piątek, 5 lipca 2013

Epilog

Siedziałam na ławce obok mostku, wpatrując się w niego jak w moje żywe wspomnienia. Wszystko do mnie wracało. Przypominał mi się mój pierwszy pocałunek z Gabrielem. To właśnie na tej ławce wszystko się zaczęło. Wstałam z ławki i weszłam na mostek, który rozświetlał przepiękny blask księżyca.

Rozejrzałam się po okolicy i przechyliłam się prze barierkę. Piękny, okrągły księżyc odbijał się w wodzie rzeczki. Spojrzałam na swoją nienaturalną twarz. Próbowałam zobaczyć w sowim odbiciu wcześniejszą Sarę. Tą roześmianą, bez problemów, bez trosk, szczęśliwą i przede wszystkim z osobą, którą kochałam. Wpatrując się w moje odbicie, zauważyłam, że obok coś się pojawia. Nagle rozmyty kształt przybrał wyrazistości. Obok mnie była już twarz Gabriela. Kiedy wyciągnęłam rękę w jej stronę, wszystko prysnęło. Odbicie zniknęło i zostałam tylko ja.
"Twoje dary są cały czas w twoim posiadaniu" - usłyszałam cichy szept, który przyszedł z ciepłym powiewem. Wzięłam więc głęboki wdech i zamknęłam oczy. Wyobrażając sobie najpiękniejsze chwile z Gabrielem, jakie przeżyłam, próbowałam zajrzeć w soją duszę. Obrazu powoli przenikały mój umysł. Nasz pierwszy pocałunek, pierwszy wyjazd, pierwsza spędzona razem noc, nasze dziecko, jego czułość, jego oczy, jego uśmiech, jego troska o mnie, nasze zaręczyny. Wszystko wracało do mojej pamięci.
- Żywioły, przybądźcie do mnie. - wyszeptałam. Momentalnie wszystkie żywioły zaczęły szaleć z radości. Orzeźwiające powietrze, którego pragnęłam, zaczęło roztrzepywać moje włosy, ciepło padało na moją twarz i ogrzewało ją swoją mocą, morska bryza otulała moje nogi i lekko je gładziła, zapach po deszczu, otulił całą atmosferę, a duch wniknął w moje ciało i rozgrzewał moją duszę. Zaczęłam się śmiać i płakać. Brakowało mi moich żywiołów. Byłam teraz w pełni tym czym miałam być.
Żywioły nie opuszczały mojego ciała i nadal cieszyły się, że je wezwałam.
- Żywioły, dziękuję wam. - odesłałam żywioły, tylko jeden pozostał. Świeży zapach po deszczu. Wzięłam kolejny głęboki wdech i spojrzałam kolejny raz na swoje odbicie. Moje znaki wróciły. Moją twarz rozpromienił uśmiech, a obok mojego odbicia pojawił się znowu obraz Gabriela. Posmutniałam od razu i odwróciłam wzrok od tafli jeziora. Moja dusza nadal nie mogła się pogodzić, że jego już nie ma, a serce wciąż krwawiło po jego, a raczej moim odejściu. Zwiesiłam głowę, kiedy podmuch świeżości po deszczu uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, podniosłam wzrok przed siebie. Moim oczom ukazał się piękny mężczyzna ubrany w garnitur. Miał piękne czarno-brązowe oczy i brązowo-czarne włosy, a jego twarz miała wyraźny wyraz radości. Mężczyzna zaczął kierować się w moją stronę, trzymając ręce w kieszeni i nie odrywając wzroku od mojej osoby. Kiedy podszedł do mnie, wyciągnął ręce z kieszeni i splótł swoje ciepłe dłonie z moimi. Kiedy spojrzał mi w oczy, czułam, że moje serce bije coraz szybciej. Te iskierki, które wirowały w jego oczach i ten przepiękny uśmiech, który zawsze kochałam.
- Czy to sen ? - zapytałam cicho z zaciśniętym gardłem
- Nie. - odpowiedział mężczyzna i przyciągnął mnie bliżej - Pamiętasz, nasz pierwszy pocałunek ? - zapytał po chwili milczenia
Nie odpowiedziałam, tylko zbliżyłam swoje usta do jego ust i złożyłam na nich delikatny pocałunek. Mężczyzna położył mi ręce na plecach i nie wypuszczał z silnego uścisku. Obięłam go mocno i dalej dotykałam jego ciepłych warg. Mężczyzna oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Odsunął się kawałek i z uśmiechem klęknął na jedno kolano.
- Kocham cię nad życie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - powiedział - Sara, nie zwracam uwagi na to czy jesteś człowiekiem, czy wampirem, chcę być przy tobie, nawet jeśli to jest niebezpieczne. Uczyń mnie najszczęśliwszym wampirem oraz człowiekiem na świecie i zostań moją żoną. - mężczyzna wyjął małe, czerwone pudełeczko i otworzył je. Blask księżyca odbił się od małego diamenciku w pierścionku i rzucił lekką poświatę w różnych kierunkach. Mężczyzna wyjął pierścionek i wsunął mi go na palec. Łzy zaczęły cieknąć po policzkach, dając wyraz moim emocją.
- Tak. - powiedziałam i pokiwałam potwierdzająco głową. Mężczyzna wstał i mocno mnie przytulił.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. - powiedział mi do ucha - Już nigdy się nie rozstaniemy. Zawsze będziemy razem. - wyszeptał z radością
- Już na zawsze kochanie. - powiedziałam i kolejny raz zatonęłam w jego namiętnych ustach.

