Napięcie w mięśniach odpuściło, a ja swobodnie mogłam już wstać. Powoli podniosłam się z podłogi z opuszczoną głową.
- Sara, jak się czujesz ? - dobiegł mnie głos Kalony
- Dlaczego nie chciałeś mi pomóc ? - zapytałam podnoszac na niego wzrok
- Miałaś się przemienić bez jakiejkolwiek interwencji. - odpowiedział beznamiętnie Kalona
- To było okropne. - powiedziałam i otarłam czoło. - Niedobrze mi. - wydusiłam i usiadłam na kanapę.
- Proszę. - Kalona podał mi szklankę soku pomarańczowego. - Wypij.
Wzięłam szklankę i wypiłam duszkiem cały sok.
- Co teraz ? - zapytałam - Już po wszystkim ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - W korytarzu masz lustro. - odrzekł z uśmiechem. Powolnie wstałam z kanapy i niepewnie podeszłam do lustra w korytarzu. Stanęłam przed gładką taflą szkła i spojrzałam na swoje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Moje włosy przybrały brązowo-czarny kolor, moja cera była gładka i lekko opalona, a oczy miały czarny kolor soczewki. Wyglądałam dość atrakcyjnie. Jedyne czego nie widziałam to skrzydła. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam przyglądać się moim plecom. Nic nie było widać.
- Pomyśl o nich. - odpowiedział Kalona. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy i pomyślałam o moich skrzydłach, wielkich, czarnych i lśniących skrzydłach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam je. Takie jak w moim wyobrażeniu. Wielkie, czarne, lśniące od padających promieni, skrzydła. Końcówki piór delikatnie musnęły podłogę. a skrzydła rozłożyły się momentalnie. Podskoczyłam ze strachu, ale zaraz zaczęłam zgłębiać ich wygląd. Były piękne, szerokie i wielkie jak na moją małą i kruchą posture.
- Od teraz jesteś hybrydą skarbie. - powiedział Kalona
- Ale hybrydy to pół wilki, ewentualnie wilkołaki i pół wampiry. - powiedziałam
- Niekoniecznie. - odpowiedział Kalona - Hybryda to mieszanka dwóch dowolnych ras.
- Ras. - powtórzyłam patrząc w odbicie - To brzmi fatalnie. - podsumowałam. Moje skrzydła zatrzepotały. Zamknełam oczy i poczułam lekkie szczypanie na plecach. Otworzyłam z powrotem oczy, a skrzydeł już nie było. - Dziwne. - powiedziałam
- Przyzwyczaisz się. - powiedział zadowolony Kalona
- Muszę już wracać. - powiedziałam
- Dobrze, ale jeszcze muszę się ciebie zapytać o coś. - powiedział Kalona
- Tak ? - spytałam
- Co z Gabrielem ? - zapytał
- To już skończone. - powiedziałam ze smutkiem - On po mnie nie przyjdzie.
- Skąd możesz to wiedzieć ? - zapytał
- Tato, on do mnie nawet nie próbował zadzwonić. Nic. - powiedziałam z opuszczoną głową
- A Sławek ? - spytał Kalona
- Sławek jest teraz człowiekiem i może mi dać miłość. - powiedziałam
- Córeczko, na pewno wiesz co robisz. - powiedział Kalona
- Wiem. - skłamałam. Gówno wiedziałam. Niczego nie byłam pewna. Byłam głupią nastolatką, która wróciła do swojego spieprzonego świata przez chore społeczeństwo, które z każdym dniem zatruwało kolejne hektolitry powietrza. Bez miłości, bez przyjaciół, bez Gabriela...bez nikogo. Wyszłam z domu Kalony. Stanęłam mocno na ziemi i pomyślałam o skrzydłach. Lekkie łaskotanie i szum wiatru na karku.
- Jak tym się lata ? - wypaplałam
- Tego nie da się wytłumaczyć. - odpowiedział Kalona - Myśl o wybiciu się od ziemi i locie. Swobodnym wzbiciu się w orzeźwiające powietrze.
- Spróbuję. - powiedziałam. Myślałam bardzo intensywnie o wzbiciu się w powietrze. W końcu się udało. Moje nogi oderwały się od ziemi, wznosząc coraz wyżej i wyżej. Uniosłam się bardzo wysoko i poczułam jak słońce delikatnie muska promieniami moją o wiele bardziej delikatniejszą skórę. Zaczęłam myśleć o domu, domu Sławka tzn Crisa. Moje skrzydła prowadziły mnie prosto do domu....nie mojego domu (tak jakby). Kiedy zauważyłam między chmurami dom Crisa zaczęłam lecieć w dół. Nie wiedziałam jak zlądować na ziemię. Moje skrzydła nie chciały mnie słuchać. Przestałam w końcu nimi machać i spadłam na ziemię. Wysokość od ziemi nie była za duża, ale zabolało. "Schowałam" skrzydła i podniosłam się z trawnika. Skierowałam się do domu. Cicho otworzyłam drzwi i weszłam na górę. Kiedy otwierałam drzwi do pokoju, usłyszałam cichą muzykę. Bardzo smutną muzykę. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na pokój w którym nikogo nie było. Nagle ktoś obiął mnie w pasie i przytknął swoje usta do mojej szyi.
