Minęło kilka dni od czasu, kiedy używałam moich żywiołów. Za dwa dni czekały mnie uroczystości Cór i Synów Ciemności. Byłam przerażona. Jeden z członków Rady umarł, do tego nasz krąg nie był pełen i jak ja miałam sobie poradzić ? Miałam tego dość. Szłam akurat do szkoły, kiedy zaczepił mnie Colle.
- Cześć S, jak się czujesz ? - zapytał, dołączając się do mnie
- Coraz lepiej. - skłamałam
- Mam pytanie do ciebie. - powiedział
- No ?
- Za dwa dni są obchody Cór i Synów Ciemności.
- I co z tym faktem ? - zapytałam
- Chodzi o miejsce Gabriela. - powiedział cicho
- Colle, przepraszam cię, ale mam już zastępstwo za.... - zatrzymałam się
- Dobrze. - odpowiedział i przytulił mnie - Uśmiechnij się S. Idę już na lekcje, jakbyś chciała pogadać czy coś to śmiało do mnie przyjdź.
- Dobra. - odpowiedziałam i poszłam na zajęcia.
Weszłam do sali, gdzie kilkoro uczniów siedziało już na swoich miejscach, a babci jeszcze nie było.
Usiadłam w ławce z Kentai i wyjęłam podręcznik Wampirologi 101. Kilkoro uczniów weszło do klasy i ukłoniło mi się uroczyście. Odwzajemniłam ukłon, przykładając zaciśniętą pięść do serca i kłaniając się leciutko. Babcia weszła do klasy i ładnie nas przywitała. Zaczęła się lekcja.
Nie słuchałam za bardzo o czym mówi babcia, bo myślałam o tym wszystkim. Moje myśli były splątane, gdzie nawet sama nie mogłam się połapać.
- Adepcie Saro. - powiedziała babcia, przerywając moje myśli, które urwały się jak żyłka.
- Słucham ? - zapytałam
- Wszystko w porządku ? - zapytała babcia
- Oczywiście, jestem po prostu trochę zmęczona. - odpowiedziałam
- Postaraj się trochę odpocząć i przyjdź na lekcje jak odpoczniesz. - powiedziała babcia
- Dobrze Wyższa Kapłanko. - odpowiedziałam. Babcia wróciła do tematu, ale zadzwonił dzwonek. Wszyscy adepci zerwali się z ławek i wyszli na główny hol. Chciałam wyjść, lecz babcia zatrzymała mnie:
- Kochanie, nie możesz martwić się o Gabriela, musisz być silna. - mówiła - Bogini w ciebie wierzy, niedługo będziesz Wyższą Kapłanką, jeśli zostaniesz wampirem.Masz cudowne moce i nie pozwól, by ktoś ci to odebrał, nawet jeśli cierpisz przez śmierć.
- Rozumiem to babciu, ale nie daję sobie rady z tym wszystkim.
- Pomogę ci. - powiedziała babcia - Zwróć się też do swoich przyjaciół, na pewno ci pomogą.
- Dobrze babciu. - powiedziałam - Dziękuję ci. - przytuliłam ją. Babcia odwzajemniła mój uścisk.
- Kocham cię you-we-tsi-a-ge-you. - powiedziała z uśmiechem i wyszła z klasy razem ze mną. Następna była szermierka i zajęcia z literatury z Lankfordem.
Kochałam szermierkę, więc szybko wskoczyłam w strój i przygotowałam swoją szablę.
Dziś do grupy przypadł mi Kail. Lubiłam tego chłopaka, był dość fajny i nie narzucał się za bardzo.
- Witaj Saro. - powiedział Kail
- Cześć. - odpowiedziałam
- Gotowa ? - zapytał.
- Pewnie. - odpowiedziałam i zaczęliśmy lekko stukać swoimi szablami. Moje myśli gdzieś odfrunęły i byłam skupiona na walce. Lecz nie robiłam tego tak zawzięcie lecz dla zabawy i nauki.