* * *

Właśnie tak kończy się moja historia. Od tych zdarzeń mija już pełen rok. Jestem teraz szczęśliwa z moim mężem Gabrielem. Wiecie, będziemy mieli dziecko, małą Wiktorię. A co u moich przyjaciół ? No cóż, wszyscy z Domu Nocy pogodzili się z moją decyzją. Mieszkamy u Kalony, który przeprowadził się do naszego starego domu. Zaakceptowałam związek Dagmary i Deana. Niedługo po naszym ślubie, oni też się zaręczyli i zamiarują się pobrać. Co do Crisa, tu historia kończy się nieciekawie. Po tym jak odeszłam z Gabrielem, Cris popełnił samobójstwo. Teraz, kiedy trzymam za rękę Gabriela i czytamy razem tą historię, razem z nim dzielę radość i smutek, mając pewność, że to HAPPY END.
I pomyśleć, że szczęście zawsze było blisko mnie.

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 100.

Otaczała mnie zimna i przerażająca ciemność, z której zaczęłam rozpoznawać jakiś głos. Na początku bardzo cichy i zdeformowany, ale z czasem wyraźny i głośny. W mojej wyobraźni pojawiła się jakaś postać. Piękna suknia wyglądająca jak nieboskłon, długie brązowe włosy i uśmiechająca się twarz.
- Kim jesteś ? - moje pytanie odbiło się echem w próżni
- Moja córko, nie poznajesz swojej bogini ? - zapytała kobieta
- To ty Nyks ? - zapytałam
- Tak córko, to ja. - powiedziała z uśmiechem kobieta - Wiem, co cię do mnie sprowadza. Odpowiem na wszystko.
- Dlaczego zabrałaś mi moje dary ? - zapytałam. Nie czułam gniewu, rozpaczy, nie czułam niczego.
- Moja kochana, twoje dary są cały czas w twoim posiadaniu. Nigdy ci ich nie zabrałam. - odpowiedziała spokojnie kobieta
- A znaki ?
- Twoje znaki już nigdy nie wrócą, bo przekazałaś je człowiekowi. - powiedziała Nyks
- Ale ona mówi, że znaki bledną. - powiedziałam
- Bledną ponieważ nie są już twoje, one będą należeć już do niej, ale będą bledsze niż u ciebie, kochanie. - powiedziała kobieta
- Bogini, powiedz mi czy ja umarłam ? - zapytałam
Kobieta nie odpowiedziała. Jej wyraz twarzy przybrał bardziej widoczny smutek, ale zmienił się w powagę. Kobieta zaczęła blednąć, aż w końcu zniknęła.
- Nyks ! - krzyknęłam - Nie odpowiedziałaś !
Mój głos rozchodził się w ciemności, nagle w cieniu zauważyłam przebłysk czegoś czerwonego. Przyjrzałam się bliżej kształtowi, który wyszedł z cienia. Przestraszyłam się. Czerwień, która błysnęła, była czerwienią oczu. przebiegłych, chciwych i szalonych oczu mordercy. Chłopak wyszedł z cienia i spojrzał mi w oczy. Zza pleców wyjął łuk i wycelował strzałę we mnie. Strzała uderzyła w moje ciało z powalającą siłą, a ja upadłam. Powoli się wykrwawiałam, a  w głowie słyszałam śmiech. Przerażający śmiech chłopaka.

