piątek, 5 lipca 2013

Epilog

Siedziałam na ławce obok mostku, wpatrując się w niego jak w moje żywe wspomnienia. Wszystko do mnie wracało. Przypominał mi się mój pierwszy pocałunek z Gabrielem. To właśnie na tej ławce wszystko się zaczęło. Wstałam z ławki i weszłam na mostek, który rozświetlał przepiękny blask księżyca.

Rozejrzałam się po okolicy i przechyliłam się prze barierkę. Piękny, okrągły księżyc odbijał się w wodzie rzeczki. Spojrzałam na swoją nienaturalną twarz. Próbowałam zobaczyć w sowim odbiciu wcześniejszą Sarę. Tą roześmianą, bez problemów, bez trosk, szczęśliwą i przede wszystkim z osobą, którą kochałam. Wpatrując się w moje odbicie, zauważyłam, że obok coś się pojawia. Nagle rozmyty kształt przybrał wyrazistości. Obok mnie była już twarz Gabriela. Kiedy wyciągnęłam rękę w jej stronę, wszystko prysnęło. Odbicie zniknęło i zostałam tylko ja.
"Twoje dary są cały czas w twoim posiadaniu" - usłyszałam cichy szept, który przyszedł z ciepłym powiewem. Wzięłam więc głęboki wdech i zamknęłam oczy. Wyobrażając sobie najpiękniejsze chwile z Gabrielem, jakie przeżyłam, próbowałam zajrzeć w soją duszę. Obrazu powoli przenikały mój umysł. Nasz pierwszy pocałunek, pierwszy wyjazd, pierwsza spędzona razem noc, nasze dziecko, jego czułość, jego oczy, jego uśmiech, jego troska o mnie, nasze zaręczyny. Wszystko wracało do mojej pamięci.
- Żywioły, przybądźcie do mnie. - wyszeptałam. Momentalnie wszystkie żywioły zaczęły szaleć z radości. Orzeźwiające powietrze, którego pragnęłam, zaczęło roztrzepywać moje włosy, ciepło padało na moją twarz i ogrzewało ją swoją mocą, morska bryza otulała moje nogi i lekko je gładziła, zapach po deszczu, otulił całą atmosferę, a duch wniknął w moje ciało i rozgrzewał moją duszę. Zaczęłam się śmiać i płakać. Brakowało mi moich żywiołów. Byłam teraz w pełni tym czym miałam być.
Żywioły nie opuszczały mojego ciała i nadal cieszyły się, że je wezwałam.
- Żywioły, dziękuję wam. - odesłałam żywioły, tylko jeden pozostał. Świeży zapach po deszczu. Wzięłam kolejny głęboki wdech i spojrzałam kolejny raz na swoje odbicie. Moje znaki wróciły. Moją twarz rozpromienił uśmiech, a obok mojego odbicia pojawił się znowu obraz Gabriela. Posmutniałam od razu i odwróciłam wzrok od tafli jeziora. Moja dusza nadal nie mogła się pogodzić, że jego już nie ma, a serce wciąż krwawiło po jego, a raczej moim odejściu. Zwiesiłam głowę, kiedy podmuch świeżości po deszczu uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, podniosłam wzrok przed siebie. Moim oczom ukazał się piękny mężczyzna ubrany w garnitur. Miał piękne czarno-brązowe oczy i brązowo-czarne włosy, a jego twarz miała wyraźny wyraz radości. Mężczyzna zaczął kierować się w moją stronę, trzymając ręce w kieszeni i nie odrywając wzroku od mojej osoby. Kiedy podszedł do mnie, wyciągnął ręce z kieszeni i splótł swoje ciepłe dłonie z moimi. Kiedy spojrzał mi w oczy, czułam, że moje serce bije coraz szybciej. Te iskierki, które wirowały w jego oczach i ten przepiękny uśmiech, który zawsze kochałam.
- Czy to sen ? - zapytałam cicho z zaciśniętym gardłem
- Nie. - odpowiedział mężczyzna i przyciągnął mnie bliżej - Pamiętasz, nasz pierwszy pocałunek ? - zapytał po chwili milczenia
Nie odpowiedziałam, tylko zbliżyłam swoje usta do jego ust i złożyłam na nich delikatny pocałunek. Mężczyzna położył mi ręce na plecach i nie wypuszczał z silnego uścisku. Obięłam go mocno i dalej dotykałam jego ciepłych warg. Mężczyzna oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Odsunął się kawałek i z uśmiechem klęknął na jedno kolano.
- Kocham cię nad życie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - powiedział - Sara, nie zwracam uwagi na to czy jesteś człowiekiem, czy wampirem, chcę być przy tobie, nawet jeśli to jest niebezpieczne. Uczyń mnie najszczęśliwszym wampirem oraz człowiekiem na świecie i zostań moją żoną. - mężczyzna wyjął małe, czerwone pudełeczko i otworzył je. Blask księżyca odbił się od małego diamenciku w pierścionku i rzucił lekką poświatę w różnych kierunkach. Mężczyzna wyjął pierścionek i wsunął mi go na palec. Łzy zaczęły cieknąć po policzkach, dając wyraz moim emocją.
- Tak. - powiedziałam i pokiwałam potwierdzająco głową. Mężczyzna wstał i mocno mnie przytulił.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. - powiedział mi do ucha - Już nigdy się nie rozstaniemy. Zawsze będziemy razem. - wyszeptał z radością
- Już na zawsze kochanie. - powiedziałam i kolejny raz zatonęłam w jego namiętnych ustach.

* * *

Właśnie tak kończy się moja historia. Od tych zdarzeń mija już pełen rok. Jestem teraz szczęśliwa z moim mężem Gabrielem. Wiecie, będziemy mieli dziecko, małą Wiktorię. A co u moich przyjaciół ? No cóż, wszyscy z Domu Nocy pogodzili się z moją decyzją. Mieszkamy u Kalony, który przeprowadził się do naszego starego domu. Zaakceptowałam związek Dagmary i Deana. Niedługo po naszym ślubie, oni też się zaręczyli i zamiarują się pobrać. Co do Crisa, tu historia kończy się nieciekawie. Po tym jak odeszłam z Gabrielem, Cris popełnił samobójstwo. Teraz, kiedy trzymam za rękę Gabriela i czytamy razem tą historię, razem z nim dzielę radość i smutek, mając pewność, że to HAPPY END.
I pomyśleć, że szczęście zawsze było blisko mnie.

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 100.

Otaczała mnie zimna i przerażająca ciemność, z której zaczęłam rozpoznawać jakiś głos. Na początku bardzo cichy i zdeformowany, ale z czasem wyraźny i głośny. W mojej wyobraźni pojawiła się jakaś postać. Piękna suknia wyglądająca jak nieboskłon, długie brązowe włosy i uśmiechająca się twarz.
- Kim jesteś ? - moje pytanie odbiło się echem w próżni
- Moja córko, nie poznajesz swojej bogini ? - zapytała kobieta
- To ty Nyks ? - zapytałam
- Tak córko, to ja. - powiedziała z uśmiechem kobieta - Wiem, co cię do mnie sprowadza. Odpowiem na wszystko.
- Dlaczego zabrałaś mi moje dary ? - zapytałam. Nie czułam gniewu, rozpaczy, nie czułam niczego.
- Moja kochana, twoje dary są cały czas w twoim posiadaniu. Nigdy ci ich nie zabrałam. - odpowiedziała spokojnie kobieta
- A znaki ?
- Twoje znaki już nigdy nie wrócą, bo przekazałaś je człowiekowi. - powiedziała Nyks
- Ale ona mówi, że znaki bledną. - powiedziałam
- Bledną ponieważ nie są już twoje, one będą należeć już do niej, ale będą bledsze niż u ciebie, kochanie. - powiedziała kobieta
- Bogini, powiedz mi czy ja umarłam ? - zapytałam
Kobieta nie odpowiedziała. Jej wyraz twarzy przybrał bardziej widoczny smutek, ale zmienił się w powagę. Kobieta zaczęła blednąć, aż w końcu zniknęła.
- Nyks ! - krzyknęłam - Nie odpowiedziałaś !
Mój głos rozchodził się w ciemności, nagle w cieniu zauważyłam przebłysk czegoś czerwonego. Przyjrzałam się bliżej kształtowi, który wyszedł z cienia. Przestraszyłam się. Czerwień, która błysnęła, była czerwienią oczu. przebiegłych, chciwych i szalonych oczu mordercy. Chłopak wyszedł z cienia i spojrzał mi w oczy. Zza pleców wyjął łuk i wycelował strzałę we mnie. Strzała uderzyła w moje ciało z powalającą siłą, a ja upadłam. Powoli się wykrwawiałam, a  w głowie słyszałam śmiech. Przerażający śmiech chłopaka.

* * *

Szybko zerwałam się z łóżka. Byłam cała spocona i zziębnięta. Rozejrzałam się po pokoju. Słońce wpadało przez otwarte okno, a w salonie było strasznie zimno. Wstałam z kanapy i zamknęłam okno, po czym spojrzałam na zegarek. Wybiła akurat 10:17. Byłam już spóźniona na lekcje, a mój wyświetlacz na telefonie nerwowo mrugał. Wzięłam komórkę i odczytałam 3 wiadomości od Natalki i 2 od Stefana, po czym poszłam pod prysznic. Nic już nie wyciągnęłoby mnie do szkoły. Po długim prysznicu, wyszłam w bieliźnie do pokoju i zaczęłam suszyć włosy. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie leciutki loki. Wyszłam z pokoju i miałam zejśc na dół, kiedy usłyszałam ak na dole otwierają się drzwi. Drzwi trzasnęły, a kroki na korytarzu, zaczęły błądzić po domu. Moje serce zaczęło bić mocniej. Nie miałam pewności, czy to nie jakiś rabuś czy inny "amigo". Próbując cicho zejść po schodach, skierowałam się do kuchni. Wyjęłam cicho nóż z szafki i słysząc jak osoba szuka czegoś w salonie, cicho wypadłam zza futryny z wystawionym przed siebie ostrym narzędziem. Stanęłam jak wryta, a nóż wypadł mi z dłoni, robiąc przy tym cichy brzdęk. Chłopak odwrócił się, a na jego twarzy malował się smutek.
- Jak mogłeś mnie zostawić ! - krzyknęłam na niego i rozpłakałam się
- Przepraszam cię Sara. - powiedział i zbliżył się do mnie
- Dlaczego wróciłeś ? - zapytałam go, patrząc mu w oczy
- Nie mogłem odejść. - powiedział i przytulił mnie - Wiesz, że bardzo cierpię bez ciebie.
- A co z Crisem ? - zapytałam i otarłam łzy ze swoje twarzy
- Mam go gdzieś. - powiedział - Nie dam mu sobą zawładnąć. Zrobię to dla ciebie kochanie.
- Brakowało mi ciebie przez te kilka godzin. - powiedziałam i pocałowałam go w czoło
- Wiem, że nie kochasz mnie już tak bardzo, ale ja będę ci kochał do końca życia. - powiedział i klęknął przede mną - Uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na ten ostatni bal ?
- Sławek, skarbie, oczywiście, że tak. - powiedziałam, uklęknęłam przed nim i przytuliłam go. - Tak się cieszę.- powiedziałam zadowolona
- Ja też skarbie. - odpowiedział. Wstaliśmy z podłogi i roześmieliśmy się.
- Masz jakiś garnitur ? - zapytałam, pociągając nosem
- Nie. - odparł Cris z uśmiechem
- No to musimy ci go kupić. - powiedziałam i zaczęłam wychodzić z domu.
- Sara, boże ! - krzyknął Cris i złapał mnie za rękę, kiedy chciałam wyjść z domu - Ubierz się, chyba, że chcesz, żeby wszyscy patrzyli się na ciebie jak na dziwaka.
- O kurde. - powiedziałam kiedy spojrzałam na siebie. Całkiem zapomniałam, że jestem w samej bieliźnie. Wbiegłam po schodach na górę, zarzuciłam na siebie zwiewną sukienkę w kwiaty i czarne szpilki, po czym zeszłam na dół.
- Pięknie. - powiedział Cris i złapał mnie za rękę - Cudownie wyglądasz kochanie.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek, wzięłam swoją torebkę z pieniędzmi i wyszłam z Crisem na zakupy,
Po godzinę trafiliśmy na jakiś normalny garnitur, który nie za bardzo chyba podobał się Crisowi.
- Mówię ci, że jest idealny. - powiedziałam do niego z przekonaniem
- Nie pasuje mi. - odpowiedział Cris i zrobił wybiórczą minę.
- Nie, to nie. - powiedziałam i odwróciłam się od niego
- No dobra, niech już będzie. - powiedział Cris
- Dzięki. - rzuciłam mu się na szyję i cmoknęłam w policzek. Cris uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Zapakować ? - zapytała kasierka
- Tak. - powiedziałam z uśmiechem.
Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się do kawiarni. Kiedy weszliśmy do małej kawiarenki, miałam ochotę już wyjść. Przy jednym ze stolików siedział Szymon i Bartek.
- Sara. - usłyszałam głos, kiedy chwyciłam za klamkę
- Cześć. - odpowiedziałam odwracając się w ich stronę ze sztucznym uśmiechem
- Matko, nie poznałem cię - powiedział Bartek - Gdyby nie Szymon nie powiedziałbym, że to ty.
- A kim jest ten koleś ? - zapytał Szymon
- To jest Cris. - powiedziałam - Mój kolega z dzieciństwa.
- Cześć. - odrzekli chłopacy
- Siema. - odpowiedział Cris obojętnie
- Gdzie jest Gabriel ? - zapytał Bartek
- Wyjechał. - powiedziałam jednoznacznie
- A Kentai ? - zapytał Szymon
- Wiesz, to nie jest dobry moment na gadanie o nich, trochę się śpieszymy. - powiedziałam
- Ah, ok. - powiedział Szymon - No to pa.
- Pa. - powiedziałam i szybko wyszłam z kawiarni
- Co się stało ? - zapytał Cris
- Nic. Po prostu nie chce mi się z nimi gadać. - powiedziałam. Wzięłam Crisa za rękę i zaczęłam ciągnąć go za sobą. Cris szedł w milczeniu.
- Idziemy do domu ? - zapytał, kiedy schodziliśmy z chodnika na ścieżkę.
- Tak. - powiedziałam - Musimy cię jeszcze przygotować i ja siebie też muszę przygotować, bo mi fryz klapną.
- Ale i tak wyglądasz pięknie. - powiedział Cris z uśmiechem
- Wyglądam jak potwór. - powiedziałam
- Ale mój potwór. - odrzekł Cris i zachichotał
- Bardzo pocieszające. - powiedziałam i cicho się zaśmiałam.
Doszliśmy do domu. Cris wskoczył pod prysznic, a ja wyjęłam swoje szpilki i sukienkę. Zaczęłam malować paznokcie na piękny turkus. Cris wrócił spod prysznica, paznokcie mi wyschły i mogłam skoczyć i ułożyć sobie włosy. Pobiegłam po lokówkę i usiadłam przed kozetką.
- Sara, mogę wejść ? - usłyszałam pytanie zza drzwi
- Nie Sławek ! - powiedziałam stanowczo - Poczekaj jeszcze z godzinę i mnie zobaczysz.
- Ok, ale przypominam ci, że masz jeszcze sesję. - powiedział
- Pamiętam. - odpowiedziałam, puszczając pierwszy lok. Po 30 minutach miałam już piękne loki. Spryskałam je leciutko lakierem do włosów i zaczęłam robić makijaż. Leciutki kreski na oczach, delikatny look na rzęsy i stonowana szminka na usta. Byłam zadowolona z mojego makijażu, więc pozostało mi tylko założyć sukienkę i buty, a potem zejść na dół. Ubrałam sukienkę, która leżała jeszcze lepiej na moich krągłościach niż w sklepie. Wsunęłam moje stópki do szpilek i zapięłam piękne paseczki. Ustałam dumnie i przegarnęłam kilka loków na przód. Zgrabnym ruchem otworzyłam drzwi i trzymając się barierki, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Cris.
Stałam już pewnie na korytarzu i wpatrywałam się w Crisa, który patrzył na mnie i moje oczy.
Podszedł do mnie, otworzył małe pudełeczko i wyjął opaskę z kwiatkiem. Założył i ją na rękę i pocałował w czoło.
- Wyglądasz jak księżniczka. - wyszeptał mi do ucha. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję książę. - odpowiedziałam na komplement
- Teraz krótka sesja i zabieram moją księżniczkę na bal. - powiedział Cris. Wyjął aparat i pstryknął mi kilka fotek w różnych pozycjach: z językiem, uśmiechem itp. Zrobiliśmy sobie też kilka zdjęć razem,a ja potem pstrykałam kilka zdjęć Crisowi. Cris wziął ode mnie aparat i schował go do kieszeni.
- Kochana księżniczko, kareta czeka. - powiedział i otworzył mi drzwi.
Na podjeździe stała piękna biała limuzyna.
- To dla mnie ? - zapytałam, kiedy Cris otwierał drzwi samochodu.
- Wszystko dla księżniczki. - powiedział. Wsiedliśmy do limuzyny i ruszyliśmy na bal.