- Wygrałem. - powiedział Kail po zakończonym treningu
- Ja wygrałam. - powiedziałam bez emocji
- Dobra, no to kompromis. - powiedział Kail - Remis ?
- Dobra. - odpowiedziałam, zgarnęłam swoje rzeczy i poszła na zajęcia z prof Lankfordem.
To były chyba najdłuższe zajęcia z literatury w moim życiu. Po lekcji poszłam na lunch, który zjadłam w samotności. Lekcje skończyły się dość wcześnie, bo o 24:30, więc miała sporo czasu na wymyślenie zastępstwa do kręgu.
*Gabriel*
Przez te dni myślałem tylko o niej i próbowałem znaleźć wyjście z tych przeklętych tuneli. W końcu mi się udało. Wczoraj znalazłem wyjście, które wychodzi tuż przy starej, wielkiej sośnie ( w lesie, obok Domu Nocy ) przed murem Domu Nocy ( dokładnie za murem rośnie wielki dąb ). Czekałem wczoraj do wieczora, żeby rozejrzeć się po terenie. Wyszedłem za drzewa i wiedziałem już, że trafię do mojej ukochanej. Pozostawał jeszcze jeden problem, a raczej trzy. Po pierwsze, nie wiedziałem jak ją tam ściągnąć, żeby nikt mnie nie zauważył, po drugie, był Dean, który był prawą ręką Kolny i kontrolował korytarze, a po trzecie, nie mogłem wyjść w dzień, żeby spotkać się ze Sarą i do tego w nocy było tam pełno adeptów i ochrony. Nie miałem jeszcze planu, jak tam się dostać, ale wiedziałem, że muszę tam być.
Dochodziła już 24:35, a ja ruszałem w stronę zakończenia tunelów, gdzie było wyjście na zewnątrz. Na szczęście Dean był dziś zajęty i nie spostrzegł mnie, jak wychodziłem z tunelów.
Wyszedłem zza drzewa i podążyłem ostrożnie pod mur szkoły. Wiedziałem, że gdzieś jest tajemne przejście, o którym wspominał kiedyś Damien. Poszukałem płytki otwierającej panel w murze. Płytka pstryknęła, a moim oczom ukazała się mała werwa na 1m w murze ( tajemne przejście, wykorzystywane dla adeptów, którzy wymykają się z Domu Nocy ). Rozejrzałem się, kiedy wyszedłem za wielkim dębem w Domu Nocy. Wszędzie panowała ciemność, i nie był żadnych adeptów. Wspiąłem się na drzewo, co przyszło mi z niezwykłą łatwością i usiadłem na gałęzi.
*Sławek*
- Chciałaś coś ode mnie S ? - zapytałem, podchodząc do drzwi akademika dla dziewcząt, gdzie stała Sara
- Postanowiłam, że zastąpisz Gabriela w obchodach następnych Cór i Synów Ciemności. - powiedziała ze smutkiem w oczach
- Jak to ? - zdziwiłem się - Przecież, ja nie mam daru od Nyks
- Pomogę ci. - odpowiedziała - Będziesz tylko trzymał świecę odpowiadającą żywiołowi, a ja przywołam własny żywioł.
- Dobrze, jeżeli ma ci to pomóc. - powiedziałem
- Dzięki. - odpowiedziała, przytuliła mnie i weszła z powrotem do akademika.
Moje nogi zaprowadziły mnie pod stary dąb przy murze. Usiadłem pod nim, zastanawiając się czy dam sobie radę z tym co przydzieliła mi Sara. Nagle, na górze drzewa coś zaszeleściło.
*Gabriel*
- Kto tam ? - zapytał Sławek. Próbowałem się nie ruszać, ale to było niemożliwe.
Zeskoczyłem z drzewa, ale byłem w połowie zakryty cieniem. Sławek wstał i znieruchomiał.
