piątek, 29 marca 2013
Rozdział 75.
*Eric*
Dom Nocy wyglądał strasznie. Wszyscy adepci zachowywali się dziwnie, a do tego czerwoni byli po stronie Kalony. Wszystko stanęło na głowie. Babcia Sary zniknęła, a nauczyciele nie wychodzili z akademika. Nikt nie mógł opuścić Domu Nocy, ani do niego wejść. Nikt nie dawał znaku życia z Rady. Został tylko strach. Miałem nadzieję, że wszystko wróci do normy kiedy wróci Sara. Tylko kiedy to miało nastąpić ?
*Sara*
Po kilku dniach dyskusji, zdecydowałam, że wrócimy do Domu Nocy. Gabriel i Sławek byli przeciwni tej decyzji, ale musiałam w końcu stawić czoło nieśmiertelnemu.
- Macie jakiś problem ? - zapytałam zła
- Jesteś durna. - powiedział Sławek, kiedy szliśmy do wyjścia z tuneli
- Chcesz tu siedzieć cały czas i podkulać ogon, a w Domu Nocy Bóg wie co się dzieję ?! - wrzasnęłam na niego
- To jest niebezpieczne ! - wrzasnął Sławek
- Przestańcie się kłócić do cholery ! - wrzasnęła Kentai
- Nastrójmy się na walkę. - powiedziała Nina
- Masz rację. - powiedziałam
- Kochanie on jest naprawdę niebezpieczny. - powiedział Gabriel, który już wyzdrowiał, ale na jego piersi pozostała blizna.
- Bogini jest z nami. - powiedziałam i złapałam go za rękę.
- Bogini może nas wesprzeć, ale nie pomoże nam w walce z Kaloną. - powiedział Sławek
- Mamy żywioły. - powiedziałam
- To za mało na tego bydlaka. - powiedział Gabriel - On jest nieśmiertelny.
- Dobrze wiem, że będzie trudno, ale sobie poradzimy. - powiedziałam. Już mieliśmy wychodzić, kiedy ktoś zastąpił nam drogę.
- Czego tu szukacie ? - syknął męski głos
- Daniel ? - zapytałam
- Sara. - zdziwił się głos i wyszedł z cienia. Rzeczywiście, był to Daniel, a za nim jakaś dziewczyna.
- Co do cholery ? - zapytałam - Jesteście czerwonymi ?
- Jak widać. - powiedział Daniel
- Oni mogą być po stronie Kalony. - uprzedziła mnie Kentai
- Spokojnie, my jesteśmy raczej z tych dobrych. - powiedział Daniel z uśmiechem - Ale Darek już nie. - jego oczy posmutniały
- Wiemy o tym. - powiedziałam - Chciał zabić Gabriela, a raczej go trochę poharatać i wypuścić Kalonę.
- Przepraszam was, ale nie wiem co się z nim stało. - powiedział Daniel z smutną miną
- Spokojnie Daniel. - powiedziałam i poklepałam go po ramieniu. - Co wy tu robicie ?
- Wyczuliśmy was i przyszliśmy tu. - powiedziała dziewczyna
- Miło mi, jestem Sara. - powiedziałam i wyciągnęłam do dziewczyny rękę
- Mi również, jestem Karishma. - powiedziała dziewczyna i uścisnęła mi rękę.
- Idziecie z nami ? - zapytała Nina
- Jesteśmy jeszcze słabi, ale możemy wam w czymś pomóc. - powiedział Daniel
- Każda moc się przyda. - powiedziałam z uśmiechem
- Chodźmy. - powiedział Gabriel. Wyszliśmy z tunelów i ruszyliśmy w stronę Domu Nocy. Weszliśmy do środka. Zrobiliśmy kilka kroków na dziedzińcu, w powietrzu zabrzmiał trzepot skrzydeł, a przed nami wylądował Kalona, a przy nim znalazł się tajemniczy upadły. Upadły uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Kalona podszedł bliżej nas i lekko się ukłonił. Był ubrany jak upadły, ale był wyższy o dwie głowy od niego, a jego skrzydła były dużo czarniejsze i większe.
- Witam was. - powiedział mocnym głosem
- Nie przyszliśmy tu żeby gawędzić. - powiedziałam zła. Twarz upadłego zmieniła wygląd, a on zasyczał niebezpiecznie. Gabriel złapał mnie mocniej za rękę i przybrał postawę obronną. Kalona uniósł prawą rękę, a upadły zmienił wyraz twarzy i przestał syczeć.
- Saro chciałbym z tobą porozmawiać. - powiedział Kalona spokojnie
- Nie pozwolę na to. - powiedział Gabriel
- Saro ? - zapytał i wyciągnął do mnie dłoń
Ruszyłam w jego stronę, bo nie wyglądało na to żeby miał mi coś zrobić. Gabriel złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do niego i spojrzałam na jego twarz. Gabriel pokiwał głową.
- Nic mi się nie stanie. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - Nie martw się.
Podeszłam do Kalony. Zaczęliśmy iść w stronę sali rekreacyjnej.
- Jeśli moich znajomych zaatakuje to ptasie coś, to nie zawaham się go zabić. - powiedziałam do niego.
Kalona się uśmiechnął.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia Saro Redbird. - powiedział Kalona
Nagle przed nami zlądował upadły z szerokim uśmiechem.
- Dean, przyprowadź proszę naszego czerwonego adepta. - powiedział Kalona
- Oczywiście. - powiedział skrzeczącym głosem i odleciał.
A więc Dean, hmmmm...całkiem inaczej mówił jak był w moim śnie i mnie ostatnio poturbował. - powiedziałam w myślach
Weszliśmy do sali rekreacyjnej, gdzie był Eric i Colle.
- Sara, co ty tu robisz ? - zdziwił się Colle
- A wy... - przerwałam nagle, bo Dean wszedł do sali ze związanym Darkiem - Co do cholery ?!
- Uciekaj stąd ! - krzyknął Darek i zwinął się z bólu bo dostał potężny cios od Deana
- Zostaw go ! - krzyknęłam
- Dean. - powiedział Kalona
- Co z ciebie za potwór ! - krzyknęłam ze zdenerwowaniem na Deana
- Saro, proszę uspokój się. - powiedział Kalona
- Mówisz to do mnie ? - zapytałam go kpiącym głosem. - Spójrz na siebie ! Jesteś bezwartościowy !
- Przestań tak do niego mówić ! - wrzasnął Dean i rzucił Darka na kafelki
- Bo co mi zrobisz pojebańcu ? - zapytałam i zaśmiałam się
Dean ruszył we mnie. Zanim jednak dobiegł, Eric z potężną siłą wpadł na niego i obaj polecieli na ścianę. Kalona rozpostarł skrzydła i zaczął iść w moją stronę.
- Przykro mi, że nasze spotkanie zakończy się twoją śmiercią. - powiedział z uśmiechem
- Po moim trupie ! - krzyknął Sławek
- To da się załatwić. - powiedział Kalona z uśmiechem i skręcił kark Sławkowi
- Nie ! - wrzasnęłam i zaczęłam płakać.
*Gabriel*
Sara rzuciła wielką kulę ognia w ciało Kalony. Nieśmiertelny zatoczył się i upadł na kafelki z wielką siłą. Sara upadła na podłogę. Podbiegliśmy do niej....
*Sara*
Nie wiedziałam co się stało. Czułam się pusta, jakby ktoś wyrwał mi duszę i zostawił same ciało.
Po chwili zrozumiałam, że moja dusza rozpadła się na kawałki, a ja jestem martwa.
wtorek, 26 marca 2013
Rozdział 74.
Przebudziłam się w środku dnia. Powoli rozejrzałam się po sali. Obok łóżka spał Sławek, który trzymał mnie za rękę. Ścisnęłam jego dłoń i zaczęłam leciutko podnosić się z łóżka. Zanim jednak postawiłam nogę na zimnych kafelkach, Sławek przebudził się i złapał za ramiona.
- Co ty robisz ? - zapytał
- Sławek, weź te ręce. - powiedziałam - Nic mi nie jest, za bardzo.
- Ty chyba sobie żartujesz ? - zapytał retorycznie
- Spadaj. - burknęłam i zrzuciłam jego dłonie z moich barków i swobodnie stanęłam na nogi. Nic mnie nie bolało oprócz lekkiego bólu głowy i skurczu łydki, który nie był zbyt bolesny.
- Gdzie ty się do cholery wybierasz ? - zapytał Sławek
- Jak najdalej od tej sali. - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę drzwi
- Sara, do jasnej cholery nie denerwuj mnie. - powiedział Sławek i podbiegł do mnie. - Nigdzie nie pójdziesz.
- Mam wezwać żywioły do pomocy ? - zapytałam i spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem
- Dobra, poddaje się. - powiedział i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem i wyszłam na korytarz. Moje oczy poraziły promienie słońca. Nie zaczęłam się palić czy coś w tym stylu, tylko było to nie za bardzo komfortowe. Przysłoniłam ręką oczy i ruszyłam do akademika. Sławek wrócił do siebie, a ja już wchodziłam po schodach do góry, zmierzając do mojego pokoju. Cicho otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. Kentai zerwała się z łóżka, kiedy zamknęłam drzwi.
- Obudziłam cię ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedziała i oparła się o wezgłowie. - Jak się czujesz ?
- Świetnie. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się - A jak się czuje nasz ogień ?
- Niewyspany. - powiedziała Kentai
- Dasz rade utworzyć dziś krąg ? - zapytałam
- Jasne. - powiedziała - A ty ?
- Muszę się pozbierać i się uda. - powiedziałam
- Będziesz tak z tym bandażem ? - zapytała Kentai
- Jakim bandażem ? - zapytałam zdezorientowana i dotknęłam czoła. Kentai zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. - Ah. Z tym. Pomożesz mi go zdjąć ?
- Pewnie. - odpowiedziała Kentai, wstała z łóżka i podeszła do mnie. Zaczęła odwijać mi bandaż. Kiedy bandaż był już zdjęty, oczy Kentai nagle się powiększyły, a ona cofnęła się kawałek. Szybkim ruchem przyłożyła pięść do serca i skłoniła się.
- Co ty wyrabiasz ? - zapytałam
- Muszę zadzwonić szybko do Erica. - powiedziała Kentai, pobiegła po telefon i zadzwoniła do niego. Eric pojawił się w naszym pokoju po kilku minutach. Zrobił tak samo jak Kentai i zaczął bacznie przyglądać się mojej twarzy.
- Eric, co się dzieje ? - zapytałam ze zdenerwowanie.
- Nigdy takiego czegoś nie widziałem. - powiedział Eric, podszedł do mnie i złapał mnie za brodę. Powoli przekręcił moją głowę najpierw w prawo potem w lewo. Odsunął się ode mnie i usiadł na kanapie, pod oknem.
- Możecie mi wyjaśnić o co chodzi ? - zapytałam zła.
- Masz wypełniony księżyc. - powiedział Eric
- Co takiego ? - zapytałam zdziwiona - Przecież jestem..... - przerwałam - Nyks. - wyszeptałam.
- Nyks ? - zapytał Eric
- Jak miałam ten wypadek w lesie. Pamiętam, że patrzyłam na swoje ciało i uniosłam ducha do Otherworldu, raju Nyks. Bogini pocałowała mnie w czoło, a ja wróciłam do ciała. - powiedziałam krótko
- Zostałaś wyróżniona przez Nyks. - powiedział Eric
- Jest jeszcze taki jeden mały szczegół. - powiedziała Kentai
- Ah, tak. - powiedział Eric - Tylko wyższe kapłanki i adepci po przemianie mają wypełniony księżyc z tak jak ty.
- Ale ani nie jestem wyższą kapłanką ani adeptem po przemianie. - powiedziałam
- Ale... - powiedziała Kentai
- Wyższe kapłanki mają wyszczególnione znaki, które rozciągają się po całym ciele. - dokończył Eric
- Nie mogę przecież być wyższą kapłanką. - powiedziałam - Nie przeszłam jeszcze przemiany.
- Widziałaś tyle razy boginię, jako jedyna z wszystkich tu adeptów i większości wampirów. - powiedziała Kentai
- Dobra, nie wiem co się dzieje, ale macie mnie traktować normalnie i bez żadnych ceregieli. - powiedziałam ostro
- Tego wymaga kultura i szacunek. - powiedział Eric
- Jesteście moimi przyjaciółmi i nie chcę żebyście traktowali mnie jakoś wybiórczo. - powiedziałam
- Jak chcesz. - burknął Eric
- Ej, bez takich. - powiedziałam i wypięłam na niego język. Eric niezręczni się uśmiechnął i wyszedł z pokoju.
- Przygotowujemy się już ? - zapytała Kentai
- A która jest ? - zapytałam
- 18:20. - powiedziała
- To do 21 mamy trochę czasu, ale można już zacząć i iść sprawdzić co i jak przy drzewie. - powiedziałam
- A to kręgu nie tworzymy tam gdzie ostatnio ? - zapytała Kentai
- Nie. - powiedziałam - Dziś tworzymy krąg przy dębie przy wschodnim murze.
- Okej. - odpowiedziała Kentai i zabrałyśmy się za przygotowania.
*Gabriel*
Idąc tunelem, nie natknąłem się na Deana. Co było dla mnie trochę dziwne, bo zawsze przechadzał się po tunelach o tej porze. Nie przejąłem się tym za bardzo i wyszedłem obok drzewa. Podbiegłem pod wschodni mur szkoły i wszedłem przez ukryte przejście. Szybkim ruchem zamknąłem przejście i schowałem się w cieniu drzewa. Ku mojemu zaskoczeniu, przy drzewie panował jeszcze chaos, ale wszystko powoli wyglądało jak należy. W końcu usłyszałem znajome głosy moich przyjaciół.
- Sprawdźcie czy mamy mieszankę lawendy do kadzenia i będziemy mogli zaczynać. - powiedziała Sara do Niny i Sławka. Ci odeszli, a Sara została sama, sprawdzając dary dla Nyks.
*Sara*
- Wszystko jest, możemy zaczynać. - powiedziała Nina
- To zaczynamy. - powiedziałam i wyszłam przed krąg, który formował się za mną.
- Bądźcie pozdrowieni. - powiedziałam pewnym głosem, który przeszył powietrze i stał się potężniejszy.
- Bądź pozdrowiona. - odpowiedzieli adepci chórem.
- Witam was na otwarciu Cór i Synów Ciemności. - powiedziałam - Naszą uroczystość zaczniemy od utworzenia kręgu. Jak wiecie, ostatnio jeden z adeptów, bliski memu sercu odszedł. - powiedziałam, a do oczu napłynęły mi łzy - W zastępstwie za adepta Gabriela Starka jest Sławek Keno, którego wszyscy zapewne znają. - powiedziałam i odsłoniłam Sławka - Jeszcze raz witam wszystkich członków Cór i Synów Ciemności. - powiedziałam i podeszłam do stolika na którym leżały dary i inne duperele. Wzięłam do rąk zapałki i podeszłam do Karola.
- Powietrze, które dajesz oddech, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i zapaliłam świeczkę. Otoczył nas szybki podmuch wiatru, który muskał cały krąg, ale i wybiegał za krąg do innych adeptów. Odeszłam od Karola i podeszłam do Kentai. Po kolei wzywał inne żywioły, aż przyszedł czas na Sławka.
- Gotowy ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedział Sławek i wycofał się z kręgu. Nagle zza drzewa wyszedł Gabriel. Sławek podał mu świecę, a Gabriel wrócił na miejsce Sławka. Stałam jak wryta i płakałam. Gabriel miał czerwony księżyc, co mnie bardzo przeraziło. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Szepty wśród adeptów zaczęły się nasilać, aż w końcu przeszył je jakiś głos, nieznajomej dziewczyny:
- Zdrada ! - krzyczała nieznajoma, która miała księżyc normalnego adepta, ale coś mi w niej nie grało.
- Uspokój się ! - krzyknęłam. Adepci zaczęli wołać za dziewczyną, a z tłumu wyłonił się Darek.
- Darek do cholery co ty tu robisz ? - zapytałam
Darek spojrzał na mnie i pokiwał głową. Wyjął zza pleców łuk i nim się obejrzałam, strzelił prosto w serce Gabriela. Gabriel upuścił świecę i upadł na ziemię. Z jego piersi zaczęła tryskać krew i wchłaniać się w ziemię. Moje oczy coraz bardziej pompowały łzy, które ciekły po policzkach. Znowu musiałam patrzeć jak umiera. Kolejny raz.
- Nie przerywać kręgu ! - krzyknęłam i schyliłam się do Gabriela. - Jednak żyjesz.
- Przecież obiecałem, że wrócę. - powiedział i uśmiechnął się. Nie zdawałam sobie sprawy co ma za chwilę nadejść. Ziemia pode mną coraz bardziej chłonęła krew i stawała się czerwona. Nagle powietrze przeciął świst, a wielki dąb rozciął się na pół. Z dębu wyszedł człowiek z wielkimi, czarnymi skrzydłami. Moje oczy wędrowały za jego postacią. Jednak Gabriel złapał mnie za podbródek i odwrócił twarz w jego stronę.
