Obudził mnie dźwięk kroków po pokoju.
- Cris ? - zapytałam zachrypniętym głosem, przeciągając się na łóżku.
- Śpij kochanie. - powiedział ciepło głos i pocałował mnie w głowę.
- Cholera, szkoła. - wybuchnęłam i zerwałam się z łóżka.
- Spokojnie, Sara. - powiedział Cris i objął mnie.
- Słodko. - mruknęłam i pogładziłam jego klatę - Kolejny raz się spóźnię i będzie dupa o to niezła.
- A czyja dupa ? - zapytał z uśmiechem Cris
Zaśmiałam się tylko i pocałowałam go w policzek.
- Jedziemy zaraz. - rzuciłam i przegrzebałam szafę. Ubrałam się szybko i już czekałam na dole na Crisa. - Cris ! - wydarłam się.
- Już ! - Cris zbiegł po schodach, złapał mnie za rękę i wybiegliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do auta i po kilku minutach byliśmy już w szkole.
Wybiegłam ze samochodu, pośpiesznie wbiegając do klasy.
- Przepraszam za spóźnienie. - wypaliłam i usiadłam do Stefana. Nie spoglądając na nauczyciela, usiadłam na krzesło.
- Kolejny raz się spóźniasz Sara. - powiedział nauczyciel. Podniosłam wzrok na jego twarz. Tak, to był prof Hubert.
- Widać, że pan nadal mnie nie toleruje. - odpowiedziałam
- Jak ty się odzywasz dziecko ? - zbulwersował się
- Jakoś nienormalnię mówię ? - zapytałam
- Do dyrektora. - wybuchnął Prof Hubert
- Dobra. - burknęłam - I tak miałam wyjść z pańskiej lekcji. - podniosłam się i podeszłam do drzwi - Ah, jest pan dziś wyjątkowo ubrany bez gustu i śmierdzi panu z buzi. - powiedziałam i wyszłam z klasy. Słyszałam jeszcze śmiech, jak zamykałam drzwi. Dzisiejszy dzień zapowiadał się już dość kiepsko. Przechodziłam obok tablicy z ogłoszeniami i zauważyłam wielki, żółty plakat.
Dnia 30 czerwca 2013 roku odbędzie się "Bal zakończeniowy" dla wszystkich uczniów.
Serdecznie zapraszamy również gości. Obowiązujące stroje na bal, to stroje wizytowe.
Więcej informacji w sekretariacie szkoły.
Wyszłam ze szkoły i zaczęłam powoli iść do domu. Miałam trochę daleko, ale miałam dużo czasu, więc co mnie to obchodziło. Niedługo z resztą był bal, więc musiałam kupić sobie jakąś sukienkę.
Przechodząc obok starego parku, mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się numer nieznany.
Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Hallo ? - zapytałam
- Sara, to ja Dagamara. - powiedział głos
- Ty żyjesz ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała - Odwróć się za siebie.
Powoli odwróciłam się za siebie i spostrzegłam Dagmarę. Coś jednak było nie tak. Dagmara wyglądała jakoś dziwnie. Miała niepewne oczy i wyglądała jakoś dziwnie.
Odsunęłam telefon od ucha, w tym momencie Dagmara podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
- Tęskniłam. - powiedziała i odsunęła się ode mnie
- Stało się coś ? - zapytałam od razu
- Musimy pogadać. - powiedziała - Zmieniłaś się.
- Opowiem ci potem. - powiedziałam - Chodźmy do parku.
- Okej. - odpowiedziała Daga i poszłyśmy do naszego ulubionego parku.
Usiadłyśmy na ławce i spoglądałyśmy na siebie co i rusz.
- No więc mam znaki. - zaczęła Dagmara
- Jakie znaki ? - zapytałam
- Twoje znaki. - przyznała Daga
- Są takie jak były wcześniej ? - zapytałam ze łzami
- Może pójdziemy do ciebie, to ci pokażę. - powiedziała Daga.
- To chodź. - powiedziałam. Podniosłyśmy się z ławki i poszłyśmy do domu.
Kiedy dochodziłyśmy do domu Crisa, Dagamra zatrzymała się przed drzwiami.
- Zmieniłaś dom ? - zapytała
- Opowiem ci potem. - otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Skierowałyśmy się do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
Dagmara ściągnęła podkład, a jej twarz ukazała się ze znakami.
- Coś jest nie tak. - powiedziałam, przyglądając się znakom dokładnie.
- Bledną. - powiedziała Dagmara - Z każdym dniem bledną.
- A co z darami ? - zapytałam
- Nic. - powiedziała Dagmara - Nie działają.
- U mnie ze znakami zniknęły też dary, ale Kalona zapewnił mnie, że do mnie wrócą. - powiedziałam
- Moje, to znaczy twoje znaki już znikają z mojej twarzy. - powiedziała Daga - A co do Deana...
- Nie wspominaj o nim... - przerwałam jej
- Wiesz, że ja go kocham. - powiedziała Daga
- Wiem, ale muszę się z tym oswoić. - powiedziałam
- Kocham cię siostrzyczko. - powiedziała Daga z uśmiechem i ucałowała mnie w policzek. - A co u ciebie ?
- Jestem hybrydą. - powiedziałam
- Hybrydą ? - zapytała Daga - Pół wilkiem, pół wampirem ?
- Też tak myślałam, ale nie. Jestem pół wampirem, którego część zniknęła i pół upadłym, którym stałam się wczoraj.
- Upadłym ? - zdziwiła się Daga - Jak to upadłym, kto cię przemienił ?
- Kalona. - odpowiedziałam - Wiesz, co jest najlepsze ?
- Co ? - zapytała Daga.
Pomyślałam o skrzydłach. Moje plecy załaskotały, a skrzydła rozłożyły się ze świstem.
- O M A T K O ! - przeliterowała z przejęciem Daga - Masz takie skrzydła jak Dean i Kalona.
- Jest jeden wyjątek, ja mogę je kontrolować. - powiedziałam
- Dean też. - odpowiedziała Daga - A twój wygląd ? To dlatego tak teraz wyglądasz ?
- Tak. - odpowiedziałam
- A co z Domem Nocy ? - zapytała Daga, a mój zapał znikł. Skrzydła schowały się, a ja znowu usiałam na kanapie.
- Mam zakaz kontaktu ze wszystkimi. - odpowiedziałam
- A co z Gabrielem ? - zapytała Daga
- Sara ! - usłyszałam krzyk z korytarza - Sara, kochanie, jesteś t....u - powiedział głos kiedy spojrzał na mnie i Dagmarę
- To już wiem, co z nim. - powiedziała Dagmara głośniej - Ty uganiasz się tu z jakimś palantem, a Gabriel pewnie cię szuka.
- Dagmara ? - zdziwił się Cris
- Jeszcze mnie zna. - burknęła Daga - No proszę cię. Sara, jesteś żałosna.
- Dagmara to nie tak. - powiedziałam
- A niby jak ? - zapytała zła Daga
- Powiem jej Cris, bo mnie znienawidzi. - zwróciłam się do chłopaka, który podszedł do mnie i obiął mnie w pasie rękami
- No gadaj ! - krzyknęła Dagmara
- To Sławek. - odpowiedziałam
- Sławek nie żyje Sara ! - wrzasnęła Daga
- Ja żyję Dagmara. - powiedział spokojnie Cris
- Udowodnij. - powiedziała Dagmara
- Pamiętasz ferie w górach ? - zapytał Cris - Przepraszam Sara, że to przypomnę. - zwrócił się do mnie - Pamiętasz moją zdradę z kuzynką Sary ? Pamiętasz ostatni mój ostatni dzień w Domu Nocy ? Pamiętasz moją śmierć ? Ten ból Sary, kiedy rozpadła się jej dusza, a ona ruszyła za mną do Otherworldu ? Pamiętasz ?
Z moich oczu zaczeły spływać łzy, a Daga stała zamurowana.
- Sławek, to na prawdę ty. - powiedziała
- Tak to ja. - odpowiedział Cris - Nie płacz kochanie. - pocieszył mnie i przytulił moją głowę do swojej klaty.
- Już. - powiedziałam i spojrzałam na Dagmarę.
- Ja już muszę iść. - powiedziała Daga
- Dobrze. - powiedziałam - Odprowadzę cię, jeśli chcesz.
- Pewnie. - odpowiedziała Daga
- Sara, tylko wróć zaraz do domu, dobrze ? - zapytał Cris
- Dobrze. - powiedziałam. Cris pocałował mnie w usta, po czym wyszłam z Dagą na zewnątrz.
- Więc Cris to Sławek. - powiedziała Daga, kiedy oddaliłyśmy się od jego domu - A co z Gabrielem ?
- On już po mnie nie przyjdzie. - powiedziałam smutna - Jestem przecież człowiekiem.
- Jesteś hybrydą. - poprawiła mnie Daga - On cię przecież kocha.
- Kocha mnie ?! - wydarłam się - Właśnie się o tym przekonuję. Jestem tutaj, czy widziałaś, żeby Gabriel też tu był ? Widziałaś ?
- To nie moja wina. - powiedziała Dagmara - No dobra to moja wina. - przyznała - Jakbyś nie straciła znaków, wszystko byłoby jak dawniej.
- Ale nigdy bym nie została hybrydą. - powiedziałam - I nie wiedziałabym, że Sławek żyje.
- Tak. - powiedziała Daga - Ale teraz cierpisz.
- Jestem szczęśliwa ze Sławkiem. - skłamałam
- Mnie nie oszukasz. - powiedziała Daga. Powoli doszłyśmy do jej domu.
- Pa, kochana. - powiedziała Daga i ucałowała mnie w policzek
- Ah, bym zapomniała, przychodzisz na bal ? - zapytałam
- Raczej nie. Przecież nie pokażę się tam z Deanem. Może coś wymyślę i mi się uda. - powiedziała - A ty będziesz ?
- Przyjdę z Crisem. - powiedziałam - No to pa.
- Pa. - odpowiedziała Daga i schowała się w domu.
*2 godziny później*
Usiadłam w końcu na kanapę i wesoło się na niej rozciągnęłam.
Cris wszedł do salonu i usiadł obok mnie, obejmując mnie ręką.
- Wiesz, Cris, musimy pogadać. - powiedziałam
niedziela, 23 czerwca 2013
wtorek, 18 czerwca 2013
Rozdział 96.
Napięcie w mięśniach odpuściło, a ja swobodnie mogłam już wstać. Powoli podniosłam się z podłogi z opuszczoną głową.
- Sara, jak się czujesz ? - dobiegł mnie głos Kalony
- Dlaczego nie chciałeś mi pomóc ? - zapytałam podnoszac na niego wzrok
- Miałaś się przemienić bez jakiejkolwiek interwencji. - odpowiedział beznamiętnie Kalona
- To było okropne. - powiedziałam i otarłam czoło. - Niedobrze mi. - wydusiłam i usiadłam na kanapę.
- Proszę. - Kalona podał mi szklankę soku pomarańczowego. - Wypij.
Wzięłam szklankę i wypiłam duszkiem cały sok.
- Co teraz ? - zapytałam - Już po wszystkim ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - W korytarzu masz lustro. - odrzekł z uśmiechem. Powolnie wstałam z kanapy i niepewnie podeszłam do lustra w korytarzu. Stanęłam przed gładką taflą szkła i spojrzałam na swoje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Moje włosy przybrały brązowo-czarny kolor, moja cera była gładka i lekko opalona, a oczy miały czarny kolor soczewki. Wyglądałam dość atrakcyjnie. Jedyne czego nie widziałam to skrzydła. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam przyglądać się moim plecom. Nic nie było widać.