* * *

Impreza toczyła się w najlepsze. Około godziny 23, zaczęło robić się gorąco.
- Muszę wyjśc kochani. - powiedziałam do Natalki, Crisa i Stefana.
- Idę z tobą. - powiedział Cris
- Baw się dalej, na prawdę nie idź. - powiedziałam - Zaraz z resztą wrócę.
- Tylko nie chodź nigdzie daleko. - powiedział Cris i ucałował mnie w czoło.
Wyszłam za zewnątrz, kiedy orzeźwiający podmuch uderzył w moją twarz, dając prawdziwy oddech. Zaczęłam odchodzić od sali, coraz dalej i dalej, aż znalazłam się w starym parku. Błądząc po ścieżkach parku, doszłam w najbardziej rozświetlone miejsce w parku.
--------------------------------------------------------------------------------
Post dedykowany MsDeath i Dagmarze ^^.

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 99.

- Sara, wiem, że tu jesteś. - powiedział łagodnie męski głos, kiedy wyglądałam zza futryny. - O matko, to na prawdę ty ? - zapytał Colle, mierząc mnie wzrokiem.
- Wiem, zmieniłam się. - powiedziałam - Kurde, Colle, co ty tu robisz ? - dopiero dotarło do mnie kto stoi przede mną. Podeszłam do niego i wpadłam w jego ramiona. - Czekaj, przecież...
- nie mogłem bez ciebie wytrzymać skarbie. - przerwał mi i cmoknął mnie w czoło.
- Ktoś...
- Nikt. - dokończył
- Na pewno...
- Tak, jestem sam. - potwierdził - Lepiej ty mi powiedz dlaczego ty się zmieniłaś, aż tak ?
- Wiesz, jestem...albo nie, najlepiej ci to pokaże. - powiedziałam. Z moich pleców wysunęły i rozłożyły się skrzydła. Przez twarz Colle'a przebiegło zaskoczenie i złość.
- Skąd te skrzydła ? - zapytał
- A wiesz może co to hybryda ? - spytałam go
- No niby mieszanka dwóch ras. - stwierdził
- No właśnie. - potwierdziłam
- Ale pół wampir i co ?
- Upadły. - odpowiedziałam - Kalona mnie przemienił.
- Kalona ? - zdziwił się Colle - Przecież on jest zły.
- On jest moim ojcem, Colle. - powiedziałam - Tylko niektórzy o tym wiedzą.
- Nigdy nie stwierdziłbym, że to twój ojciec.
- Ja też nie. - odpowiedziałam, potwierdzając jego myśl. - Colle, możesz mi powiedzieć, co
- Nie ma go. - przerwał mi szybko Colle - Nie widziałem go odkąd wyjechałaś.
- Matko, a jak on coś sobie zrobi. - posmutniałam myślą, że Gabriel mógłby sobie coś zrobić i znowu coś przeze mnie.
- Nie martw się Sara, nic mu nie będzie. - pocieszył mnie Colle i pogładził po włosach
- Nie mam do tego 100% pewności. - stwierdziłam zawiedzona
- Nie darował sobie, że zniknęłaś. - powiedział Colle
- Może mnie szukać ? - zapytałam, nie wierząc w to.
- Prawdopodobnie - powiedział Colle - Nie przejmuj się teraz tym wszystkim i powiedz lepiej dlaczego twoje znaki nie wróciły ?
- Kalona powiedział, że to tylko chwilowe i moje znaki powinny wrócić, gorzej jest z darami. - powiedziałam - Nic nie czuję. Wcale już nie odczuwam jakiejkolwiek energii. Pusto.
- Próbowałaś ? - zapytał Colle
- Próbowała od razu po przebudzeniu, teraz nie chcę. - powiedziałam - Po prostu nie mam już siły.
- Ty ? - zdziwił się Colle - TY, która byłaś najbardziej wyróżnionym adeptem w Domu Nocy ? TY, która miałaś kontakt ze wszystkimi darami ?
- Jak sam powiedziałeś Colle, byłam. - powiedziałam - Nie wracam już do tego. Mam teraz inne życie. Za kilka dni mam bal, muszę jeszcze kupić sukienkę, buty, zamówić fryzjera. Jestem człowiekiem.
- Widzę, że całkiem straciłaś kontakt ze swoją drugą połową duszy. - powiedział zasmucony Colle
- Colle, to jest normalne życie. MOJE życie i nic, zwłaszcza powrót mocy tego NIE ZMIENI. - powiedziałam z naciskiem
- Jeżeli tak uważasz. - podsumował Colle - Muszę już wracać, bo będą mnie szukać.
- Szukać ?
- Wprowadzili rygor po twoim odejściu. - powiedział Colle - Kochanie będę cię odwiedzał jak będę tylko mógł. Wszyscy za tobą tęsknią.
- Ja za nimi też. - powiedziałam - Przekażesz coś Karolowi ?
- Pewnie. - powiedział Colle. Otworzyłam album i wyjęłam jedno zdjęcie. Nabazgrałam na nim kilka słów i wręczyłam je Colle'owi.
- Pa Colle. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Pa Sara, uważaj na siebie. - odpowiedział, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu. Ścisnęłam mocniej album, zamknęłam dom i szłam z powrotem do domu Crisa (Sławka). Ciężko było mi myśleć o jutrzejszym balu, po spotkaniu z Colle'm. Wszystko mi się przypomniało, a mój humor szybko się zepsuł.
Siadając na kanpie wyjęłam telefon. Wybrałam numer i zadzwoniłam.
- Hej Sara, co tam ? - zapytał miło głos
- Nie masz ochoty na zakupy ? - zapytałam
- Właśnie miałam wychodzić na miasto szukać sukienki. - odpowiedział wesoło głos
- Mogę iść z tobą ? - zapytałam
- Pewnie. - odpowiedział głos - Zaraz po ciebie wpadnę. Dozo.
- Dozo. - odłożyłam telefon na stolik obok albumu.

*Karol*
- Podaj mi ! - krzyknął Daniel i wbiegł przed Kaila
Podałem mu piłkę, a on zgrabnie ominął obronę i strzelił gola.
- Gooolll ! - wrzeszczał Daniel. Kiedy cieszyliśmy się ze zwycięstwa, przybiegł do nas Colle i odciągnął mnie na bok.
- Co ? - zapytałem ocierając czoło
- Masz. - powiedział i wręczył mi jakieś zdjęcie. Przyjrzałem się fotografii, gdzie byłem ja, Gabriel i Sara.
- Skąd to masz ? - zapytałem wściekły i szarpnąłem go za bluzkę
- Zamknij się ! - fuknął na mnie Colle - Byłem u niej.
- Co ?! - wrzasnąłem, a połowa boiska spojrzała na nas świdrującymi spojrzeniami. - Do szatni chłopaki, an dziś koniec. - powiedziałem. Chłopaki szybko wbiegli do szatni z okrzykami, a na boisku zostałem tylko ja i Colle. - Gadaj mi o wszystkim.
- Musiałem do niej jechać, już nie mogłem wytrzymać, rozumiesz !? - zapytał mnie wkurzony Colle
- Dobra wyluzuj. - powiedziałem - Co u mniej....dlaczego mnie nie zabrałeś ? - wkurzyłem się na niego.
- Nie pomyślałeś, że to mogłoby być podejrzane. - powiedział
- No tak. - stwierdziłem - Co u niej, jak się czuje ?
- Została hybrydą. - powiedział Colle
- Że niby mieszanką ? - zapytałem dla potwierdzenia. Colle kiwną potwierdzająco głową.
- Jest pół upadłym i pół wampirem. - powiedział - Wygląda całkiem inaczej.
- A jak jej moce i znaki ? - zapytałem ciekawy
- Straciła je. - powiedział Colle - Chociaż Kalona...
- Kalona....a no tak, jej ojciec, sorki. - przerwałem mu
- No więc powiedział, że moce mogą wrócić, ale znaki nie koniecznie.
- Mówiłeś jej o Gabrielu ? - zapytałem
- Powiedziałem jej. - odpowiedział Colle
- No to dupa. - stwierdziłem - Teraz będzie się martwić.
- Wiesz, ona raczej nie chce wrócić do takie życia. - powiedział Colle
- Przecież to jej część. Jak to nie chce ? - spytałem
- Powiedziała, że jest teraz człowiekiem i nic tego nie zmieni, nawet powrót jej mocy. Ona nie chce tu wrócić. - powiedział Colle
- Nie wierzę w to. - powiedziałem - Dobra Colle, nikomu już nic więcej nie mów. W ogóle nikomu nic nie mów. Do zobaczenia jutro.
- Pa. - odpowiedział Colle i wyszedł z boiska. Trzymając w dłoni zdjęcie, usiadłem na trybuny i wpatrywałem się w rozweseloną buzię Sary. Wyglądała tak niewinnie, szczęśliwie i wyglądała na zadowoloną, kto wiedział, że jej życie się tak skomplikuje. Odwróciłem zdjęcie na drugą stronę, gdzie było coś napisane.
Szybo zacząłem czytać mały druczek: "Karol, nie wiesz jak za tobą tęsknię ! Co do Domu Nocy, to mam złe przeczucia co do Gabriela. Proszę cię żebyś miał na niego oko. Myślę, że możesz to dla mnie zrobić. Tak, za WAMI tęsknię. Za WSZYSTKIMI , ale nie chcę wracać już do takiego życia. Nie wiem czy kiedyś się jeszcze zobaczymy, ale wiedz, że nadal jesteś moim najlepszym kumplem :). KOCHAM CIĘ ! Ściskam i Całuję, Sara.
PS Myślę, że te zdjęcie będzie najlepszym wspomnieniem :)."
Zgiąłem zdjęcie i zacząłem płakać. Brakowało mi jej i to bardzo.

*Sara*
Kolejna godzina na zakupach zaczynała mnie nudzi. Nie znalazłam jeszcze sukienki na bal, a dochodziła już 20.
- Dobra, ostatni sklep, jeżeli nic mi się nie spodoba, to kupię coś byle jakiego. - powiedziałam do Natalki, która przyglądała się butom na wystawie.
- Dobra, a ja kupię sobie te szpileczki. - powiedziała za uśmiechem. Weszłyśmy do sklepu i zaczęłyśmy przeglądać sukienki. Od razu wpadła mi w oko turkusowa sukieneczka i piękne, czarne szpilki z paseczkami.
- I jak ? - zapytałam Nat, kiedy wyszłam z przymierzalni.
- Zajebiście. - powiedziała uradowana Nat. Kupiłam sukienkę i szpilki, które miałam założyć na jutrzejszy bal. Wszystko było cudowne, mimo kilku drobnych szczegółów. Wróciłam do domu z torbami i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

* * *

Biegłam ile sił w nogach, żeby nie doprowadzić do tragedii. Wyczerpana dobiegłam do mostu i zobaczyłam tam postać, która staje na barierce z zamiarem skoku. Skok miał okazać się śmiertelnym. Nie mogłam jednak do tego dopuścić. Nie zasługiwał na śmierć, a zwłaszcza przeze mnie. Zaczęłam biec w jego stronę, kiedy ów chłopak wpatrywał się w dół.
- Nie skacz ! - krzyknęłam. Jednak było za późno, chłopak oderwał swoje stopy od krawędzi i rozkładając ręce zaczął lecieć w dół. Moja decyzja była szybka. Skoczyłam za nim. Nie wiedziałam czy dolecę do niego i mój plan się powiedzie, ale miałam taką nadzieję.Wszystko działo się bardzo szybko. Chwyciłam chłopaka za bluzę i mimo oporu powietrza, przyciągnęłam do siebie.
- Nie pozwolę ci zginąć. - wyszeptałam do niego i przekręciłam się w dół. Uderzyłam o ziemię. Ostry ból przeszył moje ciało, gardło się zacisnęło, a oczy uchwyciły jeden obraz, jego twarz...żywą twarz. Nagle zaczęło mi się robić zimno. Okropny ból ustąpił, a ciemność przykryła moje oczy. Umarłam.

Rozdział 98.

- O czym ? - zapytał Cris
- O mnie i o tobie. - powiedziałam
- Nie chcesz ze mną być ? - zapytał Cris
- Chcę, ale musisz wiedzieć, że ja...
- ...nadal kochasz Gabriela. - dokończył Cris za mnie
- Tak. - spuściłam głowę w dół i wpatrzyłam się w dywan
- Sara, ja o tym dobrze wiem. - powiedział Cris i obiął mnie delikatnie
- Cris, a jeśli on wróci ? - zapytałam
- Wybierzesz. - powiedział Cris
- Nie mogę wybrać pomiędzy tobą, a nim. - powiedziałam
- Owszem, możesz. - powiedział Cris
- Jesteś niesprawiedliwy ! - krzyknęłam na niego i oderwałam się szybko od jego ciała - Zawsze musisz z czegoś zrobić problem.
- Ja ?! - krzyknął na mnie - To ty wróciłaś i znowu przewróciłaś moje życie do góry nogami, a teraz zwalasz wszystko na mnie ? To nie ja cię nie chciałem ! Gabriel cię nie kocha, zrozum to ! Jakby cię kochał, dawno byłabyś z nim, a on co, nawet nie raczył do ciebie zadzwonić, nic, prawda ?
- Nienawidzę cię. - powiedziałam przez łzy. Wybiegłam z domu, głośno trzaskając drzwiami.
- Sara, to nie ja, przepraszam ! - usłyszałam krzyk ze schodów. Nie obchodziło mnie to jednak, dalej szłam przed siebie. W ciemną noc, która o dziwo dawała mi siłę. Ktoś jednak zatrzymał mnie i nie pozwolił odejść.
- Sara, nie chciałem tego mówić. - powiedział głos
Odwróciłam się.
- Więc dlaczego mi to wygarnąłeś ? - zapytałam
- To ON. - powiedział Cris
- Jaki ON ? - zapytałam. - To się robi chore.
- Cris, to on nie pozwala mi być takim jakim ciągle jestem. - powiedział Cris
- Nie rozumiem, jak to Cris ? - zapytałam ponownie
- Moja dobra dusza, czyli ja, tzn Sławek, konkuruje nadal z jego złą częścią, czyli Crisem. - powiedział Cris
Stałam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Sławek, nie możesz pozbyć się tego palanta ? - zapytałam. Cris puścił moją rękę i uśmiechnął się szyderczo.
- Nie może się mnie pozbyć. - powiedział Cris
- Zostawisz go w spokoju frajerze ? - zapytałam zła
- Oj skarbie, jesteś taka słodka jak się złościsz, ale odpowiedź brzmi NIE - te słowa odbiły się echem w mojej głowie - To moje ciało, a nie jego. Co mnie obchodzi on i ty.
- Dobra Cris. - powiedziałam - Nie chcesz się wynieść, to cię z tamtąd przepędzę. - powiedziałam
- Sara, nie. - odezwał się Cris, a jego twarz zmieniła wyraz z uśmiechu na smutek - Nie możesz.
- Dlaczego ? - zapytałam
- Ja umrę. - powiedział Cris
- Taki był warunek, prawda ? - zapytałam - Dlatego wróciłeś, prawda ?
- Tak. - odpowiedział Cris
- Matko, czemu mi nie powiedziałeś ? - zapytałem
- To nie wszystko. - powiedział Cris
- Co jeszcze ? - zapytałam
- Musze wyjechać. - powiedział Cris
- Co, jak to ? - wkurzyłam się na niego
- Muszę wyjechać i to pilnie, nie mogę ci powiedzieć gdzie, bo nie chcę.
- Sławek, nie, nie możesz. - powiedziałam
- Mogę i muszę, to zależy od mojego życia Sara, nie możesz o tym decydować. - powiedział
- Kiedy wyjeżdżasz ? - zapytałam
- Jutro. - odpowiedział
- Na jak długo ? - zapytałam
- Nie wiem. - odpowiedział
- A co ze mną ?
- Sara, możesz mieszkać u mnie do końca życia. - powiedział - Ale ja nie będę mieszkał z tobą, bynajmniej nie w tej chwili.
- Sławek...
- Nie kochanie, nie możesz płakać i użalać się nade mną. - powiedział i przytulił mnie - Będzie dobrze, a teraz wracajmy.
Cris wziął mnie za rękę i wróciliśmy do domu. Weszliśmy na górę i położyliśmy się do łóżka.
- Sara, nie martw się. - powiedział Cris, widząc moją minę.
- Jak mam się nie martwić ? - zapytałam - Przecież wyjeżdżasz, a ja zostaję sama.
- Masz Dagmarę. - odpowiedział Sławek i przytulił mnie mocno. Położyłam głowę na jego klacie i wtuliłam się w jego ciepłą i miękką skórę.
- Dagmara ma Deana. - odpowiedziałam
- A ty masz mnie i Gabriela. - powiedział Cris
- Teraz nie mam Gabriela, a zaraz nie będę miała i ciebie. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Będziesz miała nas w sercach kochanie. - powiedział i pogładził moje włosy - Kocham cię Sara i zawsze tak będzie.
- Ja ciebie też Sławek. - odpowiedziałam, zamknęłam oczy i zasnęłam.

*KOLEJNY DZIEŃ - RANEK*
Obudził mnie dźwięk budzika. Crisa nie było już w łóżku. Podeszłam do szafy, wyjęłam jakieś ciuchy i ubrana zeszłam na dół. Przeszukałam cały salon i łazienki, ale Crisa nigdzie nie było. Weszłam do kuchni i pierwsze co przykuło moją uwagę, to biała koperta z pięknym napisem "Sara". Podbiegłam do koperty i pośpiesznie ją otworzyłam. Ze środka wyjęłam złożoną kartkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać: "Kochanie nie mogłem pogodzić się z tym, że cię zostawiam. Jesteś dla mnie wszystkim, ale muszę przeżyć, żeby cię kochać. Wyjechałem w nocy, żebyś nie cierpiała. Niedługo się spotkamy. Kocham cię Sara."
W kopercie było jednak coś jeszcze. Wyjęłam dwa zdjęcia. Spojrzałam na pierwsze i się rozpłakałam. Byłam tam ja i Sławek. Byłam uśmiechnięta, szczęśliwa i zadowolona, wyglądałam normalnie, a Sławek, jak to Sławek całował mnie w policzek. Zdjęcie było przepiękne. Wzięłam kolejne zdjęcie do rąk, aż mnie ścisnęło. Ta sama ja i Cris. Nie wyglądałam już jak Sara. Miałam czarne włosy, czarne oczy, ale nie opuszczał mnie uśmiech. Cris wyglądał na zadowolonego, obejmował mnie w pasie i uśmiechał się słodko. Położyłam zdjęcia i list na blacie, a kopertę wyrzuciłam. Zabrałam zdjęcia z listem i wyszłam z kuchni. Skierowałam się do salonu i usiadłam na kanapie. Wszystko się skiepściło. Sławek (Cris) odszedł, Gabriel jest gdzie indziej i nigdy nie będziemy razem, Daga jest z tym zdrajcą, a ja nie mam już darów. Podniosłam się jednak z kanapy i wyszłam z domu. Po kilku minutach byłam już w moim starym domu i szukałam czegoś w moim pokoju.
- Gdzie ja to położyłam ? - zapytałam siebie, spoglądając pod łóżko. Przegrzebałam cały pokoju w poszukiwaniu konkretniej rzeczy, ale mi się nie udało. Zeszłam po schodach do salonu i zaczęłam rozwalać wszystko dookoła. Stolik, wylądował na korytarzu, sofa została wywrócona, telewizor stłuczony, a wszystkie książki wylądowały na podłodze. Z każdą rozwalaną rzeczą byłam coraz bardziej zdenerwowana, co przekształciło się w furię i zaczęłam niszczyć wszystko. Wbiegłam zła do kuchni i zaczęłam wyrzucać narzędzia, garnki i patelnie z półek. Kiedy wszystko było wyrzucone wróciłam z powrotem na górę i weszłam do pokoju mojej mamy. Zaczęłam wyrzucać wszystko z szafek, aż w jednej szufladzie odkryłam pełno zdjęć i mój album. Wyjęłam całą szufladę z półki i położyłam ją na łóżku.  Zaczęłam przeglądać zdjęcia. "Moja mama i Kalona" pomyślałam, biorąc kolejne zdjęcie do rąk.
- Ja, boże to ja i Kalona. - powiedziałam na głos. Zdjęcie było cudowne, Kalona trzymał mnie na rękach, byłam malutka i to strasznie malutka, jak to noworodki, ale można było zobaczyć lekkie zagięcie moich kącików ust. Odłożyłam zdjęcia do szuflady i wzięłam mój album. O to mi właśnie chodziło. Jednak spoglądając na zdjęcia mojej rodziny, również je wzięłam. Włożyłam je do mojego albumu i zeszłam na dół. Na dole czekała mnie jednak niespodzianka. Schodząc po schodach, zauważyłam jak ktoś wchodzi do salonu. Blond czupryna schowała się w salonie, a ja cicho i podstępnie zeszłam na dół. Położyłam album na podłodze i powoli zajrzałam do salonu.
------------------------------------------------------------------------
Jeszcze dziś będę chciała skończyć tego bloga, a jutro spróbuję zrobić niespodziankę, którą obiecałam c: myślę,  że te ostatnie rozdziały się wam spodobają.
Pozdrawiam  ^^.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 97.

Obudził mnie dźwięk kroków po pokoju.
- Cris ? - zapytałam zachrypniętym głosem, przeciągając się na łóżku.
- Śpij kochanie. - powiedział ciepło głos i pocałował mnie w głowę.
- Cholera, szkoła. - wybuchnęłam i zerwałam się z łóżka.
- Spokojnie, Sara. - powiedział Cris i objął mnie.
- Słodko. - mruknęłam i pogładziłam jego klatę - Kolejny raz się spóźnię i będzie dupa o to niezła.
- A czyja dupa ? - zapytał z uśmiechem Cris
Zaśmiałam się tylko i pocałowałam go w policzek.
- Jedziemy zaraz. - rzuciłam i przegrzebałam szafę. Ubrałam się szybko i już czekałam na dole na Crisa. - Cris ! - wydarłam się.
- Już ! - Cris zbiegł po schodach, złapał mnie za rękę i wybiegliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do auta i po kilku minutach byliśmy już w szkole.
Wybiegłam ze samochodu, pośpiesznie wbiegając do klasy.
- Przepraszam za spóźnienie. - wypaliłam i usiadłam do Stefana. Nie spoglądając na nauczyciela, usiadłam na krzesło.
- Kolejny raz się spóźniasz Sara. - powiedział nauczyciel. Podniosłam wzrok na jego twarz. Tak, to był prof Hubert.
- Widać, że pan nadal mnie nie toleruje. - odpowiedziałam
- Jak ty się odzywasz dziecko ? - zbulwersował się
- Jakoś nienormalnię mówię ? - zapytałam
- Do dyrektora. - wybuchnął Prof Hubert
- Dobra. - burknęłam - I tak miałam wyjść z pańskiej lekcji. - podniosłam się i podeszłam do drzwi - Ah, jest pan dziś wyjątkowo ubrany bez gustu i śmierdzi panu z buzi. - powiedziałam i wyszłam z klasy. Słyszałam jeszcze śmiech, jak zamykałam drzwi. Dzisiejszy dzień zapowiadał się już dość kiepsko. Przechodziłam obok tablicy z ogłoszeniami i zauważyłam wielki, żółty plakat.
Dnia 30 czerwca 2013 roku odbędzie się "Bal zakończeniowy" dla wszystkich uczniów.
Serdecznie zapraszamy również gości. Obowiązujące stroje na bal, to stroje wizytowe.
Więcej informacji w sekretariacie szkoły.
Wyszłam ze szkoły i zaczęłam powoli iść do domu. Miałam trochę daleko, ale miałam dużo czasu, więc co mnie to obchodziło. Niedługo z resztą był bal, więc musiałam kupić sobie jakąś sukienkę.
Przechodząc obok starego parku, mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się numer nieznany.
Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Hallo ? - zapytałam
- Sara, to ja Dagamara. - powiedział głos
- Ty żyjesz ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała - Odwróć się za siebie.
Powoli odwróciłam się za siebie i spostrzegłam Dagmarę. Coś jednak było nie tak. Dagmara wyglądała jakoś dziwnie. Miała niepewne oczy i wyglądała jakoś dziwnie.
Odsunęłam telefon od ucha, w tym momencie Dagmara podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
- Tęskniłam. - powiedziała i odsunęła się ode mnie
- Stało się coś ? - zapytałam od razu
- Musimy pogadać. - powiedziała - Zmieniłaś się.
- Opowiem ci potem. - powiedziałam - Chodźmy do parku.
- Okej. - odpowiedziała Daga i poszłyśmy do naszego ulubionego parku.
Usiadłyśmy na ławce i spoglądałyśmy na siebie co i rusz.
- No więc mam znaki. - zaczęła Dagmara
- Jakie znaki ? - zapytałam
- Twoje znaki. - przyznała Daga
- Są takie jak były wcześniej ? - zapytałam ze łzami
- Może pójdziemy do ciebie, to ci pokażę. - powiedziała Daga.
- To chodź. - powiedziałam. Podniosłyśmy się z ławki i poszłyśmy do domu.
Kiedy dochodziłyśmy do domu Crisa, Dagamra zatrzymała się przed drzwiami.
- Zmieniłaś dom ? - zapytała
- Opowiem ci potem. - otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Skierowałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
Dagmara ściągnęła podkład, a jej twarz ukazała się ze znakami.
- Coś jest nie tak. - powiedziałam, przyglądając się znakom dokładnie.
- Bledną. - powiedziała Dagmara - Z każdym dniem bledną.
- A co z darami ? - zapytałam
- Nic. - powiedziała Dagmara - Nie działają.
- U mnie ze znakami zniknęły też dary, ale Kalona zapewnił mnie, że do mnie wrócą. - powiedziałam
- Moje, to znaczy twoje znaki już znikają z mojej twarzy. - powiedziała Daga - A co do Deana...
- Nie wspominaj o nim... - przerwałam jej
- Wiesz, że ja go kocham. - powiedziała Daga
- Wiem, ale muszę się z tym oswoić. - powiedziałam
- Kocham cię siostrzyczko. - powiedziała Daga z uśmiechem i ucałowała mnie w policzek. - A co u ciebie ?
- Jestem hybrydą. - powiedziałam
- Hybrydą ? - zapytała Daga - Pół wilkiem, pół wampirem ?
- Też tak myślałam, ale nie. Jestem pół wampirem, którego część zniknęła i pół upadłym, którym stałam się wczoraj.
- Upadłym ? - zdziwiła się Daga - Jak to upadłym, kto cię przemienił ?
- Kalona. - odpowiedziałam - Wiesz, co jest najlepsze ?
- Co ? - zapytała Daga.
Pomyślałam o skrzydłach. Moje plecy załaskotały, a skrzydła rozłożyły się ze świstem.
- O  M A T K O ! - przeliterowała z przejęciem Daga - Masz takie skrzydła jak Dean i Kalona.
- Jest jeden wyjątek, ja mogę je kontrolować. - powiedziałam
- Dean też. - odpowiedziała Daga - A twój wygląd ? To dlatego tak teraz wyglądasz ?
- Tak. - odpowiedziałam
- A co z Domem Nocy ? - zapytała Daga, a mój zapał znikł. Skrzydła schowały się, a ja znowu usiałam na kanapie.
- Mam zakaz kontaktu ze wszystkimi. - odpowiedziałam
- A co z Gabrielem ? - zapytała Daga
- Sara ! - usłyszałam krzyk z korytarza - Sara, kochanie, jesteś t....u - powiedział głos kiedy spojrzał na mnie i Dagmarę
- To już wiem, co z nim. - powiedziała Dagmara głośniej - Ty uganiasz się tu z jakimś palantem, a Gabriel pewnie cię szuka.
- Dagmara ? - zdziwił się Cris
- Jeszcze mnie zna. - burknęła Daga - No proszę cię. Sara, jesteś żałosna.
- Dagmara to nie tak. - powiedziałam
- A niby jak ? - zapytała zła Daga
- Powiem jej Cris, bo mnie znienawidzi. - zwróciłam się do chłopaka, który podszedł do mnie i obiął mnie w pasie rękami
- No gadaj ! - krzyknęła Dagmara
- To Sławek. - odpowiedziałam
- Sławek nie żyje Sara ! - wrzasnęła Daga
- Ja żyję Dagmara. - powiedział spokojnie Cris
- Udowodnij. - powiedziała Dagmara
- Pamiętasz ferie w górach ? - zapytał Cris - Przepraszam Sara, że to przypomnę. - zwrócił się do mnie - Pamiętasz moją zdradę z kuzynką Sary ? Pamiętasz ostatni mój ostatni dzień w Domu Nocy ? Pamiętasz moją śmierć ? Ten ból Sary, kiedy rozpadła się jej dusza, a ona ruszyła za mną do Otherworldu ? Pamiętasz ?
Z moich oczu zaczeły spływać łzy, a Daga stała zamurowana.
- Sławek, to na prawdę ty. - powiedziała
- Tak to ja. - odpowiedział Cris - Nie płacz kochanie. - pocieszył mnie i przytulił moją głowę do swojej klaty.
- Już. - powiedziałam i spojrzałam na Dagmarę.
- Ja już muszę iść. - powiedziała Daga
- Dobrze. - powiedziałam - Odprowadzę cię, jeśli chcesz.
- Pewnie. - odpowiedziała Daga
- Sara, tylko wróć zaraz do domu, dobrze ? - zapytał Cris
- Dobrze. - powiedziałam. Cris pocałował mnie w usta, po czym wyszłam z Dagą na zewnątrz.
- Więc Cris to Sławek. - powiedziała Daga, kiedy oddaliłyśmy się od jego domu - A co z Gabrielem ?
- On już po mnie nie przyjdzie. - powiedziałam smutna - Jestem przecież człowiekiem.
- Jesteś hybrydą. - poprawiła mnie Daga - On cię przecież kocha.
- Kocha mnie ?! - wydarłam się - Właśnie się o tym przekonuję. Jestem tutaj, czy widziałaś, żeby Gabriel też tu był ? Widziałaś ?
- To nie moja wina. - powiedziała Dagmara - No dobra to moja wina. - przyznała - Jakbyś nie straciła znaków, wszystko byłoby jak dawniej.
- Ale nigdy bym nie została hybrydą. - powiedziałam - I nie wiedziałabym, że Sławek żyje.
- Tak. - powiedziała Daga - Ale teraz cierpisz.
- Jestem szczęśliwa ze Sławkiem. - skłamałam
- Mnie nie oszukasz. - powiedziała Daga. Powoli doszłyśmy do jej domu.
- Pa, kochana. - powiedziała Daga i ucałowała mnie w policzek
- Ah, bym zapomniała, przychodzisz na bal ? - zapytałam
- Raczej nie. Przecież nie pokażę się tam z Deanem. Może coś wymyślę i mi się uda. - powiedziała - A ty będziesz ?
- Przyjdę z Crisem. - powiedziałam - No to pa.
- Pa. - odpowiedziała Daga i schowała się w domu.
*2 godziny później*
Usiadłam w końcu na kanapę i wesoło się na niej rozciągnęłam.
Cris wszedł do salonu i usiadł obok mnie, obejmując mnie ręką.
- Wiesz, Cris, musimy pogadać. - powiedziałam

