niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 83.


- Na pewno ci się coś przyśniło. - powiedziałam i zamknęłam lodówkę - Lodówka jest pełna.
- Dlaczego się mną tak opiekujesz ? - zapytał Dean
- Jestem dobrym człowiekiem i to tyle. - powiedziałam i wyrzuciłam torbę do kosza.
- Jasne. - szepnął pod nosem Dean i podszedł do lodówki, ocierając się o mnie swoim skrzydłem.
Zadrżałam, a po moich plecach powędrowały ciarki. Przełknęłam ślinę i odeszłam od lodówki, gdzie grzebał Dean. Wzięłam bandaże, które leżały na blacie.
- Chodź to zmienię ci bandaże. - powiedziałam. Dean spojrzał na mnie i wyszedł z kuchni za mną. Usiadł na kanapie, a ja na małym stoliku do kawy naprzeciwko niego. Wzięłam delikatnie jego skrzydło i zdjęłam starą ramę od krzesła i brudne oraz śmierdzące bandaże. Obejrzałam skrzydło.
- Możesz nim ruszać ? - zapytałam. Dean zaczął się kręcić, ale nie ruszył skrzydłem.
- Nie. - burknął zły. Wzięłam bandaże i unieruchomiłam skrzydło. Wzięłam jego nogę i odwinęłam nogawkę. Moim oczom ukazał się zakrwawiony bandaż. Skrzywiłam się, ale odwinęłam bandaż i ujrzałam ranę. Była okropna, poszarpana i jeszcze trochę krwawiła.
- Cholera, nie przemęczaj się. - powiedziałam do Deana
- Nie będziesz mi mówić co mam robić, a z resztą aż tak nie boli mnie ta noga.
- Zamknij się. - powiedziałam do niego i zaczęłam zawijać jego ranę na nodze.
- Coś taka drażliwa ? - zapytał Dean
- Że niby ja jestem drażliwa ? - zapytałam retorycznie z wkurzoną miną - Nie powiem już kto tu jest... - nie zdążyłam dokończyć, bo zadzwonił mój telefon. Wyjęłam komórkę i odebrałam.
- Gdzie ty jesteś ? - zapytał głos
- Czy ty nie dasz i spokoju ? - zapytałam zła
- Przecież ja cię kocham Dax. - powiedział chłopak
- Kamil, weź się puknij w ten pusty łeb ! - krzyknęłam - Jesteś durny !
- Przestań tak mówić. - powiedział - Ten pocałunek z blondi nic nie znaczył.
- Nic nie znaczył, ty chyba się źle czujesz ? - zapytałam
- Ona się na nie rzuciła. - powiedział Kamil
- Przestań mnie wkurwiać ! - wrzasnęłam na niego - Masz... - Dean wyrwał mi telefon.
- Słuchaj koleś. - powiedział Dean - Odwal się od tej laski. Jeszcze raz do niej zadzwonisz i pogadamy inaczej. - powiedział i rozłączył się. Oddał mi telefon. Wstał z kanapy i wszedł na górę. Schowałam telefon do kieszeni i zaskoczona posprzątałam brudne bandaże. Wyrzuciłam je do śmieci. Wyszłam z kuchni i zaczęłam kierować się w stronę schodów na górę. Wchodząc po nich w mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań: Dlaczego on to zrobił ? Czemu ? Może on mnie kocha ? Ale to by było niedorzeczne.
- Zakochany upadły w zwykłej śmiertelniczce, która słyszy myśli innych. - powiedziałam i zatrzymałam się na górze. Wszystkie drzwi były pozamykane. Sprawdziłam kolejno każdy pokój, ale Deana w żadnym w nich nie było. Zdziwiłam się i zastanawiałam się gdzie może być. Zostawał tylko strych. Otworzyłam drzwi na strych i weszłam tam po stromych schodach. Ustałam na dachu, który był ustawiony pod skosem. Dean siedział na skraju dachu i wpatrywał się w gwieździste niebo. Podeszłam do niego i usiadłam obok niego.

2 komentarze:

  1. Cholera świetnie pisze baby:D:D
    Chcę kolejnyy;D;D

    OdpowiedzUsuń
  2. jefewijfewiufejnf *.* świetne! Nawet wyobraziłam sobie te śmierdzące bandaże xD Dean jest troszkę podobny do mnie bo ja też lubię przesiadywać pod gwieździstym niebem :)
    Naprawdę bardzo, bardzo dziękuje za odwiedziny<3
    Czekam na następną notkę:)
    A ja dodałam już 3 rozdział więc zapraszam;) http://short-stories-for-today.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :*.
/Ness