- Pomyśl o nich. - odpowiedział Kalona. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy i pomyślałam o moich skrzydłach, wielkich, czarnych i lśniących skrzydłach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam je. Takie jak w moim wyobrażeniu. Wielkie, czarne, lśniące od padających promieni, skrzydła. Końcówki piór delikatnie musnęły podłogę. a skrzydła rozłożyły się momentalnie. Podskoczyłam ze strachu, ale zaraz zaczęłam zgłębiać ich wygląd. Były piękne, szerokie i wielkie jak na moją małą i kruchą posture.
- Od teraz jesteś hybrydą skarbie. - powiedział Kalona
- Ale hybrydy to pół wilki, ewentualnie wilkołaki i pół wampiry. - powiedziałam
- Niekoniecznie. - odpowiedział Kalona - Hybryda to mieszanka dwóch dowolnych ras.
- Ras. - powtórzyłam patrząc w odbicie - To brzmi fatalnie. - podsumowałam. Moje skrzydła zatrzepotały. Zamknełam oczy i poczułam lekkie szczypanie na plecach. Otworzyłam z powrotem oczy, a skrzydeł już nie było. - Dziwne. - powiedziałam
- Przyzwyczaisz się. - powiedział zadowolony Kalona
- Muszę już wracać. - powiedziałam
- Dobrze, ale jeszcze muszę się ciebie zapytać o coś. - powiedział Kalona
- Tak ? - spytałam
- Co z Gabrielem ? - zapytał
- To już skończone. - powiedziałam ze smutkiem - On po mnie nie przyjdzie.
- Skąd możesz to wiedzieć ? - zapytał
- Tato, on do mnie nawet nie próbował zadzwonić. Nic. - powiedziałam z opuszczoną głową
- A Sławek ? - spytał Kalona
- Sławek jest teraz człowiekiem i może mi dać miłość. - powiedziałam
- Córeczko, na pewno wiesz co robisz. - powiedział Kalona
- Wiem. - skłamałam. Gówno wiedziałam. Niczego nie byłam pewna. Byłam głupią nastolatką, która wróciła do swojego spieprzonego świata przez chore społeczeństwo, które z każdym dniem zatruwało kolejne hektolitry powietrza. Bez miłości, bez przyjaciół, bez Gabriela...bez nikogo. Wyszłam z domu Kalony. Stanęłam mocno na ziemi i pomyślałam o skrzydłach. Lekkie łaskotanie i szum wiatru na karku.
- Jak tym się lata ? - wypaplałam
- Tego nie da się wytłumaczyć. - odpowiedział Kalona - Myśl o wybiciu się od ziemi i locie. Swobodnym wzbiciu się w orzeźwiające powietrze.
- Spróbuję. - powiedziałam. Myślałam bardzo intensywnie o wzbiciu się w powietrze. W końcu się udało. Moje nogi oderwały się od ziemi, wznosząc coraz wyżej i wyżej. Uniosłam się bardzo wysoko i poczułam jak słońce delikatnie muska promieniami moją o wiele bardziej delikatniejszą skórę. Zaczęłam myśleć o domu, domu Sławka tzn Crisa. Moje skrzydła prowadziły mnie prosto do domu....nie mojego domu (tak jakby). Kiedy zauważyłam między chmurami dom Crisa zaczęłam lecieć w dół. Nie wiedziałam jak zlądować na ziemię. Moje skrzydła nie chciały mnie słuchać. Przestałam w końcu nimi machać i spadłam na ziemię. Wysokość od ziemi nie była za duża, ale zabolało. "Schowałam" skrzydła i podniosłam się z trawnika. Skierowałam się do domu. Cicho otworzyłam drzwi i weszłam na górę. Kiedy otwierałam drzwi do pokoju, usłyszałam cichą muzykę. Bardzo smutną muzykę. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na pokój w którym nikogo nie było. Nagle ktoś obiął mnie w pasie i przytknął swoje usta do mojej szyi.
- Przepraszam. - wyszeptał cicho głos - Nie chciałem cię urazić Sara, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Jestem wybuchowy, a nie powinienem. Wiesz, że cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć, ale ty na mnie jakoś inaczej działasz.
- Cris. - przerwałam mu. Odepchnęłam jego ramiona i odeszłam kawałek przed siebie. Powoli odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Cris zrobił krok do tyłu.
- Co ci się stało ? - zapytał
- Jestem hybrydą. - powiedziałam
- Czym ? - zdziwił się
- Pół wampirem i pół upadłym. - odpowiedziałam. Natychmiast przez myśl przeszły mi skrzydła. Nie zdążyłam przerwać tej myśli, a lekkie łaskotanie przeszło moje plecy i usłyszałam lekki trzepot. Soczewki Crisa niebezpiecznie powiększyły się, a on sam cofnął się za drzwi.
- Gdzie jest Sara ? - zapytał - Co ty do cholery zrobiłaś ze Sarą ?
- Cris, przecież to ja. - odpowiedziałam zawiedziona
- Sara, przecież...wynoś się z domu...Sara - Cris gadał coś trzy po trzy
- Cris co się dzieje ? - zapytałam i zaczęłam do niego iść. Cris zmieniał miny jak kobieta nastrój. Coś było nie tak.
- Sara, nie podchodź...jesteś ptakoludem...Sara proszę cię, odejdź...co idioto ? - gadał Cris trzymając się za głowę
- Cris, nabierasz mnie prawda ? - zapytałam zdezorientowana
- Masz ją zostawić... - wydarł się Cris - ....chciałbyś Sławek...zostaw mnie psychopato. - Cris zaczął się nieubłagalnie drzeć. Szybko zapomniałam o skrzydłach i dobiegłam do niego. Cris zamachnął się i uderzył mnie mocno w twarz. Upadłam na podłogę o mało nie tracąc przytomności. Cris ustał jak słup soli i wpatrywał się w moje oczy.
- Ja nie....przepraszam. - wydusił i wybiegł.
- Cris... - zawołałam. Usłyszałam tylko tupot butów po schodach i głośny trzask drzwiami. Potarłam policzek i wstałam z podłogi. Poprawiłam sweter i szybko zbiegłam po schodach. Zamknęłam dom i zaczęłam szukać Crisa.
Chodziłam bezmyślnie 5 godzin po mieście w poszukiwaniu Crisa. Obchodziłam całe miasto, wszystkie parki, kawiarnie, kina i inne. Zmęczona i zziębnięta wróciłam do domu. Weszłam na górę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Kiedy wybiła 23:34, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałam, że to Cris, jednak nie chciałam, żeby wiedział, że nie śpię. Zamknęłam więc oczy i nasłuchiwałam kroków na schodach. Po chwili drzwi od pokoju lekko się uchyliły, a ktoś wszedł do środka. Usłyszałam ściągane buty i rzucaną koszulę. Ktoś położył się obok mnie i zaczął delikatnie muskać opuszkami moje plecy.
- Sara, gdybyś tylko kochała mnie tak jak wcześniej. - wyszeptał głos do siebie.
"Czyli on wiedział, że już nie kocham go tak jak kiedyś ?" zastanowiłam się. Nadal miałam zamknięte oczy. Cris delikatnie wplótł swoją rękę w moją i pocałował mnie w kark.
- Kocham cię moja hybrydo i przepraszam za wszystko. - wyszeptał.
- Wybaczam ci. - odpowiedziałam cicho
- Sara, dlaczego nie śpisz ? - Cris aż wzdrygnął
- Martwiłam się o ciebie. - odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Wplotłam swoją rękę w jego włosy i delikatnie przeczesałam je.
- Przez to co ja ci zrobiłem ?
- Nic mi się nie stało. - odpowiedziałam i leciutko się uśmiechnęłam - Szukałam cię. Martwiłam się o ciebie. Co ci odbije. Nie wiedziałam na co możesz wpaść.
- Chyba była mi potrzebna nuta takiej samotności. - powiedział i lekko się nade mną nachylił - Kocham cię.
- Ja ciebie też Sławek. - powiedziałam. Widziałam, że Cris chce mnie poprawić, więc przyciągnęłam jego głowę do swoje i delikatnie zatopiłam swoje wargi w jego.
- Sara, jak się czujesz ? - dobiegł mnie głos Kalony
- Dlaczego nie chciałeś mi pomóc ? - zapytałam podnoszac na niego wzrok
- Miałaś się przemienić bez jakiejkolwiek interwencji. - odpowiedział beznamiętnie Kalona
- To było okropne. - powiedziałam i otarłam czoło. - Niedobrze mi. - wydusiłam i usiadłam na kanapę.
- Proszę. - Kalona podał mi szklankę soku pomarańczowego. - Wypij.
Wzięłam szklankę i wypiłam duszkiem cały sok.
- Co teraz ? - zapytałam - Już po wszystkim ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - W korytarzu masz lustro. - odrzekł z uśmiechem. Powolnie wstałam z kanapy i niepewnie podeszłam do lustra w korytarzu. Stanęłam przed gładką taflą szkła i spojrzałam na swoje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Moje włosy przybrały brązowo-czarny kolor, moja cera była gładka i lekko opalona, a oczy miały czarny kolor soczewki. Wyglądałam dość atrakcyjnie. Jedyne czego nie widziałam to skrzydła. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam przyglądać się moim plecom. Nic nie było widać.
- Pomyśl o nich. - odpowiedział Kalona. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy i pomyślałam o moich skrzydłach, wielkich, czarnych i lśniących skrzydłach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam je. Takie jak w moim wyobrażeniu. Wielkie, czarne, lśniące od padających promieni, skrzydła. Końcówki piór delikatnie musnęły podłogę. a skrzydła rozłożyły się momentalnie. Podskoczyłam ze strachu, ale zaraz zaczęłam zgłębiać ich wygląd. Były piękne, szerokie i wielkie jak na moją małą i kruchą posture.
- Od teraz jesteś hybrydą skarbie. - powiedział Kalona
- Ale hybrydy to pół wilki, ewentualnie wilkołaki i pół wampiry. - powiedziałam
- Niekoniecznie. - odpowiedział Kalona - Hybryda to mieszanka dwóch dowolnych ras.
- Ras. - powtórzyłam patrząc w odbicie - To brzmi fatalnie. - podsumowałam. Moje skrzydła zatrzepotały. Zamknełam oczy i poczułam lekkie szczypanie na plecach. Otworzyłam z powrotem oczy, a skrzydeł już nie było. - Dziwne. - powiedziałam
- Przyzwyczaisz się. - powiedział zadowolony Kalona
- Muszę już wracać. - powiedziałam
- Dobrze, ale jeszcze muszę się ciebie zapytać o coś. - powiedział Kalona
- Tak ? - spytałam
- Co z Gabrielem ? - zapytał
- To już skończone. - powiedziałam ze smutkiem - On po mnie nie przyjdzie.
- Skąd możesz to wiedzieć ? - zapytał
- Tato, on do mnie nawet nie próbował zadzwonić. Nic. - powiedziałam z opuszczoną głową
- A Sławek ? - spytał Kalona
- Sławek jest teraz człowiekiem i może mi dać miłość. - powiedziałam
- Córeczko, na pewno wiesz co robisz. - powiedział Kalona
- Wiem. - skłamałam. Gówno wiedziałam. Niczego nie byłam pewna. Byłam głupią nastolatką, która wróciła do swojego spieprzonego świata przez chore społeczeństwo, które z każdym dniem zatruwało kolejne hektolitry powietrza. Bez miłości, bez przyjaciół, bez Gabriela...bez nikogo. Wyszłam z domu Kalony. Stanęłam mocno na ziemi i pomyślałam o skrzydłach. Lekkie łaskotanie i szum wiatru na karku.
- Jak tym się lata ? - wypaplałam
- Tego nie da się wytłumaczyć. - odpowiedział Kalona - Myśl o wybiciu się od ziemi i locie. Swobodnym wzbiciu się w orzeźwiające powietrze.
- Spróbuję. - powiedziałam. Myślałam bardzo intensywnie o wzbiciu się w powietrze. W końcu się udało. Moje nogi oderwały się od ziemi, wznosząc coraz wyżej i wyżej. Uniosłam się bardzo wysoko i poczułam jak słońce delikatnie muska promieniami moją o wiele bardziej delikatniejszą skórę. Zaczęłam myśleć o domu, domu Sławka tzn Crisa. Moje skrzydła prowadziły mnie prosto do domu....nie mojego domu (tak jakby). Kiedy zauważyłam między chmurami dom Crisa zaczęłam lecieć w dół. Nie wiedziałam jak zlądować na ziemię. Moje skrzydła nie chciały mnie słuchać. Przestałam w końcu nimi machać i spadłam na ziemię. Wysokość od ziemi nie była za duża, ale zabolało. "Schowałam" skrzydła i podniosłam się z trawnika. Skierowałam się do domu. Cicho otworzyłam drzwi i weszłam na górę. Kiedy otwierałam drzwi do pokoju, usłyszałam cichą muzykę. Bardzo smutną muzykę. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na pokój w którym nikogo nie było. Nagle ktoś obiął mnie w pasie i przytknął swoje usta do mojej szyi.
- Przepraszam. - wyszeptał cicho głos - Nie chciałem cię urazić Sara, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Jestem wybuchowy, a nie powinienem. Wiesz, że cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć, ale ty na mnie jakoś inaczej działasz.
- Cris. - przerwałam mu. Odepchnęłam jego ramiona i odeszłam kawałek przed siebie. Powoli odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Cris zrobił krok do tyłu.
- Co ci się stało ? - zapytał
- Jestem hybrydą. - powiedziałam
- Czym ? - zdziwił się
- Pół wampirem i pół upadłym. - odpowiedziałam. Natychmiast przez myśl przeszły mi skrzydła. Nie zdążyłam przerwać tej myśli, a lekkie łaskotanie przeszło moje plecy i usłyszałam lekki trzepot. Soczewki Crisa niebezpiecznie powiększyły się, a on sam cofnął się za drzwi.
- Gdzie jest Sara ? - zapytał - Co ty do cholery zrobiłaś ze Sarą ?
- Cris, przecież to ja. - odpowiedziałam zawiedziona
- Sara, przecież...wynoś się z domu...Sara - Cris gadał coś trzy po trzy
- Cris co się dzieje ? - zapytałam i zaczęłam do niego iść. Cris zmieniał miny jak kobieta nastrój. Coś było nie tak.
- Sara, nie podchodź...jesteś ptakoludem...Sara proszę cię, odejdź...co idioto ? - gadał Cris trzymając się za głowę
- Cris, nabierasz mnie prawda ? - zapytałam zdezorientowana
- Masz ją zostawić... - wydarł się Cris - ....chciałbyś Sławek...zostaw mnie psychopato. - Cris zaczął się nieubłagalnie drzeć. Szybko zapomniałam o skrzydłach i dobiegłam do niego. Cris zamachnął się i uderzył mnie mocno w twarz. Upadłam na podłogę o mało nie tracąc przytomności. Cris ustał jak słup soli i wpatrywał się w moje oczy.
- Ja nie....przepraszam. - wydusił i wybiegł.
- Cris... - zawołałam. Usłyszałam tylko tupot butów po schodach i głośny trzask drzwiami. Potarłam policzek i wstałam z podłogi. Poprawiłam sweter i szybko zbiegłam po schodach. Zamknęłam dom i zaczęłam szukać Crisa.
Chodziłam bezmyślnie 5 godzin po mieście w poszukiwaniu Crisa. Obchodziłam całe miasto, wszystkie parki, kawiarnie, kina i inne. Zmęczona i zziębnięta wróciłam do domu. Weszłam na górę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Kiedy wybiła 23:34, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałam, że to Cris, jednak nie chciałam, żeby wiedział, że nie śpię. Zamknęłam więc oczy i nasłuchiwałam kroków na schodach. Po chwili drzwi od pokoju lekko się uchyliły, a ktoś wszedł do środka. Usłyszałam ściągane buty i rzucaną koszulę. Ktoś położył się obok mnie i zaczął delikatnie muskać opuszkami moje plecy.
- Sara, gdybyś tylko kochała mnie tak jak wcześniej. - wyszeptał głos do siebie.
"Czyli on wiedział, że już nie kocham go tak jak kiedyś ?" zastanowiłam się. Nadal miałam zamknięte oczy. Cris delikatnie wplótł swoją rękę w moją i pocałował mnie w kark.
- Kocham cię moja hybrydo i przepraszam za wszystko. - wyszeptał.
- Wybaczam ci. - odpowiedziałam cicho
- Sara, dlaczego nie śpisz ? - Cris aż wzdrygnął
- Martwiłam się o ciebie. - odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Wplotłam swoją rękę w jego włosy i delikatnie przeczesałam je.
- Przez to co ja ci zrobiłem ?
- Nic mi się nie stało. - odpowiedziałam i leciutko się uśmiechnęłam - Szukałam cię. Martwiłam się o ciebie. Co ci odbije. Nie wiedziałam na co możesz wpaść.
- Chyba była mi potrzebna nuta takiej samotności. - powiedział i lekko się nade mną nachylił - Kocham cię.
- Ja ciebie też Sławek. - powiedziałam. Widziałam, że Cris chce mnie poprawić, więc przyciągnęłam jego głowę do swoje i delikatnie zatopiłam swoje wargi w jego.
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Rozdział 95.
Obudziłam się w ramionach Crisa. Było...tak cudownie. Jego ramiona doskonale oplatały moje kształty, a jego ciało przywierało do mojego tak mocno i zachłannie, jakby żadne z nas nie chciało się ze sobą rozstać. Leciutko rozsunęłam ręce Crisa.
- Sara, gdzie idziesz ? - zapytał cichy i zachrypnięty głos
- Muszę do łazienki. - powiedziałam. Cris rozluźnił ramiona, a ja swobodnie wyślizgnęłam sie z łóżka i pognałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Cris leżał nadal na łóżku, jego ręka zwisała z łóżka, a druga była otwarta, jakby "nakazywała" mi wracać do niego. Zawinęłam włosy w ręcznik i podeszłam do szafy. Odwróciłam się. Cris stał przede mną i wpatrywał się we mnie.
- Cris, coś nie tak ? - zapytałam
- Bardzo mi cię brakowało skarbie. - powiedział i przytulił mnie, po czym namiętnie pocałował.
- Wiesz Cris, bardzo cię kocham. - powiedziałam
- Wiem. - powiedział i oparł swoje czoło o moje - Wiem o tym kochanie. - wyszeptał, a jego ciepły oddech na mojej skórze wywołał ciarki.
- Spóźnimy się do szkoły. - powiedziałam cicho
- I co z tego ? - zapytał zły.
- Jest koniec roku, w piątek jest bal, przecież wiesz, że trzeba jakoś nadrobić. - powiedziałam
- No tak. - przytaknął Cris - Kocham cię. - cmoknął mnie w usta i wyszedł z pokoju. Ubrałam się i zeszłam na dół.
*Karol*
Obudziłem się zalany potem. Mój trzeźwy umysł mówił, że coś się szykowało i na pewno nie miało być to coś dobrego. Nie wiedziałem tylko co. Spojrzałem na zegarek, który wybił właśnie 6:34. Położyłem się z powrotem do łóżka i zasnąłem. W razie potrzeby mój żywioł czekał w pogotowiu.
*Sara*
Przyjechaliśmy do szkoły. Wysiadłam z auta i poszłam za zajęcia z biologi. Usiadłam w ławce sama. Po chwili do klasy wszedł spóźniony Stefan.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedział zdyszany i usiadł do mnie. Pani Farquel nic nie powiedziała i kontynowała lekcje.
- Gdzieś ty był ? - zapytałam szeptem
- Spóźniłem się na autobus. - wyszeptał Stefan - A ty czym przyjechałaś ? - zdziwił się
- Yyyyyy... - zamyśliłam się "Myśl Sara, myśl !" ponagliłam się - przyszłam na piechotę. "Głupia wymówka" skarciłam się.
- Aha. - odpowiedział obojętnie Stefan i zaczął bazgrać notatkę w zeszycie. Po skończonej lekcji, stałam z nim na korytarzu i gadaliśmy, kiedy podszedł do mnie Cris i mocno przytulił. Stefan zmierzył mnie wzrokiem, kiedy Cris mnie obejmował. Odsunęłam się momentalnie od Crisa. Napotkałam się z pytającym wzrokiem.
Zaczęłam od nich odchodzić, byłam coraz dalej i dalej. Wyszłam po za mur szkoły i skierowałam się na piękną polanę za nią. Nagle stanęłam i poczułam oddech na karku.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego mnie odepchnęłaś ? - zapytał Cris. Odwóciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy.
- Nie możesz odstawiać mi takich szopek w szkole. - powiedziałam - Stefan już ma podejrzenia.
- Podejrzenia ? - zapytał podniesionym głosem Cris - Wstydzisz się mnie ? Twoja reputacja ucierpi na tym, że się ze mną spotykasz ?
- Nie do cholery, nie ! - powiedziałam wkurzona - Nie rozumiesz, że wszyscy myślą, że cię nie znam. Do tego byłeś adeptem i cię zabili. Teraz będę mówić wszystkim "Sławek wrócił do życia i jest teraz Crisem, jesteśmy tacy szczęśliwi ?!" Zdurniałeś ? - wydarłam się na niego.
- Przecież dobrze się znamy, Sara, kurde. - powiedział zły - Po prostu jestem dla ciebie nie tym samym "Sławkiem" co teraz ! Gabriel nadal jest lepszy ! Nic się nie zmieniłaś, jesteś tą samą Sarą, którą byłaś wcześniej !- wydarł się na mnie.
- Dość ! - wydarłam się jak furiatka - TATO ! - wydarłam się w niebo głosy. Nic się nie stało. Kalona nie zlądował z nieba. Nie zabrał mnie. - Tato, zabierz mnie stąd ! - krzyknęłam jeszcze raz w niebo. Usłyszałam szum skrzydeł i powiew z tyłu głowy. Odwróciłam się i spostrzegłam Kalone. Tak samo wyglądający. Bez koszuli i butów, z czarnymi włosami poplątanymi od wiatru i wielkimi, czarnymi skrzydłami.
- Córeczko. - powiedział z uśmiechem
- Cześć tato. - powiedziałam i od razu poprawił mi się humor
- Ten potwór jest twoim ojcem ? - usłyszałam głos Crisa. Odwróciłam się do niego z wrogością.
- Tak Sławek on jest moim ojcem i teraz z nim idę ! - wrzasnęłam
- Sławek ? - zdziwił się Kalona
- Tak ptakoludzie wróciłem jako człowiek. - powiedział ze zniesmaczeniem Cris
- Stęskniłam się tato. - powiedziałam i podbiegłam do niego, żeby się przytulić. Kalona obiął mnie rękami i miło się uśmiechnął.
- Miło córeczko, że się stęskniłaś za tatą. - powiedział - Ja też tęskniłem i nie mogłem się doczekać kiedy cię zobaczę. Ale gdzie są twoje znaki ? Gdzie twoja część wampira ? - zapytał
- Opowiem ci. - powiedziałam smutna
- Będzie dobrze. - odpowiedział Kalona
- Lecimy ? - zapytałam - Mam dość tego ludzkiego życia. - spojrzałam na Crisa. Cris stał jak słup soli. Zamrugał nie przytomnie kilka razy, odwrócił się i odszedł. Po prostu odszedł. Kalona wziął mnie na ręce i poszybował do góry. Kolejny raz czułam się jak ptak. Wiatr muskał mi włosy i skórę, ciepło przyprawiało o dreszcze, miły zapach skoszonych traw szybował z wiatrem, a wszystko było takie świeże. Kalona wiedział, że sprawia mi to przyjemność. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Przez moje myśli przeszły mi moje dary, które straciłam. Posmutniałam w jednej chwili, tracą radość życia. Pamiętam, że na początku chciałam wrócić do mojego wcześniejszego życia z każdym dniem, ale potem zżyłam się z moimi darami, a teraz znowu byłam bez nich. Sama jak palec.