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 96.

Napięcie w mięśniach odpuściło, a ja swobodnie mogłam już wstać. Powoli podniosłam się z podłogi z opuszczoną głową.
- Sara, jak się czujesz ? - dobiegł mnie głos Kalony
- Dlaczego nie chciałeś mi pomóc ? - zapytałam podnoszac na niego wzrok
- Miałaś się przemienić bez jakiejkolwiek interwencji. - odpowiedział beznamiętnie Kalona
- To było okropne. - powiedziałam i otarłam czoło. - Niedobrze mi. - wydusiłam i usiadłam na kanapę.
- Proszę. - Kalona podał mi szklankę soku pomarańczowego. - Wypij.
Wzięłam szklankę i wypiłam duszkiem cały sok.
- Co teraz ? - zapytałam - Już po wszystkim ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - W korytarzu masz lustro. - odrzekł z uśmiechem. Powolnie wstałam z kanapy i niepewnie podeszłam do lustra w korytarzu. Stanęłam przed gładką taflą szkła i spojrzałam na swoje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Moje włosy przybrały brązowo-czarny kolor, moja cera była gładka i lekko opalona, a oczy miały czarny kolor soczewki. Wyglądałam dość atrakcyjnie. Jedyne czego nie widziałam to skrzydła. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam przyglądać się moim plecom. Nic nie było widać.
- Pomyśl o nich. - odpowiedział Kalona. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy i pomyślałam o moich skrzydłach, wielkich, czarnych i lśniących skrzydłach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam je. Takie jak w moim wyobrażeniu. Wielkie, czarne, lśniące od padających promieni, skrzydła. Końcówki piór delikatnie musnęły podłogę. a skrzydła rozłożyły się momentalnie. Podskoczyłam ze strachu, ale zaraz zaczęłam zgłębiać ich wygląd. Były piękne, szerokie i wielkie jak na moją małą i kruchą posture.
- Od teraz jesteś hybrydą skarbie. - powiedział Kalona
- Ale hybrydy to pół wilki, ewentualnie wilkołaki i pół wampiry. - powiedziałam
- Niekoniecznie. - odpowiedział Kalona - Hybryda to mieszanka dwóch dowolnych ras.
- Ras. - powtórzyłam patrząc w odbicie - To brzmi fatalnie. - podsumowałam. Moje skrzydła zatrzepotały. Zamknełam oczy i poczułam lekkie szczypanie na plecach. Otworzyłam z powrotem oczy, a skrzydeł już nie było. - Dziwne. - powiedziałam
- Przyzwyczaisz się. - powiedział zadowolony Kalona
- Muszę już wracać. - powiedziałam
- Dobrze, ale jeszcze muszę się ciebie zapytać o coś. - powiedział Kalona
- Tak ? - spytałam
- Co z Gabrielem ? - zapytał
- To już skończone. - powiedziałam ze smutkiem - On po mnie nie przyjdzie.
- Skąd możesz to wiedzieć ? - zapytał
- Tato, on do mnie nawet nie próbował zadzwonić. Nic. - powiedziałam z opuszczoną głową
- A Sławek ? - spytał Kalona
- Sławek jest teraz człowiekiem i może mi dać miłość. - powiedziałam
- Córeczko, na pewno wiesz co robisz. - powiedział Kalona
- Wiem. - skłamałam. Gówno wiedziałam. Niczego nie byłam pewna. Byłam głupią nastolatką, która wróciła do swojego spieprzonego świata przez chore społeczeństwo, które z każdym dniem zatruwało kolejne hektolitry powietrza. Bez miłości, bez przyjaciół, bez Gabriela...bez nikogo. Wyszłam z domu Kalony. Stanęłam mocno na ziemi i pomyślałam o skrzydłach. Lekkie łaskotanie i szum wiatru na karku.
- Jak tym się lata ? - wypaplałam
- Tego nie da się wytłumaczyć. - odpowiedział Kalona - Myśl o wybiciu się od ziemi i locie. Swobodnym wzbiciu się w orzeźwiające powietrze.
- Spróbuję. - powiedziałam. Myślałam bardzo intensywnie o wzbiciu się w powietrze. W końcu się udało. Moje nogi oderwały się od ziemi, wznosząc coraz wyżej i wyżej. Uniosłam się bardzo wysoko i poczułam jak słońce delikatnie muska promieniami moją o wiele bardziej delikatniejszą skórę.  Zaczęłam myśleć o domu, domu Sławka tzn Crisa. Moje skrzydła prowadziły mnie prosto do domu....nie mojego domu (tak jakby). Kiedy zauważyłam między chmurami dom Crisa zaczęłam lecieć w dół. Nie wiedziałam jak zlądować na ziemię. Moje skrzydła nie chciały mnie słuchać. Przestałam w końcu nimi machać i spadłam na ziemię. Wysokość od  ziemi nie była za duża, ale zabolało. "Schowałam" skrzydła i podniosłam się z trawnika. Skierowałam się do domu. Cicho otworzyłam drzwi i weszłam na górę. Kiedy otwierałam drzwi do pokoju, usłyszałam cichą muzykę. Bardzo smutną muzykę. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na pokój w którym nikogo nie było. Nagle ktoś obiął mnie w pasie i przytknął swoje usta do mojej szyi.
- Przepraszam. - wyszeptał cicho głos - Nie chciałem cię urazić Sara, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Jestem wybuchowy, a nie powinienem. Wiesz, że cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć, ale ty na mnie jakoś inaczej działasz.
- Cris. - przerwałam mu. Odepchnęłam jego ramiona i odeszłam kawałek przed siebie. Powoli odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Cris zrobił krok do tyłu.
- Co ci się stało ? - zapytał
- Jestem hybrydą. - powiedziałam
- Czym ? - zdziwił się
- Pół wampirem i pół upadłym. - odpowiedziałam. Natychmiast przez myśl przeszły mi skrzydła. Nie zdążyłam przerwać tej myśli, a lekkie łaskotanie przeszło moje plecy i usłyszałam lekki trzepot. Soczewki Crisa niebezpiecznie powiększyły się, a on sam cofnął się za drzwi.
- Gdzie jest Sara ? - zapytał - Co ty do cholery zrobiłaś ze Sarą ?
- Cris, przecież to ja. - odpowiedziałam zawiedziona
- Sara, przecież...wynoś się z domu...Sara - Cris gadał coś trzy po trzy
- Cris co się dzieje ? - zapytałam i zaczęłam do niego iść. Cris zmieniał miny jak kobieta nastrój. Coś było nie tak.
- Sara, nie podchodź...jesteś ptakoludem...Sara proszę cię, odejdź...co idioto ? - gadał Cris trzymając się za głowę
- Cris, nabierasz mnie prawda ? - zapytałam zdezorientowana
- Masz ją zostawić... - wydarł się Cris - ....chciałbyś Sławek...zostaw mnie psychopato. - Cris zaczął się nieubłagalnie drzeć. Szybko zapomniałam o skrzydłach i dobiegłam do niego. Cris zamachnął się i uderzył mnie mocno w twarz. Upadłam na podłogę o mało nie tracąc przytomności. Cris ustał jak słup soli i wpatrywał się w moje oczy.
- Ja nie....przepraszam. - wydusił i wybiegł.
- Cris... - zawołałam. Usłyszałam tylko tupot butów po schodach i głośny trzask drzwiami. Potarłam policzek i wstałam z podłogi. Poprawiłam sweter i szybko zbiegłam po schodach. Zamknęłam dom i zaczęłam szukać Crisa.
Chodziłam bezmyślnie 5 godzin po mieście w poszukiwaniu Crisa. Obchodziłam całe miasto, wszystkie parki, kawiarnie, kina i inne. Zmęczona i zziębnięta  wróciłam do domu. Weszłam na górę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Kiedy wybiła 23:34, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałam, że to Cris, jednak nie chciałam, żeby wiedział, że nie śpię. Zamknęłam więc oczy i nasłuchiwałam kroków na schodach. Po chwili drzwi od pokoju lekko się uchyliły, a ktoś wszedł do środka. Usłyszałam ściągane buty i rzucaną koszulę. Ktoś położył się obok mnie i zaczął delikatnie muskać opuszkami moje plecy.
- Sara, gdybyś tylko kochała mnie tak jak wcześniej. - wyszeptał głos do siebie.
"Czyli on wiedział, że już nie kocham go tak jak kiedyś ?" zastanowiłam się. Nadal miałam zamknięte oczy. Cris delikatnie wplótł swoją rękę w moją i pocałował mnie w kark.
- Kocham cię moja hybrydo i przepraszam za wszystko. - wyszeptał.
- Wybaczam ci. - odpowiedziałam cicho
- Sara, dlaczego nie śpisz ? - Cris aż wzdrygnął
- Martwiłam się o ciebie. - odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Wplotłam swoją rękę w jego włosy i delikatnie przeczesałam je.
- Przez to co ja ci zrobiłem ?
- Nic mi się nie stało. - odpowiedziałam i leciutko się uśmiechnęłam - Szukałam cię. Martwiłam się o ciebie. Co ci odbije. Nie wiedziałam na co możesz wpaść.
- Chyba była mi potrzebna nuta takiej samotności. - powiedział i lekko się nade mną nachylił - Kocham cię.
- Ja ciebie też Sławek. - powiedziałam. Widziałam, że Cris chce mnie poprawić, więc przyciągnęłam jego głowę do swoje i delikatnie zatopiłam swoje wargi w jego.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 95.

Obudziłam się w ramionach Crisa. Było...tak cudownie. Jego ramiona doskonale oplatały moje kształty, a jego ciało przywierało do mojego tak mocno i zachłannie, jakby żadne z nas nie chciało się ze sobą rozstać. Leciutko rozsunęłam ręce Crisa.
- Sara, gdzie idziesz ? - zapytał cichy i zachrypnięty głos
- Muszę do łazienki. - powiedziałam. Cris rozluźnił ramiona, a ja swobodnie wyślizgnęłam sie z łóżka i pognałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Cris leżał nadal na łóżku, jego ręka zwisała z łóżka, a druga była otwarta, jakby "nakazywała" mi wracać do niego. Zawinęłam włosy w ręcznik i podeszłam do szafy. Odwróciłam się. Cris stał przede mną i wpatrywał się we mnie.
- Cris, coś nie tak ? - zapytałam
- Bardzo mi cię brakowało skarbie. - powiedział i przytulił mnie, po czym namiętnie pocałował.
- Wiesz Cris, bardzo cię kocham. - powiedziałam
- Wiem. - powiedział i oparł swoje czoło o moje - Wiem o tym kochanie. - wyszeptał, a jego ciepły oddech na mojej skórze wywołał ciarki.
- Spóźnimy się do szkoły. - powiedziałam cicho
- I co z tego ? - zapytał zły.
- Jest koniec roku, w piątek jest bal, przecież wiesz, że trzeba jakoś nadrobić. - powiedziałam
- No tak. - przytaknął Cris - Kocham cię. - cmoknął mnie w usta i wyszedł z pokoju. Ubrałam się i zeszłam na dół.

