Dość wcześnie wstałem i poszedłem do szkoły. Pierwszą lekcję mieliśmy z babcią Sary. Wszystko było okej. Kolejne lekcje mijały dość szybko, co było bardzo wygodne dla mnie i coraz bardziej zbliżało mnie do planu, który ustaliłem z Gabrielem. Po skończonych lekcjach jak zawsze udałem się do akademika. Szybko zabrałem garnitur i schowałem go do plecaka. Wyszedłem z akademika i poszedłem w stronę dębu. Rozglądałem się dookoła, żeby czasami ktoś nie zauważył jak zostawiam ten garnitur dla Gabriela. Doszedłem do dębu i wszedłem pomiędzy mur, a drzewo. Położyłem garnitur na trawie i miałem już odchodzić, kiedy usłyszałem szelest.
- Cześć Sławek. - powiedział Gabriel
- Cicho. - powiedziałem - Cześć. - uścisnąłem mu rękę.
- Dzięki za garnitur. - powiedział
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałem
- Rozmawiałeś już ze Sarą ? - zapytał
- Jeszcze nie, ale zaraz do niej pójdę i pogadam z nią. - odpowiedziałem
- Jak ona się.... - Gabriel na raz przerwał i wyjrzał kawałek zza drzewa.
*Gabriel*
Spojrzałem kawałek zza drzewo. W cieniu siedziała jakaś dziewczyna. Twarz miała zakrytą rękami. Próbowała cicho szlochać, ale za bardzo jej to nie wychodziło. Było widać, że opłakiwała kogoś.
Kiedy dziewczyna podniosła twarz do góry, moim ciałem wzdrygnęły ciarki. Do moich oczu napłynęły łzy, a moja twarz wykrzywiła się w grymas bólu.
W cieniu siedziała Sara. Moja Sara.
- Gabriel, Gabriel. - szturchał mnie Sławek
- Ona... - wydukałem
- Co za ona ? - zapytał Sławek i wyjrzał zza drzewa. - O cholera !
- Sara...moja Sara. - wyszeptałem
- Gabriel... - Sławek wziął mnie za ramiona i zaczął potrząsać - Idź stąd !
*Sara*
Obiecałam sobie, że nie będę płakała z tęsknoty, ale nie mogłam dotrzymać tego słowa.
Wspominałam dobre czasu z Gabrielem i jego śmierć, która przyprawiła mnie o łzy. Nagle do moich uszu dobiegł jakiś stłumiony głos zza drzewa.
- Obiecałem jej. - powiedział jeden głos, bardzo podobny do Gabriela
- Idź stąd Gabriel, jak ona cię zobaczy to będzie źle. - powiedział drugi.
Gabriel ! - te słowa uderzyły we mnie jak ciężki młot. Wytarłam łzy i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Sławek do cholery, ja muszę ją odzyskać. - powiedział ciszej jeden z głosów - Obiecałem jej przed śmiercią.
- Odzyskasz ją, obiecuje ci to. - powiedział drugi - A teraz już idź.
Mój mózg zaczął działać i bez wahania wstałam z ziemi.
- Sławek ? - pytającym głosem wyjrzałam za drzewo, gdzie stał sam Sławek
- Sara ? - zdziwił się - Co...co ty tu robisz ? - zapytał ze zdenerwowaniem i przerażeniem.
- Siedziałam tu i....a co ty tu robisz ? - zapytałam, patrząc na niego
- Też siedzę. - odpowiedział
- Aha. - pokiwałam głową
- Musimy pogadać. - zaczął nagle
- O czym ? - zapytałam, nie zapominając o rozmowie Sławka z kimś, może czymś, co nazywał Gabrielem.
- O jutrzejszej uroczystości. - powiedział
- Usiądźmy na ławce. - powiedziałam i podeszłam do ławeczki niedaleko dębu.
- Bo chodzi o to, że...
- Tak ? - zapytałam
- Możemy zrobić to tutaj ? - zapytał Sławek
- Tutaj, czyli, pod dębem ? - zapytałam zaciekawiona
- Tak.
- Możemy, ale będzie trzeba wszystko przygotować. - powiedziałam
- Zajmiemy się tym z chłopakami. - odpowiedział Sławek z radością i podniósł się z ławki - To do jutra S. - powiedział i odwrócił się na pięcie
- Poczekaj. - powiedziałam i chwyciłam go za nadgarstek. Sławek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Słyszałam, że rozmawiałeś z kimś za dębem. Możesz mi powiedzieć, kto to był ?
- Saro, z nikim nie rozmawiałem. - skłamał Sławek
- Rozmawiałeś. - powiedziałam
- Wydawało ci się S, jesteś przemęczona. - powiedział i pogłaskał nie po policzku
- Wiesz, chyba masz rację. - skłamałam i udałam zmęczoną - Muszę odpocząć.
- Odprowadzę cię do akademika. - powiedział i wziął mnie pod rękę, jak dobry przyjaciel.
Odprowadził mnie pod akademik i odszedł. Weszłam do środka i od razu pobiegłam na górę. W pokoju siedziała Kentai i czytała książkę.
- Musze ci coś powiedzieć. - powiedziałam trochę zdyszana
- O co chodzi ? - zapytała Kentai
- Mam podejrzenia co do Sławka. - powiedziałam
- Jeśli chodzi o Sławka, to zaraz, a ja mam dla ciebie wiersz. - powiedziała
- Daj mi go. - powiedziałam szybko. Kentai wręczyła mi kartkę, a ja zaczęłam czytać:
Patrzy na mnie
Więc będę kochać go do czasu gdy umrę
Jego twarz jest jego pierwszą dumą
Oszukiwany przeze mnie
Ten jedyny którego kocham i uwielbiam
Jak ciemne niebo i ziemia
Właśnie zamykam oczy od swoich braków
Nie możesz złamać mojej duszy
Ta noc, zimna i długa
To niebo, rozległe i głębokie
Nowy księżyc wyłożony kołysanką
( Proszę o nie kopiowanie, bo treści nie są moje, ale przeze mnie
"sklejane" i też wymagają pracy )
Ten jedyny którego kocham i uwielbiam
Jak ciemne niebo i ziemia
Właśnie zamykam oczy od swoich braków
Nie możesz złamać mojej duszy
Ta noc, zimna i długa
To niebo, rozległe i głębokie
Nowy księżyc wyłożony kołysanką
( Proszę o nie kopiowanie, bo treści nie są moje, ale przeze mnie
"sklejane" i też wymagają pracy )
- Co to do cholery może znaczyć. - wymsknęło mi się po przeczytaniu wiersza
- Ja też nie wiem, ale napisałam ten wiersz. - powiedziała Kentai
- Miejmy nadzieję, że to nic złego. - powiedziałam
- No. - potwierdziła Kentai - A co tam chciałaś mi powiedzieć o Sławku ?
- Może mam jakieś schizy czy coś, ale słyszałam jak gadał dziś z kimś za tym wielkim dębem, przy wschodnim murze. - powiedziałam
- Ale dokładniej, o kogo ci chodzi ? - zapytała Kentai
- Rozmawiał z Gabrielem. - powiedziałam cicho, bo nie mogłam uwierzyć w to co bełkocze.
- Przecież, Gabriel...
- Tak, wiem, nie żyje. - skończyłam za nią - Ale ten chłopak naprawdę miał podobny głos do niego i powiedział, że obiecał, że po nią wróci. Chyba miał na myśli mnie.
- Sara....nie wiem jak to wytłumaczyć, ale to jest niemożliwe, żeby Gabriel żył. - powiedziała
Ciśnienie mi skoczyło po tych słowach.
- Kentai, jak możesz ?! - wrzasnęłam na nią
- Tak jest prawda. - powiedziała Kentai i złapała mnie za rękę.
- Nie ! - krzyknęłam i odepchnęłam jej rękę. - Wiesz, co !? Mam was wszystkich dosyć ! - wrzasnęłam i wybiegłam z pokoju
- Sara ! - krzyczała Kentai, biegnąc za mną
- Zostaw mnie do cholery ! - krzyknęłam i wybiegłam z Domu Nocy. Miałam dość tych wszystkich pacanów, chociaż byli moimi znajomymi. Kochała ich, ale czasami przesadzali.
Biegłam przed siebie, aż dobiegłam do starego parku. Usiadłam na pierwszej ławeczce, która znajdowała się pod jakimś drzewem, w ogóle wszędzie były drzewa, ale te wyróżniało się najbardziej. Byłam zdenerwowana i nie mogłam się opanować. Nagle usłyszałam cichy szelest i odgłosy kroków.
------------------------
CDN już jutro : ]].
I jeszcze raz proszę o nie kopiowanie tekstów, bo trochę nad nimi pracuję i dodaję swoje pomysły.
Pozdrawiam i Całuję :*** !
A to niespodzianka. Zobaczymy, jak ta cała akcja z Gabrielem się potoczy. Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Czekam z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*