* * *

Szybko zerwałam się z łóżka. Byłam cała spocona i zziębnięta. Rozejrzałam się po pokoju. Słońce wpadało przez otwarte okno, a w salonie było strasznie zimno. Wstałam z kanapy i zamknęłam okno, po czym spojrzałam na zegarek. Wybiła akurat 10:17. Byłam już spóźniona na lekcje, a mój wyświetlacz na telefonie nerwowo mrugał. Wzięłam komórkę i odczytałam 3 wiadomości od Natalki i 2 od Stefana, po czym poszłam pod prysznic. Nic już nie wyciągnęłoby mnie do szkoły. Po długim prysznicu, wyszłam w bieliźnie do pokoju i zaczęłam suszyć włosy. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie leciutki loki. Wyszłam z pokoju i miałam zejśc na dół, kiedy usłyszałam ak na dole otwierają się drzwi. Drzwi trzasnęły, a kroki na korytarzu, zaczęły błądzić po domu. Moje serce zaczęło bić mocniej. Nie miałam pewności, czy to nie jakiś rabuś czy inny "amigo". Próbując cicho zejść po schodach, skierowałam się do kuchni. Wyjęłam cicho nóż z szafki i słysząc jak osoba szuka czegoś w salonie, cicho wypadłam zza futryny z wystawionym przed siebie ostrym narzędziem. Stanęłam jak wryta, a nóż wypadł mi z dłoni, robiąc przy tym cichy brzdęk. Chłopak odwrócił się, a na jego twarzy malował się smutek.
- Jak mogłeś mnie zostawić ! - krzyknęłam na niego i rozpłakałam się
- Przepraszam cię Sara. - powiedział i zbliżył się do mnie
- Dlaczego wróciłeś ? - zapytałam go, patrząc mu w oczy
- Nie mogłem odejść. - powiedział i przytulił mnie - Wiesz, że bardzo cierpię bez ciebie.
- A co z Crisem ? - zapytałam i otarłam łzy ze swoje twarzy
- Mam go gdzieś. - powiedział - Nie dam mu sobą zawładnąć. Zrobię to dla ciebie kochanie.
- Brakowało mi ciebie przez te kilka godzin. - powiedziałam i pocałowałam go w czoło
- Wiem, że nie kochasz mnie już tak bardzo, ale ja będę ci kochał do końca życia. - powiedział i klęknął przede mną - Uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na ten ostatni bal ?
- Sławek, skarbie, oczywiście, że tak. - powiedziałam, uklęknęłam przed nim i przytuliłam go. - Tak się cieszę.- powiedziałam zadowolona
- Ja też skarbie. - odpowiedział. Wstaliśmy z podłogi i roześmieliśmy się.
- Masz jakiś garnitur ? - zapytałam, pociągając nosem
- Nie. - odparł Cris z uśmiechem
- No to musimy ci go kupić. - powiedziałam i zaczęłam wychodzić z domu.
- Sara, boże ! - krzyknął Cris i złapał mnie za rękę, kiedy chciałam wyjść z domu - Ubierz się, chyba, że chcesz, żeby wszyscy patrzyli się na ciebie jak na dziwaka.
- O kurde. - powiedziałam kiedy spojrzałam na siebie. Całkiem zapomniałam, że jestem w samej bieliźnie. Wbiegłam po schodach na górę, zarzuciłam na siebie zwiewną sukienkę w kwiaty i czarne szpilki, po czym zeszłam na dół.
- Pięknie. - powiedział Cris i złapał mnie za rękę - Cudownie wyglądasz kochanie.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek, wzięłam swoją torebkę z pieniędzmi i wyszłam z Crisem na zakupy,
Po godzinę trafiliśmy na jakiś normalny garnitur, który nie za bardzo chyba podobał się Crisowi.
- Mówię ci, że jest idealny. - powiedziałam do niego z przekonaniem
- Nie pasuje mi. - odpowiedział Cris i zrobił wybiórczą minę.
- Nie, to nie. - powiedziałam i odwróciłam się od niego
- No dobra, niech już będzie. - powiedział Cris
- Dzięki. - rzuciłam mu się na szyję i cmoknęłam w policzek. Cris uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Zapakować ? - zapytała kasierka
- Tak. - powiedziałam z uśmiechem.
Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się do kawiarni. Kiedy weszliśmy do małej kawiarenki, miałam ochotę już wyjść. Przy jednym ze stolików siedział Szymon i Bartek.
- Sara. - usłyszałam głos, kiedy chwyciłam za klamkę
- Cześć. - odpowiedziałam odwracając się w ich stronę ze sztucznym uśmiechem
- Matko, nie poznałem cię - powiedział Bartek - Gdyby nie Szymon nie powiedziałbym, że to ty.
- A kim jest ten koleś ? - zapytał Szymon
- To jest Cris. - powiedziałam - Mój kolega z dzieciństwa.
- Cześć. - odrzekli chłopacy
- Siema. - odpowiedział Cris obojętnie
- Gdzie jest Gabriel ? - zapytał Bartek
- Wyjechał. - powiedziałam jednoznacznie
- A Kentai ? - zapytał Szymon
- Wiesz, to nie jest dobry moment na gadanie o nich, trochę się śpieszymy. - powiedziałam
- Ah, ok. - powiedział Szymon - No to pa.
- Pa. - powiedziałam i szybko wyszłam z kawiarni
- Co się stało ? - zapytał Cris
- Nic. Po prostu nie chce mi się z nimi gadać. - powiedziałam. Wzięłam Crisa za rękę i zaczęłam ciągnąć go za sobą. Cris szedł w milczeniu.
- Idziemy do domu ? - zapytał, kiedy schodziliśmy z chodnika na ścieżkę.
- Tak. - powiedziałam - Musimy cię jeszcze przygotować i ja siebie też muszę przygotować, bo mi fryz klapną.
- Ale i tak wyglądasz pięknie. - powiedział Cris z uśmiechem
- Wyglądam jak potwór. - powiedziałam
- Ale mój potwór. - odrzekł Cris i zachichotał
- Bardzo pocieszające. - powiedziałam i cicho się zaśmiałam.
Doszliśmy do domu. Cris wskoczył pod prysznic, a ja wyjęłam swoje szpilki i sukienkę. Zaczęłam malować paznokcie na piękny turkus. Cris wrócił spod prysznica, paznokcie mi wyschły i mogłam skoczyć i ułożyć sobie włosy. Pobiegłam po lokówkę i usiadłam przed kozetką.
- Sara, mogę wejść ? - usłyszałam pytanie zza drzwi
- Nie Sławek ! - powiedziałam stanowczo - Poczekaj jeszcze z godzinę i mnie zobaczysz.
- Ok, ale przypominam ci, że masz jeszcze sesję. - powiedział
- Pamiętam. - odpowiedziałam, puszczając pierwszy lok. Po 30 minutach miałam już piękne loki. Spryskałam je leciutko lakierem do włosów i zaczęłam robić makijaż. Leciutki kreski na oczach, delikatny look na rzęsy i stonowana szminka na usta. Byłam zadowolona z mojego makijażu, więc pozostało mi tylko założyć sukienkę i buty, a potem zejść na dół. Ubrałam sukienkę, która leżała jeszcze lepiej na moich krągłościach niż w sklepie. Wsunęłam moje stópki do szpilek i zapięłam piękne paseczki. Ustałam dumnie i przegarnęłam kilka loków na przód. Zgrabnym ruchem otworzyłam drzwi i trzymając się barierki, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Cris.
Stałam już pewnie na korytarzu i wpatrywałam się w Crisa, który patrzył na mnie i moje oczy.
Podszedł do mnie, otworzył małe pudełeczko i wyjął opaskę z kwiatkiem. Założył i ją na rękę i pocałował w czoło.
- Wyglądasz jak księżniczka. - wyszeptał mi do ucha. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję książę. - odpowiedziałam na komplement
- Teraz krótka sesja i zabieram moją księżniczkę na bal. - powiedział Cris. Wyjął aparat i pstryknął mi kilka fotek w różnych pozycjach: z językiem, uśmiechem itp. Zrobiliśmy sobie też kilka zdjęć razem,a ja potem pstrykałam kilka zdjęć Crisowi. Cris wziął ode mnie aparat i schował go do kieszeni.
- Kochana księżniczko, kareta czeka. - powiedział i otworzył mi drzwi.
Na podjeździe stała piękna biała limuzyna.
- To dla mnie ? - zapytałam, kiedy Cris otwierał drzwi samochodu.
- Wszystko dla księżniczki. - powiedział. Wsiedliśmy do limuzyny i ruszyliśmy na bal.