*Karol*
Obudziłem się zalany potem. Mój trzeźwy umysł mówił, że coś się szykowało i na pewno nie miało być to coś dobrego. Nie wiedziałem tylko co. Spojrzałem na zegarek, który wybił właśnie 6:34. Położyłem się z powrotem do łóżka i zasnąłem. W razie potrzeby mój żywioł czekał w pogotowiu.

*Sara*
Przyjechaliśmy do szkoły. Wysiadłam z auta i poszłam za zajęcia z biologi. Usiadłam w ławce sama. Po chwili do klasy wszedł spóźniony Stefan.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedział zdyszany i usiadł do mnie. Pani Farquel nic nie powiedziała i kontynowała lekcje.
- Gdzieś ty był ? - zapytałam szeptem
- Spóźniłem się na autobus. - wyszeptał Stefan - A ty czym przyjechałaś ? - zdziwił się
- Yyyyyy... - zamyśliłam się "Myśl Sara, myśl !" ponagliłam się - przyszłam na piechotę. "Głupia wymówka" skarciłam się.
- Aha. - odpowiedział obojętnie Stefan i zaczął bazgrać notatkę w zeszycie. Po skończonej lekcji, stałam z nim na korytarzu i gadaliśmy, kiedy podszedł do mnie Cris i mocno przytulił. Stefan zmierzył mnie wzrokiem, kiedy Cris mnie obejmował. Odsunęłam się momentalnie od Crisa. Napotkałam się z pytającym wzrokiem.
Zaczęłam od nich odchodzić, byłam coraz dalej i dalej. Wyszłam po za mur szkoły i skierowałam się na piękną polanę za nią. Nagle stanęłam i poczułam oddech na karku.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego mnie odepchnęłaś ? - zapytał Cris. Odwóciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy.
- Nie możesz odstawiać mi takich szopek w szkole. - powiedziałam - Stefan już ma podejrzenia.
- Podejrzenia ? - zapytał podniesionym głosem Cris - Wstydzisz się mnie ? Twoja reputacja ucierpi na tym, że się ze mną spotykasz ?
- Nie do cholery, nie ! - powiedziałam wkurzona - Nie rozumiesz, że wszyscy myślą, że cię nie znam. Do tego byłeś adeptem i cię zabili. Teraz będę mówić wszystkim "Sławek wrócił do życia i jest teraz Crisem, jesteśmy tacy szczęśliwi ?!" Zdurniałeś ? - wydarłam się na niego.
- Przecież dobrze się znamy, Sara, kurde. - powiedział zły - Po prostu jestem dla ciebie nie tym samym "Sławkiem" co teraz ! Gabriel nadal jest lepszy ! Nic się nie zmieniłaś, jesteś tą samą Sarą, którą byłaś wcześniej !- wydarł się na mnie.
- Dość ! - wydarłam się jak furiatka - TATO ! - wydarłam się w niebo głosy. Nic się nie stało. Kalona nie zlądował z nieba. Nie zabrał mnie. - Tato, zabierz mnie stąd ! - krzyknęłam jeszcze raz w niebo. Usłyszałam szum skrzydeł i powiew z tyłu głowy. Odwróciłam się i spostrzegłam Kalone. Tak samo wyglądający. Bez koszuli i butów, z czarnymi włosami poplątanymi od wiatru i wielkimi, czarnymi skrzydłami.
- Córeczko. - powiedział z uśmiechem
- Cześć tato. - powiedziałam i od razu poprawił mi się humor
- Ten potwór jest twoim ojcem ? - usłyszałam głos Crisa. Odwróciłam się do niego z wrogością.
- Tak Sławek on jest moim ojcem i teraz z nim idę ! - wrzasnęłam
- Sławek ? - zdziwił się Kalona
- Tak ptakoludzie wróciłem jako człowiek. - powiedział ze zniesmaczeniem Cris
- Stęskniłam się tato. - powiedziałam i podbiegłam do niego, żeby się przytulić. Kalona obiął mnie rękami i miło się uśmiechnął.
- Miło córeczko, że się stęskniłaś za tatą. - powiedział - Ja też tęskniłem i nie mogłem się doczekać kiedy cię zobaczę. Ale gdzie są twoje znaki ? Gdzie twoja część wampira ? - zapytał
- Opowiem ci. - powiedziałam smutna
- Będzie dobrze. - odpowiedział Kalona
- Lecimy ? - zapytałam - Mam dość tego ludzkiego życia. - spojrzałam na Crisa. Cris stał jak słup soli. Zamrugał nie przytomnie kilka razy, odwrócił się i odszedł. Po prostu odszedł. Kalona wziął mnie na ręce i poszybował do góry. Kolejny raz czułam się jak ptak. Wiatr muskał mi włosy i skórę, ciepło przyprawiało o dreszcze, miły zapach skoszonych traw szybował z wiatrem, a wszystko było takie świeże. Kalona wiedział, że sprawia mi to przyjemność. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Przez moje myśli przeszły mi moje dary, które straciłam. Posmutniałam w jednej chwili, tracą radość życia. Pamiętam, że na początku chciałam wrócić do mojego wcześniejszego życia z każdym dniem, ale potem zżyłam się z moimi darami, a teraz znowu byłam bez nich. Sama jak palec.
- Nie martw się córeczko. - powiedział Kalona. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a już stałam na ziemi, która wibrowała pod nogami. Weszliśmy razem do wielkiego domu Kalony. Od razu skierowałam się do wielkiego salonu i usiadłam na kanapie. Kalona usiadł na przeciwko mnie.
- Opowiedz jak to się stało, że nie masz opatrzności Nyks. - powiedział Kalona
- Byłam u Dagmary, ona jest człowiekiem i traktuję ją jak siostrę. Nie ważne, że byłam wampirem, musiałam ją odwiedzać. Więc pojechałam do niej z Gabrielem, Kentai i Collem. Co się okazało, ona była z tym całym Deanem.
- Deanem, jak to ? - zapytał Kalona - On ze śmiertelniczką ?
- Tak tato. - odpowiedziałam - On ją na prawdę kocha. Chciałam go zabić, żeby nie zbliżał się do mojej siostry. Rzuciłam w niego kulą ognia, ale napatoczyła się Dagmara. Zaczęła... - w gardle stanęła mi wielka klucha, której nie mogłam przełknąć, nie mogłam wydusić słowa - paliła się. Rozumiesz ? Paliła. Kula nie trafiła w tego palanta, tylko w nią. - wydukałam - Dean chciał się zemścić i mocno oberwałam. Leżałam na podłodze, kiedy Gabriel borykał się z Deanem.  Wysłałam wszystkie żywioły do Dagmary, żeby ugasić ten cholerny ogień. - mówiłam coraz szybciej - Ten cholernie gorący ogień. Wszystko potoczyło się szybko. W okół Dagmary była taka cudowna poświata, nie było jej w ogóle widać. Gabriel zszedł na dół. Zostałam z Deanem. Potem wyszłam i odjechaliśmy. Byliśmy już w połowie drogi, kiedy....chyba zemdlałam. - zwolniłam tępo gadania i uspokoiłam się - Obudziłam się następnego dnia. Już bez znaków, bez darów...jako człowiek - zakończyłam i popłakałam się. Kalona usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Kochanie, prawdopodobnie nie straciłaś swoich darów. - powiedział Kalona
- Straciłam. - powtórzyłam - Jestem człowiekiem. - powiedziałam ze łzami
- Tymczasowo przekazałaś swoją moc regeneracyjną dla innego ciała, a że straciłaś znaki, to już sprawa Nyks. - powiedział Kalona
- To nie możliwe. - powiedziałam - Przecież...
- Kochanie, chcesz być upadłym ? - zapytał mnie Kalona
- Ja wiem, że mam pół duszy upadłego i pół wampira, ale ja nie mogę stać się zła, rozumiesz ? - zapytałam
- Nie chodzi o to. - powiedział Kalona - Mógłbym, uczynić z ciebie upadłą, nie ruszając twojej dobroci, charakteru i duszy wampira.
- Jak to możliwe ? - zapytałam
- Musisz wypić moją krew. - powiedział Kalona, w wtedy twoja dusza upadłej wypełni się energią.
- A co ze skrzydłami ? - zapytałam - Będę miała skrzydła ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - Nie będą, tak jak moje cały czas "widoczne" będziesz miała nad nimi kontrolę.
- Czy tylko muszę wypić twoją krew.....chwila całą krew ? - zapytałam z przerażeniem
- Oczywiście, że nie. - powiedział Kalona - Wystarczą 3 łyki.
- Łyki ? - zapytałam - Obrzydliwe. Dobrze, ale jeżeli ma mi to pomóc w jakiś sposób i wypełnić drugą część duszy, to zgadzam się.
- Dobrze. - odpowiedział Kalona. Przyniósł wielki nóż z kuchni i usiadł przede mną. Przyłożył metal do skóry na nadgarstku i delikatnie przejechał wzdłuż. Z nadgarstka momentalnie zaczęła ściekać stróżka krwi. Przytknęłam usta do rany i napełniłam usta pierwszym łykiem metaliczno-słodkiej substancji. Dokładnie wypiłam 3 łyki jak kazał mi Kalona i odsunęłam usta od jego nadgarstka. Nic nie czułam, żadnej zmiany.
- Dlaczego nic się nie dzieje ? - zapytałam
- Chwileczkę musisz poczekać. - odpowiedział Kalona, kiedy zawijał nadgarstek.
Czekałam, aż w końcu w moją głowę uderzył tak mocny ból, że spadłam z kanapy. Różne dźwięki zaczeły rozdzierać moją głowę.
- AAAAAAAAA...! Kalona, ratuj ! - krzyczałam bardzo głośno. Kalona jednak przyglądał mi się bardzo uważnie. Teraz zaczęły piec mnie oczy. Miałam ochotę wydrapać je paznokciami i przerwać ten ból. Moje mięśnie były bardzo spięte. Kiedy głowa momentalnie przestała mnie boleć, a oczy piec, wszystkie głosy zniknęły, a ja padłam na zimną podłogę.

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 94.

Za moimi plecami stał ten nowy chłopak. Wpatrywał się we mnie i trzymał za ramię.
- Czego chcesz ? - zapytałam
- Yyyyyy... - chłopak najwidoczniej się zestresował, bo zapomniał co ma powiedzieć. Puścił moją rękę i podszedł przeze mnie. Wpatrzyłam się w jego oczy. Coś nadal nie dawało mi spokoju w tym chłopaku. Te jego oczy, były bardzo znajome.
- Nie stresuj się tak. - powiedziałam z uśmiechem - Śledziłeś mnie ? - zapytałam.
Chłopak nagle złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i przywarł do moich ust. Trwaliśmy dłuższą chwilę w namiętnym pocałunku, po czym chłopak delikatnie odsunął się ode mnie, nadal patrząc mi w oczy.
- To JA. - powiedział. I ten głos. Głos miał też podobny do...to było przecież nie możliwe...on przecież...
- Sławek...to, to....to ty ? - wyjąkałam, a do moich oczu napłynęły łzy
- Tak skarbie, to ja. - powiedział Cris - Tak tęskniłem. - mocno mnie przytulił. Zaczęłam płakać.
- Przecież to...
- Niemożliwe... - dokończył Cris - Nyks pozwoliła mi opuścić Otherworld w zamian za to, że nigdy nie będę mógł zostać już adeptem.
- O boże ! - powiedziałam
- Ale co z tobą ? Gdzie twoje znaki ? - zapytał Cris
- Nyks mi je odebrała, rozumiesz ? - byłam załamana
- Jak odebrała, przecież Nyks, nigdy by tego nie zrobiła. - powiedział Cris
- A jednak. - odpowiedziałam i wtuliłam się w ciepłe ciało Crisa - Zostałam wywalona z Domu Nocy i odsunięta od moich najbliższych.
- A Gabriel ? - zapytał Cris
- On już nie wróci. - powiedziałam smutna - Oni im powiedzieli, że przenieśli mnie do innej szkoły. Nie mogę się z tym pogodzić. Nie mogę, Sławek.
- Nie możesz tak do mnie mówić. - pouczył mnie Cris - Musisz mówić do mnie Cris, dobrze ?
- Dobrze. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego - Kocham cię, wiesz ?
- Wiem o tym skarbie. - odpowiedział i cmoknął mnie w czoło - Chodź teraz do domu.
- No ok. - odpowiedziałam i razem ruszyliśmy do mojego domu. Weszliśmy do środka. Cris rozejrzał się w około.
- Nic się tu nie zmieniło, oprócz tego bajzlu. - powiedział
- Nie miałam czasu sprzątnąć. - powiedziałam. Cris wiedział, źe to kłamstwo, ale nie dawał tego po sobie poznać.
- Bierz walizki. - powiedział nagle
- Co ? - zapytałam
- Weź walizki, spakuj w nie swoje wszystkie rzeczy i zejdź z nimi na dół. - powiedział Cris
- Co ty chcesz zrobić Sła...Cris ? - poprawiłam się
- Niespodzianka miśku, a teraz leć i się spakuj. - powiedział i wysłał mnie na górę. Pakowanie zajęło mi jakąś godzinę. Spakowałam wszystko w trzy walizki i zniosłam je na dół. Na korytarzu czekał na mnie Cris z uśmiechem na twarzy. Wziął dwie walizki i wyszedł z nimi na dwór. Wyszłam za nim z ostatnią walizka i zobaczyłam jak pakuje moje rzeczy do samochodu.
- Gdzieś jedziemy ? - zapytałam zdziwiona.
- Zamknij dom i wsiądź do auta misiu. - powiedział, kiedy wkładał drugą walizkę do bagażnika. Zamknęłam dom i usiadałam do samochodu, gdzie za kilka sekund pojawił się i Cris.
- Powiesz mi czy nie ? - zapytałam
- Ale nie będziesz dyskutować, zrozumiano ? - zapytał
- Tak jest. - powiedziałam
- Wprowadzasz się do mnie i od dziś mieszkasz u mnie. - powiedział Cris
- Jak....ale...
- Mówiłem beż żadnych dyskusji. - powiedział
- Nie chcę robić kłopotu. - wtrąciłam
- Sara, jesteś moją miłością, kocham cię i możesz zamieszkać u mnie. - powiedział Cris
- Ale ty wyglądasz inaczej i jesteś nowy tutaj. - powiedziałam bez sensu
- Ale cię kocham skarbie i będziesz mieszkać u mnie. - powiedział Cris i przesłał mi buziaka.
*3 godziny później*
Siedzieliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy telewizor.
- Wiesz, tak się zastanawiam, czy ni moglibyśmy sobie ułożyć razem życia. - powiedział nagle Cris
- Razem życia ? - zapytałam
- Ja jestem człowiekiem i ty tez jesteś człowiekiem. - powiedział Cris
- Ale ja jestem z Gabrielem. - powiedziałam
- Sara, po co się okłamujesz ? - zapytał Cris - Dobrze wiesz, że Gabriel już nie wróci. Nie możesz być z wampirzym adeptem, nawet jeśli byś chciała.
- Ale ja go kocham. - powiedziałam ze łzami
- On ciebie też, ale ja ciebie tez kocham Sara i będę przy tobie zawsze. - powiedział Cris
- Muszę, muszę... - wybiegłam ze salonu i wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Cris (Sławek) miał rację. Gabriel nigdy już po mnie nie wróci. Nigdy nie będziemy razem. A nawet jeśli miało by się udać, to nasz związek będzie skazany na fiasko. Człowiek i wampir, piękne, ale tylko w tanich podróbkach bajek i tandetnym "Zmierzchu". Ale życie to nie bajka i trzeba było żyć jak normalnym człowiek z plecakiem doświadczeń. Po moich plecach zaczęła delikatnie jeździć ręka Crisa.
- Sara, skarbie, nie chciałem. - powiedział
- Ja wiem. - odwróciłam się do niego, cała zapłakana - Ale masz rację. Życie z tobą może być normalne i udane.
- Więc będziesz ze mną ? - zapytał Cris
- Będę. - odpowiedziałam. Cris przysunął się do mnie i słodko mnie pocałował.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, rozdział jest krótki, ale taki miał być :P.
Jak wam się podoba powrót Sławka ?
Zaskoczenie xD ?
Historię Sary miałam zakończyć na 95 rozdziale, ale...postanowiłam, że
jeszcze trochę to przeciągnę i czeka was jeszcze kilka rozdziałów.
Myślę, że się nie zanudzicie na śmierć @.@.
POZDROWIONKA ~(*.*~)