- Przepraszam. - wyszeptał cicho głos - Nie chciałem cię urazić Sara, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Jestem wybuchowy, a nie powinienem. Wiesz, że cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć, ale ty na mnie jakoś inaczej działasz.
- Cris. - przerwałam mu. Odepchnęłam jego ramiona i odeszłam kawałek przed siebie. Powoli odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Cris zrobił krok do tyłu.
- Co ci się stało ? - zapytał
- Jestem hybrydą. - powiedziałam
- Czym ? - zdziwił się
- Pół wampirem i pół upadłym. - odpowiedziałam. Natychmiast przez myśl przeszły mi skrzydła. Nie zdążyłam przerwać tej myśli, a lekkie łaskotanie przeszło moje plecy i usłyszałam lekki trzepot. Soczewki Crisa niebezpiecznie powiększyły się, a on sam cofnął się za drzwi.
- Gdzie jest Sara ? - zapytał - Co ty do cholery zrobiłaś ze Sarą ?
- Cris, przecież to ja. - odpowiedziałam zawiedziona
- Sara, przecież...wynoś się z domu...Sara - Cris gadał coś trzy po trzy
- Cris co się dzieje ? - zapytałam i zaczęłam do niego iść. Cris zmieniał miny jak kobieta nastrój. Coś było nie tak.
- Sara, nie podchodź...jesteś ptakoludem...Sara proszę cię, odejdź...co idioto ? - gadał Cris trzymając się za głowę
- Cris, nabierasz mnie prawda ? - zapytałam zdezorientowana
- Masz ją zostawić... - wydarł się Cris - ....chciałbyś Sławek...zostaw mnie psychopato. - Cris zaczął się nieubłagalnie drzeć. Szybko zapomniałam o skrzydłach i dobiegłam do niego. Cris zamachnął się i uderzył mnie mocno w twarz. Upadłam na podłogę o mało nie tracąc przytomności. Cris ustał jak słup soli i wpatrywał się w moje oczy.
- Ja nie....przepraszam. - wydusił i wybiegł.
- Cris... - zawołałam. Usłyszałam tylko tupot butów po schodach i głośny trzask drzwiami. Potarłam policzek i wstałam z podłogi. Poprawiłam sweter i szybko zbiegłam po schodach. Zamknęłam dom i zaczęłam szukać Crisa.
Chodziłam bezmyślnie 5 godzin po mieście w poszukiwaniu Crisa. Obchodziłam całe miasto, wszystkie parki, kawiarnie, kina i inne. Zmęczona i zziębnięta wróciłam do domu. Weszłam na górę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Kiedy wybiła 23:34, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałam, że to Cris, jednak nie chciałam, żeby wiedział, że nie śpię. Zamknęłam więc oczy i nasłuchiwałam kroków na schodach. Po chwili drzwi od pokoju lekko się uchyliły, a ktoś wszedł do środka. Usłyszałam ściągane buty i rzucaną koszulę. Ktoś położył się obok mnie i zaczął delikatnie muskać opuszkami moje plecy.
- Sara, gdybyś tylko kochała mnie tak jak wcześniej. - wyszeptał głos do siebie.
"Czyli on wiedział, że już nie kocham go tak jak kiedyś ?" zastanowiłam się. Nadal miałam zamknięte oczy. Cris delikatnie wplótł swoją rękę w moją i pocałował mnie w kark.
- Kocham cię moja hybrydo i przepraszam za wszystko. - wyszeptał.
- Wybaczam ci. - odpowiedziałam cicho
- Sara, dlaczego nie śpisz ? - Cris aż wzdrygnął
- Martwiłam się o ciebie. - odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Wplotłam swoją rękę w jego włosy i delikatnie przeczesałam je.
- Przez to co ja ci zrobiłem ?
- Nic mi się nie stało. - odpowiedziałam i leciutko się uśmiechnęłam - Szukałam cię. Martwiłam się o ciebie. Co ci odbije. Nie wiedziałam na co możesz wpaść.
- Chyba była mi potrzebna nuta takiej samotności. - powiedział i lekko się nade mną nachylił - Kocham cię.
- Ja ciebie też Sławek. - powiedziałam. Widziałam, że Cris chce mnie poprawić, więc przyciągnęłam jego głowę do swoje i delikatnie zatopiłam swoje wargi w jego.
Świeeetniee<33 Czekam na koleejnyyy... I mam pyt. Czemu się obraziłaś?;c
OdpowiedzUsuń