- Nie martw się córeczko. - powiedział Kalona. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a już stałam na ziemi, która wibrowała pod nogami. Weszliśmy razem do wielkiego domu Kalony. Od razu skierowałam się do wielkiego salonu i usiadłam na kanapie. Kalona usiadł na przeciwko mnie.
- Opowiedz jak to się stało, że nie masz opatrzności Nyks. - powiedział Kalona
- Byłam u Dagmary, ona jest człowiekiem i traktuję ją jak siostrę. Nie ważne, że byłam wampirem, musiałam ją odwiedzać. Więc pojechałam do niej z Gabrielem, Kentai i Collem. Co się okazało, ona była z tym całym Deanem.
- Deanem, jak to ? - zapytał Kalona - On ze śmiertelniczką ?
- Tak tato. - odpowiedziałam - On ją na prawdę kocha. Chciałam go zabić, żeby nie zbliżał się do mojej siostry. Rzuciłam w niego kulą ognia, ale napatoczyła się Dagmara. Zaczęła... - w gardle stanęła mi wielka klucha, której nie mogłam przełknąć, nie mogłam wydusić słowa - paliła się. Rozumiesz ? Paliła. Kula nie trafiła w tego palanta, tylko w nią. - wydukałam - Dean chciał się zemścić i mocno oberwałam. Leżałam na podłodze, kiedy Gabriel borykał się z Deanem. Wysłałam wszystkie żywioły do Dagmary, żeby ugasić ten cholerny ogień. - mówiłam coraz szybciej - Ten cholernie gorący ogień. Wszystko potoczyło się szybko. W okół Dagmary była taka cudowna poświata, nie było jej w ogóle widać. Gabriel zszedł na dół. Zostałam z Deanem. Potem wyszłam i odjechaliśmy. Byliśmy już w połowie drogi, kiedy....chyba zemdlałam. - zwolniłam tępo gadania i uspokoiłam się - Obudziłam się następnego dnia. Już bez znaków, bez darów...jako człowiek - zakończyłam i popłakałam się. Kalona usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Kochanie, prawdopodobnie nie straciłaś swoich darów. - powiedział Kalona
- Straciłam. - powtórzyłam - Jestem człowiekiem. - powiedziałam ze łzami
- Tymczasowo przekazałaś swoją moc regeneracyjną dla innego ciała, a że straciłaś znaki, to już sprawa Nyks. - powiedział Kalona
- To nie możliwe. - powiedziałam - Przecież...
- Kochanie, chcesz być upadłym ? - zapytał mnie Kalona
- Ja wiem, że mam pół duszy upadłego i pół wampira, ale ja nie mogę stać się zła, rozumiesz ? - zapytałam
- Nie chodzi o to. - powiedział Kalona - Mógłbym, uczynić z ciebie upadłą, nie ruszając twojej dobroci, charakteru i duszy wampira.
- Jak to możliwe ? - zapytałam
- Musisz wypić moją krew. - powiedział Kalona, w wtedy twoja dusza upadłej wypełni się energią.
- A co ze skrzydłami ? - zapytałam - Będę miała skrzydła ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - Nie będą, tak jak moje cały czas "widoczne" będziesz miała nad nimi kontrolę.
- Czy tylko muszę wypić twoją krew.....chwila całą krew ? - zapytałam z przerażeniem
- Oczywiście, że nie. - powiedział Kalona - Wystarczą 3 łyki.
- Łyki ? - zapytałam - Obrzydliwe. Dobrze, ale jeżeli ma mi to pomóc w jakiś sposób i wypełnić drugą część duszy, to zgadzam się.
- Dobrze. - odpowiedział Kalona. Przyniósł wielki nóż z kuchni i usiadł przede mną. Przyłożył metal do skóry na nadgarstku i delikatnie przejechał wzdłuż. Z nadgarstka momentalnie zaczęła ściekać stróżka krwi. Przytknęłam usta do rany i napełniłam usta pierwszym łykiem metaliczno-słodkiej substancji. Dokładnie wypiłam 3 łyki jak kazał mi Kalona i odsunęłam usta od jego nadgarstka. Nic nie czułam, żadnej zmiany.
- Dlaczego nic się nie dzieje ? - zapytałam
- Chwileczkę musisz poczekać. - odpowiedział Kalona, kiedy zawijał nadgarstek.
Czekałam, aż w końcu w moją głowę uderzył tak mocny ból, że spadłam z kanapy. Różne dźwięki zaczeły rozdzierać moją głowę.
- AAAAAAAAA...! Kalona, ratuj ! - krzyczałam bardzo głośno. Kalona jednak przyglądał mi się bardzo uważnie. Teraz zaczęły piec mnie oczy. Miałam ochotę wydrapać je paznokciami i przerwać ten ból. Moje mięśnie były bardzo spięte. Kiedy głowa momentalnie przestała mnie boleć, a oczy piec, wszystkie głosy zniknęły, a ja padłam na zimną podłogę.
- Sara, gdzie idziesz ? - zapytał cichy i zachrypnięty głos
- Muszę do łazienki. - powiedziałam. Cris rozluźnił ramiona, a ja swobodnie wyślizgnęłam sie z łóżka i pognałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Cris leżał nadal na łóżku, jego ręka zwisała z łóżka, a druga była otwarta, jakby "nakazywała" mi wracać do niego. Zawinęłam włosy w ręcznik i podeszłam do szafy. Odwróciłam się. Cris stał przede mną i wpatrywał się we mnie.
- Cris, coś nie tak ? - zapytałam
- Bardzo mi cię brakowało skarbie. - powiedział i przytulił mnie, po czym namiętnie pocałował.
- Wiesz Cris, bardzo cię kocham. - powiedziałam
- Wiem. - powiedział i oparł swoje czoło o moje - Wiem o tym kochanie. - wyszeptał, a jego ciepły oddech na mojej skórze wywołał ciarki.
- Spóźnimy się do szkoły. - powiedziałam cicho
- I co z tego ? - zapytał zły.
- Jest koniec roku, w piątek jest bal, przecież wiesz, że trzeba jakoś nadrobić. - powiedziałam
- No tak. - przytaknął Cris - Kocham cię. - cmoknął mnie w usta i wyszedł z pokoju. Ubrałam się i zeszłam na dół.
*Karol*
Obudziłem się zalany potem. Mój trzeźwy umysł mówił, że coś się szykowało i na pewno nie miało być to coś dobrego. Nie wiedziałem tylko co. Spojrzałem na zegarek, który wybił właśnie 6:34. Położyłem się z powrotem do łóżka i zasnąłem. W razie potrzeby mój żywioł czekał w pogotowiu.
*Sara*
Przyjechaliśmy do szkoły. Wysiadłam z auta i poszłam za zajęcia z biologi. Usiadłam w ławce sama. Po chwili do klasy wszedł spóźniony Stefan.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedział zdyszany i usiadł do mnie. Pani Farquel nic nie powiedziała i kontynowała lekcje.
- Gdzieś ty był ? - zapytałam szeptem
- Spóźniłem się na autobus. - wyszeptał Stefan - A ty czym przyjechałaś ? - zdziwił się
- Yyyyyy... - zamyśliłam się "Myśl Sara, myśl !" ponagliłam się - przyszłam na piechotę. "Głupia wymówka" skarciłam się.
- Aha. - odpowiedział obojętnie Stefan i zaczął bazgrać notatkę w zeszycie. Po skończonej lekcji, stałam z nim na korytarzu i gadaliśmy, kiedy podszedł do mnie Cris i mocno przytulił. Stefan zmierzył mnie wzrokiem, kiedy Cris mnie obejmował. Odsunęłam się momentalnie od Crisa. Napotkałam się z pytającym wzrokiem.
Zaczęłam od nich odchodzić, byłam coraz dalej i dalej. Wyszłam po za mur szkoły i skierowałam się na piękną polanę za nią. Nagle stanęłam i poczułam oddech na karku.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego mnie odepchnęłaś ? - zapytał Cris. Odwóciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy.
- Nie możesz odstawiać mi takich szopek w szkole. - powiedziałam - Stefan już ma podejrzenia.
- Podejrzenia ? - zapytał podniesionym głosem Cris - Wstydzisz się mnie ? Twoja reputacja ucierpi na tym, że się ze mną spotykasz ?
- Nie do cholery, nie ! - powiedziałam wkurzona - Nie rozumiesz, że wszyscy myślą, że cię nie znam. Do tego byłeś adeptem i cię zabili. Teraz będę mówić wszystkim "Sławek wrócił do życia i jest teraz Crisem, jesteśmy tacy szczęśliwi ?!" Zdurniałeś ? - wydarłam się na niego.
- Przecież dobrze się znamy, Sara, kurde. - powiedział zły - Po prostu jestem dla ciebie nie tym samym "Sławkiem" co teraz ! Gabriel nadal jest lepszy ! Nic się nie zmieniłaś, jesteś tą samą Sarą, którą byłaś wcześniej !- wydarł się na mnie.
- Dość ! - wydarłam się jak furiatka - TATO ! - wydarłam się w niebo głosy. Nic się nie stało. Kalona nie zlądował z nieba. Nie zabrał mnie. - Tato, zabierz mnie stąd ! - krzyknęłam jeszcze raz w niebo. Usłyszałam szum skrzydeł i powiew z tyłu głowy. Odwróciłam się i spostrzegłam Kalone. Tak samo wyglądający. Bez koszuli i butów, z czarnymi włosami poplątanymi od wiatru i wielkimi, czarnymi skrzydłami.
- Córeczko. - powiedział z uśmiechem
- Cześć tato. - powiedziałam i od razu poprawił mi się humor
- Ten potwór jest twoim ojcem ? - usłyszałam głos Crisa. Odwróciłam się do niego z wrogością.
- Tak Sławek on jest moim ojcem i teraz z nim idę ! - wrzasnęłam
- Sławek ? - zdziwił się Kalona
- Tak ptakoludzie wróciłem jako człowiek. - powiedział ze zniesmaczeniem Cris
- Stęskniłam się tato. - powiedziałam i podbiegłam do niego, żeby się przytulić. Kalona obiął mnie rękami i miło się uśmiechnął.
- Miło córeczko, że się stęskniłaś za tatą. - powiedział - Ja też tęskniłem i nie mogłem się doczekać kiedy cię zobaczę. Ale gdzie są twoje znaki ? Gdzie twoja część wampira ? - zapytał
- Opowiem ci. - powiedziałam smutna
- Będzie dobrze. - odpowiedział Kalona
- Lecimy ? - zapytałam - Mam dość tego ludzkiego życia. - spojrzałam na Crisa. Cris stał jak słup soli. Zamrugał nie przytomnie kilka razy, odwrócił się i odszedł. Po prostu odszedł. Kalona wziął mnie na ręce i poszybował do góry. Kolejny raz czułam się jak ptak. Wiatr muskał mi włosy i skórę, ciepło przyprawiało o dreszcze, miły zapach skoszonych traw szybował z wiatrem, a wszystko było takie świeże. Kalona wiedział, że sprawia mi to przyjemność. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Przez moje myśli przeszły mi moje dary, które straciłam. Posmutniałam w jednej chwili, tracą radość życia. Pamiętam, że na początku chciałam wrócić do mojego wcześniejszego życia z każdym dniem, ale potem zżyłam się z moimi darami, a teraz znowu byłam bez nich. Sama jak palec.
- Nie martw się córeczko. - powiedział Kalona. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a już stałam na ziemi, która wibrowała pod nogami. Weszliśmy razem do wielkiego domu Kalony. Od razu skierowałam się do wielkiego salonu i usiadłam na kanapie. Kalona usiadł na przeciwko mnie.
- Opowiedz jak to się stało, że nie masz opatrzności Nyks. - powiedział Kalona
- Byłam u Dagmary, ona jest człowiekiem i traktuję ją jak siostrę. Nie ważne, że byłam wampirem, musiałam ją odwiedzać. Więc pojechałam do niej z Gabrielem, Kentai i Collem. Co się okazało, ona była z tym całym Deanem.
- Deanem, jak to ? - zapytał Kalona - On ze śmiertelniczką ?
- Tak tato. - odpowiedziałam - On ją na prawdę kocha. Chciałam go zabić, żeby nie zbliżał się do mojej siostry. Rzuciłam w niego kulą ognia, ale napatoczyła się Dagmara. Zaczęła... - w gardle stanęła mi wielka klucha, której nie mogłam przełknąć, nie mogłam wydusić słowa - paliła się. Rozumiesz ? Paliła. Kula nie trafiła w tego palanta, tylko w nią. - wydukałam - Dean chciał się zemścić i mocno oberwałam. Leżałam na podłodze, kiedy Gabriel borykał się z Deanem. Wysłałam wszystkie żywioły do Dagmary, żeby ugasić ten cholerny ogień. - mówiłam coraz szybciej - Ten cholernie gorący ogień. Wszystko potoczyło się szybko. W okół Dagmary była taka cudowna poświata, nie było jej w ogóle widać. Gabriel zszedł na dół. Zostałam z Deanem. Potem wyszłam i odjechaliśmy. Byliśmy już w połowie drogi, kiedy....chyba zemdlałam. - zwolniłam tępo gadania i uspokoiłam się - Obudziłam się następnego dnia. Już bez znaków, bez darów...jako człowiek - zakończyłam i popłakałam się. Kalona usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Kochanie, prawdopodobnie nie straciłaś swoich darów. - powiedział Kalona
- Straciłam. - powtórzyłam - Jestem człowiekiem. - powiedziałam ze łzami
- Tymczasowo przekazałaś swoją moc regeneracyjną dla innego ciała, a że straciłaś znaki, to już sprawa Nyks. - powiedział Kalona
- To nie możliwe. - powiedziałam - Przecież...
- Kochanie, chcesz być upadłym ? - zapytał mnie Kalona
- Ja wiem, że mam pół duszy upadłego i pół wampira, ale ja nie mogę stać się zła, rozumiesz ? - zapytałam
- Nie chodzi o to. - powiedział Kalona - Mógłbym, uczynić z ciebie upadłą, nie ruszając twojej dobroci, charakteru i duszy wampira.
- Jak to możliwe ? - zapytałam
- Musisz wypić moją krew. - powiedział Kalona, w wtedy twoja dusza upadłej wypełni się energią.
- A co ze skrzydłami ? - zapytałam - Będę miała skrzydła ?
- Tak. - odpowiedział Kalona - Nie będą, tak jak moje cały czas "widoczne" będziesz miała nad nimi kontrolę.
- Czy tylko muszę wypić twoją krew.....chwila całą krew ? - zapytałam z przerażeniem
- Oczywiście, że nie. - powiedział Kalona - Wystarczą 3 łyki.
- Łyki ? - zapytałam - Obrzydliwe. Dobrze, ale jeżeli ma mi to pomóc w jakiś sposób i wypełnić drugą część duszy, to zgadzam się.
- Dobrze. - odpowiedział Kalona. Przyniósł wielki nóż z kuchni i usiadł przede mną. Przyłożył metal do skóry na nadgarstku i delikatnie przejechał wzdłuż. Z nadgarstka momentalnie zaczęła ściekać stróżka krwi. Przytknęłam usta do rany i napełniłam usta pierwszym łykiem metaliczno-słodkiej substancji. Dokładnie wypiłam 3 łyki jak kazał mi Kalona i odsunęłam usta od jego nadgarstka. Nic nie czułam, żadnej zmiany.
- Dlaczego nic się nie dzieje ? - zapytałam
- Chwileczkę musisz poczekać. - odpowiedział Kalona, kiedy zawijał nadgarstek.
Czekałam, aż w końcu w moją głowę uderzył tak mocny ból, że spadłam z kanapy. Różne dźwięki zaczeły rozdzierać moją głowę.
- AAAAAAAAA...! Kalona, ratuj ! - krzyczałam bardzo głośno. Kalona jednak przyglądał mi się bardzo uważnie. Teraz zaczęły piec mnie oczy. Miałam ochotę wydrapać je paznokciami i przerwać ten ból. Moje mięśnie były bardzo spięte. Kiedy głowa momentalnie przestała mnie boleć, a oczy piec, wszystkie głosy zniknęły, a ja padłam na zimną podłogę.
sobota, 15 czerwca 2013
Rozdział 94.
Za moimi plecami stał ten nowy chłopak. Wpatrywał się we mnie i trzymał za ramię.
- Czego chcesz ? - zapytałam
- Yyyyyy... - chłopak najwidoczniej się zestresował, bo zapomniał co ma powiedzieć. Puścił moją rękę i podszedł przeze mnie. Wpatrzyłam się w jego oczy. Coś nadal nie dawało mi spokoju w tym chłopaku. Te jego oczy, były bardzo znajome.
- Nie stresuj się tak. - powiedziałam z uśmiechem - Śledziłeś mnie ? - zapytałam.
Chłopak nagle złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i przywarł do moich ust. Trwaliśmy dłuższą chwilę w namiętnym pocałunku, po czym chłopak delikatnie odsunął się ode mnie, nadal patrząc mi w oczy.
- To JA. - powiedział. I ten głos. Głos miał też podobny do...to było przecież nie możliwe...on przecież...
- Sławek...to, to....to ty ? - wyjąkałam, a do moich oczu napłynęły łzy
- Tak skarbie, to ja. - powiedział Cris - Tak tęskniłem. - mocno mnie przytulił. Zaczęłam płakać.
- Przecież to...
- Niemożliwe... - dokończył Cris - Nyks pozwoliła mi opuścić Otherworld w zamian za to, że nigdy nie będę mógł zostać już adeptem.
- O boże ! - powiedziałam
- Ale co z tobą ? Gdzie twoje znaki ? - zapytał Cris
- Nyks mi je odebrała, rozumiesz ? - byłam załamana
- Jak odebrała, przecież Nyks, nigdy by tego nie zrobiła. - powiedział Cris
- A jednak. - odpowiedziałam i wtuliłam się w ciepłe ciało Crisa - Zostałam wywalona z Domu Nocy i odsunięta od moich najbliższych.
- A Gabriel ? - zapytał Cris
- On już nie wróci. - powiedziałam smutna - Oni im powiedzieli, że przenieśli mnie do innej szkoły. Nie mogę się z tym pogodzić. Nie mogę, Sławek.
- Nie możesz tak do mnie mówić. - pouczył mnie Cris - Musisz mówić do mnie Cris, dobrze ?
- Dobrze. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego - Kocham cię, wiesz ?
- Wiem o tym skarbie. - odpowiedział i cmoknął mnie w czoło - Chodź teraz do domu.
- No ok. - odpowiedziałam i razem ruszyliśmy do mojego domu. Weszliśmy do środka. Cris rozejrzał się w około.
- Nic się tu nie zmieniło, oprócz tego bajzlu. - powiedział
- Nie miałam czasu sprzątnąć. - powiedziałam. Cris wiedział, źe to kłamstwo, ale nie dawał tego po sobie poznać.
- Bierz walizki. - powiedział nagle
- Co ? - zapytałam
- Weź walizki, spakuj w nie swoje wszystkie rzeczy i zejdź z nimi na dół. - powiedział Cris
- Co ty chcesz zrobić Sła...Cris ? - poprawiłam się
- Niespodzianka miśku, a teraz leć i się spakuj. - powiedział i wysłał mnie na górę. Pakowanie zajęło mi jakąś godzinę. Spakowałam wszystko w trzy walizki i zniosłam je na dół. Na korytarzu czekał na mnie Cris z uśmiechem na twarzy. Wziął dwie walizki i wyszedł z nimi na dwór. Wyszłam za nim z ostatnią walizka i zobaczyłam jak pakuje moje rzeczy do samochodu.
- Gdzieś jedziemy ? - zapytałam zdziwiona.
- Zamknij dom i wsiądź do auta misiu. - powiedział, kiedy wkładał drugą walizkę do bagażnika. Zamknęłam dom i usiadałam do samochodu, gdzie za kilka sekund pojawił się i Cris.
- Powiesz mi czy nie ? - zapytałam
- Ale nie będziesz dyskutować, zrozumiano ? - zapytał
- Tak jest. - powiedziałam
- Wprowadzasz się do mnie i od dziś mieszkasz u mnie. - powiedział Cris
- Jak....ale...
- Mówiłem beż żadnych dyskusji. - powiedział
- Nie chcę robić kłopotu. - wtrąciłam
- Sara, jesteś moją miłością, kocham cię i możesz zamieszkać u mnie. - powiedział Cris
- Ale ty wyglądasz inaczej i jesteś nowy tutaj. - powiedziałam bez sensu
- Ale cię kocham skarbie i będziesz mieszkać u mnie. - powiedział Cris i przesłał mi buziaka.
*3 godziny później*
Siedzieliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy telewizor.
- Wiesz, tak się zastanawiam, czy ni moglibyśmy sobie ułożyć razem życia. - powiedział nagle Cris
- Razem życia ? - zapytałam
- Ja jestem człowiekiem i ty tez jesteś człowiekiem. - powiedział Cris
- Ale ja jestem z Gabrielem. - powiedziałam
- Sara, po co się okłamujesz ? - zapytał Cris - Dobrze wiesz, że Gabriel już nie wróci. Nie możesz być z wampirzym adeptem, nawet jeśli byś chciała.
- Ale ja go kocham. - powiedziałam ze łzami
- On ciebie też, ale ja ciebie tez kocham Sara i będę przy tobie zawsze. - powiedział Cris
- Muszę, muszę... - wybiegłam ze salonu i wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Cris (Sławek) miał rację. Gabriel nigdy już po mnie nie wróci. Nigdy nie będziemy razem. A nawet jeśli miało by się udać, to nasz związek będzie skazany na fiasko. Człowiek i wampir, piękne, ale tylko w tanich podróbkach bajek i tandetnym "Zmierzchu". Ale życie to nie bajka i trzeba było żyć jak normalnym człowiek z plecakiem doświadczeń. Po moich plecach zaczęła delikatnie jeździć ręka Crisa.
- Sara, skarbie, nie chciałem. - powiedział
- Ja wiem. - odwróciłam się do niego, cała zapłakana - Ale masz rację. Życie z tobą może być normalne i udane.
- Więc będziesz ze mną ? - zapytał Cris
- Będę. - odpowiedziałam. Cris przysunął się do mnie i słodko mnie pocałował.
- Czego chcesz ? - zapytałam
- Yyyyyy... - chłopak najwidoczniej się zestresował, bo zapomniał co ma powiedzieć. Puścił moją rękę i podszedł przeze mnie. Wpatrzyłam się w jego oczy. Coś nadal nie dawało mi spokoju w tym chłopaku. Te jego oczy, były bardzo znajome.
- Nie stresuj się tak. - powiedziałam z uśmiechem - Śledziłeś mnie ? - zapytałam.
Chłopak nagle złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i przywarł do moich ust. Trwaliśmy dłuższą chwilę w namiętnym pocałunku, po czym chłopak delikatnie odsunął się ode mnie, nadal patrząc mi w oczy.
- To JA. - powiedział. I ten głos. Głos miał też podobny do...to było przecież nie możliwe...on przecież...
- Sławek...to, to....to ty ? - wyjąkałam, a do moich oczu napłynęły łzy
- Tak skarbie, to ja. - powiedział Cris - Tak tęskniłem. - mocno mnie przytulił. Zaczęłam płakać.
- Przecież to...
- Niemożliwe... - dokończył Cris - Nyks pozwoliła mi opuścić Otherworld w zamian za to, że nigdy nie będę mógł zostać już adeptem.
- O boże ! - powiedziałam
- Ale co z tobą ? Gdzie twoje znaki ? - zapytał Cris
- Nyks mi je odebrała, rozumiesz ? - byłam załamana
- Jak odebrała, przecież Nyks, nigdy by tego nie zrobiła. - powiedział Cris
- A jednak. - odpowiedziałam i wtuliłam się w ciepłe ciało Crisa - Zostałam wywalona z Domu Nocy i odsunięta od moich najbliższych.
- A Gabriel ? - zapytał Cris
- On już nie wróci. - powiedziałam smutna - Oni im powiedzieli, że przenieśli mnie do innej szkoły. Nie mogę się z tym pogodzić. Nie mogę, Sławek.
- Nie możesz tak do mnie mówić. - pouczył mnie Cris - Musisz mówić do mnie Cris, dobrze ?
- Dobrze. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego - Kocham cię, wiesz ?
- Wiem o tym skarbie. - odpowiedział i cmoknął mnie w czoło - Chodź teraz do domu.
- No ok. - odpowiedziałam i razem ruszyliśmy do mojego domu. Weszliśmy do środka. Cris rozejrzał się w około.
- Nic się tu nie zmieniło, oprócz tego bajzlu. - powiedział
- Nie miałam czasu sprzątnąć. - powiedziałam. Cris wiedział, źe to kłamstwo, ale nie dawał tego po sobie poznać.
- Bierz walizki. - powiedział nagle
- Co ? - zapytałam
- Weź walizki, spakuj w nie swoje wszystkie rzeczy i zejdź z nimi na dół. - powiedział Cris
- Co ty chcesz zrobić Sła...Cris ? - poprawiłam się
- Niespodzianka miśku, a teraz leć i się spakuj. - powiedział i wysłał mnie na górę. Pakowanie zajęło mi jakąś godzinę. Spakowałam wszystko w trzy walizki i zniosłam je na dół. Na korytarzu czekał na mnie Cris z uśmiechem na twarzy. Wziął dwie walizki i wyszedł z nimi na dwór. Wyszłam za nim z ostatnią walizka i zobaczyłam jak pakuje moje rzeczy do samochodu.
- Gdzieś jedziemy ? - zapytałam zdziwiona.
- Zamknij dom i wsiądź do auta misiu. - powiedział, kiedy wkładał drugą walizkę do bagażnika. Zamknęłam dom i usiadałam do samochodu, gdzie za kilka sekund pojawił się i Cris.
- Powiesz mi czy nie ? - zapytałam
- Ale nie będziesz dyskutować, zrozumiano ? - zapytał
- Tak jest. - powiedziałam
- Wprowadzasz się do mnie i od dziś mieszkasz u mnie. - powiedział Cris
- Jak....ale...
- Mówiłem beż żadnych dyskusji. - powiedział
- Nie chcę robić kłopotu. - wtrąciłam
- Sara, jesteś moją miłością, kocham cię i możesz zamieszkać u mnie. - powiedział Cris
- Ale ty wyglądasz inaczej i jesteś nowy tutaj. - powiedziałam bez sensu
- Ale cię kocham skarbie i będziesz mieszkać u mnie. - powiedział Cris i przesłał mi buziaka.
*3 godziny później*
Siedzieliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy telewizor.
- Wiesz, tak się zastanawiam, czy ni moglibyśmy sobie ułożyć razem życia. - powiedział nagle Cris
- Razem życia ? - zapytałam
- Ja jestem człowiekiem i ty tez jesteś człowiekiem. - powiedział Cris
- Ale ja jestem z Gabrielem. - powiedziałam
- Sara, po co się okłamujesz ? - zapytał Cris - Dobrze wiesz, że Gabriel już nie wróci. Nie możesz być z wampirzym adeptem, nawet jeśli byś chciała.
- Ale ja go kocham. - powiedziałam ze łzami
- On ciebie też, ale ja ciebie tez kocham Sara i będę przy tobie zawsze. - powiedział Cris
- Muszę, muszę... - wybiegłam ze salonu i wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Cris (Sławek) miał rację. Gabriel nigdy już po mnie nie wróci. Nigdy nie będziemy razem. A nawet jeśli miało by się udać, to nasz związek będzie skazany na fiasko. Człowiek i wampir, piękne, ale tylko w tanich podróbkach bajek i tandetnym "Zmierzchu". Ale życie to nie bajka i trzeba było żyć jak normalnym człowiek z plecakiem doświadczeń. Po moich plecach zaczęła delikatnie jeździć ręka Crisa.
- Sara, skarbie, nie chciałem. - powiedział
- Ja wiem. - odwróciłam się do niego, cała zapłakana - Ale masz rację. Życie z tobą może być normalne i udane.
- Więc będziesz ze mną ? - zapytał Cris
- Będę. - odpowiedziałam. Cris przysunął się do mnie i słodko mnie pocałował.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, rozdział jest krótki, ale taki miał być :P.
Jak wam się podoba powrót Sławka ?
Zaskoczenie xD ?
Historię Sary miałam zakończyć na 95 rozdziale, ale...postanowiłam, że
jeszcze trochę to przeciągnę i czeka was jeszcze kilka rozdziałów.
Myślę, że się nie zanudzicie na śmierć @.@.
POZDROWIONKA ~(*.*~)
piątek, 14 czerwca 2013
Rozdział 93.
Trzy dni później...
Moje życie powoli wracało do normy. "No i po co ja się okłamuję" skarciłam sama siebie idąc do szkolnego autobusu. Stanęłam na przystanku w oczekiwaniu na autobus, a moim oczom ukazał się znajomy chłopak.- Sara ? - zaskoczył mnie głos - Sara, boże to na prawdę ty ! - krzyknął chłopak i mocno mnie uścisną.
- Cześć Stefan. - powiedziałam. (Pamiętacie ? Stefan Night, przystojny chłopak, który złapał mnie w autobusie)
- Wróciłaś ? - zapytał. Takie pytania najgorzej mnie dołowały. Byłam człowiekiem, normalnym człowiekiem.
- Wróciłam... - odpowiedziałam - ...na zawsze. - wpatrzyłam się w chodnik. Myśl o tym, że nie zobaczę nigdy moich znajomych i najbliższych, nawet Damiena przytłaczał moje myślenie.
- Sara, chodź. - powiedział Stefan i wyciągnał do mnie rękę z autobusu. Złapałam rękę Stefana i weszłam do autobusu, który skierował się do szkoły.
Wjechaliśmy na gówny parking i wysiedliśmy z autobusu. Praktycznie wszyscy przyzwaczaili się, że wróciłam do szkoły, jednak krążyły plotki po szkole i to na różny temat. O mnie o Gabrielu, a co mnie najgorzej bolało, w to wszystko wmieszany był Sławek. Nikt nie wiedział o jego śmierci, bynajmniej nikt z kręgu "ludzi" (za wyjątkiem Bartka i Szymona, ale oni praktycznie nie wiedzą jak zginął Sławek). Podeszłam ze Stefanem pod klasę, w której miałam mieć biologię, a moją uwagę przykuł pewien chłopak.
- Kto to jest ? - zapytałam Stefana, wskazując na bruneta z niebieskimi oczami.
- Przyszedł niedawno do szkoły, to nie jaki Cris. - odpowiedział Stefan. Kolejny raz wbiłam swój wzrok w nieznajomego. Coś jednak nie dawało mi w nim spokoju. Kiedy chłopak spojrzał na mnie, moje serce zabiło mocniej. Widziałam coś w tych oczach, coś znajomego, taki "błysk". Chłopak szybko odwrócił wzrok, jakby unikał mojej osoby i odszedł z jakimiś chłopakami z 1 roku.
Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Kolejne 2 godziny (historia i muzyka) minęły luźno. Nadchodził koniec roku, więc wszyscy robili poprawki i lekcje były wolne. Wyszłam na dziedziniec ze Stefanem i zauważyłam Kamila. Nie chciałam jednak z nim gadać. Jednak Kamil podszedł do mnie i na upartego chciał pogadać.
- No gadaj Kamil, a nie. - powiedziałam zła
- Wiesz co się dzieje z Dagamarą ? - zapytał.
- Nie. - burknęłam
- Co ci jest ? - zapytał
- Gówno cię to powinno. - powiedziałam i odwróciłam się od niego. Tajemniczy chłopak wpatrywał się we mnie z grupki. Zmierzyłam go wzrokiem i odeszłam ze Stefanem od Kamila, podążając na halę gimnastyczną. Przebrałam się w białą bokserkę i czarne spodenki i wyszłam na zewnątrz. Dziś czekał na trening w terenie, jako że nie było mnie sporo czasu, pan przydzielił mi Stefana do zaliczeń. Wyszliśmy na "okop" (tgz pętla) i zaczeliśmy robić rozgrzewkę.
- Widziałem jak ten nowy ci się przygląda. - stwierdził Stefan
- Na prawdę, nie zauważyłam. - powiedziałam z uśmiechem
- Sara, weź sobie nie żartuj. - powiedział Stefan, biegnąc przede mnie - Jeśli chcesz zaliczyć biegi i skoki, musisz mnie wyprzedzić, a ostrzegam...
- Za dużo gadasz. - powiedziałam i z łatwością wyprzedziłam Stefana, który został w tyle. Dobiegłam do jakiejś góry, na której rozchodziły się ścieżki. Zastanawiałam się, którą drużkę wybrać. ".....prawa" pomyślałam. Wbiegłam na dróżkę i usłyszałam za sobą krzyk
- Sara, tam nie...
Nie dosłyszałam, bo skończyła mi się ziemia i zaczęłam spadać. Upadałam na ziemię, a ból przeszłył moje nogi.
- Sara, nic ci nie jest !? - usłyszałam zbilżając się głos. Spojrzałam na ręce, które były poździerane, potem na nogi, no a tu juz było gorzej. Kostka wyglądała na skręconą, a z kolan leciała krew.
- Nic mi nie jest. - odpowiedziałam, kiedy Stefan dobiegł do mnie. Mój wzrok powedrował za mnie. - Spadłam z tej skarpy ? - zapytałam z niedowierzaniem.
Stefan zaczął się śmiać, a ja podzieliłam jego odczucia. Taka mała skarpa, a ja głupia zwichnęłam kostkę i starłam całe kolana do krwi. Stefan pomógł mi się podnieść i zaczęliśmy wracać do szkoły. Po 15 minutach byliśmy już w szkole.
- Sara, co ci się stało ? - zdziwił się wf-ista
- Spadłam ze skarpy. - przyznałam się
- Stefan idź z nia do pielęgniarki. - powiedział wf-ista i odszedł. Pielęgniarka zawinęła mi kolana i opatrzyła kostę. Na szczęście nie było to mocne zwichnięcie, jednak bolało i to dośc mocno. Wyszliśmy od pielęgniarki i zaczęliśmy iść na ostatnią lekcje. Byliśmy nawet trochę spóźnieni.
- Dzień dobry pani Mc Kinley. - powiedziałam i z pomocą Stefana usiadłam w ławce.
- Co ci się stało dziecko ? - zapytała Mc Kinley
- Mąły wypadek na wf-ie - powiedziałam i spojrzałam na Stefana przesyłając mu uśmiech.