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 93.

Trzy dni później...

Moje życie powoli wracało do normy. "No i po co ja się okłamuję" skarciłam sama siebie idąc do szkolnego autobusu. Stanęłam na przystanku w oczekiwaniu na autobus, a moim oczom ukazał się znajomy chłopak.
- Sara ? - zaskoczył mnie głos - Sara, boże to na prawdę ty ! - krzyknął chłopak i mocno mnie uścisną.
- Cześć Stefan. - powiedziałam. (Pamiętacie ? Stefan Night, przystojny chłopak, który złapał mnie w autobusie)
- Wróciłaś ? - zapytał. Takie pytania najgorzej mnie dołowały. Byłam człowiekiem, normalnym człowiekiem.
- Wróciłam... - odpowiedziałam - ...na zawsze. - wpatrzyłam się w chodnik. Myśl o tym, że nie zobaczę nigdy moich znajomych i najbliższych, nawet Damiena przytłaczał moje myślenie.
- Sara, chodź. - powiedział Stefan i wyciągnał do mnie rękę z autobusu. Złapałam rękę Stefana i weszłam do autobusu, który skierował się do szkoły.
Wjechaliśmy na gówny parking i wysiedliśmy z autobusu. Praktycznie wszyscy przyzwaczaili się, że wróciłam do szkoły, jednak krążyły plotki po szkole i to na różny temat. O mnie o Gabrielu, a co mnie najgorzej bolało, w to wszystko wmieszany był Sławek. Nikt nie wiedział o jego śmierci, bynajmniej nikt z kręgu "ludzi" (za wyjątkiem Bartka i Szymona, ale oni praktycznie nie wiedzą jak zginął Sławek). Podeszłam ze Stefanem pod klasę, w której miałam mieć biologię, a moją uwagę przykuł pewien chłopak.
- Kto to jest ? - zapytałam Stefana, wskazując na bruneta z niebieskimi oczami.
- Przyszedł niedawno do szkoły, to nie jaki Cris. - odpowiedział Stefan. Kolejny raz wbiłam swój wzrok w nieznajomego. Coś jednak nie dawało mi w nim spokoju. Kiedy chłopak spojrzał na mnie, moje serce zabiło mocniej. Widziałam coś w tych oczach, coś znajomego, taki "błysk". Chłopak szybko odwrócił wzrok, jakby unikał mojej osoby i odszedł z jakimiś chłopakami z 1 roku.
Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Kolejne 2 godziny (historia i muzyka) minęły luźno. Nadchodził koniec roku, więc wszyscy robili poprawki i lekcje były wolne. Wyszłam na dziedziniec ze Stefanem i zauważyłam Kamila. Nie chciałam jednak z nim gadać. Jednak Kamil podszedł do mnie i na upartego chciał pogadać.
- No gadaj Kamil, a nie. - powiedziałam zła
- Wiesz co się dzieje z Dagamarą ? - zapytał.
- Nie. - burknęłam
- Co ci jest ? - zapytał
- Gówno cię to powinno. - powiedziałam i odwróciłam się od niego. Tajemniczy chłopak wpatrywał się we mnie z grupki. Zmierzyłam go wzrokiem i odeszłam ze Stefanem od Kamila, podążając na halę gimnastyczną. Przebrałam się w białą bokserkę i czarne spodenki i wyszłam na zewnątrz. Dziś czekał na trening w terenie, jako że nie było mnie sporo czasu, pan przydzielił mi Stefana do zaliczeń. Wyszliśmy na "okop" (tgz pętla) i zaczeliśmy robić rozgrzewkę.
- Widziałem jak ten nowy ci się przygląda. - stwierdził Stefan
- Na prawdę, nie zauważyłam. - powiedziałam z uśmiechem
- Sara, weź sobie nie żartuj. - powiedział Stefan, biegnąc przede mnie - Jeśli chcesz zaliczyć biegi i skoki, musisz mnie wyprzedzić, a ostrzegam...
- Za dużo gadasz. - powiedziałam i z łatwością wyprzedziłam Stefana, który został w tyle. Dobiegłam do jakiejś góry, na której rozchodziły się ścieżki. Zastanawiałam się, którą drużkę wybrać. ".....prawa" pomyślałam. Wbiegłam na dróżkę i usłyszałam za sobą krzyk
- Sara, tam nie...
Nie dosłyszałam, bo skończyła mi się ziemia i zaczęłam spadać. Upadałam na ziemię, a ból przeszłył moje nogi.
- Sara, nic ci nie jest !? - usłyszałam zbilżając się głos. Spojrzałam na ręce, które były poździerane, potem na nogi, no a tu juz było gorzej. Kostka wyglądała na skręconą, a z kolan leciała krew.
- Nic mi nie jest. - odpowiedziałam, kiedy Stefan dobiegł do mnie. Mój wzrok powedrował za mnie. - Spadłam z tej skarpy ? - zapytałam z niedowierzaniem.
Stefan zaczął się śmiać, a ja podzieliłam jego odczucia. Taka mała skarpa, a ja głupia zwichnęłam kostkę i starłam całe kolana do krwi. Stefan pomógł mi się podnieść i zaczęliśmy wracać do szkoły. Po 15 minutach byliśmy już w szkole.
- Sara, co ci się stało ? - zdziwił się wf-ista
- Spadłam ze skarpy. - przyznałam się
- Stefan idź z nia do pielęgniarki. - powiedział wf-ista i odszedł. Pielęgniarka zawinęła mi kolana i opatrzyła kostę. Na szczęście nie było to mocne zwichnięcie, jednak bolało i to dośc mocno. Wyszliśmy od pielęgniarki i zaczęliśmy iść na ostatnią lekcje. Byliśmy nawet trochę spóźnieni.
- Dzień dobry pani Mc Kinley. - powiedziałam i z pomocą Stefana usiadłam w ławce.
- Co ci się stało dziecko ? - zapytała Mc Kinley
- Mąły wypadek na wf-ie - powiedziałam i spojrzałam na Stefana przesyłając mu uśmiech.
- Dobrze. - odpowiedziała Mc Kinley i wróciła do omawiania lekcji. Po skończonych zajęciach wróciłam do domu. Mój telefon milczał odkąd opuściłam Dom Nocy, nawet nie dostałam żadnego sygnału od Dax. Wszyscy o mnie zapomnieli. Było tak, jakbym nie znała nikogo, kto był mi bliski. NIKOGO !
Usiadłam na kanapie i włączyłam jakieś kreskówki. "Takie życie jak przedtem" pomyślałam i odruchowo złapałam pilot. Wyłączyłam telewizor i zaczęłam grzebać po półkach w kuchni.
- Mam cię. - powiedziałam i chwyciłam mocniej paczkę papierosów. Dlaczego miałam sobie żałować ? Nikt już się o mnie nie troszczył. Nikogo nie obchodziłam. Nikomu na mnie nie zależało. Więc co mi mogło szkodzić ? NIC. Zwinęłam zapalniczkę w parapetu i wyszłam z domu, podążając do miasta. Odpaliłam szluga i delektowałam się smakiem, który przepływał przez moje kubki smakowe. Usiadłam na ławce, przed starym kinem i kończyłam palić szluga, kiedy usłyszałam szelest. Nie zwróciłam na niego uwagi. Nie miałam z resztą na co. Rzuciłam peta na chodnik, który porastał trawą i rozciągnęłam się na ławce. Nagle poczułam ucisk na ramieniu. Odwróciłam głowę w stronę "tego" co mnie trzymało i oszołomiona wstałam z ławki.
Wierz w to co ci został"
~ We. 
----------------------------------------------
Rozdział dedykowany wszystkim czytającym :*.
Dziękuje wam <3 !

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 92.

Powoli przetarłam oczy, kiedy padł na nie jakiś blask. Powoli zaczęłam się podnosić. Wywnioskowałam, że jestem w jakimś pomieszczeniu w Domu Nocy. To wyglądało jak sala szpitalna, ale nią nie była. W pokoju nikogo nie było, ale na korytarzu można było usłyszeć ciche głosy pielęgniarek. Wyciągnęłam się spod kołdry i zaczęłam szukać moich ubrań. Byłam ubrana w jakiś zielony fartuch szpitalny. Kiedy wróciłam do swoich ukochanych ubrań, zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych. Chciałam żeby nikt mnie nie zauważył. Mój duch mógłby mi w tym pomóc. Czułam się lepiej niż ostatnio i wezwałam ducha.
- Duchu przybądź do mnie.
Nie poczułam jak żywioł wstąpił w moje ciało. Nic nie muskało mojej skóry, nic się nie działo. Zdziwiłam się trochę. Może byłam jeszcze zbytnio wyczerpana, żeby móc korzystać z żywiołów ? Odesłałam ducha i postanowiłam, że wyjdę normalnie. Minęłam lustro przy drzwiach i przeszył mnie okropny strach i rozpacz. Cofnęłam się  z powrotem do lustra. Moje obawy się potwierdziły. Zaczęłam szalenie patrzeć na swoją skórę i dotykać ją palcami. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Zaczęłam płakać. Nie pamiętam, żebym jeszcze tak płakała, nawet przez Gabriela.
- Nie, to nie możliwe. - powtarzałam ze szlochem. Wybiegłam ze sali z zakrytą twarzą i zaczęłam biec w stronę parkingu. Wszystko było nie tak. Wszystko runeło w gruzach. Całe moje życie. Byłam przerażona. Kiedy dobiegłam do parkingu, usiadłam przy moim samochodzie i płakałam. Jedyne co umożliwiało dobre wyładowanie emocji.

*Dax*
Obudziłam się przy Deanie, który wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
- Kochanie, nic ci nie jest ? - zapytał Dean
- Nie. - powiedziałam, a do mojej pamięci wróciły wydarzenia wcześniej - Gdzie Sara ? - podniosłam się szybko
- Spokojnie. - powiedział i położył mi rękę na ramieniu - Odeszła stąd.
- Odeszła ? - zapytałam
- Po prostu poszła. - powiedział Dean i kolejny raz wbił we mni wzrok.
- Co ci jest ? - zapytałam
- Sama zobacz. - odpowiedział i podał mi lusterko.