- Nie patrz na niego Sara. - powiedział - Nie patrz.
- Nie patrzcie na niego ! - krzyknęłam. Moi przyjaciele spojrzeli na mnie i nie odrywali ode mnie wzroku.
- Chodźcie ! - zawołał Sławek. Wszyscy spojrzeliśmy na niego i wybiegliśmy przejściem w murze. Uciekliśmy do lasu, kiedy jacyś adepci mijali nas i wbiegali do Domu Nocy, gdzie było słychać wrzaski adeptów.
- Zakończcie krąg. - powiedział Gabriel
- Nie możemy. - powiedziałam - Jesteś ranny.
- Dam sobie radę. - powiedział. Przywołałam ziemię i ducha, który ochronił nas, a potem wszystko przerwałam.
- Gdzie my teraz pójdziemy ? - dukała Kentai z płaczem.
- Znam jedno miejsce. - powiedział Gabriel - Za ty drzewem.
Wskazał drzewo po lewo nas. Sławek wziął Gabriela na ręce i poszliśmy za drzewo. Weszliśmy wąskim wejściem w tunele, a Gabriel zaprowadził nas do kwatery czerwonych.
- Połóżcie go tu i to szybko. - powiedział Karol. Sławek położył Gabriela na łóżku. Karol rozerwał mu koszulę i spojrzał na ranę. Strzała wystawała z piersi Gabriela.
- Chodź tu Sara. - powiedział Karol. Podeszłam do niego i spojrzałam na twarz Gabriela, która wywijała się z bólu. - Słuchaj mnie uważnie. - powiedział - Ja odetnę końcówkę z przodu, a ty usiądziesz za Gabrielem i na 3 pociągniesz strzałę, mocno, ale to bardzo mocno do siebie.
- Co ? - zapytałam przerażona
- Na 3 Sara, od tego zależy jego życie. - powiedział Karol
- Przepraszam cię kochanie, ale będzie bolało. - powiedziałam i ucałowałam Gabriela w czoło.
- Spróbuję nie krzyczeć. - powiedział Gabriel
Sławek pomógł mi usiąść za Gabrielem, gdzie strzała wystała z grotem. Karol przygotował się do szybkiego opatrzenia rany po wyciągnięciu strzały, a inni wyszli z pokoju oprócz Sławka i Kentai.
- Przygotuj się. - powiedział Karol - Raz, dwa, trzy ! - krzyknął Karol, a ja z całej siły pociągnęłam strzałę do siebie. Z Gabriela uciekł okropny krzyk. Karol szybko przystawił gazę do rany i owinął jego klatkę piersiową dookoła. Kentai o mało nie zemdlała, a pode mną gięły się kolana. Usiadłam na jakimś fotelu, a Karol i Sławek sprzątali po tej całej akcji. Gabriel leżał na łóżku. Był blady, spływały po nim krople potu z wyczerpania i bólu.
- Chłopaki, zostawicie nas ? - zapytałam
- Spoko. - powiedział Karol - Rozejrzymy się tu z dziewczynami.
- Dzięki. - powiedziałam. Chłopcy wyszli z pokoju, a ja usiadłam obok Gabriela.
- Kochanie. - powiedział
- Tęskniłam. - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie płacz. - powiedział i otarł mi łzę z policzka - Ja też tęskniłem.
- Bardzo cię kocham i nie wiem jak bym mogła bez ciebie przeżyć. - powiedziałam
- Ja też cię kocham. Zawsze będę cię kochał i o ty pamiętaj. - powiedział słodkim i przygaszonym głosem.
- Nie przemęczaj się. - powiedziałam - Straciłeś dużo krwi.
- Wiem o tym skarbie. - powiedział
- Hej, sorki, że przeszkadzam, ale może wam się to przydać. - powiedziała Nina i rzuciła mi 3 butelki z czerwoną substancją. Złapałam butelki i podziękowałam jej.
- Nie będziesz pił tego chłamu. - powiedziałam i odgięłam rękaw od swetra.
- Nawet o tym nie myśl. - powiedział Gabriel
- Myślę i tak zrobisz. - powiedziałam stanowczo. Ugryzłam się lekko na żyłach, tak gdzie była najcieńsza skóra i zbliżyłam nadgarstek do ust Gabriela.
- Nie napiję się z ciebie. - powiedział i odsunął mój nadgarstek z którego spływały kropelki krwi.
- Będzie tak jak chcę. - powiedziałam. Przybliżyłam nadgarstek do jego warg i musnęłam lekko po nich. Jego usta roztworzyły się. Przyłożyłam nadgarstek do jego warg, a krew swobodnie spływała do jego usta. To było coś niesamowitego, kiedy jego język błądził po moim nadgarstku i wydzielał endorfiny, które pozwalały na szybszy spływ krwi. Przyprawiało mnie to o dreszcze. Do tego moje ciało oddziaływało na Gabriela bardzo intensywnie.
Gabriel nagle skończył pić i zmienił endorfiny w ślinie, które w kilka sekund pozwoliły skrzepnąć mojej krwi. Odsunęłam nadgarstek od jego ust i wzięłam butelkę z krwią. Wypiłam dwie butelki i poczułam się lepiej. Położyłam się lekko obok Gabriela, który obiął mnie ręką.
Położyłam głowę na jego ramieniu i wyszeptałam cicho:
- Kocham cię.
niedziela, 24 marca 2013
#Information
Pojawiła się nowa ankieta dotycząca bohaterów. Przedstawię wyniki starej ankiety, a raczej 3 pierwsze miejsca.
1 miejsce zajęła przemiła bohaterka Sara :]
2 miejsce zajął uroczy Gabriel :)
3 miejsce zajęła śmieszna Dax :]
Co do ostatnich statystyk mojego bloga są kiepskie. Przeciętne odwiedziny na dniówkę wynoszą 10 do 20 wejść przy dobrym stanie, ale najgorsze są poniżej 8 wejść dziennie. Chciałabym podziękować wszystkim odwiedzającym i komentującym, a zwłaszcza Ninie, której jestem wdzięczna za wkład w komentarze i mojej sis Dax, która też przykłada się do komentowania :*.
Co do odbiorców, to bardzo dziękuję krają, które odwiedzają mnie dość często, a są to ( ranking wejść od 1 miejsca; najwięcej czytających )
1. Najukochańsza i najlepsza Polska <3
2. Rozczytane Niemcy
3. Dorównująca im Wielka Brytania
Potem są Stany Zjednoczone, Holandia, Japonia, Nikaragua i inne : ]].
Na blogu znajduje się 78 wszystkich postów, w tym 74 posty z historią :]].
To by było na tyle, co chciałam wam przekazać w tej krótkiej informacji.
Zapraszam do odwiedzania blogów:
1 miejsce zajęła przemiła bohaterka Sara :]
2 miejsce zajął uroczy Gabriel :)
3 miejsce zajęła śmieszna Dax :]
Co do ostatnich statystyk mojego bloga są kiepskie. Przeciętne odwiedziny na dniówkę wynoszą 10 do 20 wejść przy dobrym stanie, ale najgorsze są poniżej 8 wejść dziennie. Chciałabym podziękować wszystkim odwiedzającym i komentującym, a zwłaszcza Ninie, której jestem wdzięczna za wkład w komentarze i mojej sis Dax, która też przykłada się do komentowania :*.
Co do odbiorców, to bardzo dziękuję krają, które odwiedzają mnie dość często, a są to ( ranking wejść od 1 miejsca; najwięcej czytających )
1. Najukochańsza i najlepsza Polska <3
2. Rozczytane Niemcy
3. Dorównująca im Wielka Brytania
Potem są Stany Zjednoczone, Holandia, Japonia, Nikaragua i inne : ]].
Na blogu znajduje się 78 wszystkich postów, w tym 74 posty z historią :]].
To by było na tyle, co chciałam wam przekazać w tej krótkiej informacji.
Zapraszam do odwiedzania blogów:
- www.sukaporutorono.blogspot.com
- www.in-love-for-dreams.blogspot.com
- www.sam-przezyj-swoje-zycie.blogspot.com
- www.at-night-i-write-about.blogspot.com
- www.at-night-i-dream-about.blogspot.com
Całuję, ściskam i pozdrawiam :**.
czwartek, 21 marca 2013
Rozdział 73.
Przestraszyłam się, ale nie zwracałam zbytnio uwagi na to i pozostawałam w swoich myślach. Spuściłam głowę w dół i patrzyłam na trawę pod moimi nogami. Przed moimi oczami ukazały się nagle bose nogi. Powoli spojrzałam w górę. Przez moje ciało przebiegł dreszcz, a mój mózg krzyczał UCIEKAJ ! Dziś wyglądał inaczej. Włosy miał potargane, był bez butów, jak zawsze. Miał gołą klatę i napięte mięśnie. Wpatrywał się we mnie wilczym wzrokiem, który przewiercał mnie na wylot. Miałam nadzieję, że to tylko sen, a raczej chciałam tak myśleć.
- Kochanie. - powiedział słodko
- To tylko sen. - powtarzałam - To tylko sen.
- To nie jest sen. - powiedział chłopak
- Sara, ty głupiejesz. - powiedziałam do siebie, stukając się w czoło
- To nie jest sen. - powtórzył chłopak
- Nie istniejesz. - powiedziałam i wstałam z ławki, chcąc odejść. Jednak chłopak był szybszy. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Poczułam nieznośny ból, ale i słodką przyjemność, która rozlewała się powoli po moim ciele.
- Se-re, ukochana. - powiedział szeptem - Przybyłem po ciebie.
- Jaka Se-re ? - zapytałam zła - To mi się śni. Przecież nie istniejesz naprawdę.
- Istnieję. - odpowiedział - Mam ci to udowodnić ? - zapytał i przycisnął mnie mocniej do swojej klaty. Nie mogłam się powstrzymać. Coś we mnie wołało UCIEKAJ, a coś mówiło KOCHAJ.
Chodziło o moje życie, więc decyzja była prosta.
- Zostaw mnie, bo będę krzyczeć. - zagroziłam. Chłopak roześmiał się i pocałował mnie w policzek.
Wyrwałam jedną rękę z jego uścisku i uderzyłam go w twarz. Jego oczy szybko zmieniły kolor. Odepchnął mnie mocno, a jego prześliczne, czarne skrzydła zatrzepotały i rozpostarły się.
Strach przebił mnie jak sztylet. Czym prędzej zaczęłam uciekać od tego potwora. Mój bieg skierował się na Dom Nocy, gdzie byłam bezpieczna. Przez kawałek drogi słyszałam szum skrzydeł za sobą, ale nagle ustał. Zatrzymałam się i obejrzałam dookoła. Nigdzie nie było widać tego paszczaka ze snu.
Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam krok do przodu. Ku mojemu zdziwieniu uderzyłam w kogoś. Oczywiście tym kimś był ten popapraniec ze snu, który prześladował mnie nie tylko w śnie, ale przeniósł się na jawę.
Złapał mnie za ramiona i uniósł w powietrze. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, a w następnej, unosiłam się nad chmurami, trzymana przez nieśmiertelnego. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Chłopak zniżył swój lot i zauważyłam, że jesteśmy blisko Domu Nocy. Miałam okazję wydostać się od tego idioty. Zaczęłam się wiercić. Nieznajomy, a raczej znajomy chłopak machając skrzydłami, przybliżył się do ziemi. Był to jakiś las. Zaśmiał się okropnie i rzucił mną o drzewo. Z potężną siłą uderzyłam w wielki drzewo i wydałam z siebie okrzyk bólu, który przeszył powietrze.
Przy uderzeniu słyszałam szczęk łamanych kości. Powoli osunęłam się po korze, która wbijała i się w skórę i udałam twarzą na ziemię, mdlejąc.
( Coś niezwykłego, Sara oddziela swoją duszę od ciała i wędruje do Otherworld-u, raju Nyks )
Widziałam swoje ciało z góry. Po moim czole spływała krew i wsiąkała w ziemię. Moje ciało, lezało powykrzywiane na trawie, która przesiąkła moją krwią. W mojej głowie kłębiło się jedno pytanie: Gdzie ja jestem i gdzie będę ?
Przed moimi oczami ukazała się wielka, złota brama, która z trzaskiem się otworzyła. Przed bramą ukazała się moja bogini, Nyks.
- Witaj Saro. - powiedziała z uśmiechem
- Witaj moja bogini. - odpowiedziałam
- Wiedziałam, że w końcu przyjdziesz do mojego królestwa, ale jeszcze nie jest twój czas. - powiedziała bogini
- Bogini, dlaczego tu jestem ? - zapytałam
- Droga Saro. Jesteś tu, bo los ci na to pozwolił z moim przyzwoleniem. - powiedziała - Jesteś jedną z moich najlepszych córek. Chciałam się z tobą zobaczyć ponownie i dać ci dar, o którym marzysz.
- Bogini...
- Tak córko, będziesz żyła. - odpowiedziała Nyks - Jesteś najukochańszą z moich córek i zamierzam cię obdarować.
- Ja mam tylko 16 lat. - powiedziałam - Nie dam sobie rady. Już nie daję.
- Pomogę ci kochanie. - powiedziała i złożyła pocałunek na moim czole - Bądź pozdrowiona córko.
Moje ciało pochłonęło ciepło, które rozeszło się w całym miejscu, w którym byłam.
Powoli otworzyłam oczy. Złapałam głęboki oddech i postanowiłam wstać. Bardzo ostrożnie odwróciłam się na plecy, które bolały najmocniej. Po chwili siedziałam już na ziemi, owijając nogę (pod kolanem), która strasznie krwawiła, chyba była złamana, bo ból był okropny, ale nie przebijał bólu pleców. Kiedy zawinęłam nogę, dotknęłam twarzy, po której nadal spływała krew, ale powoli krzepła. Dla pewności rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było tego chłopaka ze snu, a ziemia wokół mnie była cała czerwona. Podpierając się rękami, ustałam na jedną nogę. Wzięłam jakiś kij i podpierając się pokuśtykałam obolała na polanę i jakieś mury przede mną.
Mury okazały się murami Domu Nocy. Szłam resztkami sił do bramy wejściowej. Powoli świtało, więc nie liczyłam na jakąś pomoc. Weszłam w bramę, robiąc za sobą stróżkę z krwi, która leciała z nogi. Podparłam się na kiju i złapałam za bramę. Zrobiło mi się gorąco, ale miałam jeszcze trochę siły. Czułam się jak pusta butelka, bez niczego. Oddychałam bardzo głęboko. Nie chciałam się poddać, więc puściłam bramę i weszłam na dziedziniec. Na ławce siedziała Nina i Karol. Gadali, śmiali się i trzymali za ręce. Spojrzałam na nich i próbowałam coś powiedzieć. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Nikt tego nie usłyszał, więc zaczęłam do nich kuśtykać. Karol śmiejąc się ( w końcu ) spojrzał na mnie, a jego twarz zmieniła swój uśmiech na strach, zdezorientowanie i smutek. Szybko zerwał się z ławki i biegł do mnie. Nina zrobiła to samo. Strasznie się trzęsła i płakała.
- Sara, na boginię ! - krzyknął Karol - Kto ci to zrobił ?
- Kaa... - wyszeptałam i przymknęłam oczy ze zmęczenia
- Nina, biegnij po chłopaków i Kentai, szybko ! - wrzasnął Karol. Nina w pośpiechu pobiegła do akademika chłopców.
- Sara, Sara... - powtarzał Karol - Słyszysz mnie ?
Pokiwałam zgodnie głową i złapałam go mocno za ramie.
- Źle, bardzo źle. - powiedział przerażony Karol i wziął mnie delikatnie na ręce. Niósł mnie bardzo szybko. Położył mnie na czymś miękkim i rozerwał ubrania. Nie miałam siły, żeby go zdzielić, ale chętnie bym to zrobiła.
- Gdzie ona jest !? - krzyczał jakiś głos na korytarzu. - Wpuśćcie mnie do cholery !
- Wpuśćcie go ! - krzyknął Karol i do sali wparował jaki chłopak
- Na boginię. - powiedział chłopak.
- Sławek, uspokój się i mi pomóż. - powiedział Karol, który robił coś z moją ranną nogą.
- S... - zasyczałam
- Tak kochanie ? - zapytał i położył dłoń na moim policzku - Będzie dobrze, nie pozwolę ci żebyś umarła. - powiedział i pocałował mnie w usta - Nie ty. - dodał.
- Rozerwij jej bluzkę i opatrz rany, jest bardzo źle i to tragicznie. - powiedział Karol
Sławek delikatnie rozerwał mi bluzkę i zabrał się do opatrzenia mojej klatki piersiowej.
Robił wszystko tak delikatnie, że ledwie czułam jego dotyk, który koił i tak jakby znieczulał.
- Czoło. - przypomniał Karol. Sławek odgarnął mi włosy i delikatnie umył mi twarz. Zrobił mi opatrunek na ranę i zawinął bandażem dookoła głowy.
- Gotowe. - powiedział Sławek - Skończyłeś już ?
- Tak, już kończę. - powiedział Karol - Dobra, gotowe. - odpowiedział po chwili, bandażując, prawie całą nogę. - Zos...
- Tak. - przerwał Sławek - Powiedz dziewczyną, że...
- Jutro - dokończył Karol
- Dzięki. - odpowiedział Sławek i przykrył mnie kocem lub kołdrą. Nie wiedziałam tego, bo miałam zamknięte oczy.
- Kochanie otworzysz oczy ? - zapytał Sławek
Mimowolnie otworzyłam oczy, z których wypłynęły łzy.
- Boże, co ci się stało ? - zapytał Sławek, sam siebie - W coś ty się znowu wpakowała ?
- Słaa.... - zaczęłam dukać cicho - Sławek - wyszeptałam
- Jestem przy tobie kochanie. Czuwam. - powiedział - Wiesz, że cię kocham od podstawówki i to się nie zmieni. - wyszeptał i usiadł na krześle obok łóżka w jakiejś sali. Wziął lekko moją dłoń i pocałował ją lekko. Moje powieki opuściły się i zasnęłam.
-----------------------------------
Nie podoba mi się ten rozdział, ale może wam się spodoba. Jak widać Sara wplątuje się niezłe sytuacje. Mam potem sporo kłopotów, które nie kończą się tak wesoło, jakby to sobie wyobrazić.
Całuski dla Niny :**.
- Kochanie. - powiedział słodko
- To tylko sen. - powtarzałam - To tylko sen.
- To nie jest sen. - powiedział chłopak
- Sara, ty głupiejesz. - powiedziałam do siebie, stukając się w czoło
- To nie jest sen. - powtórzył chłopak
- Nie istniejesz. - powiedziałam i wstałam z ławki, chcąc odejść. Jednak chłopak był szybszy. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Poczułam nieznośny ból, ale i słodką przyjemność, która rozlewała się powoli po moim ciele.
- Se-re, ukochana. - powiedział szeptem - Przybyłem po ciebie.
- Jaka Se-re ? - zapytałam zła - To mi się śni. Przecież nie istniejesz naprawdę.
- Istnieję. - odpowiedział - Mam ci to udowodnić ? - zapytał i przycisnął mnie mocniej do swojej klaty. Nie mogłam się powstrzymać. Coś we mnie wołało UCIEKAJ, a coś mówiło KOCHAJ.
Chodziło o moje życie, więc decyzja była prosta.
- Zostaw mnie, bo będę krzyczeć. - zagroziłam. Chłopak roześmiał się i pocałował mnie w policzek.
Wyrwałam jedną rękę z jego uścisku i uderzyłam go w twarz. Jego oczy szybko zmieniły kolor. Odepchnął mnie mocno, a jego prześliczne, czarne skrzydła zatrzepotały i rozpostarły się.
Strach przebił mnie jak sztylet. Czym prędzej zaczęłam uciekać od tego potwora. Mój bieg skierował się na Dom Nocy, gdzie byłam bezpieczna. Przez kawałek drogi słyszałam szum skrzydeł za sobą, ale nagle ustał. Zatrzymałam się i obejrzałam dookoła. Nigdzie nie było widać tego paszczaka ze snu.
Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam krok do przodu. Ku mojemu zdziwieniu uderzyłam w kogoś. Oczywiście tym kimś był ten popapraniec ze snu, który prześladował mnie nie tylko w śnie, ale przeniósł się na jawę.
Złapał mnie za ramiona i uniósł w powietrze. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, a w następnej, unosiłam się nad chmurami, trzymana przez nieśmiertelnego. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Chłopak zniżył swój lot i zauważyłam, że jesteśmy blisko Domu Nocy. Miałam okazję wydostać się od tego idioty. Zaczęłam się wiercić. Nieznajomy, a raczej znajomy chłopak machając skrzydłami, przybliżył się do ziemi. Był to jakiś las. Zaśmiał się okropnie i rzucił mną o drzewo. Z potężną siłą uderzyłam w wielki drzewo i wydałam z siebie okrzyk bólu, który przeszył powietrze.
Przy uderzeniu słyszałam szczęk łamanych kości. Powoli osunęłam się po korze, która wbijała i się w skórę i udałam twarzą na ziemię, mdlejąc.
( Coś niezwykłego, Sara oddziela swoją duszę od ciała i wędruje do Otherworld-u, raju Nyks )
Widziałam swoje ciało z góry. Po moim czole spływała krew i wsiąkała w ziemię. Moje ciało, lezało powykrzywiane na trawie, która przesiąkła moją krwią. W mojej głowie kłębiło się jedno pytanie: Gdzie ja jestem i gdzie będę ?
Przed moimi oczami ukazała się wielka, złota brama, która z trzaskiem się otworzyła. Przed bramą ukazała się moja bogini, Nyks.
- Witaj Saro. - powiedziała z uśmiechem
- Witaj moja bogini. - odpowiedziałam
- Wiedziałam, że w końcu przyjdziesz do mojego królestwa, ale jeszcze nie jest twój czas. - powiedziała bogini
- Bogini, dlaczego tu jestem ? - zapytałam
- Droga Saro. Jesteś tu, bo los ci na to pozwolił z moim przyzwoleniem. - powiedziała - Jesteś jedną z moich najlepszych córek. Chciałam się z tobą zobaczyć ponownie i dać ci dar, o którym marzysz.
- Bogini...
- Tak córko, będziesz żyła. - odpowiedziała Nyks - Jesteś najukochańszą z moich córek i zamierzam cię obdarować.
- Ja mam tylko 16 lat. - powiedziałam - Nie dam sobie rady. Już nie daję.
- Pomogę ci kochanie. - powiedziała i złożyła pocałunek na moim czole - Bądź pozdrowiona córko.
Moje ciało pochłonęło ciepło, które rozeszło się w całym miejscu, w którym byłam.
Powoli otworzyłam oczy. Złapałam głęboki oddech i postanowiłam wstać. Bardzo ostrożnie odwróciłam się na plecy, które bolały najmocniej. Po chwili siedziałam już na ziemi, owijając nogę (pod kolanem), która strasznie krwawiła, chyba była złamana, bo ból był okropny, ale nie przebijał bólu pleców. Kiedy zawinęłam nogę, dotknęłam twarzy, po której nadal spływała krew, ale powoli krzepła. Dla pewności rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie było tego chłopaka ze snu, a ziemia wokół mnie była cała czerwona. Podpierając się rękami, ustałam na jedną nogę. Wzięłam jakiś kij i podpierając się pokuśtykałam obolała na polanę i jakieś mury przede mną.
Mury okazały się murami Domu Nocy. Szłam resztkami sił do bramy wejściowej. Powoli świtało, więc nie liczyłam na jakąś pomoc. Weszłam w bramę, robiąc za sobą stróżkę z krwi, która leciała z nogi. Podparłam się na kiju i złapałam za bramę. Zrobiło mi się gorąco, ale miałam jeszcze trochę siły. Czułam się jak pusta butelka, bez niczego. Oddychałam bardzo głęboko. Nie chciałam się poddać, więc puściłam bramę i weszłam na dziedziniec. Na ławce siedziała Nina i Karol. Gadali, śmiali się i trzymali za ręce. Spojrzałam na nich i próbowałam coś powiedzieć. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Nikt tego nie usłyszał, więc zaczęłam do nich kuśtykać. Karol śmiejąc się ( w końcu ) spojrzał na mnie, a jego twarz zmieniła swój uśmiech na strach, zdezorientowanie i smutek. Szybko zerwał się z ławki i biegł do mnie. Nina zrobiła to samo. Strasznie się trzęsła i płakała.
- Sara, na boginię ! - krzyknął Karol - Kto ci to zrobił ?
- Kaa... - wyszeptałam i przymknęłam oczy ze zmęczenia
- Nina, biegnij po chłopaków i Kentai, szybko ! - wrzasnął Karol. Nina w pośpiechu pobiegła do akademika chłopców.
- Sara, Sara... - powtarzał Karol - Słyszysz mnie ?
Pokiwałam zgodnie głową i złapałam go mocno za ramie.
- Źle, bardzo źle. - powiedział przerażony Karol i wziął mnie delikatnie na ręce. Niósł mnie bardzo szybko. Położył mnie na czymś miękkim i rozerwał ubrania. Nie miałam siły, żeby go zdzielić, ale chętnie bym to zrobiła.
- Gdzie ona jest !? - krzyczał jakiś głos na korytarzu. - Wpuśćcie mnie do cholery !
- Wpuśćcie go ! - krzyknął Karol i do sali wparował jaki chłopak
- Na boginię. - powiedział chłopak.
- Sławek, uspokój się i mi pomóż. - powiedział Karol, który robił coś z moją ranną nogą.
- S... - zasyczałam
- Tak kochanie ? - zapytał i położył dłoń na moim policzku - Będzie dobrze, nie pozwolę ci żebyś umarła. - powiedział i pocałował mnie w usta - Nie ty. - dodał.
- Rozerwij jej bluzkę i opatrz rany, jest bardzo źle i to tragicznie. - powiedział Karol
Sławek delikatnie rozerwał mi bluzkę i zabrał się do opatrzenia mojej klatki piersiowej.
Robił wszystko tak delikatnie, że ledwie czułam jego dotyk, który koił i tak jakby znieczulał.
- Czoło. - przypomniał Karol. Sławek odgarnął mi włosy i delikatnie umył mi twarz. Zrobił mi opatrunek na ranę i zawinął bandażem dookoła głowy.
- Gotowe. - powiedział Sławek - Skończyłeś już ?
- Tak, już kończę. - powiedział Karol - Dobra, gotowe. - odpowiedział po chwili, bandażując, prawie całą nogę. - Zos...
- Tak. - przerwał Sławek - Powiedz dziewczyną, że...
- Jutro - dokończył Karol
- Dzięki. - odpowiedział Sławek i przykrył mnie kocem lub kołdrą. Nie wiedziałam tego, bo miałam zamknięte oczy.
- Kochanie otworzysz oczy ? - zapytał Sławek
Mimowolnie otworzyłam oczy, z których wypłynęły łzy.
- Boże, co ci się stało ? - zapytał Sławek, sam siebie - W coś ty się znowu wpakowała ?
- Słaa.... - zaczęłam dukać cicho - Sławek - wyszeptałam
- Jestem przy tobie kochanie. Czuwam. - powiedział - Wiesz, że cię kocham od podstawówki i to się nie zmieni. - wyszeptał i usiadł na krześle obok łóżka w jakiejś sali. Wziął lekko moją dłoń i pocałował ją lekko. Moje powieki opuściły się i zasnęłam.
-----------------------------------
Nie podoba mi się ten rozdział, ale może wam się spodoba. Jak widać Sara wplątuje się niezłe sytuacje. Mam potem sporo kłopotów, które nie kończą się tak wesoło, jakby to sobie wyobrazić.
Całuski dla Niny :**.
środa, 20 marca 2013
Rozdział 72.
*Sławek*
Dość wcześnie wstałem i poszedłem do szkoły. Pierwszą lekcję mieliśmy z babcią Sary. Wszystko było okej. Kolejne lekcje mijały dość szybko, co było bardzo wygodne dla mnie i coraz bardziej zbliżało mnie do planu, który ustaliłem z Gabrielem. Po skończonych lekcjach jak zawsze udałem się do akademika. Szybko zabrałem garnitur i schowałem go do plecaka. Wyszedłem z akademika i poszedłem w stronę dębu. Rozglądałem się dookoła, żeby czasami ktoś nie zauważył jak zostawiam ten garnitur dla Gabriela. Doszedłem do dębu i wszedłem pomiędzy mur, a drzewo. Położyłem garnitur na trawie i miałem już odchodzić, kiedy usłyszałem szelest.
- Cześć Sławek. - powiedział Gabriel
- Cicho. - powiedziałem - Cześć. - uścisnąłem mu rękę.
- Dzięki za garnitur. - powiedział
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałem
- Rozmawiałeś już ze Sarą ? - zapytał
- Jeszcze nie, ale zaraz do niej pójdę i pogadam z nią. - odpowiedziałem
- Jak ona się.... - Gabriel na raz przerwał i wyjrzał kawałek zza drzewa.
*Gabriel*
Spojrzałem kawałek zza drzewo. W cieniu siedziała jakaś dziewczyna. Twarz miała zakrytą rękami. Próbowała cicho szlochać, ale za bardzo jej to nie wychodziło. Było widać, że opłakiwała kogoś.
Kiedy dziewczyna podniosła twarz do góry, moim ciałem wzdrygnęły ciarki. Do moich oczu napłynęły łzy, a moja twarz wykrzywiła się w grymas bólu.
W cieniu siedziała Sara. Moja Sara.
- Gabriel, Gabriel. - szturchał mnie Sławek
- Ona... - wydukałem
- Co za ona ? - zapytał Sławek i wyjrzał zza drzewa. - O cholera !
- Sara...moja Sara. - wyszeptałem
- Gabriel... - Sławek wziął mnie za ramiona i zaczął potrząsać - Idź stąd !
*Sara*
Obiecałam sobie, że nie będę płakała z tęsknoty, ale nie mogłam dotrzymać tego słowa.
Wspominałam dobre czasu z Gabrielem i jego śmierć, która przyprawiła mnie o łzy. Nagle do moich uszu dobiegł jakiś stłumiony głos zza drzewa.
- Obiecałem jej. - powiedział jeden głos, bardzo podobny do Gabriela
- Idź stąd Gabriel, jak ona cię zobaczy to będzie źle. - powiedział drugi.
Gabriel ! - te słowa uderzyły we mnie jak ciężki młot. Wytarłam łzy i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Sławek do cholery, ja muszę ją odzyskać. - powiedział ciszej jeden z głosów - Obiecałem jej przed śmiercią.
- Odzyskasz ją, obiecuje ci to. - powiedział drugi - A teraz już idź.
Mój mózg zaczął działać i bez wahania wstałam z ziemi.
- Sławek ? - pytającym głosem wyjrzałam za drzewo, gdzie stał sam Sławek
- Sara ? - zdziwił się - Co...co ty tu robisz ? - zapytał ze zdenerwowaniem i przerażeniem.
- Siedziałam tu i....a co ty tu robisz ? - zapytałam, patrząc na niego
- Też siedzę. - odpowiedział
- Aha. - pokiwałam głową
- Musimy pogadać. - zaczął nagle
- O czym ? - zapytałam, nie zapominając o rozmowie Sławka z kimś, może czymś, co nazywał Gabrielem.
- O jutrzejszej uroczystości. - powiedział
- Usiądźmy na ławce. - powiedziałam i podeszłam do ławeczki niedaleko dębu.
- Bo chodzi o to, że...
- Tak ? - zapytałam
- Możemy zrobić to tutaj ? - zapytał Sławek
- Tutaj, czyli, pod dębem ? - zapytałam zaciekawiona
- Tak.
- Możemy, ale będzie trzeba wszystko przygotować. - powiedziałam
- Zajmiemy się tym z chłopakami. - odpowiedział Sławek z radością i podniósł się z ławki - To do jutra S. - powiedział i odwrócił się na pięcie
- Poczekaj. - powiedziałam i chwyciłam go za nadgarstek. Sławek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Słyszałam, że rozmawiałeś z kimś za dębem. Możesz mi powiedzieć, kto to był ?
- Saro, z nikim nie rozmawiałem. - skłamał Sławek
- Rozmawiałeś. - powiedziałam
- Wydawało ci się S, jesteś przemęczona. - powiedział i pogłaskał nie po policzku
- Wiesz, chyba masz rację. - skłamałam i udałam zmęczoną - Muszę odpocząć.
- Odprowadzę cię do akademika. - powiedział i wziął mnie pod rękę, jak dobry przyjaciel.
Odprowadził mnie pod akademik i odszedł. Weszłam do środka i od razu pobiegłam na górę. W pokoju siedziała Kentai i czytała książkę.
- Musze ci coś powiedzieć. - powiedziałam trochę zdyszana
- O co chodzi ? - zapytała Kentai
- Mam podejrzenia co do Sławka. - powiedziałam
- Jeśli chodzi o Sławka, to zaraz, a ja mam dla ciebie wiersz. - powiedziała
- Daj mi go. - powiedziałam szybko. Kentai wręczyła mi kartkę, a ja zaczęłam czytać:
Dość wcześnie wstałem i poszedłem do szkoły. Pierwszą lekcję mieliśmy z babcią Sary. Wszystko było okej. Kolejne lekcje mijały dość szybko, co było bardzo wygodne dla mnie i coraz bardziej zbliżało mnie do planu, który ustaliłem z Gabrielem. Po skończonych lekcjach jak zawsze udałem się do akademika. Szybko zabrałem garnitur i schowałem go do plecaka. Wyszedłem z akademika i poszedłem w stronę dębu. Rozglądałem się dookoła, żeby czasami ktoś nie zauważył jak zostawiam ten garnitur dla Gabriela. Doszedłem do dębu i wszedłem pomiędzy mur, a drzewo. Położyłem garnitur na trawie i miałem już odchodzić, kiedy usłyszałem szelest.
- Cześć Sławek. - powiedział Gabriel
- Cicho. - powiedziałem - Cześć. - uścisnąłem mu rękę.
