wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 86.

Przez moje ciało przeszła fala bólu i upadłam na kolana. Moje oczy zamknęły się gwałtownie, a w głowie mijały mi kolejno jakieś obrazy. Nie były zbyt dobrej jakości, ale poszczególne osoby mogłam rozpoznać. Była tam moja mama z czasów młodości, moja babcia, Dom Nocy i kilka innych osób. Kolejne obrazy odsłaniały makabryczną prawdę o moim pochodzeniu i innych występkach. Po jakiś kilku minutach Kalona puścił mój nadgarstek i płytko wciągnął powietrze przez zęby z wyrazistym sykiem.
- To przecież niemożliwe. - powiedziałam z płaczem. Łzy swobodnie mieszały się z kroplami deszczu. - Moja matka...ty.....a potem ja. - Chyba domyślacie się o czym mówię prawda ? Miałam mieszane uczucia.
- Sara, pokazałem ci to dlatego, że cię kocham. - powiedział Kalona cicho
- Nigdy tak nie mów ! - wrzasnęłam na niego - Nie rozumiem cię. Najpierw chcesz mnie zabić i zabijasz Sławka. Potem pokazujesz mi takie rzeczy i mówisz, że mnie kochasz ?! Jesteś popierdolonym homofobem ! - wywrzeszczałam ze łzami
- Masz prawo tak uważać, ale musisz zrozumieć, że jestem twoim ojcem. - powiedział
- Mój ojciec nie żyje ! Pamiętasz ? - zapytałam ze złością - A może ty też go zabiłeś ? Może ty i moja matka to jedno, wielkie kłamstwo, żeby mnie osłabić i w końcu zabić, co?! Masz taki plan ?!
- Nie ! - wrzasnął - Kochałem twoją matkę. To ona nie chciała mnie znać, jak dowiedziała się, że jestem upadłym aniołem.
- Nie dziwię się ! - krzyknęłam - Jesteś odrażający !
Miałam dość tej niekompetentnej rozmowy z moim "ojcem". Byłam zbyt zdesperowana, żeby gadać z takim ufoludem. Wstałam powoli z mokrej ziemi i przez przypadek kichnęłam. Deszcz cały czas padał, a ja byłam w spodenkach i w bokserce, co oznaczało w najbliższym czasie chorobę ze smarkaniem i kaszlem. Zadygotałam z zimna i zaczęłam odchodzić od Kalony. Wyszłam z polany i szłam z powrotem do szkoły. Poczułam nagle mocny uścisk na barkach i oderwanie od ziemi. Spojrzałam się nad siebie i zobaczyłam Kalone, który unosi mnie w powietrzu. Naprawdę latałam ! Bałam się nie na żarty, ale zapomniałam o Kalonie i delektowałam się lotem. Po krótkiej chwili byliśmy już pod Domem Nocy. Kalona wylądował przed sekretnym wejściem, ostrożnie stawiając mnie na ziemi. Zatrzepotał wielkimi skrzydłami w powietrzu i chciał odlecieć, kiedy zza muru wyskoczył Gabriel. Kalona spiorunował Gabriela wzrokiem,a ten wyjął strzałę i łuk i wycelował w Kalonę.
- Gabriel ! - wrzasnęłam
- Sara, gdzieś ty była do cholery !? - zapytał wściekły - Teraz do środka. Zabiję tego pojebańca i będzie po kłopocie. - powiedział.
- Nie ! - krzyknęłam, a w tym momencie Gabriel wypuścił strzałę z łuku, która popędziła wprost na Kalonę - Tato, uważaj ! - wrzasnęłam i ugryzłam się w język. Kalona złapał strzałę i złamał ją na pół. Rzucił ją za ziemię i odleciał. Wzięłam głęboki wdech i znowu kichnęłam. Gabriel wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.
- Do środka. - powiedział przywódczo
- Gabriel, ja ci...
- Do środka, powiedziałem. - powiedział głośniej i ostrzej.
- Nie będziesz mi rozkazywał ! - powiedziałam zła i kichnęłam
- Sara, proszę cię. Wejdź do tej jebanej szkoły ! - wywrzeszczał
- O nie ! - wydarłam się - Tato, wróć po mnie ! - krzyknęłam. O dziwo, Kalona zjawił się za mną z miną pełną radości.
- Sara, gdzie ty się wybierasz ? - zapytał wściekły Gabriel - Nie leć z....
- No z czym ? - zapytałam
- Z tym czymś. - dokończył Gabriel z niesmakiem i wściekłością.
- To coś, to mój ojciec i zamierzam właśnie z nim lecieć. Nie okazujesz mi szacunku Gabriel i nie chcę teraz z tobą rozmawiać. - słowa same cisnęły mi się na usta. Odwróciłam się do Kalony - Tato, zabierz mnie stąd. - powiedziałam. Chciałam zrobić na złość Gabrielowi i pokazać mu, że nie ma prawa się ze mną tak obchodzić, bo nie jestem jakąś pierwszą lepszą blondynką czy dziwką, żeby tak do mnie mówić. Kalona wyciągnął do mnie ramiona, a ja swobodnie wskoczyłam w nie.
- To gdzie lecimy córeczko ? - zapytał z uśmiechem Kalona
- Obojętnie. - powiedziałam - Byle z daleka od tej atmosfery. - spojrzałam na Gabriela, który posłał mi złe spojrzenie. Odwróciłam wzrok, a Kalona wzbił się w powietrze. Patrzyłam na postać Gabriela, jak odchodzi z opuszczonymi ramionami, jak się załamuje i sprawiło mi to przyjemność. Dopięłam swego.