*Sara*
- Sara ? - usłyszałam cichy głos na parkingu
- Kto tu jest ? - zapytałam - Idź stąd ! - zakryłam kolejny raz twarz i płakałam
- To ja Karol. - odpowiedział głos
- Idź stąd ! - krzyknęłam, a mój głos odbił się echem od ścian parkingu.
- Co się stało ? - zapytał Karol, klękając przede mną
- Idź stąd, nic się nie stało. - powiedziałam z zakrytą twarzą
- Nie ma takiej opcji. - powiedział Karol i dotknął moich rąk, próbując je odciągnąć. - Sara, no ! - krzyknął na mnie i odciągnął mocno moje ręce od twarzy.
- Karol, odejdź ! - wrzasnęłam na niego, kiedy to zrobił
- Boże, twoja twarz. - powiedział przejęty i przestraszony Karol - Gdzie są twoje znaki ?
- Nie ma ! - wrzasnęłam - Zniknęły ! Rozumiesz to !? Zniknęły !
- Co teraz zrobimy ? - zapytał Karol
- Co zrobimy ?! - krzyknęłam zła - Ty się mnie pytasz ! Nie widzisz, że mój świat legł w gruzach i nie wiem co będzie....a ty...ty po prostu - nie dokończyłam, bo Karol mocno mnie przytulił. - Karol, ja nie wiem...nie wiem.
- Dobrze, dobrze, uspokój się i pomyślimy. - wyszeptał Karol
- Dziękuję. - powiedziałam
- Pójdziemy do twoje babci. - powiedział nagle Karol
- Dobra. - powiedziałam. Karol pomógł mi wstać. Zaczęłam iść w stronę wyjścia, jednak Karol tkwił na parkingu.
- Poczekaj, nie tak szybko. Musisz się jakoś ukryć. - powiedział ze smutkiem. Moje serce bolało. Nigdy nie musiałam się ukrywać. Nigdy, a teraz muszę. - Trzymaj. - powiedział i podał mi swoją dużą bluzę z kapturem. Włożyłam ją na siebie i zakryłam twarz kapturem. Karol wziął mnie za rękę i wyszliśmy z parkingu, podażając w stronę gabinetu babci.
- Karol, zaczekaj ! - usłyszałam jakiś męski głos. Od razu go rozpoznałam
- Co tam Gabriel ? - zapytał Karol
- Byłeś już u Sary ? - zapytał Gabriel
- Jeszcze nie. - odpowiedział Karol
- Martwię się o nią. - powiedział Gabriel
- Ja wiem, że ty ją kochasz. - powiedział Karol
- Bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. - powiedział Gabriel
- Masz takie prawo. - powiedział Karol
- Prawo do kochania jej....tak. - powiedział Gabriel - Chciałbym ją mieć na zawsze. Tylko ja i ona i nikt inny.
Moje serce całe krwawiło. To przecież nigdy miało się już nie zdarzyć. Nigdy. Łzy leciały mi po policzkach.
- A kim jest twoja zamaskowana koleżanka ? - zapytał znienacka Gabriel
- To moja siostra. - odpowiedział Karol i mocniej ścisnął moją dłoń
- Dlaczego ją ukrywasz ? - zapytał Gabriel
- Bo jest człowiekiem. - powiedział Karol
- I co z tego ? - zapytał Gabriel - Sara, bez względu na moje człowieczeństwo nie bała się ze mną spotykać.
- Rozumiem, ale ona ciebie nie wprowadzała tutaj jak byłeś człowiekiem. - powiedział Karol
- No tak. - powiedział Gabriel - Dobra ja idę do Sary.
- Dobra. - powiedział Karol i rozstaliśmy się na korytarzu. Karol szybko wprowadził mnie do gabinetu babci.
- Witaj Karolu. - powiedziała spokojnie babcia
- Bądź pozdrowiona wyższa kapłanko. - odpowiedział Karol
- Kim jesteś dziecko ? - zapytała babcia. Zdjęłam kaptur i spojrzałam na babcię.
- Babciu, to ja. - powiedziałam ze łzami
- Jak to się stało ?  - zapytała babcia
Opowiedziałam babci całą historię.
- Spotykałaś się z człowiekiem ? - zapytała zła
- To była moja ukochana przyjaciółka, babciu. - powiedziałam
- Dobrze, to nie jest istotne. - powiedziała - Będziesz musiała opuścić moją szkołę.
- Co ?! - krzyknęłam
- Nie jesteś już you-we-tsi-a-get-iu naszej bogini. Musisz opuścić teren Domu Nocy i wrócić do normalnego życia. - powiedziała stanowczo babcia - Czekamy za 10 minut na parkingu. Spakuj kilka rzeczy, reszta zostanie ci odesłana przez Roberta następnego dnia.
Odwróciłam się, założyłam kaptur i wyszłam z gabinetu. Mijając kolejno adeptów z różnych formatowań czułam się coraz gorzej. Znowu byłam człowiekiem. Weszłam do swojego pokoju, który dzieliłam z Kentai i zaczęam się pakować. Spakowałam kilka ubrań, laptopa i komórkę. Wyszłam z akademika i ruszyłam na parking. Przy moim samochodzie stała już babcia, Robert i Karol. Podeszłam do nich i włożyłam torbę do samochodu.
- Bogini cię opuściła, więc i ty musisz opuścić dom Nyks. Masz zakaz kontaktowania się z jakimkolwiek adeptem z tej szkoły. Zapomnisz o tym co tu się działo i nigdy tu już nie wrócisz w poszukiwaniu swoich najbliższych. Wasz kontakt na zawsze się urywa. Jesteś teraz człowiekiem i wracasz do swojego wcześniejszego życia. Teraz opuść Dom Nocy i nigdy nie wracaj. - powiedziała babcia.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam opuszczać moich znajomych, nie chciałam być człowiekiem.
- Jeszcze jedno. Co powiecie moim znajomym ? - zapytałam
- Zostałaś przeniesiona do innej szkoły. - powiedziała babcia
- Dobrze. - burknęłam - Ah, Karol, twoja...
- Zachowaj ją, proszę. - powiedział ze łzami Karol
- Nie płacz. - powiedziałam do Karola, a łzy popłynęły z moich oczu.
- Macie 5 minut. - powiedziała babcia i odeszła razem z Robertem. Zostałam sama z Karolem.
- Jakie to jest ciężkie. - powiedział Karol, ocierając łzy
- Karol, nie będziemy się już więcej widywać, to będzie jeszcze cięższe. - powiedziałam
- Nie mogę w to uwierzyć. - wydukał Karol. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Na prakingu usłyszałam jakiś szelest.
- Kto tu jest ? - zapytałam ocierając łzy. Zza kolumny wyszedł Colle i Daniel - Co wy tu....
- Sara, dlaczego ? - zapytał Daniel ze łzami
- To nie moja wina. - powiedziałam i spojrzałam na Colle'a, który patrzył na moją twarz.
- Tak.... - zaczął Daniel, ale uciął, podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Daniel, jesteś słodki. - powiedziałam i otarłam swoje łzy
- Sara, kochamy cię i nigdy cię nie zapomnimy. - powiedział Colle
- Dziękuję wam za wszystko. - powiedziałam. - Opiekujcie się swoimi żywiołami i darami, żeby Nyks was nie opuściła. Kocham was.
- My ciebie też kochamy. - powiedzieli chłopaki i po kolei mnie przytulili.
Wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik i zostawiałam wszystko za sobą. Nie spoglądając w tył ruszyłam do "domu"

*Karol*
Wyszliśmy z parkingu z Colle'm i Danielem i skierowaliśmy się pod stary dąb.
- Sara zniknęła ! - krzyczał głos przed nami
- Gabriel ! - krzyknął Daniel
- Sary nie ma ! - powtarzał roztrzęsiony Gabriel
- Gabriel, słuchaj ! - powtórzył Daniel
- Nie ma jej, rozumiesz ! Nie wiadomo co jej strzeliło do głowy ! - krzyknął Gabriel na Daniela
- Gabriel ona nie zaginęła ! - wrzasnął w końcu Daniel
- Wiesz gdzie jest ? - zapytał Gabriel
- Wyjechała. - powiedział Colle
- Wyjechała ? Ale jak ? Kiedy ? - zapytał Gabriel
- Wyjechała w nocy. Przenieśli ją do innej szkoły. - powiedział Daniel
- Nie wierzę. - powiedział Gabriel
- Nigdy tu już nie wróci. - powiedziałem - Musisz się przyzwyczaić. Najlepiej żebyś o niej zapomniał.
- Nigdy o niej nie zapomnę ! - krzyknął Gabriel i odszedł.
---------------------------------------------------------------------
Czeka was jeszcze jeden lub 2 rozdziały do czytania, bo historia się kończy.
Blog zostanie, a na koniec mam dla was niespodziankę ^^.
Pozdrowienia :*.

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 91.

Moje serce zabiło mocniej, a zimne ciarki wzdrygnęły moim ciałem. Dagmara przytulała się do tej bestii. Dagmara ze zdziwioną miną spojrzała na mnie, a Dean...a Dean trzymał ją za rękę i przygotował się do wstania z łóżka.
- Sara, co...co ty... - odezwała się Dax zdławionym głosem
- Żywioły, przybądźcie. - powiedziałam zła. Energia przepłynęła przez moje ciało i byłam już gotowa zaatakować. - Przyjechałam do mojej siostry, ale widzę, że świetnie się bawisz z moim wrogiem.
- To nie tak. - powiedziała Dax, szybko wstając z łóżka.
- Nie interesuje mnie to do cholery ! - wrzasnęłam
- Sara, co się tam dzieje ? - usłyszałam głos ze schodów
- Nie wchodźcie ! Uciekajcie stąd ! - krzyknęłam do nich i spojrzałam na Deana, który ustał obok Dax, tak jakby chciał ją bronić. - Odsuń się od niej potworze. - wydusiłam przez zaciśnięte zęby.
- Ona należy do mnie. - powiedział Dean
- Prędzej cię zabiję, niż oddam ci swoją siostrę ! - powiedziałam - Ogniu, spal go ! - wrzasnęłam. Gorąca fala wydostała się ze mnie ze skwierczeniem i skierowała się w stronę Deana. Sytuacja jednak nie poszła według mojej myśli. Dax szybko wsunęła się przed Deana i dostała wielką falą ognia. Powietrze przeszył głośny krzyk bólu.
- Idiotko ! - wrzasnęłam na nią.
Było za późno. Żywioł powoli spalał jej ciało.
- Sara ! - krzyk z dołu był coraz bliżej
- Uciekajcie do cholery ! - wrzeszczałam, odwrócona od palącego się ciała Dax. Nagle moje gardło się zacisnęło. Spojrzałam przed siebie. Dean trzymał mnie za szyję.
- Życie za życie. - powiedział. Krzyki Dagmary nadal rozbrzmiewały w domu. Dean uniósł mnie wysoko i rzucił mną o ścianę.
- Ty.... - usłyszałam głos Gabriela - Jak śmiesz tykać moją boginię !
Gabriel podbiegł do niego i wymierzył mu cios w twarz. Dean trochę się zachwiał, ale zaraz odpłacił mu pięknym za nadobne.
- Powietrze, ogniu, wodo, ziemio i duchu, wzywam was. Ugaście ogień. - wydusiłam i wyciągnęłam rękę w stronę Dax. Żywioły zatoczyły się na podłodze i przeszły na ciało Dax. Ogień zaczął gasnąć i gasnąć, aż w końcu zgasł, a niebiesko-biała poświata otoczyła ciało Dax. Krzyki ustały.
- Zostaw Gabriela. - zawarczałam i wstałam ostatkiem sił. Gabriel był poraniony tak samo jak Dean.
- Sara, kochanie, idź na dół. - powiedział Gabriel
- Nie ma takiej opcji. - powiedziałam i przytrzymując się ściany i futryny weszłam przed Gabriela - Zejdź na dół. - powiedziałam nie odwracając wzroku od Deana
- Nie, Sara, nie mogę cię tu zostawić, nie mogę cię stracić. - powiedział i dotknął delikatnie mojej ręki
- Lepiej żebym ja zginęła niż ty. - powiedziałam
- Ty masz dar, ja jestem bezwartościowy. Bez ciebie nie będę mógł funkcjonować. - powiedział
- Nic mi nie będzie. - powiedziałam - A teraz zejdź na dół i zabierz Colla i Kentai do samochodu.
- Kocham cię. - powiedział - Uważaj na siebie. - wyszeptał mi do ucha. To było pocieszające.
- Też cię kocham. - odpowiedziałam. Gabriel pocałował mnie w policzek, zostawiając na nim trochę krwi i zszedł na dół. Nie odrywałam wzroku od Deana, który co i rusz spoglądał na otulone niebiesko-białą poświatą i nieruchome ciało Dax.
- Masz zostawić ją w spokoju. - powiedziałam, trzymając się futryny.
- Ona należy do mnie, a ja do niej i nawet jeśli będziesz w to ingerować to się nie zmieni. - odpowiedział Dean
- I tutaj się mylisz. - powiedziałam - Jeżeli cię zabiję, nie będzie żadnego problemu.
- Jeżeli będę musiał oddać życie za Dagmarę w imię miłości, oddam je. - odpowiedział. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wielka klucha utknęła mi w gardle. Chyba...chyba pierwszy raz nie wiedziałam co mam zrobić. Odwróciłam się od niego, zeszłam po schodach. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam silnik i odjechałam beznamiętnie z tego domu.
Jadąc do Domu Nocy w samochodzie panowała cisza. Moje myśli krzyczały, a dusza wołała.
Nie czułam jeszcze, żeby moje żywioły do mnie wróciły, a ja słabłam z minuty na minutę.
Przed oczami robiło mi się coraz ciemniej i ciemniej. Kolejny raz przetarłam oczy. Po raz kolejny Gabriel zauważył, że jest coś nie tak.
- Dobrze się czujesz ? - zapytał, ptrząc na mnie
- Wiesz...niekoniecznie. - powiedziałam i uchyliłam okno. W samochodzie zrobiło się zimno.
- Sara, źle wyglądasz, może poprowadzę ? - spytał Gabriel
- Nie, wszystko jest ok. - skłamałam. Kolejna fala ciemności przemknęła mi przed oczami. Zaczynało braknąć mi oddechu. Krzyki w głowie rozdzierały mnie coraz bardziej.
- Sara, Sara... - głos Gabriela zaczął słabnąć. Był coraz cichszy i cichszy, aż w końcu zamilkł.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 90.


