- Co ty robisz ? - zapytał
- Sławek, weź te ręce. - powiedziałam - Nic mi nie jest, za bardzo.
- Ty chyba sobie żartujesz ? - zapytał retorycznie
- Spadaj. - burknęłam i zrzuciłam jego dłonie z moich barków i swobodnie stanęłam na nogi. Nic mnie nie bolało oprócz lekkiego bólu głowy i skurczu łydki, który nie był zbyt bolesny.
- Gdzie ty się do cholery wybierasz ? - zapytał Sławek
- Jak najdalej od tej sali. - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę drzwi
- Sara, do jasnej cholery nie denerwuj mnie. - powiedział Sławek i podbiegł do mnie. - Nigdzie nie pójdziesz.
- Mam wezwać żywioły do pomocy ? - zapytałam i spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem
- Dobra, poddaje się. - powiedział i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem i wyszłam na korytarz. Moje oczy poraziły promienie słońca. Nie zaczęłam się palić czy coś w tym stylu, tylko było to nie za bardzo komfortowe. Przysłoniłam ręką oczy i ruszyłam do akademika. Sławek wrócił do siebie, a ja już wchodziłam po schodach do góry, zmierzając do mojego pokoju. Cicho otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. Kentai zerwała się z łóżka, kiedy zamknęłam drzwi.
- Obudziłam cię ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedziała i oparła się o wezgłowie. - Jak się czujesz ?
- Świetnie. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się - A jak się czuje nasz ogień ?
- Niewyspany. - powiedziała Kentai
- Dasz rade utworzyć dziś krąg ? - zapytałam
- Jasne. - powiedziała - A ty ?
- Muszę się pozbierać i się uda. - powiedziałam
- Będziesz tak z tym bandażem ? - zapytała Kentai
- Jakim bandażem ? - zapytałam zdezorientowana i dotknęłam czoła. Kentai zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. - Ah. Z tym. Pomożesz mi go zdjąć ?
- Pewnie. - odpowiedziała Kentai, wstała z łóżka i podeszła do mnie. Zaczęła odwijać mi bandaż. Kiedy bandaż był już zdjęty, oczy Kentai nagle się powiększyły, a ona cofnęła się kawałek. Szybkim ruchem przyłożyła pięść do serca i skłoniła się.
- Co ty wyrabiasz ? - zapytałam
- Muszę zadzwonić szybko do Erica. - powiedziała Kentai, pobiegła po telefon i zadzwoniła do niego. Eric pojawił się w naszym pokoju po kilku minutach. Zrobił tak samo jak Kentai i zaczął bacznie przyglądać się mojej twarzy.
- Eric, co się dzieje ? - zapytałam ze zdenerwowanie.
- Nigdy takiego czegoś nie widziałem. - powiedział Eric, podszedł do mnie i złapał mnie za brodę. Powoli przekręcił moją głowę najpierw w prawo potem w lewo. Odsunął się ode mnie i usiadł na kanapie, pod oknem.
- Możecie mi wyjaśnić o co chodzi ? - zapytałam zła.
- Masz wypełniony księżyc. - powiedział Eric
- Co takiego ? - zapytałam zdziwiona - Przecież jestem..... - przerwałam - Nyks. - wyszeptałam.
- Nyks ? - zapytał Eric
- Jak miałam ten wypadek w lesie. Pamiętam, że patrzyłam na swoje ciało i uniosłam ducha do Otherworldu, raju Nyks. Bogini pocałowała mnie w czoło, a ja wróciłam do ciała. - powiedziałam krótko
- Zostałaś wyróżniona przez Nyks. - powiedział Eric
- Jest jeszcze taki jeden mały szczegół. - powiedziała Kentai
- Ah, tak. - powiedział Eric - Tylko wyższe kapłanki i adepci po przemianie mają wypełniony księżyc z tak jak ty.
- Ale ani nie jestem wyższą kapłanką ani adeptem po przemianie. - powiedziałam
- Ale... - powiedziała Kentai
- Wyższe kapłanki mają wyszczególnione znaki, które rozciągają się po całym ciele. - dokończył Eric
- Nie mogę przecież być wyższą kapłanką. - powiedziałam - Nie przeszłam jeszcze przemiany.
- Widziałaś tyle razy boginię, jako jedyna z wszystkich tu adeptów i większości wampirów. - powiedziała Kentai
- Dobra, nie wiem co się dzieje, ale macie mnie traktować normalnie i bez żadnych ceregieli. - powiedziałam ostro
- Tego wymaga kultura i szacunek. - powiedział Eric
- Jesteście moimi przyjaciółmi i nie chcę żebyście traktowali mnie jakoś wybiórczo. - powiedziałam
- Jak chcesz. - burknął Eric
- Ej, bez takich. - powiedziałam i wypięłam na niego język. Eric niezręczni się uśmiechnął i wyszedł z pokoju.
- Przygotowujemy się już ? - zapytała Kentai
- A która jest ? - zapytałam
- 18:20. - powiedziała
- To do 21 mamy trochę czasu, ale można już zacząć i iść sprawdzić co i jak przy drzewie. - powiedziałam
- A to kręgu nie tworzymy tam gdzie ostatnio ? - zapytała Kentai
- Nie. - powiedziałam - Dziś tworzymy krąg przy dębie przy wschodnim murze.
- Okej. - odpowiedziała Kentai i zabrałyśmy się za przygotowania.
*Gabriel*
Idąc tunelem, nie natknąłem się na Deana. Co było dla mnie trochę dziwne, bo zawsze przechadzał się po tunelach o tej porze. Nie przejąłem się tym za bardzo i wyszedłem obok drzewa. Podbiegłem pod wschodni mur szkoły i wszedłem przez ukryte przejście. Szybkim ruchem zamknąłem przejście i schowałem się w cieniu drzewa. Ku mojemu zaskoczeniu, przy drzewie panował jeszcze chaos, ale wszystko powoli wyglądało jak należy. W końcu usłyszałem znajome głosy moich przyjaciół.
- Sprawdźcie czy mamy mieszankę lawendy do kadzenia i będziemy mogli zaczynać. - powiedziała Sara do Niny i Sławka. Ci odeszli, a Sara została sama, sprawdzając dary dla Nyks.
*Sara*
- Wszystko jest, możemy zaczynać. - powiedziała Nina
- To zaczynamy. - powiedziałam i wyszłam przed krąg, który formował się za mną.
- Bądźcie pozdrowieni. - powiedziałam pewnym głosem, który przeszył powietrze i stał się potężniejszy.
- Bądź pozdrowiona. - odpowiedzieli adepci chórem.
- Witam was na otwarciu Cór i Synów Ciemności. - powiedziałam - Naszą uroczystość zaczniemy od utworzenia kręgu. Jak wiecie, ostatnio jeden z adeptów, bliski memu sercu odszedł. - powiedziałam, a do oczu napłynęły mi łzy - W zastępstwie za adepta Gabriela Starka jest Sławek Keno, którego wszyscy zapewne znają. - powiedziałam i odsłoniłam Sławka - Jeszcze raz witam wszystkich członków Cór i Synów Ciemności. - powiedziałam i podeszłam do stolika na którym leżały dary i inne duperele. Wzięłam do rąk zapałki i podeszłam do Karola.
- Powietrze, które dajesz oddech, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i zapaliłam świeczkę. Otoczył nas szybki podmuch wiatru, który muskał cały krąg, ale i wybiegał za krąg do innych adeptów. Odeszłam od Karola i podeszłam do Kentai. Po kolei wzywał inne żywioły, aż przyszedł czas na Sławka.
- Gotowy ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedział Sławek i wycofał się z kręgu. Nagle zza drzewa wyszedł Gabriel. Sławek podał mu świecę, a Gabriel wrócił na miejsce Sławka. Stałam jak wryta i płakałam. Gabriel miał czerwony księżyc, co mnie bardzo przeraziło. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Szepty wśród adeptów zaczęły się nasilać, aż w końcu przeszył je jakiś głos, nieznajomej dziewczyny:
- Zdrada ! - krzyczała nieznajoma, która miała księżyc normalnego adepta, ale coś mi w niej nie grało.
- Uspokój się ! - krzyknęłam. Adepci zaczęli wołać za dziewczyną, a z tłumu wyłonił się Darek.
- Darek do cholery co ty tu robisz ? - zapytałam
Darek spojrzał na mnie i pokiwał głową. Wyjął zza pleców łuk i nim się obejrzałam, strzelił prosto w serce Gabriela. Gabriel upuścił świecę i upadł na ziemię. Z jego piersi zaczęła tryskać krew i wchłaniać się w ziemię. Moje oczy coraz bardziej pompowały łzy, które ciekły po policzkach. Znowu musiałam patrzeć jak umiera. Kolejny raz.
- Nie przerywać kręgu ! - krzyknęłam i schyliłam się do Gabriela. - Jednak żyjesz.
- Przecież obiecałem, że wrócę. - powiedział i uśmiechnął się. Nie zdawałam sobie sprawy co ma za chwilę nadejść. Ziemia pode mną coraz bardziej chłonęła krew i stawała się czerwona. Nagle powietrze przeciął świst, a wielki dąb rozciął się na pół. Z dębu wyszedł człowiek z wielkimi, czarnymi skrzydłami. Moje oczy wędrowały za jego postacią. Jednak Gabriel złapał mnie za podbródek i odwrócił twarz w jego stronę.
- Nie patrz na niego Sara. - powiedział - Nie patrz.
- Nie patrzcie na niego ! - krzyknęłam. Moi przyjaciele spojrzeli na mnie i nie odrywali ode mnie wzroku.
- Chodźcie ! - zawołał Sławek. Wszyscy spojrzeliśmy na niego i wybiegliśmy przejściem w murze. Uciekliśmy do lasu, kiedy jacyś adepci mijali nas i wbiegali do Domu Nocy, gdzie było słychać wrzaski adeptów.