- Dzięki za garnitur. - powiedział
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałem
- Rozmawiałeś już ze Sarą ? - zapytał
- Jeszcze nie, ale zaraz do niej pójdę i pogadam z nią. - odpowiedziałem
- Jak ona się.... - Gabriel na raz przerwał i wyjrzał kawałek zza drzewa.
*Gabriel*
Spojrzałem kawałek zza drzewo. W cieniu siedziała jakaś dziewczyna. Twarz miała zakrytą rękami. Próbowała cicho szlochać, ale za bardzo jej to nie wychodziło. Było widać, że opłakiwała kogoś.
Kiedy dziewczyna podniosła twarz do góry, moim ciałem wzdrygnęły ciarki. Do moich oczu napłynęły łzy, a moja twarz wykrzywiła się w grymas bólu.
W cieniu siedziała Sara. Moja Sara.
- Gabriel, Gabriel. - szturchał mnie Sławek
- Ona... - wydukałem
- Co za ona ? - zapytał Sławek i wyjrzał zza drzewa. - O cholera !
- Sara...moja Sara. - wyszeptałem
- Gabriel... - Sławek wziął mnie za ramiona i zaczął potrząsać - Idź stąd !
*Sara*
Obiecałam sobie, że nie będę płakała z tęsknoty, ale nie mogłam dotrzymać tego słowa.
Wspominałam dobre czasu z Gabrielem i jego śmierć, która przyprawiła mnie o łzy. Nagle do moich uszu dobiegł jakiś stłumiony głos zza drzewa.
- Obiecałem jej. - powiedział jeden głos, bardzo podobny do Gabriela
- Idź stąd Gabriel, jak ona cię zobaczy to będzie źle. - powiedział drugi.
Gabriel ! - te słowa uderzyły we mnie jak ciężki młot. Wytarłam łzy i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Sławek do cholery, ja muszę ją odzyskać. - powiedział ciszej jeden z głosów - Obiecałem jej przed śmiercią.
- Odzyskasz ją, obiecuje ci to. - powiedział drugi - A teraz już idź.
Mój mózg zaczął działać i bez wahania wstałam z ziemi.
- Sławek ? - pytającym głosem wyjrzałam za drzewo, gdzie stał sam Sławek
- Sara ? - zdziwił się - Co...co ty tu robisz ? - zapytał ze zdenerwowaniem i przerażeniem.
- Siedziałam tu i....a co ty tu robisz ? - zapytałam, patrząc na niego
- Też siedzę. - odpowiedział
- Aha. - pokiwałam głową
- Musimy pogadać. - zaczął nagle
- O czym ? - zapytałam, nie zapominając o rozmowie Sławka z kimś, może czymś, co nazywał Gabrielem.
- O jutrzejszej uroczystości. - powiedział
- Usiądźmy na ławce. - powiedziałam i podeszłam do ławeczki niedaleko dębu.
- Bo chodzi o to, że...
- Tak ? - zapytałam
- Możemy zrobić to tutaj ? - zapytał Sławek
- Tutaj, czyli, pod dębem ? - zapytałam zaciekawiona
- Tak.
- Możemy, ale będzie trzeba wszystko przygotować. - powiedziałam
- Zajmiemy się tym z chłopakami. - odpowiedział Sławek z radością i podniósł się z ławki - To do jutra S. - powiedział i odwrócił się na pięcie
- Poczekaj. - powiedziałam i chwyciłam go za nadgarstek. Sławek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Słyszałam, że rozmawiałeś z kimś za dębem. Możesz mi powiedzieć, kto to był ?
- Saro, z nikim nie rozmawiałem. - skłamał Sławek
- Rozmawiałeś. - powiedziałam
- Wydawało ci się S, jesteś przemęczona. - powiedział i pogłaskał nie po policzku
- Wiesz, chyba masz rację. - skłamałam i udałam zmęczoną - Muszę odpocząć.
- Odprowadzę cię do akademika. - powiedział i wziął mnie pod rękę, jak dobry przyjaciel.
Odprowadził mnie pod akademik i odszedł. Weszłam do środka i od razu pobiegłam na górę. W pokoju siedziała Kentai i czytała książkę.
- Musze ci coś powiedzieć. - powiedziałam trochę zdyszana
- O co chodzi ? - zapytała Kentai
- Mam podejrzenia co do Sławka. - powiedziałam
- Jeśli chodzi o Sławka, to zaraz, a ja mam dla ciebie wiersz. - powiedziała
- Daj mi go. - powiedziałam szybko. Kentai wręczyła mi kartkę, a ja zaczęłam czytać:
Patrzy na mnie
Więc będę kochać go do czasu gdy umrę
Jego twarz jest jego pierwszą dumą
Oszukiwany przeze mnie
Ten jedyny którego kocham i uwielbiam
Jak ciemne niebo i ziemia
Właśnie zamykam oczy od swoich braków
Nie możesz złamać mojej duszy
Ta noc, zimna i długa
To niebo, rozległe i głębokie
Nowy księżyc wyłożony kołysanką
( Proszę o nie kopiowanie, bo treści nie są moje, ale przeze mnie
"sklejane" i też wymagają pracy )
Ten jedyny którego kocham i uwielbiam
Jak ciemne niebo i ziemia
Właśnie zamykam oczy od swoich braków
Nie możesz złamać mojej duszy
Ta noc, zimna i długa
To niebo, rozległe i głębokie
Nowy księżyc wyłożony kołysanką
( Proszę o nie kopiowanie, bo treści nie są moje, ale przeze mnie
"sklejane" i też wymagają pracy )
- Co to do cholery może znaczyć. - wymsknęło mi się po przeczytaniu wiersza
- Ja też nie wiem, ale napisałam ten wiersz. - powiedziała Kentai
- Miejmy nadzieję, że to nic złego. - powiedziałam
- No. - potwierdziła Kentai - A co tam chciałaś mi powiedzieć o Sławku ?
- Może mam jakieś schizy czy coś, ale słyszałam jak gadał dziś z kimś za tym wielkim dębem, przy wschodnim murze. - powiedziałam
- Ale dokładniej, o kogo ci chodzi ? - zapytała Kentai
- Rozmawiał z Gabrielem. - powiedziałam cicho, bo nie mogłam uwierzyć w to co bełkocze.
- Przecież, Gabriel...
- Tak, wiem, nie żyje. - skończyłam za nią - Ale ten chłopak naprawdę miał podobny głos do niego i powiedział, że obiecał, że po nią wróci. Chyba miał na myśli mnie.
- Sara....nie wiem jak to wytłumaczyć, ale to jest niemożliwe, żeby Gabriel żył. - powiedziała
Ciśnienie mi skoczyło po tych słowach.
- Kentai, jak możesz ?! - wrzasnęłam na nią
- Tak jest prawda. - powiedziała Kentai i złapała mnie za rękę.
- Nie ! - krzyknęłam i odepchnęłam jej rękę. - Wiesz, co !? Mam was wszystkich dosyć ! - wrzasnęłam i wybiegłam z pokoju
- Sara ! - krzyczała Kentai, biegnąc za mną
- Zostaw mnie do cholery ! - krzyknęłam i wybiegłam z Domu Nocy. Miałam dość tych wszystkich pacanów, chociaż byli moimi znajomymi. Kochała ich, ale czasami przesadzali.
Biegłam przed siebie, aż dobiegłam do starego parku. Usiadłam na pierwszej ławeczce, która znajdowała się pod jakimś drzewem, w ogóle wszędzie były drzewa, ale te wyróżniało się najbardziej. Byłam zdenerwowana i nie mogłam się opanować. Nagle usłyszałam cichy szelest i odgłosy kroków.
------------------------
CDN już jutro : ]].
I jeszcze raz proszę o nie kopiowanie tekstów, bo trochę nad nimi pracuję i dodaję swoje pomysły.
Pozdrawiam i Całuję :*** !
niedziela, 17 marca 2013
Rozdział 71.
Minęło kilka dni od czasu, kiedy używałam moich żywiołów. Za dwa dni czekały mnie uroczystości Cór i Synów Ciemności. Byłam przerażona. Jeden z członków Rady umarł, do tego nasz krąg nie był pełen i jak ja miałam sobie poradzić ? Miałam tego dość. Szłam akurat do szkoły, kiedy zaczepił mnie Colle.
- Cześć S, jak się czujesz ? - zapytał, dołączając się do mnie
- Coraz lepiej. - skłamałam
- Mam pytanie do ciebie. - powiedział
- No ?
- Za dwa dni są obchody Cór i Synów Ciemności.
- I co z tym faktem ? - zapytałam
- Chodzi o miejsce Gabriela. - powiedział cicho
- Colle, przepraszam cię, ale mam już zastępstwo za.... - zatrzymałam się
- Dobrze. - odpowiedział i przytulił mnie - Uśmiechnij się S. Idę już na lekcje, jakbyś chciała pogadać czy coś to śmiało do mnie przyjdź.
- Dobra. - odpowiedziałam i poszłam na zajęcia.
Weszłam do sali, gdzie kilkoro uczniów siedziało już na swoich miejscach, a babci jeszcze nie było.
Usiadłam w ławce z Kentai i wyjęłam podręcznik Wampirologi 101. Kilkoro uczniów weszło do klasy i ukłoniło mi się uroczyście. Odwzajemniłam ukłon, przykładając zaciśniętą pięść do serca i kłaniając się leciutko. Babcia weszła do klasy i ładnie nas przywitała. Zaczęła się lekcja.
Nie słuchałam za bardzo o czym mówi babcia, bo myślałam o tym wszystkim. Moje myśli były splątane, gdzie nawet sama nie mogłam się połapać.
- Adepcie Saro. - powiedziała babcia, przerywając moje myśli, które urwały się jak żyłka.
- Słucham ? - zapytałam
- Wszystko w porządku ? - zapytała babcia
- Oczywiście, jestem po prostu trochę zmęczona. - odpowiedziałam
- Postaraj się trochę odpocząć i przyjdź na lekcje jak odpoczniesz. - powiedziała babcia
- Dobrze Wyższa Kapłanko. - odpowiedziałam. Babcia wróciła do tematu, ale zadzwonił dzwonek. Wszyscy adepci zerwali się z ławek i wyszli na główny hol. Chciałam wyjść, lecz babcia zatrzymała mnie:
- Kochanie, nie możesz martwić się o Gabriela, musisz być silna. - mówiła - Bogini w ciebie wierzy, niedługo będziesz Wyższą Kapłanką, jeśli zostaniesz wampirem.Masz cudowne moce i nie pozwól, by ktoś ci to odebrał, nawet jeśli cierpisz przez śmierć.
- Rozumiem to babciu, ale nie daję sobie rady z tym wszystkim.
- Pomogę ci. - powiedziała babcia - Zwróć się też do swoich przyjaciół, na pewno ci pomogą.
- Dobrze babciu. - powiedziałam - Dziękuję ci. - przytuliłam ją. Babcia odwzajemniła mój uścisk.
- Kocham cię you-we-tsi-a-ge-you. - powiedziała z uśmiechem i wyszła z klasy razem ze mną. Następna była szermierka i zajęcia z literatury z Lankfordem.
Kochałam szermierkę, więc szybko wskoczyłam w strój i przygotowałam swoją szablę.
Dziś do grupy przypadł mi Kail. Lubiłam tego chłopaka, był dość fajny i nie narzucał się za bardzo.
- Witaj Saro. - powiedział Kail
- Cześć. - odpowiedziałam
- Gotowa ? - zapytał.
- Pewnie. - odpowiedziałam i zaczęliśmy lekko stukać swoimi szablami. Moje myśli gdzieś odfrunęły i byłam skupiona na walce. Lecz nie robiłam tego tak zawzięcie lecz dla zabawy i nauki.
- Wygrałem. - powiedział Kail po zakończonym treningu
- Ja wygrałam. - powiedziałam bez emocji
- Dobra, no to kompromis. - powiedział Kail - Remis ?
- Dobra. - odpowiedziałam, zgarnęłam swoje rzeczy i poszła na zajęcia z prof Lankfordem.
To były chyba najdłuższe zajęcia z literatury w moim życiu. Po lekcji poszłam na lunch, który zjadłam w samotności. Lekcje skończyły się dość wcześnie, bo o 24:30, więc miała sporo czasu na wymyślenie zastępstwa do kręgu.
*Gabriel*
Przez te dni myślałem tylko o niej i próbowałem znaleźć wyjście z tych przeklętych tuneli. W końcu mi się udało. Wczoraj znalazłem wyjście, które wychodzi tuż przy starej, wielkiej sośnie ( w lesie, obok Domu Nocy ) przed murem Domu Nocy ( dokładnie za murem rośnie wielki dąb ). Czekałem wczoraj do wieczora, żeby rozejrzeć się po terenie. Wyszedłem za drzewa i wiedziałem już, że trafię do mojej ukochanej. Pozostawał jeszcze jeden problem, a raczej trzy. Po pierwsze, nie wiedziałem jak ją tam ściągnąć, żeby nikt mnie nie zauważył, po drugie, był Dean, który był prawą ręką Kolny i kontrolował korytarze, a po trzecie, nie mogłem wyjść w dzień, żeby spotkać się ze Sarą i do tego w nocy było tam pełno adeptów i ochrony. Nie miałem jeszcze planu, jak tam się dostać, ale wiedziałem, że muszę tam być.
Dochodziła już 24:35, a ja ruszałem w stronę zakończenia tunelów, gdzie było wyjście na zewnątrz. Na szczęście Dean był dziś zajęty i nie spostrzegł mnie, jak wychodziłem z tunelów.
Wyszedłem zza drzewa i podążyłem ostrożnie pod mur szkoły. Wiedziałem, że gdzieś jest tajemne przejście, o którym wspominał kiedyś Damien. Poszukałem płytki otwierającej panel w murze. Płytka pstryknęła, a moim oczom ukazała się mała werwa na 1m w murze ( tajemne przejście, wykorzystywane dla adeptów, którzy wymykają się z Domu Nocy ). Rozejrzałem się, kiedy wyszedłem za wielkim dębem w Domu Nocy. Wszędzie panowała ciemność, i nie był żadnych adeptów. Wspiąłem się na drzewo, co przyszło mi z niezwykłą łatwością i usiadłem na gałęzi.
*Sławek*
- Chciałaś coś ode mnie S ? - zapytałem, podchodząc do drzwi akademika dla dziewcząt, gdzie stała Sara
- Postanowiłam, że zastąpisz Gabriela w obchodach następnych Cór i Synów Ciemności. - powiedziała ze smutkiem w oczach
- Jak to ? - zdziwiłem się - Przecież, ja nie mam daru od Nyks
- Pomogę ci. - odpowiedziała - Będziesz tylko trzymał świecę odpowiadającą żywiołowi, a ja przywołam własny żywioł.
- Dobrze, jeżeli ma ci to pomóc. - powiedziałem
- Dzięki. - odpowiedziała, przytuliła mnie i weszła z powrotem do akademika.
Moje nogi zaprowadziły mnie pod stary dąb przy murze. Usiadłem pod nim, zastanawiając się czy dam sobie radę z tym co przydzieliła mi Sara. Nagle, na górze drzewa coś zaszeleściło.
*Gabriel*
- Kto tam ? - zapytał Sławek. Próbowałem się nie ruszać, ale to było niemożliwe.
Zeskoczyłem z drzewa, ale byłem w połowie zakryty cieniem. Sławek wstał i znieruchomiał.
- Chyba mam omamy. - powiedział do siebie
- Zamknij się Sławek. - powiedziałem do niego i wszedłem głębiej w cień
- Przecież ty nie żyjesz Gabriel. - wybełkotał Sławek
- Żyję, ale jako inny adept. - powiedziałem - Będziesz tak stał czy pogadamy ?
- Dobry żart, dzieciaki, ale mnie to nie śmieszy, wyłaźcie. - powiedział Sławek głupio i rozejrzał się dookoła, nikt nie wyszedł, a jego wzrok znowu spoczął na mnie. - Czego chcesz ?
- Pogadać. - odpowiedziałem
- O czym ?
- O Sarze. - odpowiedziałem - Idziesz tu czy nie, nie mam za dużo czasu, żeby obżerać się z tobą.
- Idę. - odpowiedział i wszedł do mnie za drzewo - Sara wie, że żyjesz ? Jak to w ogóle możliwe ?
- Sam nie wiem. - odpowiedziałem - Stałem się po prostu tym czym jestem teraz. Mówią na nas czerwoni i jest nas więcej, ale nie teraz o tym. Kto jest w kręgu zamiast mnie ?
- Ja. - odpowiedział Sławek
- Słuchaj, muszę pogadać ze Sarą. - powiedziałem poważnie
- Myślę, że to nie jest za dobry pomysł. - powiedział Sławek
- Jak to niedobry pomysł ? - spytałem wściekły, a moje oczy zaczęły mnie szczypać
Sławek się przestraszył i trochę odsunął.
- Stary, weź się uspokój i ogarnij swoje czerwone oczy. - powiedział Sławek. Szybko się uspokoiłem i zacząłem jeszcze raz.
- Mam plan. - powiedziałem - Zastąpię cię w kręgu.
- Zwariowałeś ? - zapytał Sławek
- Mówię poważnie. - powiedziałem - Kiedy nadejdzie twoja kolej przy kręgu, zrobisz mi miejsce, a ja je zajmę.
- I niby wierzysz, że ten plan wypali ? - zapytał z kpiną Sławek
- Mam nadzieję. - odpowiedziałem
- Możemy spróbować, ale nie wiem jak na to zareaguje babcia Sary. - powiedział Sławek
- Nie martwię się o nią. - powiedziałem - Spraw tylko, żeby to wszystko odbyło się przy tym drzewie.
- Dobra, namówię Sarę. - odpowiedział Sławek
- Kiedy jest w ogóle te rozpoczęcie ? - zapytałem
- Za dwa dni, równo o północy się zaczyna. - powiedział Sławek
- Co u Sary ? - zmieniłem temat
- Jest załamana, nie radzi sobie. - powiedział Sławek ze smutkiem
- To wszystko przeze mnie, gdybym nie nawiał jej żeby mnie przemieniła, na pewno nie cierpiałaby teraz.
- Nie zamartwiaj się i skup się na planie. - powiedział Sławek - Przyjdź jakoś normalnie ubrany, bo tak jak teraz, to wyglądasz źle.
Sławek miał trochę racji, podarte spodnie, skórzana kurtka i dziwna koszulka. Musiałem wyglądać przyzwoicie.
- Przemyć mi jutro mój garnitur w którym umarłem, ten od Sary. - powiedziałem
- Lepiej nie. - powiedział Sławek. - Przyniosę ci jakiś swój.
- Dobra, dzięki. - powiedziałem - Nikomu nie gadaj, że mnie widziałeś, bo byłaby lipa. Jutro przyjdę tu po garnitur, niech będzie tu około północy. Spadam, bo będę miał przechlapane.
Sławek zawinął się szybko zza drzewa, a ja wyszedłem ukrytym wejściem i popędziłem do tunelów.
-------------------------------------------------------
Dziś króciutko, bo czas nagli do nauki, ale i brak weny dobija ; ///.
Pozdrowienia :**.
- Cześć S, jak się czujesz ? - zapytał, dołączając się do mnie
- Coraz lepiej. - skłamałam
- Mam pytanie do ciebie. - powiedział
- No ?
- Za dwa dni są obchody Cór i Synów Ciemności.
- I co z tym faktem ? - zapytałam
- Chodzi o miejsce Gabriela. - powiedział cicho
- Colle, przepraszam cię, ale mam już zastępstwo za.... - zatrzymałam się
- Dobrze. - odpowiedział i przytulił mnie - Uśmiechnij się S. Idę już na lekcje, jakbyś chciała pogadać czy coś to śmiało do mnie przyjdź.
- Dobra. - odpowiedziałam i poszłam na zajęcia.
Weszłam do sali, gdzie kilkoro uczniów siedziało już na swoich miejscach, a babci jeszcze nie było.
Usiadłam w ławce z Kentai i wyjęłam podręcznik Wampirologi 101. Kilkoro uczniów weszło do klasy i ukłoniło mi się uroczyście. Odwzajemniłam ukłon, przykładając zaciśniętą pięść do serca i kłaniając się leciutko. Babcia weszła do klasy i ładnie nas przywitała. Zaczęła się lekcja.
Nie słuchałam za bardzo o czym mówi babcia, bo myślałam o tym wszystkim. Moje myśli były splątane, gdzie nawet sama nie mogłam się połapać.
- Adepcie Saro. - powiedziała babcia, przerywając moje myśli, które urwały się jak żyłka.
- Słucham ? - zapytałam
- Wszystko w porządku ? - zapytała babcia
- Oczywiście, jestem po prostu trochę zmęczona. - odpowiedziałam
- Postaraj się trochę odpocząć i przyjdź na lekcje jak odpoczniesz. - powiedziała babcia
- Dobrze Wyższa Kapłanko. - odpowiedziałam. Babcia wróciła do tematu, ale zadzwonił dzwonek. Wszyscy adepci zerwali się z ławek i wyszli na główny hol. Chciałam wyjść, lecz babcia zatrzymała mnie:
- Kochanie, nie możesz martwić się o Gabriela, musisz być silna. - mówiła - Bogini w ciebie wierzy, niedługo będziesz Wyższą Kapłanką, jeśli zostaniesz wampirem.Masz cudowne moce i nie pozwól, by ktoś ci to odebrał, nawet jeśli cierpisz przez śmierć.
- Rozumiem to babciu, ale nie daję sobie rady z tym wszystkim.
- Pomogę ci. - powiedziała babcia - Zwróć się też do swoich przyjaciół, na pewno ci pomogą.
- Dobrze babciu. - powiedziałam - Dziękuję ci. - przytuliłam ją. Babcia odwzajemniła mój uścisk.
- Kocham cię you-we-tsi-a-ge-you. - powiedziała z uśmiechem i wyszła z klasy razem ze mną. Następna była szermierka i zajęcia z literatury z Lankfordem.
Kochałam szermierkę, więc szybko wskoczyłam w strój i przygotowałam swoją szablę.
Dziś do grupy przypadł mi Kail. Lubiłam tego chłopaka, był dość fajny i nie narzucał się za bardzo.
- Witaj Saro. - powiedział Kail
- Cześć. - odpowiedziałam
- Gotowa ? - zapytał.
- Pewnie. - odpowiedziałam i zaczęliśmy lekko stukać swoimi szablami. Moje myśli gdzieś odfrunęły i byłam skupiona na walce. Lecz nie robiłam tego tak zawzięcie lecz dla zabawy i nauki.
- Wygrałem. - powiedział Kail po zakończonym treningu
- Ja wygrałam. - powiedziałam bez emocji
- Dobra, no to kompromis. - powiedział Kail - Remis ?
- Dobra. - odpowiedziałam, zgarnęłam swoje rzeczy i poszła na zajęcia z prof Lankfordem.
To były chyba najdłuższe zajęcia z literatury w moim życiu. Po lekcji poszłam na lunch, który zjadłam w samotności. Lekcje skończyły się dość wcześnie, bo o 24:30, więc miała sporo czasu na wymyślenie zastępstwa do kręgu.
*Gabriel*
Przez te dni myślałem tylko o niej i próbowałem znaleźć wyjście z tych przeklętych tuneli. W końcu mi się udało. Wczoraj znalazłem wyjście, które wychodzi tuż przy starej, wielkiej sośnie ( w lesie, obok Domu Nocy ) przed murem Domu Nocy ( dokładnie za murem rośnie wielki dąb ). Czekałem wczoraj do wieczora, żeby rozejrzeć się po terenie. Wyszedłem za drzewa i wiedziałem już, że trafię do mojej ukochanej. Pozostawał jeszcze jeden problem, a raczej trzy. Po pierwsze, nie wiedziałem jak ją tam ściągnąć, żeby nikt mnie nie zauważył, po drugie, był Dean, który był prawą ręką Kolny i kontrolował korytarze, a po trzecie, nie mogłem wyjść w dzień, żeby spotkać się ze Sarą i do tego w nocy było tam pełno adeptów i ochrony. Nie miałem jeszcze planu, jak tam się dostać, ale wiedziałem, że muszę tam być.
Dochodziła już 24:35, a ja ruszałem w stronę zakończenia tunelów, gdzie było wyjście na zewnątrz. Na szczęście Dean był dziś zajęty i nie spostrzegł mnie, jak wychodziłem z tunelów.
Wyszedłem zza drzewa i podążyłem ostrożnie pod mur szkoły. Wiedziałem, że gdzieś jest tajemne przejście, o którym wspominał kiedyś Damien. Poszukałem płytki otwierającej panel w murze. Płytka pstryknęła, a moim oczom ukazała się mała werwa na 1m w murze ( tajemne przejście, wykorzystywane dla adeptów, którzy wymykają się z Domu Nocy ). Rozejrzałem się, kiedy wyszedłem za wielkim dębem w Domu Nocy. Wszędzie panowała ciemność, i nie był żadnych adeptów. Wspiąłem się na drzewo, co przyszło mi z niezwykłą łatwością i usiadłem na gałęzi.
*Sławek*
- Chciałaś coś ode mnie S ? - zapytałem, podchodząc do drzwi akademika dla dziewcząt, gdzie stała Sara
- Postanowiłam, że zastąpisz Gabriela w obchodach następnych Cór i Synów Ciemności. - powiedziała ze smutkiem w oczach
- Jak to ? - zdziwiłem się - Przecież, ja nie mam daru od Nyks
- Pomogę ci. - odpowiedziała - Będziesz tylko trzymał świecę odpowiadającą żywiołowi, a ja przywołam własny żywioł.
- Dobrze, jeżeli ma ci to pomóc. - powiedziałem
- Dzięki. - odpowiedziała, przytuliła mnie i weszła z powrotem do akademika.
Moje nogi zaprowadziły mnie pod stary dąb przy murze. Usiadłem pod nim, zastanawiając się czy dam sobie radę z tym co przydzieliła mi Sara. Nagle, na górze drzewa coś zaszeleściło.
*Gabriel*
- Kto tam ? - zapytał Sławek. Próbowałem się nie ruszać, ale to było niemożliwe.
Zeskoczyłem z drzewa, ale byłem w połowie zakryty cieniem. Sławek wstał i znieruchomiał.
- Chyba mam omamy. - powiedział do siebie
- Zamknij się Sławek. - powiedziałem do niego i wszedłem głębiej w cień
- Przecież ty nie żyjesz Gabriel. - wybełkotał Sławek
- Żyję, ale jako inny adept. - powiedziałem - Będziesz tak stał czy pogadamy ?
- Dobry żart, dzieciaki, ale mnie to nie śmieszy, wyłaźcie. - powiedział Sławek głupio i rozejrzał się dookoła, nikt nie wyszedł, a jego wzrok znowu spoczął na mnie. - Czego chcesz ?
- Pogadać. - odpowiedziałem
- O czym ?
- O Sarze. - odpowiedziałem - Idziesz tu czy nie, nie mam za dużo czasu, żeby obżerać się z tobą.
- Idę. - odpowiedział i wszedł do mnie za drzewo - Sara wie, że żyjesz ? Jak to w ogóle możliwe ?
- Sam nie wiem. - odpowiedziałem - Stałem się po prostu tym czym jestem teraz. Mówią na nas czerwoni i jest nas więcej, ale nie teraz o tym. Kto jest w kręgu zamiast mnie ?
- Ja. - odpowiedział Sławek
- Słuchaj, muszę pogadać ze Sarą. - powiedziałem poważnie
- Myślę, że to nie jest za dobry pomysł. - powiedział Sławek
- Jak to niedobry pomysł ? - spytałem wściekły, a moje oczy zaczęły mnie szczypać
Sławek się przestraszył i trochę odsunął.
- Stary, weź się uspokój i ogarnij swoje czerwone oczy. - powiedział Sławek. Szybko się uspokoiłem i zacząłem jeszcze raz.
- Mam plan. - powiedziałem - Zastąpię cię w kręgu.
- Zwariowałeś ? - zapytał Sławek
- Mówię poważnie. - powiedziałem - Kiedy nadejdzie twoja kolej przy kręgu, zrobisz mi miejsce, a ja je zajmę.
- I niby wierzysz, że ten plan wypali ? - zapytał z kpiną Sławek
- Mam nadzieję. - odpowiedziałem
- Możemy spróbować, ale nie wiem jak na to zareaguje babcia Sary. - powiedział Sławek
- Nie martwię się o nią. - powiedziałem - Spraw tylko, żeby to wszystko odbyło się przy tym drzewie.
- Dobra, namówię Sarę. - odpowiedział Sławek
- Kiedy jest w ogóle te rozpoczęcie ? - zapytałem
- Za dwa dni, równo o północy się zaczyna. - powiedział Sławek
- Co u Sary ? - zmieniłem temat
- Jest załamana, nie radzi sobie. - powiedział Sławek ze smutkiem
- To wszystko przeze mnie, gdybym nie nawiał jej żeby mnie przemieniła, na pewno nie cierpiałaby teraz.
- Nie zamartwiaj się i skup się na planie. - powiedział Sławek - Przyjdź jakoś normalnie ubrany, bo tak jak teraz, to wyglądasz źle.
Sławek miał trochę racji, podarte spodnie, skórzana kurtka i dziwna koszulka. Musiałem wyglądać przyzwoicie.
- Przemyć mi jutro mój garnitur w którym umarłem, ten od Sary. - powiedziałem
- Lepiej nie. - powiedział Sławek. - Przyniosę ci jakiś swój.
- Dobra, dzięki. - powiedziałem - Nikomu nie gadaj, że mnie widziałeś, bo byłaby lipa. Jutro przyjdę tu po garnitur, niech będzie tu około północy. Spadam, bo będę miał przechlapane.
Sławek zawinął się szybko zza drzewa, a ja wyszedłem ukrytym wejściem i popędziłem do tunelów.
-------------------------------------------------------
Dziś króciutko, bo czas nagli do nauki, ale i brak weny dobija ; ///.
Pozdrowienia :**.
czwartek, 14 marca 2013
Rozdział 70.
Obudziłam się strasznie zmęczona. Po przeżyciach podczas uroczystości nie miałam siły. Do tego Gabriel zostawił mnie samą. Moja matka nie żyła, ojciec niby żył, ale nie interesował się mną, mój ukochany odszedł. Została mi tylko babcia i moim znajomi.
Karol leżał obok mnie, lekko mnie odejmując, Nina spała obok Sławka, Kentai i Damiena na łóżku Kentai. Uśmiechnęłam się leciutko kiedy zobaczyłam, jak poukładani są na łóżku.
Na kanapie pod oknem spał Eric. Nigdzie za to nie było Colla. Wyszłam cicho spod kołdry i poszłam pod prysznic. Leciutko roniąc łzy, umyłam się i spoglądałam za sukienką, którą wczoraj zostawiłam. Sukienki nigdzie nie było. Związałam włosy i wyszłam cicho z łazienki do pokoju. Była dopiero 17 i wszyscy jeszcze spali. Ubrałam się i zeszłam na dół, zostawiając znajomych w pokoju.
Weszłam do kuchni i nasypałam sobie płatków. Zjadłam je, ale nie byłam zbytnio głodna.
Umyłam miseczkę i odstawiłam ją na suszarkę. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Słońce zakryło się za chmurami i mogłam swobodnie przemieszczać się pomiędzy budynkami. Nie wiem jakim cudem, ale zaszłam pod wielki dąb. Usiadłam u jego wielkiego pienia i oparłam się o korę. Zrobiło mi się smutno. Przypomniały mi się wszystkie chwile, które spędziłam z Gabrielem. Od tych miłych po te złe i znowu po te miłe. Przypomniała mi się ciąża i radość Gabriela; pamiętałam też jak zerwał nasze zaręczyny, przez Sławka; nasza pierwsza wspólna noc; lekkie pocałunki i miłość, którą się darzyliśmy, która trwała. Nie mogłam o nim tak po prostu zapomnieć. NIE MOGŁAM !
*Gabriel*
Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. Strasznie bolała mnie głowa. Rozejrzałem się po pokoju i pierwsza myśl jaka we mnie uderzyła NIE ŻYJĘ ! To było przerażające, a jednak byłem żywy i byłem gdzieś. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale lampa naftowa oświetlała pokój dość dobrze. Leżałem na wielkim łóżku, przy ścianie stała półka z książkami, po lewo stolik z następną lampą, a na przeciwko łóżka stało biurko z kolejną lampką, komputerem i lusterkiem.
Powoli wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Wziąłem lusterko i przejrzałem się. Moje oczy dostały szoku. Mój księżyc i znaki na twarzy zamiast mieć kolor diamentowy, miały kolor czerwony. Odłożyłem lusterko i wyszedł zza szmaty, która pełniła rolę drzwi. Wyszedłem na jakiś korytarz, a raczej przypominało to tunel ( straszne klimaty :// ). Tunel był mocno oświetlony. Po obu stronach były takie same płachty materiałów jako drzwi, każdy miał inny kolor lub jakąś naszywkę. Szedłem przed siebie, kiedy natrafiłem na zakręt. Szedłem dalej, aż doszedłem do jakiegoś pomieszczenia, które okazało się kuchnią.
- O, obudziłeś się. - powiedziała jakaś dziewczyna, która gotowała makaron na kuchni
- Kim ty jesteś ? Gdzie ja jestem ? - zapytałem z przerażeniem
- Umarłeś i odżyłeś. - odpowiedziała - Jesteś czerwonym adeptem.
- Czerwonym ? - zapytałem
- Masz czerwony znak. - odpowiedziała dziewczyna ( mojego wzrostu, brunetka, z czerwonym księżycem i znakami na szyi, twarzy i rękach z zielonymi oczami ) - Jak ja jestem głupia. Miło mi Gabrielu, jestem Anna.
- Skąd znasz moje imię ? - zapytałem
- Znam imię każdego, który ma zostać czerwonym. - odpowiedziała
- Jesteś jak Wyższa kapłanka ? - zapytałem
- Nie bluźnij ! - uniosła się dziewczyna - Naszym ojcem jest Kalona.
