnęłam się do moich znajomych i usiadłam z powrotem obok Gabriela.
Gadaliśmy jeszcze około 4 godzin. Kiedy nastała 18:00. Zaczęłam się zbierać.
- Muszę jechać. - powiedziałam
- Odwiozę cię. - powiedział Gabriel
- To 3 godziny stąd.
- Kochanie, chcę cię odwieźć. - powiedział - I koniec kropka.
- Jak ja nie lubię tej twojej upartości. - powiedziałam i ubrałam kurtkę.
- A ja nie lubię cię za to, że nie chcesz mnie zrobić wampirem. - powiedział
- Nie mogę. - powiedziałam
- Możesz. - powiedział kiedy wyszliśmy z domu.
- A jeśli ty byłbyś na moim miejscu, przemieniłbyś mnie ? - zapytałam. Nic nie odpowiedział. - No właśnie. - powiedziałam i ruszyliśmy w drogę.

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 56 - Urodzinowe klimaty

Obudziłam się o 15:00. Jak na mój przestawiony czas było dość wcześnie. Nie wiedziałam czy wyjść z łóżka i zejść na dół czy zostać w łóżku. Chciałam gdzieś wyjść. Wstałam z łóżka i powolnym krokiem doszłam do okna, odchyliłam kawałek zasłonę, a moim oczom ukazała się szarość i krople deszczu na szybach. Ucieszyłam się, gdyż mogłam wyjść na zewnątrz. Jednak wcześniej chciałam zobaczyć co się działo na świecie. Pospiesznie włączyłam komputer i weszłam na pocztę. Moją skrzynkę zapełniło mnóstwo reklam, od butów po sprzęt AGD, zaczęłam kolejno kasować spam, który dostałam i natrafiłam na emaila od Dax. Szybko go otworzyłam i zaczęłam czytać przyciszonym głosem:
"Droga, S !
Bardzo za tobą tęsknię. Nie wiem dlaczego zniknęłaś i nie dajesz znaku życia, ale się o ciebie martwię. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Jeśli chcesz w sobotę o 20:00 jest impreza urodzinowa u Gabriela. Myślę, że przyjdziesz. Kocham Cię !
Twoja sis Dax :**"
Po policzku spłynęła mi łza. Jaka ja byłam głupia ! - powiedziałam w myślach. Całkiem zapominałam o moich znajomych i o moim chłopaku. Wszyscy się pewnie martwili, a ja nie dałam znaku, że nawet żyję. Byłam na siebie wściekła, że taka byłam. Postanowiłam, że pójdę na tą imprezę. Ale jak !? Przecież ja byłam wampirem ! To było nie możliwe. I jeszcze ten znak na czakrze trzeciego oka !
- Cholera ! - przeklnęłam głośno, budząc przy tym Kentai.
- Co się stało ? - zapytała niewyraźnie
- Nic, nic, śpij. - powiedziałam i wyłączyła komputer.
- Okej. - powiedziała i zasnęła.
Poszłam wziąść prysznic.Kiedy suszyłam włosy, moją uwagę przykuło jakieś pudełeczko na półce obok lustra. Wysuszyłam włosy i wzięłam pudełeczko. Otworzyłam je i bardzo się ucieszyłam. Był tam krem, którym babcia zakrywała swoje znaki.
- Eureka ! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Odłożyłam pudełeczko i wyszłam z łazienki. Była prawie 16:30. Zostały mi 3 i pół godziny do imprezy Gabriela. Zaczęłam grzebać w szafie, poszukując idealnego stroju na imprezę. Wciągnęłam na siebie to, pomalowałam sobie twarz kremem maskującym znaki i zeszłam na dół. Napisałam jeszcze esemesa do Kentai: "Kochanie, poszłam na zakupy. Nie czekaj na mnie. Miłego dnia :**"
Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do mojego domu. Jechałam 3 godziny do mojego rodzinnego miasta. Do początku imprezy zostało mi tylko 30 minut. Przyjechałam do mojego domu, gdyż prezent dla Gabriela był pod łóżkiem.
- Niech pan tu poczeka. - powiedziałam do taksówkarza i podeszłam do drzwi. Przekręciłam klamkę, a drzwi nie otworzyły się. Wyjęłam z kieszeni klucz i przekręciłam do w drzwiach. Szybko wbiegłam na górę, mało nie potykając się o dywan w pokoju. Szybko wzięłam gitarę w futerale i zeszłam na dół. Zdziwiło mnie to, że nie ma nigdzie Destiny. Szybko spojrzałam na zegarek była za dziesięć 20. Musiałam się pośpieszyć, ale to nie był problem, bo do domu Gabriela, było tylko 10 minut. Miałam czas na styk. Zamknęłam szybko drzwi od domu i z gitarą wsiadłam do taksówki. Podałam adres taksówkarzowi i pojechaliśmy do domu Gabriela.
Zapłaciłam taksówkarzowi i stanęłam przed drzwiami domu Gabriela. Muzyka głośno grała zza drzwi. W oknach można było zobaczyć ludzi, kręcących się po domu.
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi.
Muzyka stała się głośniejsza, a z kuchni wyszedł Nataniel. Stanął jak wryty i patrzył na mnie.
- Nataniel. - powiedziałam - Chodź tu na chwilę.
- Gdzieś ty była ? My się o ciebie martwiliśmy. - powiedział - Zaraz wszystkim powiem, że przyszłaś.
- Poczekaj. - powiedziałam i złapałam go za nadgarstek - Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, że tu jestem. Chcę się dziś spotkać tylko i wyłącznie z Gabrielem.
- Nie możesz. - powiedział - Muszę im powiedzieć.
- Proszę cię, nie mów im. - powiedziałam, błagalnym głosem
- Dobrze, ale obiecaj, że się jutro zobaczymy. - powiedział
- Nic nie obiecuję, ale spróbuję. - powiedziałam
- Dobrze. - odpowiedział
- Gdzie jest Gabriel ? - zapytałam
- W swoim studiu. - powiedział Nataniel
- Gdzie ? - zapytałam
- Mój prezent na urodziny. Pierwsze drzwi po prawo. - powiedział i mocno mnie przytulił. - Miło cię znowu zobaczyć, S.
- Ciebie, też Nataniel. - odpowiedziałam i weszłam cicho na schodach a gitarą na plecach.
Tak jak mówił Nataniel, studio było za pierwszymi drzwiami po prawo. Uchyliłam leciutko drzwi, żeby zorientować się, czy ktoś oprócz Gabriela jest w środku. Był tam tylko Gabriel co odepchnęło moje obawy. Otworzyłam normalnie drzwi i cicho je zamknęłam. Gabriel siedział tam i słuchał jakiejś piosenki dość głośno. Głośność na pewno zakłóciłaby tupot moich szpilek. Zdjęłam gitarę i położyłam ja w kącie.
- Hej ! Ścisz to stary ! - krzyknęłam zmieniony głosem
- Już ściszam. - powiedział, nie odwracając się do mnie. Przyciszył muzykę i dalej patrzył się w wielką konsolę przed nim.
- Zamknij oczy. - powiedziałam bardziej męskim głosem, o mało nie wybuchając śmiechem
- Nie wygłupiaj się tylko tu chodź. - powiedział
- Stary, to niespodzianka. - powiedziałam
- No dobra. - powiedział i odwrócił się do mnie z zamkniętymi oczami - Tylko mnie nie zabij.
- Jo. - powiedziałam z uśmiechem - Tylko nie podglądaj !
- No dobra. - powiedział i siedział dalej z zamkniętymi oczami na fotelu.
Zdjęłam cicho szpilki, podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam.
- Ej !  Osza... - otworzył oczy i znieruchomiał.
- Gabriel. - szepnęłam i usiadłam mu na kolanach.
- To ty ? - zapytał i mocno mnie przytulił.
- To ja. - odpowiedziałam - Tęskniłam.
- Ja....ja.... - dukał.
- Spokojnie. - powiedziałam i znowu go pocałowałam. Przyciągnął mnie mocniej do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Czemu zniknęłaś ? - pytał pomiędzy pocałunkami
- To jest poważniejsza rozmowa Gabriel. - powiedziałam, odciągając się od niego. - Może pójdziemy do twojego pokoju, bo u jest dziwnie. - powiedziałam
- Okej. - odpowiedział i wyłączył muzykę. Założyłam szpilki. Za nim jeszcze wyszliśmy, dałam mu gitarę.
- Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie mogłam wcześniej. - powiedziałam i pocałowałam go.
- Chodźmy. - powiedział, wziął mnie za rękę i poszliśmy do jego pokoju.
Usiedliśmy na jego łóżku i zaczęło się "przesłuchanie".
- Dlaczego cię nie było ?
- Zacznę może od tego, że..... - zaczęłam - Pamiętasz tamtą imprezę, po której następnego dnia miałam gorączkę ?
- Oczywiście. Byłaś wtedy chora cały dzień. - powiedział
- To zacznę od tego. Kiedy wyszłam na dwór, żeby się kawałek przejść, podbiegł do mnie jakiś koleś i skaleczył mnie nożem. Potem zaczął zlizywać krew z rany i wyszeptał moje imię. Kiedy wróciłam do klubu, po ranie nie było prawie śladu. Następnego dnia, miałam straszną gorączkę. Kiedy wróciłam do domu. Rozmawiałam z babcią, która jest z ludu Cherokee i jest ona.... - w gardle momentalnie powstała mi wielka klucha, która blokowała mi słowa - wampirem. - wydusiłam w końcu. - Dowiedziałam się, że zostałam naznaczona i muszę natychmiast wyjechać, bo jeśli nie, to umrę. Wyjechałam więc do Domu Nocy, gdzie uczą się wampirzy adepci. - wydusiłam z siebie szybko.
Gabriel pośpiesznie się ode mnie odsunął. Z moich oczu popłynęły łzy.
- Nie odtrącaj mnie. - powiedziałam płacząc.
- Nie mogę w to uwierzyć. - powiedział - Czyli jesteś wampirem ?
- Wampirzym adeptem. - poprawiłam go - To nie znaczy, że nie będę wampirem.
- Nie wierzę ci. - powiedział wzburzony i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Nie wierzysz ? A na pewno chcesz wiedzieć resztę ? - zapytałam
- Oczywiście. - powiedział i usiadł tam gdzie siedział
- Po tym jak zostałam naznaczona, na moim czole pojawił się znak. - powiedziałam
- Jaki znak ? - zapytał Gabriel. Kciukiem przetarłam sobie miejsce, w którym był księżyc.
Gabriel zrobił wielkie oczy i wyciągnął lekko rękę, ale szybko ją cofnął.
- Dotknij, jeśli chcesz. - powiedziałam i wzięłam jego ciepłą rękę i jego palcami przeciągnęłam po znaku.
- Zabijesz mnie ? - zapytał drżącym głosem
- Że słucham ?! - zapytałam wzburzona
- Wampiry zabijają ludzi. - powiedział
- Ja nie piję krwi ! - powiedziałam głośno i wyraźnie - Nie miałam nawet tego w planach. Nawet przez sekundę o ty nie pomyślałam.
- Przepraszam cię kochanie, ale za dużo informacji jak dla mnie. - powiedział i spuścił głowę.
- Rozumiem cię misiu. - powiedziałam i zasmarowałam znak, po czym przysunęłam się do niego.
- Lepiej powiedz mi co z naszym dzieckiem.
Na te słowa posmutniałam i przytuliłam się do niego. Otoczył mnie ramieniem i zauważył mój smutek. - Czemu nic nie odpowiadasz ?
- Poroniłam. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Co ? Jak ? - zapytał za głośno
- Po naznaczeniu. - powiedziałam - Nie wiem w jaki sposób, ale to się stało.
- Jak się czujesz jako..... - zaciął się - adept ?
- Świetnie. - odpowiedziałam
- Opowiesz mi o tym więcej ?
- Na pewno chcesz wiedzieć więcej ?
