czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 70.

Obudziłam się strasznie zmęczona. Po przeżyciach podczas uroczystości nie miałam siły. Do tego Gabriel zostawił mnie samą. Moja matka nie żyła, ojciec niby żył, ale nie interesował się mną, mój ukochany odszedł. Została mi tylko babcia i moim znajomi.
Karol leżał obok mnie, lekko mnie odejmując, Nina spała obok Sławka, Kentai i Damiena na łóżku Kentai. Uśmiechnęłam się leciutko kiedy zobaczyłam, jak poukładani są na łóżku.
Na kanapie pod oknem spał Eric. Nigdzie za to nie było Colla. Wyszłam cicho spod kołdry i poszłam pod prysznic. Leciutko roniąc łzy, umyłam się i spoglądałam za sukienką, którą wczoraj zostawiłam. Sukienki nigdzie nie było. Związałam włosy i wyszłam cicho z łazienki do pokoju. Była dopiero 17 i wszyscy jeszcze spali. Ubrałam się i zeszłam na dół, zostawiając znajomych w pokoju.
Weszłam do kuchni i nasypałam sobie płatków. Zjadłam je, ale nie byłam zbytnio głodna.
Umyłam miseczkę i odstawiłam ją na suszarkę. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Słońce zakryło się za chmurami i mogłam swobodnie przemieszczać się pomiędzy budynkami. Nie wiem jakim cudem, ale zaszłam pod wielki dąb. Usiadłam u jego wielkiego pienia i oparłam się o korę. Zrobiło mi się smutno. Przypomniały mi się wszystkie chwile, które spędziłam z Gabrielem. Od tych miłych po te złe i znowu po te miłe. Przypomniała mi się ciąża i radość Gabriela; pamiętałam też jak zerwał nasze zaręczyny, przez Sławka; nasza pierwsza wspólna noc; lekkie pocałunki i miłość, którą się darzyliśmy, która trwała. Nie mogłam o nim tak po prostu zapomnieć. NIE MOGŁAM !

*Gabriel*
Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. Strasznie bolała mnie głowa. Rozejrzałem się po pokoju i pierwsza myśl jaka we mnie uderzyła NIE ŻYJĘ ! To było przerażające, a jednak byłem żywy i byłem gdzieś. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale lampa naftowa oświetlała pokój dość dobrze. Leżałem na wielkim łóżku, przy ścianie stała półka z książkami, po lewo stolik z następną lampą, a na przeciwko łóżka stało biurko z kolejną lampką, komputerem i lusterkiem.
Powoli wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Wziąłem lusterko i przejrzałem się. Moje oczy dostały szoku. Mój księżyc i znaki na twarzy zamiast mieć kolor diamentowy, miały kolor czerwony. Odłożyłem lusterko i wyszedł zza szmaty, która pełniła rolę drzwi. Wyszedłem na jakiś korytarz, a raczej przypominało to tunel ( straszne klimaty :// ). Tunel był mocno oświetlony. Po obu stronach były takie same płachty materiałów jako drzwi, każdy miał inny kolor lub jakąś naszywkę. Szedłem przed siebie, kiedy natrafiłem na zakręt. Szedłem dalej, aż doszedłem do jakiegoś pomieszczenia, które okazało się kuchnią.
- O, obudziłeś się. - powiedziała jakaś dziewczyna, która gotowała makaron na kuchni
- Kim ty jesteś ? Gdzie ja jestem ? - zapytałem z przerażeniem
- Umarłeś i odżyłeś. - odpowiedziała - Jesteś czerwonym adeptem.
- Czerwonym ? - zapytałem
- Masz czerwony znak. - odpowiedziała dziewczyna ( mojego wzrostu, brunetka, z czerwonym księżycem i znakami na szyi, twarzy i rękach z zielonymi oczami ) - Jak ja jestem głupia. Miło mi Gabrielu, jestem Anna.
- Skąd znasz moje imię ? - zapytałem
- Znam imię każdego, który ma zostać czerwonym. - odpowiedziała
- Jesteś jak Wyższa kapłanka ? - zapytałem
- Nie bluźnij ! - uniosła się dziewczyna - Naszym ojcem jest Kalona.
- Kalona, a kto to ? - zapytałem
- Upadły. - odpowiedziała i zamieszała makaron
- Ale co upadły ?
- Anioł. - odpowiedział męski głos zza moich pleców. Odwróciłem się, żeby przyjrzeć się chłopakowi. Był dość wysoki, miał czarne włosy, za uszu, ale nie opadające na barki i o dziwo miał czarne, wielkie skrzydła. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
- Dean. - powiedziała dziewczyna - Gdzie do cholery jest Mac ? - zapytała
- Jest z Karishmą. - odpowiedział chłopak i wszedł dalej do kuchni.
- Siadajcie i zjedzcie obiad. - powiedziała dziewczyna. Usiedliśmy do stołu, zjedliśmy obiad. Dean sobie poszedł, Anna też, a ja wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i zastanawiałem się co robiłem przed śmiercią.

*Sara*
Łzy spływały mi po policzkach. Nie mogłam się opanować, wspomnienia były silniejsze. Byłam załamana. Potrzebowałam wsparcia żywiołów i Bogini.
- Żywioły, wzywam was, wesprzyjcie mnie. - wyszeptałam. Szybko otuliły mnie moje żywioły, przypominając mi jeszcze mocniej Gabriela.  - Wiem, że to niemożliwe, ale możecie sprawdzić co z ciałem Gabriela ? - zapytałam. Żywioły zaszalały i przeniosły się gdzieś.

*Gabriel*
Siedziałem na łóżku, kiedy otoczyły mnie żywioły. Uśmiechnąłem się do siebie, ale w pewnej chwili moje myśli wypełnił jeden obraz.
- Sara. - wyszeptałem. Zrobiło mi się smutno. Byłem już na skraju załamania. Nie wiedziałem co zrobić. Byłem teraz całkiem inny niż Sara, moja ukochana Sara.
Nagle żywioły zaczęły coś szeptać, a bynajmniej tak mi się zdawało.
Obiecuję ci, że po ciebie wrócę...
--------------------------------------------
I dobiłam do 15 bohaterów : ]]. Do zakończenia mojej historii zostało 15 rozdziałów. Myślę, że starczy mi weny i wymyślę coś fajnego na te ostatnie 5 rozdziałów.
Pozdrawiam i zapraszam na blogi :**.

  • www.sukaporutorono.blogspot.com
  • www.in-love-for-dreams.blogspot.com
  • www.at-night-i-write-about.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz :*.
/Ness