- Kalona, a kto to ? - zapytałem
- Upadły. - odpowiedziała i zamieszała makaron
- Ale co upadły ?
- Anioł. - odpowiedział męski głos zza moich pleców. Odwróciłem się, żeby przyjrzeć się chłopakowi. Był dość wysoki, miał czarne włosy, za uszu, ale nie opadające na barki i o dziwo miał czarne, wielkie skrzydła. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
- Dean. - powiedziała dziewczyna - Gdzie do cholery jest Mac ? - zapytała
- Jest z Karishmą. - odpowiedział chłopak i wszedł dalej do kuchni.
- Siadajcie i zjedzcie obiad. - powiedziała dziewczyna. Usiedliśmy do stołu, zjedliśmy obiad. Dean sobie poszedł, Anna też, a ja wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i zastanawiałem się co robiłem przed śmiercią.
*Sara*
Łzy spływały mi po policzkach. Nie mogłam się opanować, wspomnienia były silniejsze. Byłam załamana. Potrzebowałam wsparcia żywiołów i Bogini.
- Żywioły, wzywam was, wesprzyjcie mnie. - wyszeptałam. Szybko otuliły mnie moje żywioły, przypominając mi jeszcze mocniej Gabriela. - Wiem, że to niemożliwe, ale możecie sprawdzić co z ciałem Gabriela ? - zapytałam. Żywioły zaszalały i przeniosły się gdzieś.
*Gabriel*
Siedziałem na łóżku, kiedy otoczyły mnie żywioły. Uśmiechnąłem się do siebie, ale w pewnej chwili moje myśli wypełnił jeden obraz.
- Sara. - wyszeptałem. Zrobiło mi się smutno. Byłem już na skraju załamania. Nie wiedziałem co zrobić. Byłem teraz całkiem inny niż Sara, moja ukochana Sara.
Nagle żywioły zaczęły coś szeptać, a bynajmniej tak mi się zdawało.
Obiecuję ci, że po ciebie wrócę...
--------------------------------------------
I dobiłam do 15 bohaterów : ]]. Do zakończenia mojej historii zostało 15 rozdziałów. Myślę, że starczy mi weny i wymyślę coś fajnego na te ostatnie 5 rozdziałów.
Pozdrawiam i zapraszam na blogi :**.
Karol leżał obok mnie, lekko mnie odejmując, Nina spała obok Sławka, Kentai i Damiena na łóżku Kentai. Uśmiechnęłam się leciutko kiedy zobaczyłam, jak poukładani są na łóżku.
Na kanapie pod oknem spał Eric. Nigdzie za to nie było Colla. Wyszłam cicho spod kołdry i poszłam pod prysznic. Leciutko roniąc łzy, umyłam się i spoglądałam za sukienką, którą wczoraj zostawiłam. Sukienki nigdzie nie było. Związałam włosy i wyszłam cicho z łazienki do pokoju. Była dopiero 17 i wszyscy jeszcze spali. Ubrałam się i zeszłam na dół, zostawiając znajomych w pokoju.
Weszłam do kuchni i nasypałam sobie płatków. Zjadłam je, ale nie byłam zbytnio głodna.
Umyłam miseczkę i odstawiłam ją na suszarkę. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Słońce zakryło się za chmurami i mogłam swobodnie przemieszczać się pomiędzy budynkami. Nie wiem jakim cudem, ale zaszłam pod wielki dąb. Usiadłam u jego wielkiego pienia i oparłam się o korę. Zrobiło mi się smutno. Przypomniały mi się wszystkie chwile, które spędziłam z Gabrielem. Od tych miłych po te złe i znowu po te miłe. Przypomniała mi się ciąża i radość Gabriela; pamiętałam też jak zerwał nasze zaręczyny, przez Sławka; nasza pierwsza wspólna noc; lekkie pocałunki i miłość, którą się darzyliśmy, która trwała. Nie mogłam o nim tak po prostu zapomnieć. NIE MOGŁAM !
*Gabriel*
Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. Strasznie bolała mnie głowa. Rozejrzałem się po pokoju i pierwsza myśl jaka we mnie uderzyła NIE ŻYJĘ ! To było przerażające, a jednak byłem żywy i byłem gdzieś. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale lampa naftowa oświetlała pokój dość dobrze. Leżałem na wielkim łóżku, przy ścianie stała półka z książkami, po lewo stolik z następną lampą, a na przeciwko łóżka stało biurko z kolejną lampką, komputerem i lusterkiem.
Powoli wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Wziąłem lusterko i przejrzałem się. Moje oczy dostały szoku. Mój księżyc i znaki na twarzy zamiast mieć kolor diamentowy, miały kolor czerwony. Odłożyłem lusterko i wyszedł zza szmaty, która pełniła rolę drzwi. Wyszedłem na jakiś korytarz, a raczej przypominało to tunel ( straszne klimaty :// ). Tunel był mocno oświetlony. Po obu stronach były takie same płachty materiałów jako drzwi, każdy miał inny kolor lub jakąś naszywkę. Szedłem przed siebie, kiedy natrafiłem na zakręt. Szedłem dalej, aż doszedłem do jakiegoś pomieszczenia, które okazało się kuchnią.
- O, obudziłeś się. - powiedziała jakaś dziewczyna, która gotowała makaron na kuchni
- Kim ty jesteś ? Gdzie ja jestem ? - zapytałem z przerażeniem
- Umarłeś i odżyłeś. - odpowiedziała - Jesteś czerwonym adeptem.
- Czerwonym ? - zapytałem
- Masz czerwony znak. - odpowiedziała dziewczyna ( mojego wzrostu, brunetka, z czerwonym księżycem i znakami na szyi, twarzy i rękach z zielonymi oczami ) - Jak ja jestem głupia. Miło mi Gabrielu, jestem Anna.
- Skąd znasz moje imię ? - zapytałem
- Znam imię każdego, który ma zostać czerwonym. - odpowiedziała
- Jesteś jak Wyższa kapłanka ? - zapytałem
- Nie bluźnij ! - uniosła się dziewczyna - Naszym ojcem jest Kalona.
- Kalona, a kto to ? - zapytałem
- Upadły. - odpowiedziała i zamieszała makaron
- Ale co upadły ?
- Anioł. - odpowiedział męski głos zza moich pleców. Odwróciłem się, żeby przyjrzeć się chłopakowi. Był dość wysoki, miał czarne włosy, za uszu, ale nie opadające na barki i o dziwo miał czarne, wielkie skrzydła. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
- Dean. - powiedziała dziewczyna - Gdzie do cholery jest Mac ? - zapytała
- Jest z Karishmą. - odpowiedział chłopak i wszedł dalej do kuchni.
- Siadajcie i zjedzcie obiad. - powiedziała dziewczyna. Usiedliśmy do stołu, zjedliśmy obiad. Dean sobie poszedł, Anna też, a ja wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i zastanawiałem się co robiłem przed śmiercią.
*Sara*
Łzy spływały mi po policzkach. Nie mogłam się opanować, wspomnienia były silniejsze. Byłam załamana. Potrzebowałam wsparcia żywiołów i Bogini.
- Żywioły, wzywam was, wesprzyjcie mnie. - wyszeptałam. Szybko otuliły mnie moje żywioły, przypominając mi jeszcze mocniej Gabriela. - Wiem, że to niemożliwe, ale możecie sprawdzić co z ciałem Gabriela ? - zapytałam. Żywioły zaszalały i przeniosły się gdzieś.
*Gabriel*
Siedziałem na łóżku, kiedy otoczyły mnie żywioły. Uśmiechnąłem się do siebie, ale w pewnej chwili moje myśli wypełnił jeden obraz.
- Sara. - wyszeptałem. Zrobiło mi się smutno. Byłem już na skraju załamania. Nie wiedziałem co zrobić. Byłem teraz całkiem inny niż Sara, moja ukochana Sara.
Nagle żywioły zaczęły coś szeptać, a bynajmniej tak mi się zdawało.
Obiecuję ci, że po ciebie wrócę...
--------------------------------------------
I dobiłam do 15 bohaterów : ]]. Do zakończenia mojej historii zostało 15 rozdziałów. Myślę, że starczy mi weny i wymyślę coś fajnego na te ostatnie 5 rozdziałów.
Pozdrawiam i zapraszam na blogi :**.
- www.sukaporutorono.blogspot.com
- www.in-love-for-dreams.blogspot.com
- www.at-night-i-write-about.blogspot.com/
niedziela, 10 marca 2013
Rozdział 69.
Nadszedł dzień uroczystości. Wstałam strasznie zestresowana. Gabriela nie było, najwidoczniej wyszedł w nocy, a raczej w dzień. Poszłam do łazienki i wzięłam długi, odświeżający prysznic. Wysuszyłam włosy i weszłam do pokoju. Na swoim łóżku siedziała Kentai i przyglądała się czemuś.
- Co robisz ? - zapytałam z ciekawością
- Zapisałam dziś wiersz, ale nie wiem o co w nim chodzi. - powiedziała, trochę przestraszona Kentai
- Mogę go zobaczyć ? - zapytałam, siadając obok niej.
- Proszę - odpowiedziała i podała mi kartkę z wierszem. Nie wiedziałam, że Kentai ma takie piękne pismo. Zaczęłam czytać wiersz na głos:
- Co robisz ? - zapytałam z ciekawością
- Zapisałam dziś wiersz, ale nie wiem o co w nim chodzi. - powiedziała, trochę przestraszona Kentai
- Mogę go zobaczyć ? - zapytałam, siadając obok niej.
- Proszę - odpowiedziała i podała mi kartkę z wierszem. Nie wiedziałam, że Kentai ma takie piękne pismo. Zaczęłam czytać wiersz na głos:
Księżyc świeci na niebie
Prorocza noc
Nie świadomi niczego
Śmierć jest blisko, nadchodzi
Wszędzie krew i łzy
Wybrana w smutku po stracie, złość
Miłość silniejsza niż śmierć
Obietnica
- Wiesz może co to może znaczyć ? - zapytała Kentai
- Nie mam pojęcia, ale moja intuicja mówi, że to coś złego. - powiedziałam. Byłam przerażona, ktoś z nas miał niedługo zginąć ? - Nie martwmy się na zapas.
- Ale też nie możemy tego lekceważyć. - powiedziała Kentai
- Oczywiście. Skupmy się dziś na uroczystości. - powiedziałam
- Tak, mamy jeszcze 3 godziny, ale trzeba sprawdzić salę. - powiedziała Kentai
- Ubierzmy się i chodźmy to sprawdzić. - zachęciłam ją
- Dobra, tylko skoczę pod prysznic. - odpowiedziała
- Poczekam. - odpowiedziałam
Kentai poszła do łazienki, a ja ubrałam się w sukienkę, szpilki i usiadłam na łóżku.
Nie spostrzegłam nawet, a Kentai stała przede mną gotowa.
- Idziemy ? - zapytała z uśmiechem
- Tak. - odpowiedziałam i wyszłyśmy z akademika.
Po krótkiej drodze, weszłyśmy do sali rekreacyjnej gdzie krzątało się mnóstwo adeptów.
- Cześć dziewczyny. - powiedział Colle, który podszedł do mnie i Kentai
- No, cześć. - odpowiedziałyśmy
- Podoba się prezent ? - zapytałam z uśmiechem
- Pewnie. - odpowiedział
- Bardzo się cieszę. - odpowiedziałam
- Witam kapłanko. - powiedział jakiś chłopak podchodząc do nas
- Witaj Kail. - odpowiedziałam miło
- Czy dary dla Nyks położyć teraz ? - zapytał
- Tak. - odpowiedziałam - Czy stół z jedzeniem jest gotowy ?
- Oczywiście. - odpowiedział
- Dziękuję. - powiedziałam - Czy mógłbyś jeszcze coś dla mnie zrobić ?
- Oczywiście kapłanko. - odpowiedział
- Przynieś mi świece od żywiołów z kaplicy i mieszankę ziół lawendy.
- Świece są przygotowane, a po zioła lawendy zaraz pójdę. Kielich i stół dla Rady jest też przygotowany. - odpowiedział
- Dziękuję ci, to wszystko. - powiedziałam
- Miłego wieczoru kapłanko. - odpowiedział Kail - Bądź pozdrowiona.
- Bądź pozdrowiony Kailu. - odpowiedziałam, Kail skłonił się i odszedł.
- Wow. - powiedziała Kentai
- Co ? - zapytałam
- Jak ty poważnie wyglądałaś - odpowiedziała
- Yyyyy...dzięki, ale mam to uważać za komplement ? - zdezorientowałam się
- Oczywiście. - zachichotała
- Witaj kochanie. - powiedział Gabriel i pocałował mnie w policzek
- Hej. - odpowiedziałam i przytuliłam go. - Wszystko z tobą w porządku ?
- Tak, a czemu pytasz ? - zapytał.
- Strasznie wyglądasz. - odpowiedziałam. Naprawdę wyglądał strasznie. Miał podkrążone oczy i bladą twarz, a jego księżyc był bardzo intensywny na bladej skórze.
- Boli mnie głowa. - odpowiedział i przytulił się do mnie - Pięknie wyglądasz skarbie.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - odpowiedziałam z uśmiechem
- To dzięki mojej dziewczynie. - odpowiedział i pocałował mnie
- No ma gust. - powiedziałam i zachichotałam
- Kiedy to się zacznie ? - zapytał Damien, podchodząc do naszej grupki.
- Spokojnie kotku. - powiedziała Kentai - Jeszcze trochę czasu.
Do sali weszła Nina z Karolem, Sławkiem i Eric'em
- Witajcie. - powiedziała Nina
- Witajcie. - odpowiedziałam
- Długo jeszcze do obchodów ? - zapytał Sławek
- Nie denerwujcie się, jeszcze jakaś godzina. - odpowiedziałam
- Adepci już zaczynają się schodzić. - powiedział Karol
- Niedługo będziemy zaczynać, ale muszę jeszcze sprawdzić czy wszystko jest gotowe, ale dużo czasu mi to zajmie. - powiedziałam
- Pomożemy ci. - powiedziała Kentai z Damienem
- Dziękuje wam. - odpowiedziałam - Pójdę z Gabrielem sprawdzić czy wszystko gotowe do kręgu, dla Rady. Kentai i Damien, pójdziecie sprawdzić co z jedzeniem. Eric i Karol, pójdziecie sprawdzić co z muzyką. A ty Colle, pójdziesz z Niną i Sławkiem zebrać adeptów i moją babcie.
- Dobrze. - odpowiedzieli i rozeszli się. Ruszyłam z Gabrielem w stronę stołu dla Rady.
- Kochanie, wybrałaś Radę, prawda ? - zapytał Gabriel
- Oczywiście, że tak. - powiedziałam
- Wybrałaś nas, prawda ? - zapytał
- Nas, masz na myśli....
- Mnie, ciebie, Kentai, Ninę, Karola, Sławka, Erica, Colla i Damiena. - przerwał mi
- Skąd to wiesz ? - zapytałam zdziwiona
- Miałem takie przeczucie. - powiedział - Nie rozumiem, dlaczego wybrałaś mnie.
- Jesteś moim narzeczonym, kocham cię i musisz być w Radzie. - powiedziałam, sprawdzając, czy wszystko jest dobrze. - Wino, lawenda, owoce. - mówiłam na głos, wyliczając rzeczy przy stole. Adeptów było coraz więcej, a mojej babci, jeszcze nie było, czekałam tylko, kiedy przyjdzie. Musiała rozpocząć tą całą Uroczystość.
- Dobra, tu wszystko jest, chodźmy sprawdzić krąg. - powiedziałam i poszliśmy przed stół, gdzie stały rzeczy do kręgu w samym środku (kręgu). Kiedy doszliśmy do stolika z rzeczami, w sali rozbrzmiała muzyka. Słodka i powolna. Popatrzyłam na górę, gdzie stał Eric i Karol i uśmiechnęłam się. Odwdzięczyli się uśmiechami i wrócili do rozmowy z jakimś adeptem. Sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu i zaczęłam rozglądać się za przyjaciółmi.
- Wszystko gotowe ? - zapytała nagle babcia zza moich pleców
- Witaj Wyższa Kapłanko. - powiedziałam i lekko się ukłoniłam - Oczywiście, że wszystko gotowe.
- Tak się cieszę you-we-tsi-a-ge-you. - odpowiedziała z uśmiechem babcia. Miała bardzo piękną suknię, która była dopasowana do postury babci i jej pięknych oczu.
Babcia była piękna kobietą, nie była zwykłą babcią tylko kimś więcej. Była wampirem. Wyglądała bardzo młodo, nie miała zmarszczek, miała tylko siwe włosy, które były bardzo długie.
- Babciu, wybrałaś przewodniczących Cór i Synów Ciemności ? - zapytałam
- Oczywiście skarbie, o nic nie musisz się martwić. - powiedziała - Ogłoszę to zaraz na rozpoczęciu.
- Witaj Wyższa kapłanko. - powiedziała Nina i Kentai, które doszły do nas.
- Witajcie adepci. - odpowiedziała babcia
- Wszystko gotowe ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedzieli. Do sali wchodzili już ostatni adepci, a nam zostały 2 minuty na zajęcie miejsc. Ustaliśmy w kręgu, a babcia przed nami. Wszyscy adepci stali już przed babcią i kręgiem, skupiając się na Wyższej Kapłance.
- Witajcie adepci. - powiedziała donośnym i uroczystym głosem babcia
- Witaj Wyższa Kapłanko. - odpowiedzieli zgodnie
- Witam was na otwarciu Cór i Synów Ciemności, stowarzyszenia naszych uczniów, którzy zostali wybrani przez Nyks do jej posługi. - powiedziała - Przewodniczącymi Cór i Synów Ciemności zostaje Sara Redbird i Karol Michaels. - powiedziała babcia. Byłam strasznie zaskoczona, że babcia wybrała mnie i Karola. Potajemnie uśmiechnęłam się do Karola, który był najwidoczniej przerażony. Odwróciłam głowę w stronę babci, która coś mówiła - ....Teraz przewodnicząca Cór Ciemności ogłosi skład Rady i utworzy krąg dla naszej bogini. - Babcia odeszła na bok. Muzyka zaczęła grać, a ja byłam strasznie zestresowana. Ale musiałam dać sobie radę z tym wszystkim, wzięłam głęboki wdech, rozluźniłam się i mówiłam.
- Witajcie adepci. - zaczęłam - To pierwsze spotkanie elitarne Cór i Synów Ciemności. Jako przewodnicząca ogłoszę skład Rady, która pomoże mi dokonywać wyborów i pomagać adeptom.
W skład Rady wchodzą: Sara Redbird, Kentai Kenoi, Nina Wolf, Eric Denro, Sławek Keno, Karol Michaels, Damien Detya, Colle Daniels oraz Gabriel Stark. - powiedziałam. - Po ogłoszeniu Rady utworzymy krąg dla naszej bogini. - wzięłam zapałki i podpaliłam lawendę. W ciągu kilku sekund całą salę wypełnił piękny zapach. Podeszłam do Karola, który trzymał białą świecę.
- Powietrze, które zabierasz nasze smutki, przybądź do naszego kręgu. - zapaliłam świecę i otoczył nas żywioł, który przeszedł na całą salę. Kilkoro uczniów westchnęło. Podeszłam do Kentai, która stał już z czerwoną świecą.
- Ogniu, który dajesz nam potrzebne ciepło, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i zanim zdążyłam dotknąć zapałką knota od świeczki, zapłoną jasnym płomieniem i otoczyła nas ciepłem, rozchodząc się kolejno na adeptów. Następnie podeszłam do Niny.
- Wodo, która dajesz nam orzeźwienie, przybądź do naszego kręgu. - powiedziałam i zapaliłam świeczkę. Całą salę wypełnił cichutki szum wody i morska bryza. Podeszłam do Gabriela.
- Ziemio, która jesteś dla nas.... - przerwałam, bo zaczęło dziać się coś złego. Gabriel strasznie pobladł i plujną na mnie krwią. Upadł na podłogę, a z jego nosa, uszu i buzi zaczęła wypływać krew. Byłam przerażona, nie wiedziałam co się dzieje. Upadłam obok Gabriela trzymając go za ramiona. - Gabriel ! Gabriel ! - wrzeszczałam ze łzami w oczach.
- Sara, on umiera. - powiedziała Nina i chciała do mnie podejść
- Nie przerywajcie kręgu ! - wrzasnęłam - Dajcie mi ręczniki, szybko ! - krzyknęłam na jakiegoś adepta. - Gabriel, kochanie. - powiedziałam i położyłam jego głowę na moich kolanach, a moje łzy mieszały się z krwią Gabriela, która plamiła wszystko.
- Nie martw się skarbie. - mówił cicho - Będzie dobrze.
Jakiś adept rzucił mi ręcznik, a ja zaczęłam wycierać Gabriela.
- Nie możesz umrzeć. - powiedziałam - Nie możesz umrzeć. Nie dam sobie rady bez ciebie.
- Dasz sobie radę kochanie. - powiedział i wykasłał kolejną masę krwi - Wierzę w ciebie.
- Nie umieraj, obiecałeś, że nie umrzesz. - powiedziałam i przytuliłam się do niego, płacząc - Nie możesz, nie możesz. - powtarzałam
- Obiecałem i dotrzymam słowa. Wrócę po ciebie kochanie. - powiedział
- Nie. Zostań. - powiedziałam
- Pocałuj mnie. - powiedział i wypluł krew. Pochyliłam się nad jego twarzą i delikatnie przystawiłam swoje usta do jego ust. W mojej buzi eksplodował smak krwi, który był cudowny, ale nie myślałam teraz o nim tylko o Gabrielu. Odsunęłam się od Gabriela, całą we krwi i zapłakana.
- Kocham cię. - wyszeptał i osunął się bezwładnie na moich kolanach
- Nie ! - krzyknęłam - Gabriel ! Nie ! - zaczęłam głośno łkać na podłodze z ciałem mojej miłości na kolanach.
- Sara ! - podbiegł do mnie smutny Karol i wziął mnie od ciała Gabriela
- Zostaw mnie ! - krzyknęłam na niego i wyrwałam się do Gabriela
- On nie żyje ! - krzyknął na mnie Karol, złapał mnie i mocno przytulił. Dotarło to do mnie jak uderzenie młotkiem w głowę i szybka śmierć. Zaczęłam strasznie płakać i okładać go pięściami po klacie. Jednak i tak mnie nie puścił. Więc odpuściła i wtuliłam się w niego z płaczem.
- Robercie, weźmy tego adepta, szybko. - powiedziała babcia bardzo cicho
- Babciu. - wydukałam w płaczu
- Kochanie, będzie dla ciebie lepiej. - powiedziała babcia i przykryła ciało Gabriela - Żywioły odejdźcie.
Żywioły odeszły i została pusta cisza.
- Adepci, proszę się rozejść. - powiedziała babcia. Adepci posłusznie wyszli z sali i zostaliśmy tam tylko z babcia i resztą Rady.
- Kochanie. - powiedziała zapłakana Nina i przytuliła mnie i Kentai, która strasznie płakała. - Sara jesteś cała we krwi.
- Chodź z nami. - powiedziała Kentai i wzięła mnie pod rękę. Wyszłyśmy z sali, ledwo trzymałam się na nogach. Moja sukienka była przemoczona i ciężka, a włosy były mokre, tak jak twarz, ręce i nogi.
- Ja ją wezmę. - powiedział Colle i wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie na łóżko i zdjął buty.
- Skarbie, będzie dobrze jak pójdziesz i się wykąpiesz. - powiedziała Nina, kiedy wydmuchiwała nos.
- Nie chcę. - wydukałam
- Proszę cię. - odpowiedziała Kentai - Przyniosę ci coś do jedzenia.
Zeszłam z łóżka, pozostawiając plamy na pościeli i weszłam do łazienki. Ściągnęłam sukienkę i zamoczyłam ją w misce wody, która od razu stała się czerwona. Dopiero wtedy spojrzałam w lusterko. Moja twarz wyglądała okropnie. Zaschnięte smugi od kredki, podkrążone oczy i krew, wszędzie była krew. Weszłam szybko pod prysznic i zaczęłam łkać. Krew z wodą spływała do odpływu, a moje ciało robiło się coraz czystsze. Kiedy woda stała się już czysta wyszłam spod prysznica Wytarłam się i wyszłam w nowej bieliźnie do pokoju. Colle siedział już przebrany na moim łóżku, które też było czyste, Nina i Kentai też były przebrane i siedziały na łóżku, przytulając się. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jakiś dres i luźną koszulkę. Założyłam je i wdrapałam się do łóżka. Kentai i Nina usiadły przy mnie i podały mi kanapki i jakąś czerwona substancję w butelce, pomyślałam, że to wino i wzięłam butelkę. Upiłam łyk, a moje kubki smakowe zaczęły wariować. Poprawił mi się humor i samopoczucie, zanim nie przypomniałam sobie o Gabrielu.
- Co wy mi daliście ? - zapytałam smutna, ale już nie zmęczona
- Krew. - powiedziała Kentai - Widziałam co było jak pocałowałaś....wiedziałam, że ci zasmakowała i wykradłam trochę dla ciebie.
- Dziękuję ci. - odpowiedziałam i cmoknęłam ją w policzek.
- Zostanę z wami. - powiedział Colle. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - odpowiedziała Nina
- Przyszliśmy do was. - powiedział Sławek. Wszedł do pokoju razem z Damienem, Karolem i Ericem. Kentai się rozpłakała i wpadła w ramiona Damiena, który mocno ją przytulił i usiedli na łóżko Kentai, Tak jak Sławek.
- Nie chcemy żebyś dziś była sama. - powiedział Karol i usiadł obok mnie. Nina poszła do Sławka, a Eric z Collem usiedli na kanapie pod oknem.
- Dziękuję wam wszystkim za to. - powiedziałam - Nie wiem czy wszyscy z was lubili Gabriela, ale ja go kochałam. On was lubił i tolerował. Po prostu wam dziękuję. - wydukałam i zaczęłam szlochać. Karol mnie przytulił, a reszta posmutniała i spuściła głowy. Wypiłam resztę krwi z butelki i odłożyłam ją na szafkę obok łóżka. Wpełzłam głębiej pod kołdrę, przytuliłam się do Karola i zasnęłam ze smutkiem.
środa, 6 marca 2013
Rozdział 68.
Wstałam z nadzieją lepszego dnia, chociaż zapowiadał się koszmarnie. Już jutro miało być otwarcie Cór i Synów Ciemności, a ja musiałam jeszcze dać moim znajomym ubrania. Dobrze, że przyszły wczoraj, bo nie wiem co by zrobiła. Wstałam z łóżka i pognałam pod prysznic. Po szybkim prysznicu, ubrałam się w jasne rurki i koszulkę z DEG, narzuciłam na ramiona sweterek i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, zjadłam pospiesznie płatki i wyszłam z akademika. Na dworzu było już ciemno, ale nie aż tak jak w zimę. Weszłam do szkoły i pognałam na lekcje literatury z prof Lankfordem.
- Siadajcie uczniowie. - powiedział profesor i wszedł na swoją scenę. - Dziś powiemy sobie o tragedii Romea i Julii, którzy są wam bardzo dobrze znani. Więc, kto nam powie tak w skrócie o co chodzi ?
Nikt nie podniósł ręki. - No to może Sara. - powiedział profesor. Westchnęłam i zaczęłam mówić.
- Romeo zakochał się w Julii, z odwzajemnieniem. Rodziny były temu przeciwne. Romeo wyjechał. Julia upozorowała śmierć. Romeo wrócił i zabił się kiedy zobaczył bezwładne ciało kochanki. Lecz kiedy Julia się obudziła i zobaczyła, że Romeo się zabił, przebiła się jego sztyletem. Rodziny to odkryły i pogodziły się. - powiedziałam - Romeo był idiotą.
- Dlaczego tak uważasz Saro ? - zapytał z zaciekawieniem prof. Lankford
- Zamiast sprawdzić czy serce Julii bije, on po prostu się zabił. - powiedziałam
- To ciekawe co mówisz. - prof potarł się po czole. - Czy nie uważasz, że Julia była zbyt pochopna ? - zapytał po chwili
- Szczerze, ta historia objawia mi się inaczej. - powiedziałam
- Przedstaw swój pogląd. - powiedział profesor
- Moim zdaniem Romeo był jakimś chorym kolesiem, który miał dzianych rodziców, tak samo jak Julia. A Julia była zwykłą ćpunką. Kiedy jej ukochany, chory chłopak wyjechał, bo jej rodzice nie chcieli, żeby była z takim idiotą, ona po prostu się zaćpała. Wszyscy myśleli, że umarła, nawet ten idiota Romeo. Kiedy wrócił i zobaczył Julię zaćpaną, wziął i się zadźgał. Kiedy Julia jednak się odećpała powiedzmy, zobaczyła zadźganego Romeo, zrobiła harakiri i podcięła se żyły. Jako, że oboje byli chorzy, rodzice tych dzieciaków pogodzili się i prowadzili wspólne interesy. To są realia. Nie wierzę w takie bzdety jak Romeo i Julia. A ich miłość była wielką skazą. - powiedziałam. Cała klasa patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Bardzo ciekawa teoria. - powiedział profesor
- Dziękuję. - powiedziałam - Ale pozytywnie pan patrzy na moje rozumowanie ?
- Oczywiście. - powiedział Lankford. - Dziękuję wam za dzisiejsze zajęcia adepci, możecie iść.
Wyszliśmy z klasy i poszliśmy na następną lekcję - matematykę, a potem wampirologię. Ostatnią godziną była szermierka, która okazała się nie taką najgorszą godziną.
Weszliśmy na salę, kiedy prof. Dragon czekał na nas przy szpadach.
- Dobrze adepci. Przebierzcie się i zaczynamy zajęcia. - powiedział i dał nam stroje. Przebraliśmy się i czekaliśmy co powie Dragon. - Teraz czeka was porządna walka z uczniami z 4 formatowania.
- No cudnie. - wymruczała Kentai
- Będzie fajnie. - powiedziałam i założyłam maskę na twarz, wzięłam szablę i czekałam kiedy ktoś podejdzie do mnie i wyzwie mnie do walki. Ustałam na macie, aż podszedł do mnie jakiś chłopak, strasznie wysoki z brązowymi włosami i szarymi oczami.
- Pokaż na co cię stać dziewczynko. - powiedział i pokazał swoje zęby
- Palant. - burknęłam - Zapraszam. - skłoniłam się i zaśmiałam
- Zaczynamy. - powiedział profesor i zaczęliśmy walkę. Po kilku minutach byłam wykończona, ale dawałam z siebie wszystko. Postanowiłam wziąść kolesia podstępem. Za symulowałam, że źle postawiłam nogę i upadłam na ziemię, kładą szpadę obok mojego ciała.
- Ałaaaa ! - krzyknęłam i złapałam się za kostkę - Moje kostka.
- Co się stało ? - zapytał chłopak, klękając obok mnie. Szybko wzięłam szpadę i przytknęłam mu go gardła.
- Ze mną się nie igra. - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i uniósł ręce w geście poddania.
Wziął mnie za rękę i podniósł.
- Sprytnie. - powiedział - Jestem Kail
- Cześć, jestem...
- Sara. Tak wiem o tym. - przerwał mi i uśmiechnął się.
- Aha. - powiedziałam i zdjęłam kostium - Skąd w ogóle o mnie wiesz ?
- Wieści szybko się roznoszą. - powiedział
- Jakie wieści ? - zapytałam, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Masz powiązanie ze wszystkimi żywiołami. - powiedział
- Nie ze wszystkimi. - odpowiedziałam wściekła i zaczęłam opuszczać salę
- Ale z większością. - powiedział i szedł za mną
- Poczekaj. - powiedziałam i gwałtownie zahamowałam - Jestem umówiona ze znajomymi....
- Dobra, rozumiem. - powiedział i posmutniał - Cześć.
- Ale możesz mi pomóc. - powiedziałam nagle
- Tak ? A w czym jeśli można wiedzieć ?
- Jutro jest otwarcie Cór i Synów Ciemności i muszę zanieść znajomym stroje, ponieważ są ze mną w Radzie. - powiedziałam
- I mam ci pomóc w noszeniu ? - zapytał
- Jeśli byś był taki pomocny.
- Pewnie, że ci pomogę kapłanko. - powiedział
- Żadna kapłanko, jestem Sara i tak masz od mnie mówić. - powiedziałam i poszliśmy do mojego pokoju po ubrania.
*W sali rekreacyjnej*
- Hej kochani, mam dla was niespodziankę. - powiedziałam, wchodząc z torbami pełnymi ciuchów do sali.
- Co to takiego ? - zapytała Kentai
- Są to stroje na jutrzejszą uroczystość, w które macie się ubrać. - powiedziałam i położyłam torby na kanapę. - Zaraz wam to rozdam zanim się pogubię. Aha. Dzięki za pomoc Kail.
- Nie ma sprawy. - powiedział i odszedł.
- Czyli tak mam dla was te stroje, założycie je jutro bo to bardzo ważne. - powiedziałam
- Czemu takie ważne ? - zapytała Nina
- Nie zadawaj pytań, po prostu przyjdźcie jutro w tym, a wszystkiego się dowiecie. - powiedziałam i dałam im torby.
- Co teraz będziesz robić ? - zapytał Gabriel podchodząc do mnie i mocno mnie przytulając
- Jeszcze nie wiem kochanie, a chciałbyś pewnie pobyć ze mną, tak ? - zapytałam
- Oczywiście, że tak - powiedział i pocałował mnie
- No dobrze. Jeśli chcesz przyjdź do naszego pokoju i pobędziemy trochę razem. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, a ja oczywiście z Gabrielem udałam się do mojego pokoju. Weszliśmy do mnie i usiedliśmy na łóżku.
- Kochanie. - powiedział
- Tak misiu ? - zapytałam
- Jak myślisz, uda nam się utworzyć jutro krąg ? - zapytał z niepewnością
- Nie wierzysz w nas ? - zapytałam - Nie wierzysz w siebie Gabriel ?