* * *

Impreza toczyła się w najlepsze. Około godziny 23, zaczęło robić się gorąco.
- Muszę wyjśc kochani. - powiedziałam do Natalki, Crisa i Stefana.
- Idę z tobą. - powiedział Cris
- Baw się dalej, na prawdę nie idź. - powiedziałam - Zaraz z resztą wrócę.
- Tylko nie chodź nigdzie daleko. - powiedział Cris i ucałował mnie w czoło.
Wyszłam za zewnątrz, kiedy orzeźwiający podmuch uderzył w moją twarz, dając prawdziwy oddech. Zaczęłam odchodzić od sali, coraz dalej i dalej, aż znalazłam się w starym parku. Błądząc po ścieżkach parku, doszłam w najbardziej rozświetlone miejsce w parku.
--------------------------------------------------------------------------------
Post dedykowany MsDeath i Dagmarze ^^.

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 99.

- Sara, wiem, że tu jesteś. - powiedział łagodnie męski głos, kiedy wyglądałam zza futryny. - O matko, to na prawdę ty ? - zapytał Colle, mierząc mnie wzrokiem.
- Wiem, zmieniłam się. - powiedziałam - Kurde, Colle, co ty tu robisz ? - dopiero dotarło do mnie kto stoi przede mną. Podeszłam do niego i wpadłam w jego ramiona. - Czekaj, przecież...
- nie mogłem bez ciebie wytrzymać skarbie. - przerwał mi i cmoknął mnie w czoło.
- Ktoś...
- Nikt. - dokończył
- Na pewno...
- Tak, jestem sam. - potwierdził - Lepiej ty mi powiedz dlaczego ty się zmieniłaś, aż tak ?
- Wiesz, jestem...albo nie, najlepiej ci to pokaże. - powiedziałam. Z moich pleców wysunęły i rozłożyły się skrzydła. Przez twarz Colle'a przebiegło zaskoczenie i złość.
- Skąd te skrzydła ? - zapytał
- A wiesz może co to hybryda ? - spytałam go
- No niby mieszanka dwóch ras. - stwierdził
- No właśnie. - potwierdziłam
- Ale pół wampir i co ?
- Upadły. - odpowiedziałam - Kalona mnie przemienił.
- Kalona ? - zdziwił się Colle - Przecież on jest zły.
- On jest moim ojcem, Colle. - powiedziałam - Tylko niektórzy o tym wiedzą.
- Nigdy nie stwierdziłbym, że to twój ojciec.
- Ja też nie. - odpowiedziałam, potwierdzając jego myśl. - Colle, możesz mi powiedzieć, co
- Nie ma go. - przerwał mi szybko Colle - Nie widziałem go odkąd wyjechałaś.
- Matko, a jak on coś sobie zrobi. - posmutniałam myślą, że Gabriel mógłby sobie coś zrobić i znowu coś przeze mnie.
- Nie martw się Sara, nic mu nie będzie. - pocieszył mnie Colle i pogładził po włosach
- Nie mam do tego 100% pewności. - stwierdziłam zawiedzona
- Nie darował sobie, że zniknęłaś. - powiedział Colle
- Może mnie szukać ? - zapytałam, nie wierząc w to.
- Prawdopodobnie - powiedział Colle - Nie przejmuj się teraz tym wszystkim i powiedz lepiej dlaczego twoje znaki nie wróciły ?
- Kalona powiedział, że to tylko chwilowe i moje znaki powinny wrócić, gorzej jest z darami. - powiedziałam - Nic nie czuję. Wcale już nie odczuwam jakiejkolwiek energii. Pusto.
- Próbowałaś ? - zapytał Colle
- Próbowała od razu po przebudzeniu, teraz nie chcę. - powiedziałam - Po prostu nie mam już siły.
- Ty ? - zdziwił się Colle - TY, która byłaś najbardziej wyróżnionym adeptem w Domu Nocy ? TY, która miałaś kontakt ze wszystkimi darami ?
- Jak sam powiedziałeś Colle, byłam. - powiedziałam - Nie wracam już do tego. Mam teraz inne życie. Za kilka dni mam bal, muszę jeszcze kupić sukienkę, buty, zamówić fryzjera. Jestem człowiekiem.
- Widzę, że całkiem straciłaś kontakt ze swoją drugą połową duszy. - powiedział zasmucony Colle
- Colle, to jest normalne życie. MOJE życie i nic, zwłaszcza powrót mocy tego NIE ZMIENI. - powiedziałam z naciskiem
- Jeżeli tak uważasz. - podsumował Colle - Muszę już wracać, bo będą mnie szukać.
- Szukać ?
- Wprowadzili rygor po twoim odejściu. - powiedział Colle - Kochanie będę cię odwiedzał jak będę tylko mógł. Wszyscy za tobą tęsknią.
- Ja za nimi też. - powiedziałam - Przekażesz coś Karolowi ?
- Pewnie. - powiedział Colle. Otworzyłam album i wyjęłam jedno zdjęcie. Nabazgrałam na nim kilka słów i wręczyłam je Colle'owi.
- Pa Colle. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Pa Sara, uważaj na siebie. - odpowiedział, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu. Ścisnęłam mocniej album, zamknęłam dom i szłam z powrotem do domu Crisa (Sławka). Ciężko było mi myśleć o jutrzejszym balu, po spotkaniu z Colle'm. Wszystko mi się przypomniało, a mój humor szybko się zepsuł.
Siadając na kanpie wyjęłam telefon. Wybrałam numer i zadzwoniłam.
- Hej Sara, co tam ? - zapytał miło głos
- Nie masz ochoty na zakupy ? - zapytałam
- Właśnie miałam wychodzić na miasto szukać sukienki. - odpowiedział wesoło głos
- Mogę iść z tobą ? - zapytałam
- Pewnie. - odpowiedział głos - Zaraz po ciebie wpadnę. Dozo.
- Dozo. - odłożyłam telefon na stolik obok albumu.

*Karol*
- Podaj mi ! - krzyknął Daniel i wbiegł przed Kaila
Podałem mu piłkę, a on zgrabnie ominął obronę i strzelił gola.
- Gooolll ! - wrzeszczał Daniel. Kiedy cieszyliśmy się ze zwycięstwa, przybiegł do nas Colle i odciągnął mnie na bok.
- Co ? - zapytałem ocierając czoło
- Masz. - powiedział i wręczył mi jakieś zdjęcie. Przyjrzałem się fotografii, gdzie byłem ja, Gabriel i Sara.
- Skąd to masz ? - zapytałem wściekły i szarpnąłem go za bluzkę
- Zamknij się ! - fuknął na mnie Colle - Byłem u niej.
- Co ?! - wrzasnąłem, a połowa boiska spojrzała na nas świdrującymi spojrzeniami. - Do szatni chłopaki, an dziś koniec. - powiedziałem. Chłopaki szybko wbiegli do szatni z okrzykami, a na boisku zostałem tylko ja i Colle. - Gadaj mi o wszystkim.
- Musiałem do niej jechać, już nie mogłem wytrzymać, rozumiesz !? - zapytał mnie wkurzony Colle
- Dobra wyluzuj. - powiedziałem - Co u mniej....dlaczego mnie nie zabrałeś ? - wkurzyłem się na niego.
- Nie pomyślałeś, że to mogłoby być podejrzane. - powiedział
- No tak. - stwierdziłem - Co u niej, jak się czuje ?
- Została hybrydą. - powiedział Colle
- Że niby mieszanką ? - zapytałem dla potwierdzenia. Colle kiwną potwierdzająco głową.
- Jest pół upadłym i pół wampirem. - powiedział - Wygląda całkiem inaczej.
- A jak jej moce i znaki ? - zapytałem ciekawy
- Straciła je. - powiedział Colle - Chociaż Kalona...
- Kalona....a no tak, jej ojciec, sorki. - przerwałem mu
- No więc powiedział, że moce mogą wrócić, ale znaki nie koniecznie.
- Mówiłeś jej o Gabrielu ? - zapytałem
- Powiedziałem jej. - odpowiedział Colle
- No to dupa. - stwierdziłem - Teraz będzie się martwić.
- Wiesz, ona raczej nie chce wrócić do takie życia. - powiedział Colle
- Przecież to jej część. Jak to nie chce ? - spytałem
- Powiedziała, że jest teraz człowiekiem i nic tego nie zmieni, nawet powrót jej mocy. Ona nie chce tu wrócić. - powiedział Colle
- Nie wierzę w to. - powiedziałem - Dobra Colle, nikomu już nic więcej nie mów. W ogóle nikomu nic nie mów. Do zobaczenia jutro.
- Pa. - odpowiedział Colle i wyszedł z boiska. Trzymając w dłoni zdjęcie, usiadłem na trybuny i wpatrywałem się w rozweseloną buzię Sary. Wyglądała tak niewinnie, szczęśliwie i wyglądała na zadowoloną, kto wiedział, że jej życie się tak skomplikuje. Odwróciłem zdjęcie na drugą stronę, gdzie było coś napisane.
Szybo zacząłem czytać mały druczek: "Karol, nie wiesz jak za tobą tęsknię ! Co do Domu Nocy, to mam złe przeczucia co do Gabriela. Proszę cię żebyś miał na niego oko. Myślę, że możesz to dla mnie zrobić. Tak, za WAMI tęsknię. Za WSZYSTKIMI , ale nie chcę wracać już do takiego życia. Nie wiem czy kiedyś się jeszcze zobaczymy, ale wiedz, że nadal jesteś moim najlepszym kumplem :). KOCHAM CIĘ ! Ściskam i Całuję, Sara.
PS Myślę, że te zdjęcie będzie najlepszym wspomnieniem :)."
Zgiąłem zdjęcie i zacząłem płakać. Brakowało mi jej i to bardzo.

*Sara*
Kolejna godzina na zakupach zaczynała mnie nudzi. Nie znalazłam jeszcze sukienki na bal, a dochodziła już 20.
- Dobra, ostatni sklep, jeżeli nic mi się nie spodoba, to kupię coś byle jakiego. - powiedziałam do Natalki, która przyglądała się butom na wystawie.
- Dobra, a ja kupię sobie te szpileczki. - powiedziała za uśmiechem. Weszłyśmy do sklepu i zaczęłyśmy przeglądać sukienki. Od razu wpadła mi w oko turkusowa sukieneczka i piękne, czarne szpilki z paseczkami.
- I jak ? - zapytałam Nat, kiedy wyszłam z przymierzalni.
- Zajebiście. - powiedziała uradowana Nat. Kupiłam sukienkę i szpilki, które miałam założyć na jutrzejszy bal. Wszystko było cudowne, mimo kilku drobnych szczegółów. Wróciłam do domu z torbami i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

* * *

Biegłam ile sił w nogach, żeby nie doprowadzić do tragedii. Wyczerpana dobiegłam do mostu i zobaczyłam tam postać, która staje na barierce z zamiarem skoku. Skok miał okazać się śmiertelnym. Nie mogłam jednak do tego dopuścić. Nie zasługiwał na śmierć, a zwłaszcza przeze mnie. Zaczęłam biec w jego stronę, kiedy ów chłopak wpatrywał się w dół.
- Nie skacz ! - krzyknęłam. Jednak było za późno, chłopak oderwał swoje stopy od krawędzi i rozkładając ręce zaczął lecieć w dół. Moja decyzja była szybka. Skoczyłam za nim. Nie wiedziałam czy dolecę do niego i mój plan się powiedzie, ale miałam taką nadzieję.Wszystko działo się bardzo szybko. Chwyciłam chłopaka za bluzę i mimo oporu powietrza, przyciągnęłam do siebie.
- Nie pozwolę ci zginąć. - wyszeptałam do niego i przekręciłam się w dół. Uderzyłam o ziemię. Ostry ból przeszył moje ciało, gardło się zacisnęło, a oczy uchwyciły jeden obraz, jego twarz...żywą twarz. Nagle zaczęło mi się robić zimno. Okropny ból ustąpił, a ciemność przykryła moje oczy. Umarłam.

Rozdział 98.

- O czym ? - zapytał Cris
- O mnie i o tobie. - powiedziałam
- Nie chcesz ze mną być ? - zapytał Cris
- Chcę, ale musisz wiedzieć, że ja...
- ...nadal kochasz Gabriela. - dokończył Cris za mnie
- Tak. - spuściłam głowę w dół i wpatrzyłam się w dywan
- Sara, ja o tym dobrze wiem. - powiedział Cris i obiął mnie delikatnie
- Cris, a jeśli on wróci ? - zapytałam
- Wybierzesz. - powiedział Cris
- Nie mogę wybrać pomiędzy tobą, a nim. - powiedziałam
- Owszem, możesz. - powiedział Cris
- Jesteś niesprawiedliwy ! - krzyknęłam na niego i oderwałam się szybko od jego ciała - Zawsze musisz z czegoś zrobić problem.
- Ja ?! - krzyknął na mnie - To ty wróciłaś i znowu przewróciłaś moje życie do góry nogami, a teraz zwalasz wszystko na mnie ? To nie ja cię nie chciałem ! Gabriel cię nie kocha, zrozum to ! Jakby cię kochał, dawno byłabyś z nim, a on co, nawet nie raczył do ciebie zadzwonić, nic, prawda ?
- Nienawidzę cię. - powiedziałam przez łzy. Wybiegłam z domu, głośno trzaskając drzwiami.
- Sara, to nie ja, przepraszam ! - usłyszałam krzyk ze schodów. Nie obchodziło mnie to jednak, dalej szłam przed siebie. W ciemną noc, która o dziwo dawała mi siłę. Ktoś jednak zatrzymał mnie i nie pozwolił odejść.
- Sara, nie chciałem tego mówić. - powiedział głos
Odwróciłam się.
- Więc dlaczego mi to wygarnąłeś ? - zapytałam
- To ON. - powiedział Cris
- Jaki ON ? - zapytałam. - To się robi chore.
- Cris, to on nie pozwala mi być takim jakim ciągle jestem. - powiedział Cris
- Nie rozumiem, jak to Cris ? - zapytałam ponownie
- Moja dobra dusza, czyli ja, tzn Sławek, konkuruje nadal z jego złą częścią, czyli Crisem. - powiedział Cris
Stałam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Sławek, nie możesz pozbyć się tego palanta ? - zapytałam. Cris puścił moją rękę i uśmiechnął się szyderczo.
- Nie może się mnie pozbyć. - powiedział Cris
- Zostawisz go w spokoju frajerze ? - zapytałam zła
- Oj skarbie, jesteś taka słodka jak się złościsz, ale odpowiedź brzmi NIE - te słowa odbiły się echem w mojej głowie - To moje ciało, a nie jego. Co mnie obchodzi on i ty.
- Dobra Cris. - powiedziałam - Nie chcesz się wynieść, to cię z tamtąd przepędzę. - powiedziałam
- Sara, nie. - odezwał się Cris, a jego twarz zmieniła wyraz z uśmiechu na smutek - Nie możesz.
- Dlaczego ? - zapytałam
- Ja umrę. - powiedział Cris
- Taki był warunek, prawda ? - zapytałam - Dlatego wróciłeś, prawda ?
- Tak. - odpowiedział Cris
- Matko, czemu mi nie powiedziałeś ? - zapytałem
- To nie wszystko. - powiedział Cris
- Co jeszcze ? - zapytałam
- Musze wyjechać. - powiedział Cris
- Co, jak to ? - wkurzyłam się na niego
- Muszę wyjechać i to pilnie, nie mogę ci powiedzieć gdzie, bo nie chcę.
- Sławek, nie, nie możesz. - powiedziałam
- Mogę i muszę, to zależy od mojego życia Sara, nie możesz o tym decydować. - powiedział
- Kiedy wyjeżdżasz ? - zapytałam
- Jutro. - odpowiedział
- Na jak długo ? - zapytałam
- Nie wiem. - odpowiedział
- A co ze mną ?
- Sara, możesz mieszkać u mnie do końca życia. - powiedział - Ale ja nie będę mieszkał z tobą, bynajmniej nie w tej chwili.
- Sławek...
- Nie kochanie, nie możesz płakać i użalać się nade mną. - powiedział i przytulił mnie - Będzie dobrze, a teraz wracajmy.
Cris wziął mnie za rękę i wróciliśmy do domu. Weszliśmy na górę i położyliśmy się do łóżka.
- Sara, nie martw się. - powiedział Cris, widząc moją minę.
- Jak mam się nie martwić ? - zapytałam - Przecież wyjeżdżasz, a ja zostaję sama.
- Masz Dagmarę. - odpowiedział Sławek i przytulił mnie mocno. Położyłam głowę na jego klacie i wtuliłam się w jego ciepłą i miękką skórę.
- Dagmara ma Deana. - odpowiedziałam
- A ty masz mnie i Gabriela. - powiedział Cris
- Teraz nie mam Gabriela, a zaraz nie będę miała i ciebie. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Będziesz miała nas w sercach kochanie. - powiedział i pogładził moje włosy - Kocham cię Sara i zawsze tak będzie.
- Ja ciebie też Sławek. - odpowiedziałam, zamknęłam oczy i zasnęłam.