- Chcę wiedzieć wszystko co dotyczy ciebie. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Więc. Zajęcia mam od 22 do 2 w nocy. Na obiad mamy różne rzeczy. Dziewczyny mają oddzielne akademiki i chłopcy też. Lekcje są fajne. Nie można powiedzieć, że nie. Klasy są od 3 do 6 formatowania. Mamy wypasioną szkołę. Naszą boginią jest Nyks. Podarowuje nam dary, za osiągnięcia i też za inne rzeczy, za to przybywa nam też znaków, takich jak np. mój księżyc, który ma każdy adept. Dorosłe wampiry są piękne i bardzo wysportowane oraz posiadają wypełniony księżyc. Każdy adept może nie przejść przemiany i wtedy umiera. Jeżeli ją przejdzie, zamienia się w prawdziwego wampira. Dowiedziałam się też, że nie możemy się upić. Jedynie pijąc krew można się upić. Jemy normalne jedzenie tak jak ludzie i mamy takie same doznania jak oni.
- A jak ze znajomymi ? - dopytał
- Mam kilka znajomych.
- A dokładniej ?
- A co ?  Zazdrosny jesteś ?
- Nie, tylko się ciekawię, z kim się zadaje moja dziewczyna.
- Mam pokój z bardzo miłą dziewczyną, ma na imię Kentai. Znam też jej koleżankę Ninę, z którą tez się przyjaźnię. Jest także Eric, który mnie naznaczył. Okazał się dość fajny. Jest tez Colle, który jest nowy i wygrałam z nim mecz w nogę. Jest jeszcze..... - zastanowiłam się, czy powiedzieć mu o Sławku i Damienie.
- Kto ?
- Sławek i Damien.
- CO ?! - prawie, że wykrzyczał - Ale oni chodzili do naszej szkoły i wyglądali normalnie i w ogóle.
- Możemy przebywać na słońcu. To nie jest tak, że nas to pali czy coś, ale jest nie przyjemne.
- Czemu nie możesz wrócić tu ? Do mnie ? Do naszych przyjaciół ?
- Umrę. - powiedziałam
- Ale teraz żyjesz.
- Jeżeli pozostanę więcej niż 3 dni poza Domem Nocy, umrę.
- Nie możesz mi tego zrobić. - powiedział i mocniej mnie przytulił. Ktoś zapukał do drzwi. - Wejdź.
- Nie. - powiedziałam
- Mam wszystkich wygnać, żeby dali wam spokój ? - zapytał Nataniel
- Najlepiej by było. - powiedział Gabriel
- Okej. Już ich nie ma. - powiedział Natniel i zamknął drzwi.
- Mamy teraz czas dla siebie. - powiedział Gabriel i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Wrócił do mnie z uśmiechem.
- Co ty robisz ?
- Nie wypuszczę cię, nie ma mowy. - powiedział i położył się na mnie.
- Masz na mnie ochotę, tak ja ja na ciebie ? - zapytałam z uśmiechem.
- Oczywiście, że tak. - powiedział i zaczął mnie całować po szyi.
Moje zmysły eksplodowały. Czułam się tak nieziemsko, kiedy zdjął swoją koszulkę i dotknęłam jego nagiej klaty.
- Kocham cię i nie wiem jak mogłam ci takie coś zrobić. - powiedziałam
- Ja ciebie też, ale będziemy musieli jakoś przetrwać. - powiedział.
- Wiem. - powiedziałam, wydając z siebie cichy jęk.
Powoli mnie rozebrał i położył mnie na siebie. Namiętnym pocałunkom nie było końca. Mieszane fale targały moim ciałem, kiedy uprawiałam z nim seks. Był taki niedostępny i silny dla mnie a zarazem tak bliski i kruchy. Zawsze mnie onieśmielał, nawet w łóżku. Ale przy nim czułam się rozluźniona i zapominałam o całym świecie. Bo liczył się tylko on.
Delikatnie pieścił moje włosy i usta swoimi. Był czuły, ale i natarczywy. Kochałam go i nic nie mogło tego zmienić. Nawet mój wampiryzm
-----------------------------------------------
Przepraszam, że dopiero za sobotę, ale spokojnie to nadrobię :]].
I mam prośbę. Jeśli czytacie moje posty, proszę o komentarze :**.
Pozdrawiam i ściskam :).