- Kochanie wierzę w was, ale czuję, że stanie się coś niedobrego. - powiedział
- Co może się stać ? - zapytałam - Może nam się nie udać i wyjdziemy na pośmielisko całej szkoły, ale to nic, każdemu czasem jest potrzebny kop od życia.
- Nie żartuj sobie misiu. - powiedział i pocałował mnie w czoło
- Najważniejsze jest to, że mamy siebie kocie. - powiedziałam i wtuliłam się w niego, całując go po szyi.
- Kocham cię. - wymruczał
- Ja ciebie też. - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
-------------------------------------------------------
Postanowiłam już, że bloga zakończę na 85 rozdziale, jak nie wcześnie. A pod spodem jak obiecałam, stroje Rady.
- Siadajcie uczniowie. - powiedział profesor i wszedł na swoją scenę. - Dziś powiemy sobie o tragedii Romea i Julii, którzy są wam bardzo dobrze znani. Więc, kto nam powie tak w skrócie o co chodzi ?
Nikt nie podniósł ręki. - No to może Sara. - powiedział profesor. Westchnęłam i zaczęłam mówić.
- Romeo zakochał się w Julii, z odwzajemnieniem. Rodziny były temu przeciwne. Romeo wyjechał. Julia upozorowała śmierć. Romeo wrócił i zabił się kiedy zobaczył bezwładne ciało kochanki. Lecz kiedy Julia się obudziła i zobaczyła, że Romeo się zabił, przebiła się jego sztyletem. Rodziny to odkryły i pogodziły się. - powiedziałam - Romeo był idiotą.
- Dlaczego tak uważasz Saro ? - zapytał z zaciekawieniem prof. Lankford
- Zamiast sprawdzić czy serce Julii bije, on po prostu się zabił. - powiedziałam
- To ciekawe co mówisz. - prof potarł się po czole. - Czy nie uważasz, że Julia była zbyt pochopna ? - zapytał po chwili
- Szczerze, ta historia objawia mi się inaczej. - powiedziałam
- Przedstaw swój pogląd. - powiedział profesor
- Moim zdaniem Romeo był jakimś chorym kolesiem, który miał dzianych rodziców, tak samo jak Julia. A Julia była zwykłą ćpunką. Kiedy jej ukochany, chory chłopak wyjechał, bo jej rodzice nie chcieli, żeby była z takim idiotą, ona po prostu się zaćpała. Wszyscy myśleli, że umarła, nawet ten idiota Romeo. Kiedy wrócił i zobaczył Julię zaćpaną, wziął i się zadźgał. Kiedy Julia jednak się odećpała powiedzmy, zobaczyła zadźganego Romeo, zrobiła harakiri i podcięła se żyły. Jako, że oboje byli chorzy, rodzice tych dzieciaków pogodzili się i prowadzili wspólne interesy. To są realia. Nie wierzę w takie bzdety jak Romeo i Julia. A ich miłość była wielką skazą. - powiedziałam. Cała klasa patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Bardzo ciekawa teoria. - powiedział profesor
- Dziękuję. - powiedziałam - Ale pozytywnie pan patrzy na moje rozumowanie ?
- Oczywiście. - powiedział Lankford. - Dziękuję wam za dzisiejsze zajęcia adepci, możecie iść.
Wyszliśmy z klasy i poszliśmy na następną lekcję - matematykę, a potem wampirologię. Ostatnią godziną była szermierka, która okazała się nie taką najgorszą godziną.
Weszliśmy na salę, kiedy prof. Dragon czekał na nas przy szpadach.
- Dobrze adepci. Przebierzcie się i zaczynamy zajęcia. - powiedział i dał nam stroje. Przebraliśmy się i czekaliśmy co powie Dragon. - Teraz czeka was porządna walka z uczniami z 4 formatowania.
- No cudnie. - wymruczała Kentai
- Będzie fajnie. - powiedziałam i założyłam maskę na twarz, wzięłam szablę i czekałam kiedy ktoś podejdzie do mnie i wyzwie mnie do walki. Ustałam na macie, aż podszedł do mnie jakiś chłopak, strasznie wysoki z brązowymi włosami i szarymi oczami.
- Pokaż na co cię stać dziewczynko. - powiedział i pokazał swoje zęby
- Palant. - burknęłam - Zapraszam. - skłoniłam się i zaśmiałam
- Zaczynamy. - powiedział profesor i zaczęliśmy walkę. Po kilku minutach byłam wykończona, ale dawałam z siebie wszystko. Postanowiłam wziąść kolesia podstępem. Za symulowałam, że źle postawiłam nogę i upadłam na ziemię, kładą szpadę obok mojego ciała.
- Ałaaaa ! - krzyknęłam i złapałam się za kostkę - Moje kostka.
- Co się stało ? - zapytał chłopak, klękając obok mnie. Szybko wzięłam szpadę i przytknęłam mu go gardła.
- Ze mną się nie igra. - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i uniósł ręce w geście poddania.
Wziął mnie za rękę i podniósł.
- Sprytnie. - powiedział - Jestem Kail
- Cześć, jestem...
- Sara. Tak wiem o tym. - przerwał mi i uśmiechnął się.
- Aha. - powiedziałam i zdjęłam kostium - Skąd w ogóle o mnie wiesz ?
- Wieści szybko się roznoszą. - powiedział
- Jakie wieści ? - zapytałam, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Masz powiązanie ze wszystkimi żywiołami. - powiedział
- Nie ze wszystkimi. - odpowiedziałam wściekła i zaczęłam opuszczać salę
- Ale z większością. - powiedział i szedł za mną
- Poczekaj. - powiedziałam i gwałtownie zahamowałam - Jestem umówiona ze znajomymi....
- Dobra, rozumiem. - powiedział i posmutniał - Cześć.
- Ale możesz mi pomóc. - powiedziałam nagle
- Tak ? A w czym jeśli można wiedzieć ?
- Jutro jest otwarcie Cór i Synów Ciemności i muszę zanieść znajomym stroje, ponieważ są ze mną w Radzie. - powiedziałam
- I mam ci pomóc w noszeniu ? - zapytał
- Jeśli byś był taki pomocny.
- Pewnie, że ci pomogę kapłanko. - powiedział
- Żadna kapłanko, jestem Sara i tak masz od mnie mówić. - powiedziałam i poszliśmy do mojego pokoju po ubrania.
*W sali rekreacyjnej*
- Hej kochani, mam dla was niespodziankę. - powiedziałam, wchodząc z torbami pełnymi ciuchów do sali.
- Co to takiego ? - zapytała Kentai
- Są to stroje na jutrzejszą uroczystość, w które macie się ubrać. - powiedziałam i położyłam torby na kanapę. - Zaraz wam to rozdam zanim się pogubię. Aha. Dzięki za pomoc Kail.
- Nie ma sprawy. - powiedział i odszedł.
- Czyli tak mam dla was te stroje, założycie je jutro bo to bardzo ważne. - powiedziałam
- Czemu takie ważne ? - zapytała Nina
- Nie zadawaj pytań, po prostu przyjdźcie jutro w tym, a wszystkiego się dowiecie. - powiedziałam i dałam im torby.
- Co teraz będziesz robić ? - zapytał Gabriel podchodząc do mnie i mocno mnie przytulając
- Jeszcze nie wiem kochanie, a chciałbyś pewnie pobyć ze mną, tak ? - zapytałam
- Oczywiście, że tak - powiedział i pocałował mnie
- No dobrze. Jeśli chcesz przyjdź do naszego pokoju i pobędziemy trochę razem. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, a ja oczywiście z Gabrielem udałam się do mojego pokoju. Weszliśmy do mnie i usiedliśmy na łóżku.
- Kochanie. - powiedział
- Tak misiu ? - zapytałam
- Jak myślisz, uda nam się utworzyć jutro krąg ? - zapytał z niepewnością
- Nie wierzysz w nas ? - zapytałam - Nie wierzysz w siebie Gabriel ?
- Kochanie wierzę w was, ale czuję, że stanie się coś niedobrego. - powiedział
- Co może się stać ? - zapytałam - Może nam się nie udać i wyjdziemy na pośmielisko całej szkoły, ale to nic, każdemu czasem jest potrzebny kop od życia.
- Nie żartuj sobie misiu. - powiedział i pocałował mnie w czoło
- Najważniejsze jest to, że mamy siebie kocie. - powiedziałam i wtuliłam się w niego, całując go po szyi.
- Kocham cię. - wymruczał
- Ja ciebie też. - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
-------------------------------------------------------
Postanowiłam już, że bloga zakończę na 85 rozdziale, jak nie wcześnie. A pod spodem jak obiecałam, stroje Rady.
sobota, 2 marca 2013
Rozdział 67.
Wstałam obudzona przez jakieś głosy.
- Wynoś się stąd ! - krzyknęła Kentai
- Przyszłam do niej nie do ciebie. - powiedział spokojnie damski głos
- On nie chce cię widzieć. - powiedziała Kentai wyniośle.
- Zamknijcie się do cholery ! - krzyknęłam na nie z zamkniętymi oczami.
- Cześć siostrzyczko. - powiedział wesoło głos i jakaś osoba usiadła mi na łóżku.
- Dax, co ty tu robisz ? - zapytałam, wstając z łóżka i opierając się o bezgłowie.
- Przyszłam cię odwiedzić. - powiedziała i uścisnęła mnie
- Tak w środku tygodnia ? - zapytałam
- Mamy wolne. - powiedziała - Jeden koleś strasznie namieszał z testami i na 3 dni zawiesili szkołę.
- Ale ja mam normalnie lekcje. - powiedziała - A ciebie nie mogę na nie wziąść.
- Nic nie szkodzi. - powiedziała - Zostanę tylko na kilka godzin.
- Kentai, która godzina ? - zapytałam
- Wczesna. - burknęła Kentai i zakryła się kołdrą.
- Dobra. - powiedziałam - Wezmę prysznic i się ubiorę i gdzieś wyjdziemy.
- Może meczyk ? - zapytała Dax. Dopiero zauważyłam, że ma przy sobie sportową torbę.
- Spoczi. - odpowiedziałam i wyszłam spod kołdry. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. Dax siedziała na łóżku, przebrana w swój strój piłkarski i czytała coś na telefonie.
- Co robisz ? - zapytałam
- Właśnie czytam esemesa od Kamila. - powiedziała
- Właśnie, jak się czuje ? - zapytałam, biorąc strój z torby pod łóżkiem.
- Wszystko okej. - odpowiedziała Dax - Nie wiesz co się stało z Gabrielem ? - zapytała niespodziewanie.
- Wytłumaczę ci to wszystko jak pójdziemy na boisko. - powiedziałam i ubrałam strój. Wzięłam torbę sportową i zeszłyśmy na dół. Kilkoro dzieciaków spoglądało na nas ze zdziwieniem Inni zaś okazywali mi szacunek, ale i odrazę. Przyzwyczaiłam się już, że nie wszyscy mnie lubią, a zwłaszcza jakieś lalunie. No, cóż, zazdrość. Ale nie o tym. Wzięłam kilka butelek wody z lodówki, jakieś kanapki i chipsy i poszłam do Dax. Kiedy szłyśmy na boisko wysłałam szybkie esemesy do moich znajomych: Za 10 minut na boisku !
Weszliśmy na boisko i odłożyłyśmy torby na trybuny. Dax została na boisku, a ja pobiegłam poszukać piłki. Kiedy wbiegłam do kantorka na sprzęt wypowiedziałam szybko:
- Wzywam was, powietrze, wodo, ogniu i ziemio. Powiadomcie moich znajomych o tym, że mają znaleźć się zaraz na boisku. - Otoczyły mnie żywioły i zabrały moja wiadomość do innych.
Kiedy byłam pewna, że wróciły, odesłałam je i z piłką wróciłam na boisko.
Jednak nie było wesoło. Dax rozmawiała z Gabrielem.
- No to pięknie. - powiedziałam do siebie i podeszłam do nich.
- Zamierzałaś mi powiedzieć ? - zapytała rozwścieczona Dax
- Daj wytłumaczyć. - powiedziałam
- Co on tu do cholery robi ? - zapytał wkurzony Eric
- Ciebie to gówno powinno interesować. - odgryzł się Gabriel
- Zaraz ci przywalę ! - wrzasnął Eric
- Co się tu dzieje ? - zapytał Colle - Jasna cholera ! Czego on tu chce ?!
- Wytłumacz mi to ! - krzyknęła Dax
- Aaaaaaaa....! - wrzasnęłam wkurzona - Żywioły zamknijcie ich !
Otoczył mnie groźny podmuch i skumulował się w rękach. Rzuciłam go w Colla i Erica. Obaj zachwiali się i upadli na murawę. Spojrzałam na Dax spod włosów, które przykryły mi twarz.
Dax wystraszyła się i schowała się za Gabriela. Zwróciłam głowę na Erica i Colla, którzy leżeli na murawie.
- Posłuchacie mnie czy nie ? - zapytałam i uniosłam rękę, która piekła gorącem.
- Dobra, dobra, posłuchamy cię. - powiedzieli wystraszeni.
- Dziękuję żywioły. - powiedziałam i energia odeszła. - Gabriel nic mi nie zrobił.
- Przecież dobrze widzieliśmy. - powiedzieli i wstali z murawy
- Wiem, że próbował mnie......to nie jego wina. Wiem co to zrobiło, a raczej kto, ale to na razie nic wiadomego i nie będę wam tego mówić. - powiedziałam - Dax, Gabriel jest taki jak ja, przemieniłam go przez przypadek, jeszcze przed tym jak przygotowywaliśmy uroczystość naznaczenia. Gabriel zostanie tutaj.
- Jak jest tym co ty ? To znaczy wiem, że się zmieniłaś, bo masz jakieś znaczki na ciele tak jak inni tutaj, ale kim ty jesteś ? - zapytała - I co to było co ich odrzuciło ?
- Jestem wampirzym adeptem, mam powiązanie z powietrzem, wodą, ogniem i ziemią. - powiedziałam - A te znaczki to symbole od mojej Bogini, która dała mi te dary.
- A oni ? - zapytała wskazując na Colla i Erica
- Te dwa przygłupy to moi znajomi, którzy powinni się opanować. Wszyscy są tu wampirami, tylko my jesteśmy adeptami, bo nie mamy wypełnionego księżyca i nie przeszliśmy przemiany. Eric ma dobre oko i celny strzał, a Coll ma połączenie z duchami. - powiedziałam
- Wampiry ?
- Tak Dax. - powiedziałam - Chyba powinnaś już iść. Eric, Coll, odprowadźcie ją do wyjścia. - powiedziałam i odwróciłam się do chłopaków. Chłopacy kiwnęli głowami i wzięli Dax. Kiedy wyszli zwróciłam się do Gabriela.
- Cześć kochanie. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Hej misiu. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło - Jesteś gorąca.
- Jest mi trochę słabo. - powiedziałam - Ale wszystko okej.
- Idziemy na lekcje ? - zapytał Gabriel, biorąc mnie za rękę
- W takim stroju mam iść ? - zapytałam - A nie będziesz zazdrosny ? - zachichotałam
- No troszeczkę. - powiedział i cmoknął mnie w policzek i uśmiechnął się miło.
- Dobra idziemy. - powiedziałam, wzięłam torbę i Gabriela za rękę i poszliśmy na lekcje.
*Po lekcjach*
- Za dwa dni jest uroczystość otwarcia Cór i Synów Ciemności, a my nie mamy jeszcze Rady. - powiedział Karol
- Ale ja już ją mam. - powiedziałam, idąc z Gabrielem
- A my nic nie wiemy. - powiedział Sławek
- Kogo wybrałaś do Rady ? - zapytała Nina
- Zostaniecie poinformowani o tym dopiero podczas Uroczystości. - powiedziałam
- Dlaczego ? - zapytała Kentai
- Zostawiam to jeszcze sobie do przemyślenia. - powiedziałam i uściskałam na pożegnanie Gabriela - Pa kochanie, jutro się zobaczymy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Miłej nocki skarbie. - powiedział i poszedł ze Sławkiem i Karolem.
- Idziemy na film ? - zapytała Nina
- Ja dziękuję, muszę iść pogrzebać w necie. - powiedziałam
- Iść z tobą ? - zapytała Kentai
- Nie. Idź z Niną na film, poradzę sobie. - powiedziałam i poszłam do akademika.
Weszłam do pokoju i usiadłam do komputera. Zaczęłam wyszukiwać strojów dla Rady. Jako, że moi przyjaciele mieli być w Radzie, musieli mieć podobne stroje, jako przynależność.
Na liście Rady są:
1. Sara (ja)
2. Kentai
3. Nina
4. Gabriel
5. Karol
6. Sławek
7. Eric
8. Colle
Początkowa lista. Miałam jeszcze dwa dni na ustalenie lub poprawki listy Rady i znalezieniu ubrań dla Rady.
Wygrzebałam z neta kilka sukienek dla mnie, Niny i Kentai, a dla chłopców piękne garnitury.
--------------------------------------------
Zapraszam :**.
Stroje dla Rady w następnym rozdziale : ]].
Subskrybuj:
Posty (Atom)