*KOLEJNY DZIEŃ - RANEK*
Obudził mnie dźwięk budzika. Crisa nie było już w łóżku. Podeszłam do szafy, wyjęłam jakieś ciuchy i ubrana zeszłam na dół. Przeszukałam cały salon i łazienki, ale Crisa nigdzie nie było. Weszłam do kuchni i pierwsze co przykuło moją uwagę, to biała koperta z pięknym napisem "Sara". Podbiegłam do koperty i pośpiesznie ją otworzyłam. Ze środka wyjęłam złożoną kartkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać: "Kochanie nie mogłem pogodzić się z tym, że cię zostawiam. Jesteś dla mnie wszystkim, ale muszę przeżyć, żeby cię kochać. Wyjechałem w nocy, żebyś nie cierpiała. Niedługo się spotkamy. Kocham cię Sara."
W kopercie było jednak coś jeszcze. Wyjęłam dwa zdjęcia. Spojrzałam na pierwsze i się rozpłakałam. Byłam tam ja i Sławek. Byłam uśmiechnięta, szczęśliwa i zadowolona, wyglądałam normalnie, a Sławek, jak to Sławek całował mnie w policzek. Zdjęcie było przepiękne. Wzięłam kolejne zdjęcie do rąk, aż mnie ścisnęło. Ta sama ja i Cris. Nie wyglądałam już jak Sara. Miałam czarne włosy, czarne oczy, ale nie opuszczał mnie uśmiech. Cris wyglądał na zadowolonego, obejmował mnie w pasie i uśmiechał się słodko. Położyłam zdjęcia i list na blacie, a kopertę wyrzuciłam. Zabrałam zdjęcia z listem i wyszłam z kuchni. Skierowałam się do salonu i usiadłam na kanapie. Wszystko się skiepściło. Sławek (Cris) odszedł, Gabriel jest gdzie indziej i nigdy nie będziemy razem, Daga jest z tym zdrajcą, a ja nie mam już darów. Podniosłam się jednak z kanapy i wyszłam z domu. Po kilku minutach byłam już w moim starym domu i szukałam czegoś w moim pokoju.
- Gdzie ja to położyłam ? - zapytałam siebie, spoglądając pod łóżko. Przegrzebałam cały pokoju w poszukiwaniu konkretniej rzeczy, ale mi się nie udało. Zeszłam po schodach do salonu i zaczęłam rozwalać wszystko dookoła. Stolik, wylądował na korytarzu, sofa została wywrócona, telewizor stłuczony, a wszystkie książki wylądowały na podłodze. Z każdą rozwalaną rzeczą byłam coraz bardziej zdenerwowana, co przekształciło się w furię i zaczęłam niszczyć wszystko. Wbiegłam zła do kuchni i zaczęłam wyrzucać narzędzia, garnki i patelnie z półek. Kiedy wszystko było wyrzucone wróciłam z powrotem na górę i weszłam do pokoju mojej mamy. Zaczęłam wyrzucać wszystko z szafek, aż w jednej szufladzie odkryłam pełno zdjęć i mój album. Wyjęłam całą szufladę z półki i położyłam ją na łóżku.  Zaczęłam przeglądać zdjęcia. "Moja mama i Kalona" pomyślałam, biorąc kolejne zdjęcie do rąk.
- Ja, boże to ja i Kalona. - powiedziałam na głos. Zdjęcie było cudowne, Kalona trzymał mnie na rękach, byłam malutka i to strasznie malutka, jak to noworodki, ale można było zobaczyć lekkie zagięcie moich kącików ust. Odłożyłam zdjęcia do szuflady i wzięłam mój album. O to mi właśnie chodziło. Jednak spoglądając na zdjęcia mojej rodziny, również je wzięłam. Włożyłam je do mojego albumu i zeszłam na dół. Na dole czekała mnie jednak niespodzianka. Schodząc po schodach, zauważyłam jak ktoś wchodzi do salonu. Blond czupryna schowała się w salonie, a ja cicho i podstępnie zeszłam na dół. Położyłam album na podłodze i powoli zajrzałam do salonu.
------------------------------------------------------------------------
Jeszcze dziś będę chciała skończyć tego bloga, a jutro spróbuję zrobić niespodziankę, którą obiecałam c: myślę,  że te ostatnie rozdziały się wam spodobają.
Pozdrawiam  ^^.