- Zakończcie krąg. - powiedział Gabriel
- Nie możemy. - powiedziałam - Jesteś ranny.
- Dam sobie radę. - powiedział. Przywołałam ziemię i ducha, który ochronił nas, a potem wszystko przerwałam.
- Gdzie my teraz pójdziemy ? - dukała Kentai z płaczem.
- Znam jedno miejsce. - powiedział Gabriel - Za ty drzewem.
Wskazał drzewo po lewo nas. Sławek wziął Gabriela na ręce i poszliśmy za drzewo. Weszliśmy wąskim wejściem w tunele, a Gabriel zaprowadził nas do kwatery czerwonych.
- Połóżcie go tu i to szybko. - powiedział Karol. Sławek położył Gabriela na łóżku. Karol rozerwał mu koszulę i spojrzał na ranę. Strzała wystawała z piersi Gabriela.
- Chodź tu Sara. - powiedział Karol. Podeszłam do niego i spojrzałam na twarz Gabriela, która wywijała się z bólu. - Słuchaj mnie uważnie. - powiedział - Ja odetnę końcówkę z przodu, a ty usiądziesz za Gabrielem i na 3 pociągniesz strzałę, mocno, ale to bardzo mocno do siebie.
- Co ? - zapytałam przerażona
- Na 3 Sara, od tego zależy jego życie. - powiedział Karol
- Przepraszam cię kochanie, ale będzie bolało. - powiedziałam i ucałowałam Gabriela w czoło.
- Spróbuję nie krzyczeć. - powiedział Gabriel
Sławek pomógł mi usiąść za Gabrielem, gdzie strzała wystała z grotem. Karol przygotował się do szybkiego opatrzenia rany po wyciągnięciu strzały, a inni wyszli z pokoju oprócz Sławka i Kentai.
- Przygotuj się. - powiedział Karol - Raz, dwa, trzy ! - krzyknął Karol, a ja z całej siły pociągnęłam strzałę do siebie. Z Gabriela uciekł okropny krzyk. Karol szybko przystawił gazę do rany i owinął jego klatkę piersiową dookoła. Kentai o mało nie zemdlała, a pode mną gięły się kolana. Usiadłam na jakimś fotelu, a Karol i Sławek sprzątali po tej całej akcji. Gabriel leżał na łóżku. Był blady, spływały po nim krople potu z wyczerpania i bólu.
- Chłopaki, zostawicie nas ? - zapytałam
- Spoko. - powiedział Karol - Rozejrzymy się tu z dziewczynami.
- Dzięki. - powiedziałam. Chłopcy wyszli z pokoju, a ja usiadłam obok Gabriela.
- Kochanie. - powiedział
- Tęskniłam. - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie płacz. - powiedział i otarł mi łzę z policzka - Ja też tęskniłem.
- Bardzo cię kocham i nie wiem jak bym mogła bez ciebie przeżyć. - powiedziałam
- Ja też cię kocham. Zawsze będę cię kochał i o ty pamiętaj. - powiedział słodkim i przygaszonym głosem.
- Nie przemęczaj się. - powiedziałam - Straciłeś dużo krwi.
- Wiem o tym skarbie. - powiedział
- Hej, sorki, że przeszkadzam, ale może wam się to przydać. - powiedziała Nina i rzuciła mi 3 butelki z czerwoną substancją. Złapałam butelki i podziękowałam jej.
- Nie będziesz pił tego chłamu. - powiedziałam i odgięłam rękaw od swetra.
- Nawet o tym nie myśl. - powiedział Gabriel
- Myślę i tak zrobisz. - powiedziałam stanowczo. Ugryzłam się lekko na żyłach, tak gdzie była najcieńsza skóra i zbliżyłam nadgarstek do ust Gabriela.
- Nie napiję się z ciebie. - powiedział i odsunął mój nadgarstek z którego spływały kropelki krwi.
- Będzie tak jak chcę. - powiedziałam. Przybliżyłam nadgarstek do jego warg i musnęłam lekko po nich. Jego usta roztworzyły się. Przyłożyłam nadgarstek do jego warg, a krew swobodnie spływała do jego usta. To było coś niesamowitego, kiedy jego język błądził po moim nadgarstku i wydzielał endorfiny, które pozwalały na szybszy spływ krwi. Przyprawiało mnie to o dreszcze. Do tego moje ciało oddziaływało na Gabriela bardzo intensywnie.
Gabriel nagle skończył pić i zmienił endorfiny w ślinie, które w kilka sekund pozwoliły skrzepnąć mojej krwi. Odsunęłam nadgarstek od jego ust i wzięłam butelkę z krwią. Wypiłam dwie butelki i poczułam się lepiej. Położyłam się lekko obok Gabriela, który obiął mnie ręką.
Położyłam głowę na jego ramieniu i wyszeptałam cicho:
- Kocham cię.
świetnie<3333
OdpowiedzUsuńczekam na next;*;*;*
Jeeest! Nareszcie! Cieszy mnie taki obrót sprawy :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Gabriel nie będzie miał żadnych problemów z samokontrolą:)
Buziaki ;*