- Dobrze. - odpowiedziała Mc Kinley i wróciła do omawiania lekcji. Po skończonych zajęciach wróciłam do domu. Mój telefon milczał odkąd opuściłam Dom Nocy, nawet nie dostałam żadnego sygnału od Dax. Wszyscy o mnie zapomnieli. Było tak, jakbym nie znała nikogo, kto był mi bliski. NIKOGO !
Usiadłam na kanapie i włączyłam jakieś kreskówki. "Takie życie jak przedtem" pomyślałam i odruchowo złapałam pilot. Wyłączyłam telewizor i zaczęłam grzebać po półkach w kuchni.
- Mam cię. - powiedziałam i chwyciłam mocniej paczkę papierosów. Dlaczego miałam sobie żałować ? Nikt już się o mnie nie troszczył. Nikogo nie obchodziłam. Nikomu na mnie nie zależało. Więc co mi mogło szkodzić ? NIC. Zwinęłam zapalniczkę w parapetu i wyszłam z domu, podążając do miasta. Odpaliłam szluga i delektowałam się smakiem, który przepływał przez moje kubki smakowe. Usiadłam na ławce, przed starym kinem i kończyłam palić szluga, kiedy usłyszałam szelest. Nie zwróciłam na niego uwagi. Nie miałam z resztą na co. Rzuciłam peta na chodnik, który porastał trawą i rozciągnęłam się na ławce. Nagle poczułam ucisk na ramieniu. Odwróciłam głowę w stronę "tego" co mnie trzymało i oszołomiona wstałam z ławki.
" Wierz w to co ci zostało "
~ We.
----------------------------------------------
Rozdział dedykowany wszystkim czytającym :*.
Dziękuje wam <3 !
sobota, 8 czerwca 2013
Rozdział 92.
Powoli przetarłam oczy, kiedy padł na nie jakiś blask. Powoli zaczęłam się podnosić. Wywnioskowałam, że jestem w jakimś pomieszczeniu w Domu Nocy. To wyglądało jak sala szpitalna, ale nią nie była. W pokoju nikogo nie było, ale na korytarzu można było usłyszeć ciche głosy pielęgniarek. Wyciągnęłam się spod kołdry i zaczęłam szukać moich ubrań. Byłam ubrana w jakiś zielony fartuch szpitalny. Kiedy wróciłam do swoich ukochanych ubrań, zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych. Chciałam żeby nikt mnie nie zauważył. Mój duch mógłby mi w tym pomóc. Czułam się lepiej niż ostatnio i wezwałam ducha.
- Duchu przybądź do mnie.
Nie poczułam jak żywioł wstąpił w moje ciało. Nic nie muskało mojej skóry, nic się nie działo. Zdziwiłam się trochę. Może byłam jeszcze zbytnio wyczerpana, żeby móc korzystać z żywiołów ? Odesłałam ducha i postanowiłam, że wyjdę normalnie. Minęłam lustro przy drzwiach i przeszył mnie okropny strach i rozpacz. Cofnęłam się z powrotem do lustra. Moje obawy się potwierdziły. Zaczęłam szalenie patrzeć na swoją skórę i dotykać ją palcami. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Zaczęłam płakać. Nie pamiętam, żebym jeszcze tak płakała, nawet przez Gabriela.
- Nie, to nie możliwe. - powtarzałam ze szlochem. Wybiegłam ze sali z zakrytą twarzą i zaczęłam biec w stronę parkingu. Wszystko było nie tak. Wszystko runeło w gruzach. Całe moje życie. Byłam przerażona. Kiedy dobiegłam do parkingu, usiadłam przy moim samochodzie i płakałam. Jedyne co umożliwiało dobre wyładowanie emocji.
*Dax*
Obudziłam się przy Deanie, który wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
- Kochanie, nic ci nie jest ? - zapytał Dean
- Nie. - powiedziałam, a do mojej pamięci wróciły wydarzenia wcześniej - Gdzie Sara ? - podniosłam się szybko
- Spokojnie. - powiedział i położył mi rękę na ramieniu - Odeszła stąd.
- Odeszła ? - zapytałam
- Po prostu poszła. - powiedział Dean i kolejny raz wbił we mni wzrok.
- Co ci jest ? - zapytałam
- Sama zobacz. - odpowiedział i podał mi lusterko.
*Sara*
- Sara ? - usłyszałam cichy głos na parkingu
- Kto tu jest ? - zapytałam - Idź stąd ! - zakryłam kolejny raz twarz i płakałam
- To ja Karol. - odpowiedział głos
- Idź stąd ! - krzyknęłam, a mój głos odbił się echem od ścian parkingu.
- Co się stało ? - zapytał Karol, klękając przede mną
- Idź stąd, nic się nie stało. - powiedziałam z zakrytą twarzą
- Nie ma takiej opcji. - powiedział Karol i dotknął moich rąk, próbując je odciągnąć. - Sara, no ! - krzyknął na mnie i odciągnął mocno moje ręce od twarzy.
- Karol, odejdź ! - wrzasnęłam na niego, kiedy to zrobił
- Boże, twoja twarz. - powiedział przejęty i przestraszony Karol - Gdzie są twoje znaki ?
- Nie ma ! - wrzasnęłam - Zniknęły ! Rozumiesz to !? Zniknęły !
- Co teraz zrobimy ? - zapytał Karol
- Co zrobimy ?! - krzyknęłam zła - Ty się mnie pytasz ! Nie widzisz, że mój świat legł w gruzach i nie wiem co będzie....a ty...ty po prostu - nie dokończyłam, bo Karol mocno mnie przytulił. - Karol, ja nie wiem...nie wiem.
- Dobrze, dobrze, uspokój się i pomyślimy. - wyszeptał Karol
- Dziękuję. - powiedziałam
- Pójdziemy do twoje babci. - powiedział nagle Karol
- Dobra. - powiedziałam. Karol pomógł mi wstać. Zaczęłam iść w stronę wyjścia, jednak Karol tkwił na parkingu.
- Poczekaj, nie tak szybko. Musisz się jakoś ukryć. - powiedział ze smutkiem. Moje serce bolało. Nigdy nie musiałam się ukrywać. Nigdy, a teraz muszę. - Trzymaj. - powiedział i podał mi swoją dużą bluzę z kapturem. Włożyłam ją na siebie i zakryłam twarz kapturem. Karol wziął mnie za rękę i wyszliśmy z parkingu, podażając w stronę gabinetu babci.
- Karol, zaczekaj ! - usłyszałam jakiś męski głos. Od razu go rozpoznałam
- Co tam Gabriel ? - zapytał Karol
- Byłeś już u Sary ? - zapytał Gabriel
- Jeszcze nie. - odpowiedział Karol
- Martwię się o nią. - powiedział Gabriel
- Ja wiem, że ty ją kochasz. - powiedział Karol
- Bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. - powiedział Gabriel
- Masz takie prawo. - powiedział Karol
- Prawo do kochania jej....tak. - powiedział Gabriel - Chciałbym ją mieć na zawsze. Tylko ja i ona i nikt inny.
Moje serce całe krwawiło. To przecież nigdy miało się już nie zdarzyć. Nigdy. Łzy leciały mi po policzkach.
- A kim jest twoja zamaskowana koleżanka ? - zapytał znienacka Gabriel
- To moja siostra. - odpowiedział Karol i mocniej ścisnął moją dłoń
- Dlaczego ją ukrywasz ? - zapytał Gabriel
- Bo jest człowiekiem. - powiedział Karol
- I co z tego ? - zapytał Gabriel - Sara, bez względu na moje człowieczeństwo nie bała się ze mną spotykać.
- Rozumiem, ale ona ciebie nie wprowadzała tutaj jak byłeś człowiekiem. - powiedział Karol
- No tak. - powiedział Gabriel - Dobra ja idę do Sary.
- Dobra. - powiedział Karol i rozstaliśmy się na korytarzu. Karol szybko wprowadził mnie do gabinetu babci.
- Witaj Karolu. - powiedziała spokojnie babcia
- Bądź pozdrowiona wyższa kapłanko. - odpowiedział Karol
- Kim jesteś dziecko ? - zapytała babcia. Zdjęłam kaptur i spojrzałam na babcię.
- Babciu, to ja. - powiedziałam ze łzami
- Jak to się stało ? - zapytała babcia
Opowiedziałam babci całą historię.
- Spotykałaś się z człowiekiem ? - zapytała zła
- To była moja ukochana przyjaciółka, babciu. - powiedziałam
- Dobrze, to nie jest istotne. - powiedziała - Będziesz musiała opuścić moją szkołę.
- Co ?! - krzyknęłam
- Nie jesteś już you-we-tsi-a-get-iu naszej bogini. Musisz opuścić teren Domu Nocy i wrócić do normalnego życia. - powiedziała stanowczo babcia - Czekamy za 10 minut na parkingu. Spakuj kilka rzeczy, reszta zostanie ci odesłana przez Roberta następnego dnia.
Odwróciłam się, założyłam kaptur i wyszłam z gabinetu. Mijając kolejno adeptów z różnych formatowań czułam się coraz gorzej. Znowu byłam człowiekiem. Weszłam do swojego pokoju, który dzieliłam z Kentai i zaczęam się pakować. Spakowałam kilka ubrań, laptopa i komórkę. Wyszłam z akademika i ruszyłam na parking. Przy moim samochodzie stała już babcia, Robert i Karol. Podeszłam do nich i włożyłam torbę do samochodu.
- Bogini cię opuściła, więc i ty musisz opuścić dom Nyks. Masz zakaz kontaktowania się z jakimkolwiek adeptem z tej szkoły. Zapomnisz o tym co tu się działo i nigdy tu już nie wrócisz w poszukiwaniu swoich najbliższych. Wasz kontakt na zawsze się urywa. Jesteś teraz człowiekiem i wracasz do swojego wcześniejszego życia. Teraz opuść Dom Nocy i nigdy nie wracaj. - powiedziała babcia.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam opuszczać moich znajomych, nie chciałam być człowiekiem.
- Jeszcze jedno. Co powiecie moim znajomym ? - zapytałam
- Zostałaś przeniesiona do innej szkoły. - powiedziała babcia
- Dobrze. - burknęłam - Ah, Karol, twoja...
- Zachowaj ją, proszę. - powiedział ze łzami Karol
- Nie płacz. - powiedziałam do Karola, a łzy popłynęły z moich oczu.
- Macie 5 minut. - powiedziała babcia i odeszła razem z Robertem. Zostałam sama z Karolem.
- Jakie to jest ciężkie. - powiedział Karol, ocierając łzy
- Karol, nie będziemy się już więcej widywać, to będzie jeszcze cięższe. - powiedziałam
- Nie mogę w to uwierzyć. - wydukał Karol. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Na prakingu usłyszałam jakiś szelest.
- Kto tu jest ? - zapytałam ocierając łzy. Zza kolumny wyszedł Colle i Daniel - Co wy tu....
- Sara, dlaczego ? - zapytał Daniel ze łzami
- To nie moja wina. - powiedziałam i spojrzałam na Colle'a, który patrzył na moją twarz.
- Tak.... - zaczął Daniel, ale uciął, podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Daniel, jesteś słodki. - powiedziałam i otarłam swoje łzy
- Sara, kochamy cię i nigdy cię nie zapomnimy. - powiedział Colle
- Dziękuję wam za wszystko. - powiedziałam. - Opiekujcie się swoimi żywiołami i darami, żeby Nyks was nie opuściła. Kocham was.
- My ciebie też kochamy. - powiedzieli chłopaki i po kolei mnie przytulili.
Wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik i zostawiałam wszystko za sobą. Nie spoglądając w tył ruszyłam do "domu"
*Karol*
Wyszliśmy z parkingu z Colle'm i Danielem i skierowaliśmy się pod stary dąb.
- Sara zniknęła ! - krzyczał głos przed nami
- Gabriel ! - krzyknął Daniel
- Sary nie ma ! - powtarzał roztrzęsiony Gabriel
- Gabriel, słuchaj ! - powtórzył Daniel
- Nie ma jej, rozumiesz ! Nie wiadomo co jej strzeliło do głowy ! - krzyknął Gabriel na Daniela
- Gabriel ona nie zaginęła ! - wrzasnął w końcu Daniel
- Wiesz gdzie jest ? - zapytał Gabriel
- Wyjechała. - powiedział Colle
- Wyjechała ? Ale jak ? Kiedy ? - zapytał Gabriel
- Wyjechała w nocy. Przenieśli ją do innej szkoły. - powiedział Daniel
- Nie wierzę. - powiedział Gabriel
- Nigdy tu już nie wróci. - powiedziałem - Musisz się przyzwyczaić. Najlepiej żebyś o niej zapomniał.
- Nigdy o niej nie zapomnę ! - krzyknął Gabriel i odszedł.
---------------------------------------------------------------------
Czeka was jeszcze jeden lub 2 rozdziały do czytania, bo historia się kończy.
Blog zostanie, a na koniec mam dla was niespodziankę ^^.
Pozdrowienia :*.
- Duchu przybądź do mnie.
Nie poczułam jak żywioł wstąpił w moje ciało. Nic nie muskało mojej skóry, nic się nie działo. Zdziwiłam się trochę. Może byłam jeszcze zbytnio wyczerpana, żeby móc korzystać z żywiołów ? Odesłałam ducha i postanowiłam, że wyjdę normalnie. Minęłam lustro przy drzwiach i przeszył mnie okropny strach i rozpacz. Cofnęłam się z powrotem do lustra. Moje obawy się potwierdziły. Zaczęłam szalenie patrzeć na swoją skórę i dotykać ją palcami. Nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Zaczęłam płakać. Nie pamiętam, żebym jeszcze tak płakała, nawet przez Gabriela.
- Nie, to nie możliwe. - powtarzałam ze szlochem. Wybiegłam ze sali z zakrytą twarzą i zaczęłam biec w stronę parkingu. Wszystko było nie tak. Wszystko runeło w gruzach. Całe moje życie. Byłam przerażona. Kiedy dobiegłam do parkingu, usiadłam przy moim samochodzie i płakałam. Jedyne co umożliwiało dobre wyładowanie emocji.
*Dax*
Obudziłam się przy Deanie, który wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
- Kochanie, nic ci nie jest ? - zapytał Dean
- Nie. - powiedziałam, a do mojej pamięci wróciły wydarzenia wcześniej - Gdzie Sara ? - podniosłam się szybko
- Spokojnie. - powiedział i położył mi rękę na ramieniu - Odeszła stąd.
- Odeszła ? - zapytałam
- Po prostu poszła. - powiedział Dean i kolejny raz wbił we mni wzrok.
- Co ci jest ? - zapytałam
- Sama zobacz. - odpowiedział i podał mi lusterko.
*Sara*
- Sara ? - usłyszałam cichy głos na parkingu
- Kto tu jest ? - zapytałam - Idź stąd ! - zakryłam kolejny raz twarz i płakałam
- To ja Karol. - odpowiedział głos
- Idź stąd ! - krzyknęłam, a mój głos odbił się echem od ścian parkingu.
- Co się stało ? - zapytał Karol, klękając przede mną
- Idź stąd, nic się nie stało. - powiedziałam z zakrytą twarzą
- Nie ma takiej opcji. - powiedział Karol i dotknął moich rąk, próbując je odciągnąć. - Sara, no ! - krzyknął na mnie i odciągnął mocno moje ręce od twarzy.
- Karol, odejdź ! - wrzasnęłam na niego, kiedy to zrobił
- Boże, twoja twarz. - powiedział przejęty i przestraszony Karol - Gdzie są twoje znaki ?
- Nie ma ! - wrzasnęłam - Zniknęły ! Rozumiesz to !? Zniknęły !
- Co teraz zrobimy ? - zapytał Karol
- Co zrobimy ?! - krzyknęłam zła - Ty się mnie pytasz ! Nie widzisz, że mój świat legł w gruzach i nie wiem co będzie....a ty...ty po prostu - nie dokończyłam, bo Karol mocno mnie przytulił. - Karol, ja nie wiem...nie wiem.
- Dobrze, dobrze, uspokój się i pomyślimy. - wyszeptał Karol
- Dziękuję. - powiedziałam
- Pójdziemy do twoje babci. - powiedział nagle Karol
- Dobra. - powiedziałam. Karol pomógł mi wstać. Zaczęłam iść w stronę wyjścia, jednak Karol tkwił na parkingu.
- Poczekaj, nie tak szybko. Musisz się jakoś ukryć. - powiedział ze smutkiem. Moje serce bolało. Nigdy nie musiałam się ukrywać. Nigdy, a teraz muszę. - Trzymaj. - powiedział i podał mi swoją dużą bluzę z kapturem. Włożyłam ją na siebie i zakryłam twarz kapturem. Karol wziął mnie za rękę i wyszliśmy z parkingu, podażając w stronę gabinetu babci.
- Karol, zaczekaj ! - usłyszałam jakiś męski głos. Od razu go rozpoznałam
- Co tam Gabriel ? - zapytał Karol
- Byłeś już u Sary ? - zapytał Gabriel
- Jeszcze nie. - odpowiedział Karol
- Martwię się o nią. - powiedział Gabriel
- Ja wiem, że ty ją kochasz. - powiedział Karol
- Bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. - powiedział Gabriel
- Masz takie prawo. - powiedział Karol
- Prawo do kochania jej....tak. - powiedział Gabriel - Chciałbym ją mieć na zawsze. Tylko ja i ona i nikt inny.
Moje serce całe krwawiło. To przecież nigdy miało się już nie zdarzyć. Nigdy. Łzy leciały mi po policzkach.
- A kim jest twoja zamaskowana koleżanka ? - zapytał znienacka Gabriel
- To moja siostra. - odpowiedział Karol i mocniej ścisnął moją dłoń
- Dlaczego ją ukrywasz ? - zapytał Gabriel
- Bo jest człowiekiem. - powiedział Karol
- I co z tego ? - zapytał Gabriel - Sara, bez względu na moje człowieczeństwo nie bała się ze mną spotykać.
- Rozumiem, ale ona ciebie nie wprowadzała tutaj jak byłeś człowiekiem. - powiedział Karol
- No tak. - powiedział Gabriel - Dobra ja idę do Sary.
- Dobra. - powiedział Karol i rozstaliśmy się na korytarzu. Karol szybko wprowadził mnie do gabinetu babci.
- Witaj Karolu. - powiedziała spokojnie babcia
- Bądź pozdrowiona wyższa kapłanko. - odpowiedział Karol
- Kim jesteś dziecko ? - zapytała babcia. Zdjęłam kaptur i spojrzałam na babcię.
- Babciu, to ja. - powiedziałam ze łzami
- Jak to się stało ? - zapytała babcia
Opowiedziałam babci całą historię.
- Spotykałaś się z człowiekiem ? - zapytała zła
- To była moja ukochana przyjaciółka, babciu. - powiedziałam
- Dobrze, to nie jest istotne. - powiedziała - Będziesz musiała opuścić moją szkołę.
- Co ?! - krzyknęłam
- Nie jesteś już you-we-tsi-a-get-iu naszej bogini. Musisz opuścić teren Domu Nocy i wrócić do normalnego życia. - powiedziała stanowczo babcia - Czekamy za 10 minut na parkingu. Spakuj kilka rzeczy, reszta zostanie ci odesłana przez Roberta następnego dnia.
Odwróciłam się, założyłam kaptur i wyszłam z gabinetu. Mijając kolejno adeptów z różnych formatowań czułam się coraz gorzej. Znowu byłam człowiekiem. Weszłam do swojego pokoju, który dzieliłam z Kentai i zaczęam się pakować. Spakowałam kilka ubrań, laptopa i komórkę. Wyszłam z akademika i ruszyłam na parking. Przy moim samochodzie stała już babcia, Robert i Karol. Podeszłam do nich i włożyłam torbę do samochodu.
- Bogini cię opuściła, więc i ty musisz opuścić dom Nyks. Masz zakaz kontaktowania się z jakimkolwiek adeptem z tej szkoły. Zapomnisz o tym co tu się działo i nigdy tu już nie wrócisz w poszukiwaniu swoich najbliższych. Wasz kontakt na zawsze się urywa. Jesteś teraz człowiekiem i wracasz do swojego wcześniejszego życia. Teraz opuść Dom Nocy i nigdy nie wracaj. - powiedziała babcia.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam opuszczać moich znajomych, nie chciałam być człowiekiem.
- Jeszcze jedno. Co powiecie moim znajomym ? - zapytałam
- Zostałaś przeniesiona do innej szkoły. - powiedziała babcia
- Dobrze. - burknęłam - Ah, Karol, twoja...
- Zachowaj ją, proszę. - powiedział ze łzami Karol
- Nie płacz. - powiedziałam do Karola, a łzy popłynęły z moich oczu.
- Macie 5 minut. - powiedziała babcia i odeszła razem z Robertem. Zostałam sama z Karolem.
- Jakie to jest ciężkie. - powiedział Karol, ocierając łzy
- Karol, nie będziemy się już więcej widywać, to będzie jeszcze cięższe. - powiedziałam
- Nie mogę w to uwierzyć. - wydukał Karol. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Na prakingu usłyszałam jakiś szelest.
- Kto tu jest ? - zapytałam ocierając łzy. Zza kolumny wyszedł Colle i Daniel - Co wy tu....
- Sara, dlaczego ? - zapytał Daniel ze łzami
- To nie moja wina. - powiedziałam i spojrzałam na Colle'a, który patrzył na moją twarz.
- Tak.... - zaczął Daniel, ale uciął, podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Daniel, jesteś słodki. - powiedziałam i otarłam swoje łzy
- Sara, kochamy cię i nigdy cię nie zapomnimy. - powiedział Colle
- Dziękuję wam za wszystko. - powiedziałam. - Opiekujcie się swoimi żywiołami i darami, żeby Nyks was nie opuściła. Kocham was.
- My ciebie też kochamy. - powiedzieli chłopaki i po kolei mnie przytulili.
Wsiadłam do samochodu, odpaliłam silnik i zostawiałam wszystko za sobą. Nie spoglądając w tył ruszyłam do "domu"
*Karol*
Wyszliśmy z parkingu z Colle'm i Danielem i skierowaliśmy się pod stary dąb.
- Sara zniknęła ! - krzyczał głos przed nami
- Gabriel ! - krzyknął Daniel
- Sary nie ma ! - powtarzał roztrzęsiony Gabriel
- Gabriel, słuchaj ! - powtórzył Daniel
- Nie ma jej, rozumiesz ! Nie wiadomo co jej strzeliło do głowy ! - krzyknął Gabriel na Daniela
- Gabriel ona nie zaginęła ! - wrzasnął w końcu Daniel
- Wiesz gdzie jest ? - zapytał Gabriel
- Wyjechała. - powiedział Colle
- Wyjechała ? Ale jak ? Kiedy ? - zapytał Gabriel
- Wyjechała w nocy. Przenieśli ją do innej szkoły. - powiedział Daniel
- Nie wierzę. - powiedział Gabriel
- Nigdy tu już nie wróci. - powiedziałem - Musisz się przyzwyczaić. Najlepiej żebyś o niej zapomniał.
- Nigdy o niej nie zapomnę ! - krzyknął Gabriel i odszedł.
---------------------------------------------------------------------
Czeka was jeszcze jeden lub 2 rozdziały do czytania, bo historia się kończy.
Blog zostanie, a na koniec mam dla was niespodziankę ^^.
Pozdrowienia :*.
Subskrybuj:
Posty (Atom)