Widziałam jak mama Gabriela robi się biała jak papier i zaczyna głęboko oddychać. Jej puls przyśpieszył, a ja słyszałam jak bije jej serce.
- Mamo, powiedz coś. - powiedział Gabriel
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś ? - zapytała
- Miałem...mieliśmy - spojrzał na mnie - kłopoty mamo.
- Jakie ? - zapytała
- Na pewno chcesz to wiedzieć ? - zapytał Gabriel
- Powiedz mi synku. - potwierdziła
- Ostatnio dużo się działo. - powiedział i złapał mnie za rękę
- Dobra, ja to powiem. - powiedziałam zniecierpliwiona. Wiedziałam jakby to się ciągnęło i ciągnęło, a ja powiem to szybko. - Gabriel umarł, ale udało nam się go uratować. Ja też miałam dużo problemów. Moja dusza nie jest zbytnio kompletna. Nieśmiertelny zabił mojego najlepszego przyjaciela, Sławka. Chciałam się zabić, ale mi przeszło. A teraz dowiedziałam się, że morderca Sławka to mój ojciec, a moja dusza ma w sobie więcej mroku niż światła.
Mama Gabriela przybrała dziwny wyraz twarzy.
- Ale teraz jest wszystko w pożądku ? - zapytała z troską
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem
- To najważniejsze. - powiedziała - Zostaniecie ?
- Gabriel ? - zapytałam - Chcesz zostać, czy wracamy ?
- Mamo nie możemy zostać, bo musimy jeszcze jechać do innych. - powiedział i wstał razem ze mną z kanapy. - Odwiedźcie mnie z tatą i Natanielem.
- Dobrze. - odpowiedziała i przytuliła go. Gabriel wyszedł z Kentai i Collem, a mama Gabriela zaczepiła mnie.
- Sara.
- Tak ? - zapytałam, odwracając się do niej
- Dziękuję ci, że przyjechaliście. - powiedziała
- Wie pani, że jest pani mi bardzo bliska. - powiedziałam - Musiała się pani dowiedzieć prawdy.
- Tak. - powiedziała i pogładziła mnie po barku - Opiekuj się moim Gabrielem i nie pozwól, żeby stało mu się coś złego.
- Obiecałam to pani dawno temu i tak będzie do końca. - powiedziałam
- Dziękuję ci skarbie jeszcze raz. - powiedziała - Odwiedźcie mnie czasem.
Pocałowała mnie w policzek i przytuliła jak moja mama. Zrobiło mi się smutno, ale nie chciałam tego pokazywać. Wróciłam do samochodu i odpaliłam silnik. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Podjechałam pod budynek naszej starej szkoły i wysiadłam ze samochodu.
- Idziecie ? - zapytałam, kiedy zauważyłam, że idzie za mną tylko Gabriel.
Kentai pokiwała przecząco głową, a Colle siedział zapatrzony w komórkę.
- Okej. - odpowiedziałam i wzięłam Gabriela za rękę. Przekroczyliśmy mur szkoły.
- Ten sam zapach. - powiedział Gabriel.
- Rzeczywiście. - odpowiedziałam i wzięłam kolejny oddech, który pachniał frytkami.
- Sara ! - wrzasnęła Natalka i rzuciła mi się na szyję.
- Cześć Natalka. - powiedziałam
- Co tam u ciebie słychać ? - zapytała
- A wszystko okej, a u ciebie ? - zapytałam
- Jest git. - odpowiedziała radośnie. - Wszyscy się za tobą stęsknili.
- To znaczy kto ? - zapytałam
- No parę osób. - powiedziała i wzięła mnie za rękę - Gabriel, na chwilę ją zabieram - pociągnęła mnie do głównego holu. Wpadłyśmy do niego jak oszalałe, a grupka znajomych rzuciła się do nas.
- Sara, co tam u ciebie, jak nowa szkoła ? - zapytała Eleonor
- Dobrze. - odpowiedziałam
- A co u Gabriela ? - zapytała Mitchy
- Jest ze mną. - powiedziałam i spojrzałam za siebie. Do nas zbliżał się Gabriel.
- Cześć Eleonor. Cześć Mitchy, Cześć Rastie. - powiedział z uśmiechem.
- Cześć Gabriel. - odpowiedziały dziewczyny - Co tam u ciebie słychać ?
- Nie jest źle. - odpowiedział - Kochanie, wracamy już, czy chcesz tu jeszcze zostać ?
- To wy jesteście razem ? - zapytała zdziwiona Mitchy
Zaśmiałam się z Gabrielem.
- Oczywiście. - powiedziałam i przytuliłam się do Gabriela
- Szczęścia. - powiedziały z uśmiechami
- Dzia. - odpowiedziałam - Wiecie, będziemy już spadać.
- Już, dlaczego ? - zapytała Rastie
- Musimy jeszcze odwiedzić kilka osób. - powiedziała
- Szkoda, że nie możecie zostać. - powiedziała Mitchy
- No. - skłamałam - To pa dziewczyny i życzę powodzenia w życiu.
- Pa kochana. - odpowiedziały i poszły razem z Natalką pod klasę.
Wróciliśmy z Gabrielem do samochodu i pojechaliśmy dalej. Podjechałam pod dom, mojej najlepszej przyjaciółki.
- Poczekajcie. - powiedziałam do pasażerów i skierowałam się pod drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili otworzyła mi kobieta.
- Cześć ciociu, jest może Dagmara ? - zapytałam
- Nie ma. - odpowiedziała ciocia - Jest w naszym domku letniskowym. Wiesz gdzie to jest, prawda ?
- Tak, tak. - powiedziałam - Pa ciociu.
- Pa Sara. - odpowiedziała i schowała się do domu. Wróciłam do samochodu.
- A Dagmara gdzie ? - zapytał Gabriel
- Wiesz, że jest w domku letniskowym. - powiedziałam
- W tym lesie ? - zapytał Gabriel
- No. - odpowiedziałam - Musze ją zobaczyć.
- Masz nas, jakby coś czy ktoś tam był, uratujemy cię. - powiedział Gabriel
- O to, to ja się nie martwię. Raczej dręczy mnie to, co ona tam robi. - odpowiedziałam i przekręciłam kluczyk w stacyjce.
Po długiej jeździe, w końcu wjechałam na wyboistą drogę do domku letniskowego. Wysiadłam ze samochodu i wzięłam Gabriela za rękę. Weszłam cicho na werandę i otworzyłam drzwi.
- Dagmara ? - zapytałam cicho. Nikt mi nie odpowiedział. Weszłam z Gabrielem do salonu i sprawdziłam kuchnię.
- Tu nikogo nie ma. - powiedział Colle
- Jeszcze góra. - powiedziałam - Sprawdzę,a wy tu poczekajcie.
Wskoczyłam na schody i weszłam na górę. Po kolei otwierałam drzwi do poszczególnych pokoi. Zostały mi jednak jeszcze jedne do pokoju i drzwi na strych. Dax nie lubiła strychu, bo było tam za dużo klamotów, więc musiała być w pokoju. Otworzyłam drzwi z impetem i krzyknęłam:
- NIESPODZIANKA !
---------------------------------------------------------
Dziś króciutko. Ale myślę, że się będzie podobać.
Co do ostatnich wyświetleń, jestem w szoku *.* ale liczba wyświetleń nie jest zbytnio przełożone na komentarze, bo niestety komentarze świecą pustkami.
Ale dziękuję odwiedzającym :).

środa, 8 maja 2013

Rozdział 89.

*Dax*
Powoli otworzyłam oczy i zaciągnęłam się powietrzem. Moja szyja piekła, ale nie dawała w kość zbyt mocno.
- Dagmara. - usłyszałam głos
- Dean ? - zapytałam dla pewności
- Boże, już myślałem, że cię straciłem. - wyszeptał
- Jak to, przecież tu mnie nie kochasz. - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy
- Kocham cię. - powiedział - Kocham cię nad życie. Od chwili kiedy cię zobaczyłem, kocham cię Dagmara.
- Dean, nie wiem co powiedzieć. Też...też cię kocham - odpowiedziałam. Dean schylił się nade mną i zagłębiliśmy się w namiętnym pocałunku.

*Sara*
Zza drzewa wychylił się Colle.
- Cześć, S. - powiedział
- No cześć Colle. - odpowiedziałam nieprzytomnie
- Wszystko okej ? - zapytał
- Tak. - odpowiedziałam
- Wyglądasz nieprzytomnie. - powiedział, siadając obok mnie
- Wiesz, tak naprawdę jestem wściekła. - powiedziałam i spojrzałam na niego.
- A co się stało ? - zapytał z ciekawością. Opowiedziałam mu jakiś chłam o Gabrielu.
- Gabriel jest ostatnio też przygaszony. - przyznał Colle
- Jego wina. - powiedziałam - Chyba on mnie nie kocha.
- Dlaczego ? - zapytał Colle
- Nie okazuje tego, wszystko robi się pojebane Colle. - przyznałam - Mam tego dosyć. Najlepiej to się zabić.
- Nie możesz tak mówić, bo ci coś nie wyszło. - powiedział - Musisz być silna. Jesteś silna.
- Nie jestem tego przekona. - powiedziałam
- Wszyscy w ciebie wieżą. - powiedział z uśmiechem
- Wiem o tym i boję się, że ich zawiodę. - powiedziałam
- Cokolwiek się stanie ja na pewno nigdy cię nie opuszczę kochanie. - powiedział i cmoknął mnie w policzek, a potem mocno przytulił.
- Dzięki Colle. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Nie ma sprawy S. - uśmiechnął się jak w tym japońskich anime :).
Zachichotałam i wstałam z trawy.
- Idziemy gdzieś, jest weekend więc się gdzieś ruszymy, co ? - zapytał Colle
- Niezły pomysł. - powiedziałam - Wiesz, mam pomysł.
- Jaki ? - zapytał
- Spotkajmy się za 20 minut na parkingu. - powiedziałam - Możesz wziąść jeszcze kogoś.
- Ale kogo ? - zastanowił się Colle - Okej, to ja za 20 minut czekam na parkingu.
- Okej. - odpowiedziałam i pobiegłam do akademika.
Szybko zmieniłam strój i zbiegłam po schodach, biorąc z szafki telefon.
Weszłam na parking, gdzie czekał na mnie Colle z Gabrielem i Kentai.
- Colle, yyyyy...miałeś wziąść jedną osobę. - powiedziałam cicho, odciągając go na bok
- Wziąłem Gabriela, ale Kentai zapytała się gdzie idziemy, a ja mam krótki język więc się wygadałem. - powiedział z miną winowajcy - Przepraszam cię, jak chcesz to powiem im, żeby wrócili do akademika. - odwrócił się
- Nie. - powiedziałam, łapiąc go za nadgarstek - Niech jadą, nie mam nic do ukrycia.
- To wsiadamy. - powiedział Colle. Podeszłam do samochodu i usiadłam w fotelu kierowcy. Na przednim siedzeniu usiadła Kentai.
- To gdzie jedziemy ? - zapytała
- Niespodzianka. - odpowiedziałam. Opaliłam silnik. Wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy w drogę.
Po 3 godzinach byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta i wciągnęłam porządny haust powietrza.
- Nic tu się nie zmieniło. - usłyszałam głos Gabriela, kiedy wysiadał ze samochodu
- Gabriel, pogadamy ? - zapytałam
Gabriel spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Jasne. - odpowiedział
- Pozwiedzajcie sobie, a my zaraz wrócimy. - powiedziałam. Zaczęłam iść w stronę parku. Usiadłam na ławeczce. Gabriel usiadł obok mnie. Szybko złapałam go za kark, przyciągnęłam do siebie i mocno pocałowałam. Nie wiedziałam czemu to robię. Gabriel obiął mnie czule w pasie i przyciągnął do siebie. Pocałunki były bardzo zachłanne, a ja zaczęłam płakać. Myślicie pewnie, że jestem beksą....nie, po prostu jestem uczuciowa i łatwo się wzruszam.
Gabriel odsunął swoje wargi od moich i spojrzał w moje zapłakane oczy.
- Nie lubię kiedy płaczesz. - powiedział
- Ja...ja to wiem. - powiedziałam i otarłam łzy. Gabriel cały czas trzymał ręce na moich policzkach i przyglądał mi się. - Chciałam cię przeprosić za to.....
- Nie. - przerwał mi - Nie przepraszaj. To w końcu twój ojciec. Masz prawo się z nim widywać.
- Ale ciebie to boli, a ja nie chcę żebyś kolejny raz cierpiał przeze mnie. - przyznałam
- Nie myśl tak kochanie. - powiedział - Bez względu na wszystko, nawet twojego ojca będę przy tobie i nic nas nie rozdzieli.
- Brakował mi cię. - powiedziałam - Twojego ciepła, rąk, pocałunków.
- Mi ciebie też brakowało. - powiedział - Nie mogę bez ciebie żyć. Wiem, że zawsze się kłócimy, potem godzimy i znowu kłócimy, ale nie możemy bez siebie żyć i to jest piękne.
- Ty jesteś piękny. - powiedziałam i pocałowałam go lekko
- A ty jesteś moją księżniczką. - wyszeptał mi do ucha z uśmiechem i cmoknął w czoło.
Złapałam go za rękę i wstaliśmy z ławki. Zaczęliśmy szukać Kentai i Colla.
Weszłam do sklepu z Gabrielem. Przy wieszakach z ubraniami stała Kentai i przeglądała je. Colle przegrzebywał różne dodatki.
- Sara ? - usłyszałam za plecami
Odwróciłam się.
- Bartek ! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję
- Mała, wiedziałem, że to ty. - powiedział drugi głos
- Szymon, cześć. - powiedziałam i przytuliłam go, odlepiając się od Bartka
- Cześć chłopaki. - powiedział Gabriel i podszedł do nas
- Siemano. - powiedzieli i przybili ze sobą piątki.
- Co wy tu robicie ? - zapytałam z uśmiechem
- To ja powinienem zadać wam to pytanie. - powiedział Bartek
- Wpadliśmy z wizytą. - powiedziałam
- A gdzie wy się podziewacie ? - zapytał Szymon
- Daleko. - powiedział Gabriel z uśmiechem
- No to opowiadajcie, co u Sławka ? - zapytał Bartek. Do oczu napłynęły mi łzy i przytuliłam się do Gabriela.
- Spokojnie Sara. - pogładził mnie po głowie
- Co...co się stało ? - zapytał Bartek
Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Sławek nie żyje. - powiedziałam cicho
- Że jak ? - zapytał Szymon - Od kiedy ?
- Od kilku tygodni. - powiedziałam smutna
- Jak to się stało ? - dopytał Bartek
- Nic na ten temat nie wiemy. - powiedział Gabriel. No bo co miał powiedzieć "Wiecie chłopacy. Sławka zabił nieśmiertelny anioł, który został sprowadzony na ziemie przeze mnie, no i okazało się, że jest to ojciec Sary" ? Nie wątpiłam w to.
- Przykro nam. - powiedzieli razem
- To mu życia już nie wróci, ale jest dobrze.-  powiedziałam
- Sara. - powiedział za moimi plecami Colle
- Ah. - powiedziałam - Colle to są moi znajomi, Szymon i Bartek.
- Cześć Colle. - powiedzieli
- Oh. A to moja koleżanka Kentai. - powiedziałam, łapiąc Kentai za nadgarstek i pociągając do mnie.
- Cześć Kentai. - uśmiechnął się Bartek
- No cześć. - zachichotała Kentai
- Nie podrywaj jej. - powiedziałam z uśmiechem
- Nie podrywam. - powiedział Bartek i puścił mi oczko.
- Dobra, dobra. - powiedziałam
- Macie czas czy nie za bardzo ? -  zapytał Szymon
- Nie za bardzo, musimy jechać dalej. - powiedziałam
- Okej, to my wam nie zabieramy więcej czasu. - powiedział Bartek
- Cześć, do zobaczenia, gdzieś w przyszłości. - powiedział Szymon. Uścisnęłam się z nimi na pożegnanie i wróciliśmy do samochodu.
- A teraz kolejna niespodzianka. - powiedziałam i odpaliła silnik.
Podjechałam pod dobrze mi znany dom. Wysiadłam z auta razem z innymi i zaczęłam iść w stronę drzwi. Gabriel złapał mnie za nadgarstek, pociągnął do siebie i obdarzył słodkim pocałunkiem.
- Dziękuję. - szepną i wziął mnie za rękę. Podeszliśmy pod drzwi i zapukaliśmy. Po chwili drzwi otworzyły się, a osoba w nich stojąca popłakał się.
- Gabriel, synku. - powiedziała kobieta i mocno przytuliła Gabriela
- Mamo, tęskniłem za tobą. - powiedział Gabriel
- Wchodźcie. - powiedziała zapłakana mama Gabriela. Weszliśmy do środka i poszliśmy do salonu.
- Coś do picia ? - zapytała mama Gabriela
- Nie dziękujemy, my tylko na chwilkę. - powiedziałam
- Dobrze. - powiedziała mama Gabriela - Gdzie wy byliście przez ten cały czas ?
- Mamo jestem wampirem. - powiedział Gabriel
- Synku, wiem, że masz poczucie humoru, ale to nie jest śmieszne. - powiedziała mama
- Mamo, ale to prawda. - powiedział i przetarł ręką czoło, z którego zszedł krem maskujący.
------------------------------------------------
Moja historia niedługo się zakończy. Myślę, że miło wam się to czyta :)).
FOLLOW ME na TT @haarlem_shake :DD. Pozdro :**.