*Dax w tym samym czasie*
Podjechałam pod dom i zgasiłam samochód. Szybko wybiegłam z niego i zebrałam się szybkim tempem do drzwi wejściowych. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Na wprost mnie, przy schodach leżał Dean. Zrobiło mi się słabo i łzy napłynęły mi do oczu. Podbiegłam do niego, przewracając się na jakiejś mazi na podłodze, która okazała się krwią. Zaczęłam nerwowo klepać Deana po policzkach. Nie dawał znaku życia. Zaczęłam płakać i położyłam ręce na jego klacie. Moja głowa opadła na ręce, a łzy spływały na jego ciało.
- Dlaczego ? Dlaczego się spóźniłam ? - pytałam siebie na głos ze wściekłością - Jak mogłeś zginąć ?
Poczułam rękę na plecach. Odruchowo cofnęłam się od Deana i rozejrzałam. Napotkałam jego twarz i oczy...oczy, które patrzyły wprost na mnie.
- Ty żyjesz ! - powiedziałam z radością - Tak się cieszę ! - uściskałam go na podłodze.
- Myślałem, że umrę... - wyszeptał i dotknął mojego policzka - Nie chciałem...
- Słyszałam. - powiedziałam ze łzami
- Jak ? - zapytał, a jego ręka opadła. Widziałam, że cierpi.
- Wyjaśnię ci potem, a teraz trzeba ci pomóc. - powiedziałam i podniosłam go. Powoli doczłapaliśmy się do kanapy. Położyłam go na kanapie i zaczęłam nerwowo przeczesywać włosy pacami.
- Nic ci nie jest ? - zapytałam - Boli cię coś ? Co się tak w ogóle stało ?
- Coś lub ktoś atakował Kalonę. - powiedział Dean
- Ale co ty masz z ty wspólnego ? - zapytałam
- Jestem jego "wspólnikiem" odkąd moja matka nie żyje. Jesteśmy połączeni w jakiś sposób. - powiedział Dean
- Przecież nie jesteś jego dzieckiem, ani nic. - powiedziałam - Czy odczuwasz jego inne potrzeby czy doznania ?
- Nie. - pokręcił głową - Tylko ból.
- O boże. - powiedziałam i potarłam sobie czoło. Dean przeciągnął się i jęknął. - Boli cię coś ?
- Już tak nie. - powiedział Dean
- Przyniosę ci lód. - powiedziałam. Weszłam do kuchni, wzięłam trochę lodu i wsypałam w woreczek. Usidłam obok Deana i przyłożyłam mu lód na klatkę piersiową, gdzie pojawiały się siniaki. - Jeszcze waciki i woda. - powiedziałam do siebie i wbiegłam na górę. Przyniosłam waciki i wodę. Z powrotem usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam delikatnie wycierać twarz Deana. Kiedy kończyłam już zmywanie krwi z twarzy Deana zakręciło mi się w głowie i znalazłam się 5 milimetrów od twarzy Deana.
----------------------------
Zabijcie mnie, ale zapomniałam napisać wczoraj rozdziału -.-
Te głupie testy dziś mnie dobiły @.@
Tragedia, po prostu -.-
Dzięki za komy i za odwiedziny :)).
Zapraszam:

+ Ankieta jest w trakcie tworzenia. Myślę jeszcze nad inny blogiem, ale to po zakończeniu Sary :).

Nie wiem czy jutro napiszę posta, ale się postaram :)).
A jutro: Witaj biologio, chemio, geografio, fizyko i matematyko :). Żegnajcie dobre wyniki -.-

1 komentarz:

  1. Świetniee;** Uuu widzę romansiik;D;D Dodaaaaj dzisiiaaaaj jeszczeee jeeeedeeeen błagaaaaaam!!!!!!!!!!!!!!!!;D;D kocham cię i mi kopa(śmiech);***

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :*.
/Ness