- Chyba mam omamy. - powiedział do siebie
- Zamknij się Sławek. - powiedziałem do niego i wszedłem głębiej w cień
- Przecież ty nie żyjesz Gabriel. - wybełkotał Sławek
- Żyję, ale jako inny adept. - powiedziałem - Będziesz tak stał czy pogadamy ?
- Dobry żart, dzieciaki, ale mnie to nie śmieszy, wyłaźcie. - powiedział Sławek głupio i rozejrzał się dookoła, nikt nie wyszedł, a jego wzrok znowu spoczął na mnie. - Czego chcesz ?
- Pogadać. - odpowiedziałem
- O czym ?
- O Sarze. - odpowiedziałem - Idziesz tu czy nie, nie mam za dużo czasu, żeby obżerać się z tobą.
- Idę. - odpowiedział i wszedł do mnie za drzewo - Sara wie, że żyjesz ? Jak to w ogóle możliwe ?
- Sam nie wiem. - odpowiedziałem - Stałem się po prostu tym czym jestem teraz. Mówią na nas czerwoni i jest nas więcej, ale nie teraz o tym. Kto jest w kręgu zamiast mnie ?
- Ja. - odpowiedział Sławek
- Słuchaj, muszę pogadać ze Sarą. - powiedziałem poważnie
- Myślę, że to nie jest za dobry pomysł. - powiedział Sławek
- Jak to niedobry pomysł ? - spytałem wściekły, a moje oczy zaczęły mnie szczypać
Sławek się przestraszył i trochę odsunął.
- Stary, weź się uspokój i ogarnij swoje czerwone oczy. - powiedział Sławek. Szybko się uspokoiłem i zacząłem jeszcze raz.
- Mam plan. - powiedziałem - Zastąpię cię w kręgu.
- Zwariowałeś ? - zapytał Sławek
- Mówię poważnie. - powiedziałem - Kiedy nadejdzie twoja kolej przy kręgu, zrobisz mi miejsce, a ja je zajmę.
- I niby wierzysz, że ten plan wypali ? - zapytał z kpiną Sławek
- Mam nadzieję. - odpowiedziałem
- Możemy spróbować, ale nie wiem jak na to zareaguje babcia Sary. - powiedział Sławek
- Nie martwię się o nią. - powiedziałem - Spraw tylko, żeby to wszystko odbyło się przy tym drzewie.
- Dobra, namówię Sarę. - odpowiedział Sławek
- Kiedy jest w ogóle te rozpoczęcie ? - zapytałem
- Za dwa dni, równo o północy się zaczyna. - powiedział Sławek
- Co u Sary ? - zmieniłem temat
- Jest załamana, nie radzi sobie. - powiedział Sławek ze smutkiem
- To wszystko przeze mnie, gdybym nie nawiał jej żeby mnie przemieniła, na pewno nie cierpiałaby teraz.
- Nie zamartwiaj się i skup się na planie. - powiedział Sławek - Przyjdź jakoś normalnie ubrany, bo tak jak teraz, to wyglądasz źle.
Sławek miał trochę racji, podarte spodnie, skórzana kurtka i dziwna koszulka. Musiałem wyglądać przyzwoicie.
- Przemyć mi jutro mój garnitur w którym umarłem, ten od Sary. - powiedziałem
- Lepiej nie. - powiedział Sławek. - Przyniosę ci jakiś swój.
- Dobra, dzięki. - powiedziałem - Nikomu nie gadaj, że mnie widziałeś, bo byłaby lipa. Jutro przyjdę tu po garnitur, niech będzie tu około północy. Spadam, bo będę miał przechlapane.
Sławek zawinął się szybko zza drzewa, a ja wyszedłem ukrytym wejściem i popędziłem do tunelów.
-------------------------------------------------------
Dziś króciutko, bo czas nagli do nauki, ale i brak weny dobija ; ///.
Pozdrowienia :**.
Jaki brak weny, dziewczyno? Mnie się ten rozdział strasznie podoba, ale oczywiście martwię się o relację: Sara - Gabriel. Czekam na następny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuń